10/01/2021

Wiedzcie, że jestem tu nadal. Dziś już dwudziestopięcioletnia mężatka. Wiele lat temu zwyczajnie się zablokowałam i przestałam pisać. Ale wciąż jestem. Przepraszam i dziękuję Wam za wszystko. ❤
Oto piosenka, która tak bardzo kojarzy mi się dziś z HRP.
Agnes - One Last Time

Rozdział 9 - Piękny strach


~*~




Kto miłości nie zna,
ten żyje szczęśliwy,
i noc ma spokojną,
i dzień nietęskliwy
- Adam Mickiewicz

   Po owej rozmowie z Potterem w korytarzu, zaraz po karze z Umbridge, zaczęło się dziać z nią coś niepokojącego. Przy posiłkach ciągle nie mogła oprzeć się pokusie, aby choć na chwilę, zerknąć na niego, siedzącego przy stole Gryfonów.  Było w nim coś takiego… 

  Błądziła wzrokiem po rozczochranych, czarnych włosach i twarzy… Podparła się na łokciu i westchnęła cicho.
  Sama nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Czarnowłosy cierpiał, czuła to. Nie musiał jej tego mówić, gdyż sama to czuła. Tak bardzo pragnęła go pocieszyć, szepnąć szczerze, że wszystko będzie dobrze, ale dobrze wiedziała, że nie może tego zrobić. To było wbrew jej naturze… To było zakazane.
  Gdy przy środowym obiedzie odwrócił się w jej stronę była pewna, że gdyby umiała się rumienić na pewno, by to uczyniła. Posłał jej łagodny uśmiech, a ona poczuła jak fala przyjemnych dreszczy przepływa stopniowo przez jej ciało. Odwzajemniła gest nieśmiało. Wszystko nabrało kolorów. Sama nie wiedziała czemu. 
  Nawinęła pukiel włosa na palec i westchnęła cicho. To nie jest ważne. Gdy zje musi iść do biblioteki, czego nie uczyniła dwa dni wcześniej. Musi dowiedzieć się jak najwięcej o Elizabeth i Malcolmie…

   
~*~
                                                                  
  Przeglądała kolejne książki na temat Slytherina. Nigdzie ani jednej wzmianki na temat jego potomków. Znalazła książkę o Gryffindorze. Na co jej Gryffindor skoro ona potrzebowała informacji o dzieciach Slytherina? Nie lubiła grzebać w książkach, gdyż było to dla niej nudne, ale siła wyższa zmuszała ją.

   Po kilku sekundach, gdzieś głęboko między książkami, znalazła spory zwój pergaminu. Rozwinęła go i przeczytała napis Drzewo genologiczne Slytherinów. Poczuła jak podniecenie przepływa przez jej ciało.
  Pergamin był nadzwyczaj długi. To zrozumiałe. Tyle lat, tyle pokoleń. Natychmiast zajęła się analizą rysunku. Salazar Slytherin był z nieznaną kobietą, a mieli dwójkę dzieci. Elizabeth oraz Nicholas Slytherin. Więc to jednak prawda, nie żaden wymysł jej wyobraźni. 
  Od nazwiska Nicholasa odchodziła czarna, gruba linia. Miał dwoje dzieci. Dianę oraz Philipa. Diana wyszła za Henryka Gaunta. Gaunt… Przecież tak na nazwisko miała jej babka Meropa! To Malcolm miał na myśli mówiąc, że ona, Hermiona, wywodzi się z gałęzi Nicholasa. To wszystko, by wyjaśniało. Córka brata Elizabeth wyszła za jednego z Gauntów. 
  Jeszcze bardziej podniecona spojrzała na gałąź Elizabeth. Miała męża Malcolma. Zadrżała. Tylko dlaczego, do cholery, jego nazwisko było zamazane? Od nich odchodziła linia. Mieli syna Williama. To o tym Williamie mówiła Szara Dama? Miał żonę Catherine i dwójkę dzieci. Syna Malcolma oraz córkę Elizabeth. Elizabeth wyszła za Johna Blacka, a Malcolm ożenił się z Anną Paltanaviciute. Czy to jakaś Rosjanka? 
  Przebrnęła przez resztę drzewa. Kolejne setki lat i kolejne małżeństwa oraz kolejne dzieci. 
  Pod koniec drzewa wywodzącego się z gałęzi Williama zamarła. Dorea Black wyszła za Charlesa Pottera, a urodził się im syn James. Ożenił się on z Lily Evans. Od nich odchodziła linia, na której drzewo się zatrzymało. Harry James Potter. Harry jest ich krewnym?! 
  Prześledziła teraz drzewo odchodzące od Diany i Henryka. Odnalazła imię swojej babki, a potem imię ojca. Tom Marvolo Riddle był z Jean Masen, a od nich odchodziła linia Hermiona Meropa Riddle, na której drzewo również się zatrzymało. 
  To wszystko jakiś chory sen. Harry jest dziedzicem Elizabeth i Malcolma, a ona miała być daleką krewną Nicholasa, jej brata? To niemożliwe. To kolejny chory sen. 
  Ale tak właściwie, to co z tego? Jedyne co ją zastanawiało to, to czemu duch Malcolma pomylił ją z Elizabeth? Co ona miała z tym wspólnego? Czemu ma te chore sny, na przykład ich ślubu? Wszystko było zbyt skomplikowane. Może wyjaśni się z czasem? 
   W tym samym momencie przypomniała sobie słowa Malcolma Tak długo cię szukałem. Całe dziesięć wieków. Po śmierci nie mogli się odnaleźć jako duchy? Dlaczego? 
- Nie, nie, nie! – jęknęła. – Daj sobie spokój. Co cię to obchodzi? 
  Pozbierała książki i rzuciła je na półkę, nawet nie zwracając uwagi na jedną z książek, na której widniał napis ''(…), bo historia zapragnie się powtórzyć.''

~*~
                                                                      
  Odnajduje jego wargi i wpija się w nie z żarliwością. 

- Kocham cię – jęczy cicho chłopak, odwzajemniając pieszczotę. 
- Kochasz? – drży, oplatając dłońmi jego kark. 
  Przylega do niego całym ciałem, pozwalając mu musnąć ustami swój zarumieniony policzek. Zarumieniony…
- Bez pamięci. 
  Jego aksamitny głos przy uchu przyprawia ją o kolejną falę dreszczy. – Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić… 
- Jesteś tylko mój… - kolejny pocałunek. 
- Nikogo innego. 
- Nikomu cię nie oddam. - Jej ręce wędrują pod jego szatę. 
- Należę tylko do ciebie, Hermiono… 



- Panno Riddle! 
  To profesor McGonagall pstryknęła jej palcami przed oczyma. Dziewczyna wyrwała się gwałtownie zza myśleń. 
  Czy wyobrażenie sobie pocałunków z Harrym Potterem w szkolnej toalecie było legalne? Z pewnością nie, a co raz częściej się jej to zdarzało… 
 Wszyscy w klasie przypatrywali się jej z zaciekawieniem. Dostrzegła Pottera siedzącego w pierwszej ławce. Również spoglądał na nią ciekawie. 
- Zamyśliłam się, pani profesor – szepnęła speszona do nauczycielki. 
- Ostatnio często się to pani zdarza. Proszę uważać na lekcji! – fuknęła.

~*~                              


  Samotnie wracała pustym korytarzem do Pokoju Wspólnego. Czemu przez ostatnie dwa tygodnie rozmyślała tylko o Potterze? O jego uśmiechu, zielonych oczach i rozczochranej czuprynie? 
- PRZESTAŃ O NIM MYŚLEĆ! – jęknęła pod nosem akcentując każde słowo. 
  Nie mogła o nim myśleć w taki sposób, gdyż to było wbrew jej naturze. Gdyby ojciec się dowiedział…
  Nagle usłyszała głos za sobą. Głos, który przysporzył ją o cichy jęk.
- Hermiona, czekaj! 
  Odwróciła się niepewnie. Harry Potter, ubrany w szatę Gryffindoru, podbiegł do niej uśmiechając się lekko. 
– Cześć – rzekł. Mimowolnie odwzajemniła uśmiech. 
- Cześć. Coś się stało? Ostatnio nie odzywałeś się do mnie w ogóle, jakbym nie istniała – stwierdziła z ukrytym smutkiem. 
- Po prostu nie mogę przyzwyczaić się, że nie nazywasz już mnie zawszonym mieszańcem – odparł. Uniosła brwi. Ona kiedyś go tak nazwała? Jak mogła?! 
- Przepraszam – szepnęła, spuszczając głowę. 
- Nieważne – powiedział Harry. – Chciałem się ciebie o coś spytać. 
  Podniosła wzrok i spojrzała na niego zaciekawiona. 
- Zamieniam się w jedno wielkie ucho. – Czarnowłosy parsknął śmiechem. 
- No, bo… - Chłopak zaczerwienił się. – Bo tak pomyślałem… Chciałem spytać czy… Czy byś poszła dziś ze mną na spacer? 
  Zrobił się czerwony jak burak, a ona… Opadła jej szczęka. Przez chwilę zastanowiła się czy aby przypadkiem się nie przesłyszała.
  H-Harry P-Potter z-zaprasza ją na spacer? Chyba umrze…! Pomyślała o Draconie. Co jeśli on, jeśli ludzie ich zobaczą?! Co sobie pomyślą? Nie zobaczą! Raz się żyje! – krzyknął głosik w jej głowie. 
- Chętnie – uśmiechnęła się lekko, po chwili zastanowienia. – Może o szóstej w Sali Wyjściowej? 
  Widać było, że znacznie się rozluźnił i odetchnął. 
- Jasne. Będę czekać. 
- No to do zobaczenia - odpowiedziała, czując jak pali ją od środka. 
- Do zobaczenia.

~*~
                                                            

  Spacer z Harrym Potterem… Świetnie. Gdyby zaproponował jej to pół roku temu, wyśmiałaby go. Teraz sama nie wiedziała, co do niego czuje. Czuła się podle. Ma go szpiegować dla Voldemorta, a umawia się z nim na spacery… 
  Zeszła po schodach do pustej Sali Wyjściowej i od razu go ujrzała. Stał przy drzwiach, niecierpliwie tupiąc nogą. Uśmiechnęła się łagodnie. Wyglądał uroczo. Skarciła się znów w myślach. 
- Dzień dobry – rzekła, stając koło niego. Spojrzał na nią i uśmiechnął się delikatnie. 
- Cześć. Czekałem na ciebie – odparł. Kolejna lawina przyjemnych dreszczy.
- I oto jestem – powiedziała. Harry zaśmiał się.
- Nie miałaś żadnych problemów z wydostaniem się z Pokoju Wspólnego? – spytał troskliwie. Uniosła brwi. Co to za pytanie?!
- Co masz na myśli?
- No wiesz. Malfoy mógł wypytywać cię gdzie idziesz – odparł. Też mi coś! 
- Nie powinno go to obchodzić – stwierdziła, krzywiąc się. 
- Niech będzie. Idziemy? 
- Jasne!

~*~
                                        

- No i potem ciotka wyglądała jak nadmuchany balon i wyleciała przez okno!   
  Hermiona śmiała się wniebogłosy. Jak ta ciotka Harry’ego musiała wyglądać! Czuła się w jego towarzystwie niewyobrażalnie swobodnie. Nie musiała niczego udawać. 
- I c-co się potem z nią stało? – śmiała się, gdy mijali Wielki Dąb. 
- Aurorzy znaleźli ją latającą koło komina fabrycznego i zmodyfikowali pamięć – odparł ze śmiechem chłopak, widząc jej reakcję na tę historię. 
- Hahaha! – złapała go za ramię, aby nie upaść ze śmiechu. – Żartujesz? – śmiała się. Pokręcił głową ze śmiechem.
  Po chwili, bez najmniejszego ostrzeżenia, potknęła się o kamień i runęła na ziemię. Refleks Pottera był błyskawiczny, a złapał ją w ostatniej chwili. Refleks szukającego. 
- W porządku? – spytał troskliwie, trzymając ją w ramionach. 
- Jasne – spojrzała w jego oczy. 
  Utonęła w ich zieleni, czując jego oddech na swojej twarzy. Przełknęła ślinę, a czarnowłosy poszedł w jej ślady. 
- Wiesz, że ładnie wyglądasz, Hermiono? – wyszeptał. Zadrżała. 
- N-nie – jęknęła cicho. 
  Ich twarze dzieliły milimetry. Czarnowłosy już prawie dotykał ustami jej, gdy… Odwróciła głowę. Zdrowy rozsądek wygrał. 
  Harry, płonąc na policzkach, w ciszy podniósł ją na równe nogi, a ona rzekła:
- Chyba powinnam już wracać. Zobaczymy się jutro. – Potter uśmiechnął się blado. 
- Jasne. 
- To cześć – i odwróciła się napięcie. 
  Przypominając sobie moment, gdy twarz Pottera była tak blisko jej, przez jej ciało przepłynęła fala gorąca. Było z nią źle. Powinna pójść do pani Pomfrey.

~*~
                                                                     

- Dzisiaj Gryfoni mają trening! – oznajmił Draco, gdy cała szajka siedziała w pustym Pokoju Wspólnym. 
  Wszyscy wyszli do Hogsemade, lecz oni zostali, a Hermiona bez słowa usiadła na parapecie, udając, że czyta książkę. Nie miała ochoty wdawać się w pogawędki z Malfoy’em. 
- Świetnie! – odezwała się Milicenta. – Pójdziemy podokuczać Potterowi! – rzuciła ochoczo. Nie widzę w tym nic zabawnego – warknęła w myślach Riddle, rzucając ukradkowe spojrzenie koleżance. Kiedyś bardzo cię to bawiło – szepnął głosik do jej ucha. 
  Zamknęła książkę i przeszła koło nich, aby odłożyć ją na półkę. 
- Ej, Riddle! 
  To Zabini klepnął ją w tyłek, gdy przechodziła koło jego sofy. 
- Łapy przy sobie, Blaise! 
  Ona i Malfoy zareagowali błyskawicznie. Rzuciła Draconowi wściekłe spojrzenie i odłożyła książkę. 
- Oj, no dobra – mruknął Blaise. – Ale mogłabyś usiąść z nami. Chodzisz tak sama i się błąkasz – dodał do niej.
- Wolę błąkać się sama niż przebywać z pewnymi osobami – rzuciła ukradkowe spojrzenie Malfoy’owi, który odwrócił wzrok.
- Pójdziesz z nami na trening Gryfonów, żeby podokuczać Potterowi? – spytał Draco, wpatrując się uparcie w sufit. 
- Wolałabym powiesić się na krawacie Pansy nad twoim łóżkiem – syknęła. Malfoy zbladł. 
- Jeśli naga to ja się zgadzam – rzucił Blaise. 
- Masz dzisiaj jakieś zboczone myśli, Blaise – wycedziła. – Do widzenia – dodała i bez słowa wspięła się po schodach. 
  A może jednak pójść na ten trening Gryfonów? Miała teraz wielką potrzebę ujrzenia Harry’ego Pottera…

~*~
                                                      

- Podaj do Ginny! – krzyknęła Angelina Johnson. 
  Hermiona niepewnym krokiem podeszła do trybun i wspięła się do góry. 
  Gryfoni właśnie ćwiczyli nowe taktyki. Na trening przyszło kilka ciekawskich dziewczyn, obserwując ćwiczenia oraz oczywiście po drugiej stronie trybun usiadła cała szajka Dracona, sypiąc wyzwiskami na graczy. 
  Wyjęła ze swojej torby czarny szal i owinęła się nim. Jeśli ktokolwiek ją rozpozna, będzie po niej. W ogóle nie powinno jej tu być. 
  Osłoniła się nim tak, że było widać tylko oczy. Usiadła na ławce i rozpoczęła oglądanie. Wzrokiem szukała Pottera. 
  Dostrzegła go dopiero przy przeciwległym sektorze. Pewnie wypatrywał znicza, a zarazem przyglądał się treningowi. Uśmiechnęła się łagodnie. Jego rozczochrana czupryna rozwiała się na wszystkie strony, a okulary zsunęły na koniec nosa. Od razu poprawił się jej humor, a serce otoczyło znajome ciepło. 
  Westchnęła cicho i oparła o ławkę, dalej przyglądając przystojnemu Potterowi. Po chwili chyba coś dostrzegł, bo rzucił się w przeciwległą stronę. Nie widział jej, to dobrze. 
  Nagle dostrzegła coś dziwnego, jakby koło jej głowy coś trzepotało. Spojrzała w bok. To znicz. 
  Jęknęła, gdyż Potter leciał wprost na nią. Wystraszona, patrzyła jak ten jest coraz bliżej. Już chciała paść na ziemię, gdy Harry wyhamował w ostatniej chwili i chwycił znicz opuszkami palców. 
  Z wrażania jej chusta zsunęła się na podłogę. Czarnowłosy uśmiechnął się lekko, a jego policzki poczerwieniały. 
- Fajnie, że przyszłaś. Nie spodziewałem się – rzekł wesoło. Spojrzała zawstydzona w ziemię, a on odleciał w drugą stronę. 
  Rzuciła mu ukradkowe spojrzenie. Ten facet doprowadzał ją do prawdziwego obłędu. 
  Wtedy… Nie minęła sekunda. Miotłę Harry’ego odrzuciło. Poderwała się z miejsca. 
  Błyskawica zaczęła wyprawiać coś dziwnego. Machać we wszystkie strony, a  zdziwiony zachowaniem miotły, okularnik krzyknął, próbując powstrzymać narzędzie. 
  Spadnie – szepnął głosik w jej myślach. Z jej ust wyrwał się mimowolny krzyk, do jednego z pałkarzy, Freda Weasley’a. 
- Łapcie Harry’ego! – krzyknęła. 
  Rudzielec, widząc co się dzieje, rzucił się w stronę kolegi. Czemu miotła tak zareagowała? 
  Jej wzrok odruchowo powędrował do sektora, na którym siedzieli Draco i inni. Zatrzymała wzrok na blondynie. Złożył ręce, a wzrok utkwił w Potterze. Nie mrugał, szepcząc coś pod nosem. Spojrzała na czarnowłosego. Fred nie mógł zdjąć go z miotły. Ta nie chciała go wypuścić. 
  Po chwili czarnowłosy zrobił fikołka w powietrzu i zwisł na niej nogami w dół. Kilka dziewcząt w pierwszym rzędzie krzyknęło z przerażenia. 
 – Nie! – krzyknęła mimowolnie. 
  Złapała różdżkę i zbiegła po schodach na sam dół. Nie wiedziała co się z nią dzieję. Czuła tylko jedno… Musi uratować Harry’ego.
  Wybiegła na boisko i bez uprzedzenia wycelowała różdżką w Dracona, który dalej wpatrywał się w Pottera. 
- DRĘTWOTA
  Jej wrzask rozniósł się echem po boisku. Promień światła uderzył chłopaka w pierś, a jego samego odrzuciło do tyłu. Spojrzała na czarnowłosego. Nie minęła sekund, a ten wrócił bezpiecznie na miejsce. 
  Draco głośno jęknął, siadając. Wszyscy zebrali się wokół niego. 
- ZAWSZONA GINDO! – ryknęła przez całe boisko. 
  Wzrok wszystkich spoczął na niej. Ruszyła wściekła w stronę blondyna. Ten popatrzył na nią z nieukrywanym zdziwieniem. – JAK ŚMIAŁEŚ?! MOGŁEŚ GO ZABIĆ! – wrzasnęła. Jego włosy stały dęba po zaklęciu, a twarz była brudna.  
  Doszła do niego w końcu i złapała za koszulę, po czym wycedziła: 
- Jeszcze raz, Malfoy, a pójdę do Dumbledore’a! – Wszyscy wpatrywali się w nich zszokowani. 
  Po chwili poczuła jak ktoś kładzie ręce na jej ramionach. 
- Zostaw go. 
  Dostała dreszczy słysząc głos Harry’ego. Draco wpatrywał się w nich z przerażeniem. 
- Co się ze mną dzieje? – szepnęła, rzucając ukradkowe spojrzenie Potterowi, a potem Malfoy’owi. – Nie dotykaj mnie! – jęknęła, odpychając od siebie bliznowatego i pobiegła w stronę szkoły… 
  Zakochałaś się, kretynko! – krzyczała podświadomość.

~*~
                                                         
- A słyszałeś, że Hermiona Riddle była na spacerze z Harrym Potterem?
- Tak! A słyszałeś o tej akcji na stadionie jak uratowała mu życie? 
- Oni mają romans! Ja to czuję! 
  Wściekła ukrywała twarz pomiędzy rękami. Miała dosyć tych plotek. Wytykali ją palcami na każdym kroku, a Ślizgoni wyśmiewali. 
  Nie odważyła się porozmawiać z czarnowłosym od zdarzenia na stadionie, co trwało już tydzień. Bała się… 
  Co prawda, wydawało się jej jak Potter szuka zaczepki do rozmowy z nią, ale traktowała to tylko i wyłącznie jako chore wytwory jej wyobraźni. 
- Pani profesor, a czy pani wie, że Hermiona Riddle była ostatnio na spacerze z Harrym Potterem? 
  McGonagall spojrzała z ukosa na Ślizgonkę o imieniu Nicole. 
- Wątpię w to panno Mowatt, a tak na marginesie, nie sądzę, aby interesowały mnie sprawy intymne uczniów – rzuciła zniesmaczona. 
- Ale taka jest prawda, pani profesor! Riddle, co nie, że masz romans z Potterem? – rzuciła Nicole w jej stronę. 
  Wszyscy w klasie spojrzeli na nią. Nawet Harry odwrócił się w jej stronę. Draco, siedzący przed nią, popatrzył na nią wyczekująco. McGonagall również wpatrywała się w nią w ciszy. Język utkwił w jej gardle… 
- Prawda? – powtórzyła Ślizgonka. 
- Jak śmiesz twierdzić, że mogę mieć romans z tak plugawym mieszańcem? 


CDN.         

5 komentarzy:

  1. Hermiono.. Co ty zrobiłaś :|

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to genialne

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego w zyciu sa takie bledy???|:

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuuuu ale Hermiona se nagrabiła. Ja nie mogę, Hermiona szykuj się na gniew Harrego Jamesa Pottera O.O Dam dam dam daamm ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj hermiono hermiono zdecyduj sie wreszcie

    OdpowiedzUsuń

Copyright @ 2010-2013

Szablon został wykonany przez Empatię na potrzeby bloga www.hermione-riddle-potter.blogspot.com. Treści wszystkich postów oraz zakładek są autorstwa Alex, a także jej całkowitą własnością. Za wszelkiego rodzaju plagiaty lub kopiowanie pomysłów bez uprzedniej zgody autora będą wyciągane wszelkie możliwe konsekwencje.