A serca nie lubią cierpieć.
- Paulo Coelho
- Harry, Harry zaczekaj!
Hermiona Riddle biegła opustoszałym korytarzem za czarnowłosym chłopakiem,
który przyspieszył kroku.
Było późne popołudnie, kilka minut po obiedzie. Dopiero teraz udało się
jej go złapać. Wcześniej nie miała jak, ciągle jej umykał…
- Harry!
Dogoniła go i złapała za ramię. Serce waliło jej jak oszalałe. Jak mogła?!
Jak mogła coś takiego powiedzieć? Co w nią wstąpiło?!
Potter spojrzał w jej oczy z pogardą. Jego twarz była wykrzywiona bólem.
- Przepraszam – jęknęła.
- Myślałem, że jest inaczej – wymamrotał z żalem. Poczuła się jeszcze bardziej
głupio. Dlaczego? Dlaczego?! – Byłem naiwny – spuścił głowę.
- Harry – jęknęła, ujmując jego twarz w dłonie. Odruch.
Obiecała sobie, że zrobi wszystko, byleby jej wybaczył, żeby żyli w
zgodzie. Spojrzała mu w oczy, a jej dłonie zaczęły wręcz palić się pod dotykiem
jego skóry.
- Tak bardzo przepraszam… My… My po prostu nie możemy się przyjaźnić –
wyszeptała.
- Dlaczego? – wycedził. Poczuła jak jego dłonie zanurzają się w jej włosach.
Zadrżała. – Powiedz mi dlaczego… - szepnął do jej ucha.
- Przepraszam… Nie mogę, nie mogę – bełkotała. Przecież nie powie mu, że chodzi
o Voldemorta! Obiecała Dumbledorowi, obiecała!
- Chodzi o to, że jestem Gryfonem, a ty Ślizgonką? Tylko o to? – spojrzał w jej
oczy.
Ich zieleń pochłonęła ją w całości. Zielone w kształcie migdałów. Musi
je sobie dobrze zapamiętać…
- Nie chodzi o to… - wyjąkała. – Gdyby tylko to było powodem… - złapała go za
szatę tak, że ich twarze były jeszcze bliżej siebie.
Nie myślała o konsekwencjach, potrzebowała jedynie być jak najbliżej
niego. Bliskość ciała Pottera była dla niej niczym lekarstwo. Dopiero teraz
zdała sobie z tego sprawę. Zadrżała, czując oddech chłopaka na swojej twarzy.
- Więc co? – szepnął.
- Nie mogę powiedzieć . Tak bardzo bym chciała, ale nie mogę… - Twarz Harry’ego
pobladła, a usta wykrzywiły się w cienką linię.
- Więc po co łudzisz mnie zbędnymi nadziejami? – wycedził.
Nie mówiąc już nic więcej, puścił ją i odszedł, znikając za zakrętem
korytarza.
Poczuła się tak, jakby ktoś wyrwał jej serce. Wyrwał je, a potem
wyrzucił, nie pozwalając jej dalej żyć. Świat zawirował się, wszystko prysło,
prysło niczym bańka mydlana. Dlaczego to musiało być takie trudne i
skomplikowane? No dlaczego?
Łzy zaczęły raptownie płynąć po jej policzkach, a z ust wydobył
się cichy szloch. Jęknęła.
- Harry – załkała, połykając łzy. – Nie zostawiaj mnie samej.
Zgięła się w pół, obejmując się ramionami. Głośny szloch rozniósł się
echem po korytarzu, a ona upadła na kolana. Ostry ból w skroniach był nie do
wytrzymania. Obraz rozmył się.
Znajdowała się w niewielkim pokoju. Oświetlał go jedynie blask ognia
w kominku.
Pomieszczenie zawalone było książkami, a na niewielkiej kanapie
siedziała brązowowłosa kobieta. Jej długie, kręcone włosy opadały
niedbale na ramiona. Trzymała w rękach książkę, którą najwyraźniej była bardzo
zainteresowana.
Hermiona rozchyliła wargi z nie do wierzenia. Ona i ta kobieta były
identyczne. Jej odpowiedniczka miała tylko dłuższy nos, no i była grubsza.
Musiała być w zaawansowanej ciąży.
Riddle dopiero teraz dostrzegła, że koło niej siedzi również czarnowłosy
mężczyzna. Jego włosy były rozczochrane, a okrągłe okulary zsunęły się na
koniec nosa. Objął swoją partnerkę ramieniem i pocałował we włosy. Ta zaśmiała
się łagodnie.
- Jak się ma mój synek? – szepnął, kładąc dłoń na brzuchu ukochanej, po czym
znów zanurzył twarz w jej włosach. Ciężarna odłożyła książkę i wtuliła się w
niego mocniej.
- Myślę, że dobrze. Ostatnio nawet się poruszył – uśmiechnęła się brązowowłosa,
zanurzając opuszki palców w jego włosach. Mężczyzna musnął zachłannie jej
policzek i szepnął:
- Dalej nie wybraliśmy dla niego imienia.
- Mówiłam ci, że William jest ładne – odparła Elizabeth Slytherin, muskając
żuchwę męża. Malcolm uśmiechnął się.
- No tak. Ja i moja skleroza – odparł. – A tak nawiasem, Nicholas odzywał się
do ciebie ostatnio? – zapytał. Twarz Elizabeth od razu spoważniała, a jej
zarumienione policzki zbladły.
Najwyraźniej wspomnienie o owym Nicholasie nie było dla niej przyjemnym
przeżyciem.
- Zachowuje się jeszcze gorzej niż ojciec. Nigdy taki nie był. Dopiero, gdy
dowiedział się, że jesteśmy razem – rzekła smutno.
- Wszystko będzie dobrze – odparł Malcolm, całując ją w czubek nosa. – Mamy
siebie i małego – jego dłoń znów powędrowała do jej brzucha. Ta zaśmiała się
cicho. – Małego Wiliama Gryffindora…
Hermiona krzyknęła z bólu. Rozmazany obraz znów nabrał ostrości, choć
widok na świat mogła przykrywać jej delikatna powłoka łez stojących w jej
oczach. Miała wizję, nawet nie pamiętała już jaką...
Leżała na podłodze korytarza, tego samego, na którym wcześniej się
znajdowała. Ból w skroniach ustąpił, płacz również, lecz dalej była
roztrzęsiona. Gorące łzy ciągle spływały po jej policzkach. Twarz Harry’ego
przed jej oczami…
- Panno Riddle!
Odwróciła się wystraszona. Wysoki czarodziej o długiej, siwej
brodzie wpatrywał się w nią z troską znad swoim okularów-połówek. Stał w
miejscu kilka metrów od niej.
- Widziałem, że ktoś miota się z bólu na korytarzu. Od razu przyszedłem.
Czy coś się stało? – spytał.
- Nie, nic! – poderwała się z ziemi. – Wszystko w porządku – otarła pośpiesznie
łzy, aby ukryć te zjawisko przed dyrektorem.
- Płakałaś – szepnął Albus Dumbledore.
- Zdaje się, panu. To zwykła migrena – rzuciła szybko.
Nie miała ochoty na zwierzenia. Była pewna, że dyrektor i tak, by jej
nie uwierzył. Dalej wpatrywał się w nią zatroskany.
- Czy to chodzi o… - zaczął, ale natychmiast mu przerwała, wiedząc o co chce
zapytać.
- Nie, wszystko w porządku.
- Rozumiem. Przy okazji, chciałem jeszcze spytać… Czy te plotki, które chodzą o
tobie i Harrym po szkole, są prawdą?
Poderwała głowę. Skąd o tym wie?! Kto mu powiedział?! Jak?! Po co?!
Dlaczego?! Jeśli będzie miał żal?! Miała trzymać się od Harry’ego z daleka!
- K-kto to p-panu powiedział? – wyszeptała.
- Przy obiedzie profesor McGonagall wspomniała mi o incydencie podczas lekcji
transmutacji. Pan Potter wyszedł z klasy – odparł z nieodgadnionym uczuciem na
twarzy.
Pobladła jeszcze bardziej, przypominając sobie ten moment. W sercu
poczuła za to niemiłe ukucie smutku.
Kilku Ślizgonów zaklaskało radośnie w dłonie, a Draco uśmiechnął się
szeroko. Dyszała ciężko, wpatrując się z wściekłością w Nicole, której usta
zacisnęły się w cienką linię.
- Minus pięć punktów dla Slytherinu – usłyszała głos McGonagall, jednak nie
zwróciła na to większej uwagi.
W klasie wciąż panowała cisza. Wzrok Hermiony mimowolnie powędrował w
stronę Pottera. Jego wargi zacisnęły się, a w oczach coś zabłysnęło. Jak łzy…
Wpatrywali się w siebie przez chwilę, lecz dopiero po kilku sekundach
zieleń jego tęczówek poinformowała ją o tym, co właśnie zrobiła. Zbladła
jeszcze bardziej, a wściekłość na jej twarzy zastąpiło przerażenie. Straciła
czucie w całym ciele. Czarnowłosy wpatrywał się w nią z wyrzutem.
Wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko. Potter podniósł się z ławki,
po czym, nie zwracając uwagi na przewracające się krzesło, które pchnął
przypadkiem, wyszedł z klasy trzaskając drzwiami. Zignorował również
nauczycielkę, która zaczęła krzyczeć za nim:
- Potter, wracaj tu!
- Nie chcę o tym rozmawiać – mruknęła, spuszczając wzrok.
Tak bardzo żałowała tego co się stało. Nie wiedziała, co w nią wstąpiło.
Może próbowała usilnie nie stracić respektu w oczach Ślizgonów, zadając się z
Gryfonem? Bała się do tego przyznać, wiedząc z jaką reakcją, by się spotkała?
Możliwe.
- Czy to chodzi o tę sprawę? – spytał delikatnie Dumbledore. Uniosła wzrok. Nie
przyzna mu się do tego, nie przyzna…
- Nie chcę o tym rozmawiać – powtórzyła uparcie, znów spuszczając wzrok na
ziemię. Czuła się podle. – Jestem zmęczona. Do widzenia – dodała i bez słowa
odeszła. Miała tego wszystkiego dość.
*
To był chyba najgorszy poranek w jej życiu. Nie
dość, że zaspała, to na dodatek całą noc miała koszmary senne z Harrym w roli głównej.
Milicenta i Pansy oczywiście nie raczyły jej obudzić!
Z przekrzywionym krawatem i byle jak spakowaną torbą, wybiegła z
dormitorium. Od dwudziestu minut trwała lekcja. Jak na złość pierwsze były
eliksiry… Hej! Ale to ze Snape’m! Będzie dla niej wyrozumiały! Chyba…
Modląc się w duchu, żeby tak było, przebiegła przez kolejny korytarz i
rzuciła się w stronę lochów, które już opustoszały. Odnalazła drzwi od klasy
Mistrza Eliksirów i zapukała cicho.
- Proszę! – zimny głos mężczyzny nie trudno było poznać.
Uchyliła drzwi od pomieszczenia. Lekcja z Gryfonami, co za
przekleństwo! Wszyscy spojrzeli na nią, a jej zrobiło się głupio pod ich
wzrokiem. Pisali właśnie jakąś pracę.
- Znów! – To Snape, siedzący za katedrą, zmrużył oczy.
- Przepraszam za spóźnienie, zaspałam – szepnęła przepraszająco, starając się
skupić wzrok na profesorze.
- Kolejna spóźnialska! Siadaj koło Pottera. Minus dwa punkty dla Slytherinu –
mruknął nauczyciel. Dzisiaj raczej nie zaznasz wyrozumiałości Snape’a! –
szepnął głosik do jej ucha.
Ślizgoni, na wiadomość o odjętych punktach, jęknęli, ale jej to
wyjątkowo nie obchodziło. Tylko jedna rzecz, która dopiero przed sekundą do
niej dotarła ze słów wypowiedzianych przez nauczyciela.
- Koło Pottera? – powtórzyła.
Jej wzrok powiódł po klasie i zatrzymał się na czarnowłosym chłopcu,
który siedział w ostatniej ławce. Uporczywie wpatrywał się w swoją książkę od
eliksirów, choć była pewna, że to tylko przykrywka od patrzenia na nią.
- Tak, koło Pottera – wycedził czarodziej. Nie da rady nic zrobić… - No już! –
ponaglił ją.
- Niech i tak będzie – mruknęła, siląc się na obojętność. Jej serce zabiło
szybciej, gdy przeszła przez klasę i usiadła na miejscu obok Harry’ego, który
dalej wpatrywał się w podręcznik. To będzie bardzo długa lekcja…
*
Minuta za minutą, sekunda za sekundą. Próbowała
skupić się na wypracowaniu, lecz marnie jej to wychodziło. Jej wzrok ciągle
wędrował do Pottera, który siedział obok. Z pewnością miał żal, wszystko
zburzyła, zniszczyła. Głupia teraz nie miała nawet odwagi odezwać się pierwsza,
przeprosić…
Ten najwidoczniej doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż Riddle go
obserwuje. Dyskretnie puszczał jej ukradkowe spojrzenia. Jego oczy były pełne
nieznanego jej uczucia. Twarz miał bladą jak u trupa.
W tym samym momencie Snape podniósł się zza katedry i rzekł
donośnie:
- Dyrektor mnie wzywa. Będę tu za góra piętnaście minut i mam zastać ciszę i
spokój! – fuknął, po czym odprowadzony wzrokiem uczniów, zniknął za drzwiami
klasy.
Nikt nawet się nie odezwał. Wszyscy dobrze wiedzieli, że jeśli nie
napiszą tego wypracowania, nie będzie dobrze.
Hermiona nawinęła pukiel włosów na palec, wzdychając cicho. Marzyła
tylko o tym, aby wydostać się z tej dusznej klasy, jak najdalej od Pottera, od
jego pustego spojrzenia, które zabijało ją od środka…
Nagle, na jej podręczniku, wylądował papierowy samolocik. Zdziwiona tym
zjawiskiem, wyprostowała się na krześle i przeczytała napis na zewnętrznej
stronie ''Do Hermiony Riddle''. Znała to pismo… Do tego była pewna, że
Harry ją obserwuje.
Dyskretnie rozwinęła liścik i przeczytała następującą wiadomość:
Maleńka!
Nawet nie wiesz jak bardzo brakuje mi Twojego jadowitego uśmiechu.
Przestań przejmować się tym głupim Potterem! Nie jest wart Twojej uwagi!
Zwiejmy razem z zielarstwa. Musimy porozmawiać.
Draco
Przełknęła ślinę. Już prawie zapomniała, że ten chłopak jeszcze coś do
niej czuje. Poczuła jak przez jej ciało przelewa się fala zdenerwowania.
Rzuciła mu ukradkowe spojrzenie. Wpatrywał się nieobecnie w swoje
wypracowanie. Nie pisał. Była pewna, że domyśla się, iż właśnie na niego
patrzy.
Nagle zdała sobie sprawę, że w jej samolocik wpatruje się Harry.
Popatrzyła na niego z deka oburzona i zgniotła kartkę w kulkę.
- Ładnie to tak czytać cudze korespondencje? – mruknęła. Zignorował to.
- Zrobisz to? – Patrzył na nią pytająco. Nie spodziewała się takiego pytania.
Zagryzła wargę, a na jej twarz wstąpiło zakłopotanie. Nawet nie wiedziała, co
ma powiedzieć…
- Nie wiem. Czemu pytasz?
Czarnowłosy wzruszył tylko ramionami i spojrzał znów w podręcznik. Było
pomiędzy nimi źle, czuła to…
*
Zmierzała właśnie w stronę kamiennego gargulca,
miejsca, w którym umówiła się z Draconem. Czuła okropne poczucie winy.
Nie chodziło tu nawet o nieobecność w dzienniku. O czym Malfoy miał niby zamiar
z nią rozmawiać? Dopiero teraz się nad tym zastanowiła. Myślała, że wszystko mu
już wyjaśniła. Najwidoczniej nie rozumiał tego.
Ciągle również rozmyślała o Potterze. Czuła do niego coś, wiedziała to,
choć nie była do końca pewna, co to takiego. Ta myśl była doprawdy okropna.
Rozejrzała się dyskretnie czy nikt jej nie obserwuje i prześlizgnęła za
kamienny gargulec. Było już dawno po dzwonku, więc korytarz był pusty. Nie
minął ułamek sekundy, a jej oczy utonęły w niebieskich tęczówkach.
Draco, dalej ubrany w szkolną szatę, pozbył się torby z książkami, a
ręce schował w kieszeniach. Jego twarz nie wyrażała żadnego uczucia.
Zlękła się. Odkąd się rozstali, nigdy nie byli tak blisko siebie, na
dodatek sami. Poczuła jak przez jej ciało przelewa się fala oczekiwania na to
co wydarzy się zaraz.
- Jesteś – rzuciła, siląc się na obojętność. Spojrzała wymownie w sufit, aby
uniknąć jego wzroku.
- Oczywiście, że jestem. Myślałem, że to ty w ostatniej chwili zmienisz zdanie
– rzekł.
- Jeśli już coś postanowię, nie ma odwrotu – mruknęła. Spojrzał na nią, ciągle
starała się na niego nie patrzeć. Bała się jego bliskości, bała. – Więc po co chciałeś,
żebym tu przyszła? – syknęła beznamiętnie.
- Musimy porozmawiać – szepnął.
Nim się obejrzała, stała już przyparta do ściany przez czarodzieja.
Skamieniała, a jej oddech przyspieszył. Lękała się podnieść głowę, gdyż
wiedziała, że wtedy twarz jej i blondyna będą dzielić raptem milimetry.
- Myślałam, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Wyparłeś się mnie – spojrzała
gdzieś ponad jego ramię, a w jej oczach stanęły łzy. Wspomnienia jednak bolą.
- Najdroższa – jęknął Draco do jej ucha, przygryzając je zębami. Mimowolnie
zadrżała. – Przepraszam, tak bardzo przepraszam. Co miałem zrobić? Znienawidził
cię – dodał cicho.
- Gdybyś naprawdę coś do mnie czuł, nie wyparłbyś się mnie. Jesteś zwykłym
tchórzem – prychnęła.
- Tak bardzo przepraszam – jęknął znów.
Za nim zdała sobie z tego sprawę, poczuła jak chłopak zaciska palce na
jej pośladkach. Już chciała krzyknąć, żeby trzymał łapy przy sobie, gdy ten
dodał cicho:
- Przecież wiesz jak bardzo cię pożądam – i zamknął jej usta zachłannym
pocałunkiem.
*
- Riddle, Hermiona? – Profesor Sprout, nauczycielka
zielarstwa, doszła do owego nazwiska widniejącego na liście obecności.
- Nie ma jej! – zawołał jeden z uczniów przebywający w cieplarni numer dwa.
- Świetnie! I tak zawsze mi przeszkadzała – mruknęła zniesmaczona kobieta,
odhaczając coś na liście. – Weasley, Ronald?
- Jestem! – Rudzielec stojący po prawej podniósł rękę.
- Longbottom, Neville?
- Jestem!
- Malfoy, Draco?
- Nieobecny!
- Następny, świetnie – mruknęła, znów odhaczając coś na liście. – Potter,
Harry?
- Jego też nie ma, pani profesor…
*
Chciała się wyrwać, ale nie dało to większego
skutku. Malfoy złapał ją za nadgarstki i przyparł do ściany mocniej. Nie mogła
nic zrobić, nawet złapać powietrza. Znajomy smak ust chłopaka podziałał na nią
elektryzująco. Na sam zapach perfum jęknęła cichutko i mimowolnie, dalej mając
skrępowane nadgarstki, próbowała objąć go za szyje. Zrozumiał jej intencje, bo
puścił je, a sam objął mocniej w talii.
Zanurzyła opuszki palców w jego blond, roztrzepanej czuprynie, a on po
chwili zaczął pieścić ją po szyi. Jęknęła pod wpływem pieszczoty i przywarła do
niego całym ciałem.
- Wróć do mnie, proszę – wybełkotał do jej ucha blondyn, zanurzając się jeszcze
raz w jej ustach. Nie myślała racjonalnie, potrzebowała bliskości. Objęła go
nogą w pasie i znów jęknęła cichutko.
- Chodź do mnie – wymamrotała, znów wpijając się w jego wargi.
Po długiej chwili w końcu oderwali się od siebie, a Draco oparł swoje
czoło o jej. Uśmiechnął się delikatnie, a ona starała się to odwzajemnić, choć
wyszedł jej tylko grymas. Czuła jak jego oddech przyspiesza. Oblizał wargi, gdy
poczuła jak jego ręce wsuwają się pod jej szatę, a po chwili szepta cicho:
- Hermiono…
- Słucham.
- Obiecasz mi coś? – Spojrzała na niego zdziwiona takim pytaniem.
- Zależy co.
- Obiecaj mi, że więcej nie spotkasz się z Potterem.
Zbladła. Tego się nie spodziewała. Jak może mu to obiecać?
- Skąd wiesz… - zlękła się. Co ma zrobić?!
- Cii… - położył jej palec na ustach. – Wiem więcej niż ci się wydaje.
Teraz już pobladła całkiem, a jej serce zabiło mocniej. Śledził ich?
Jeśli wie o wszystkim? Nie, to niemożliwe!
- Po prostu więcej się z nim nie spotykaj. Nie jest tego wart – dodał. Prędzej
ja nie jestem tego warta – pomyślała. Spuściła głowę, gdyż poczuła się
okropnie. Przecież i tak Potter z tobą nie rozmawia! – warknął głosik w
jej głowie.
- Obiecuję – szepnęła. Ukryła łzy, które stanęły w jej oczach. Najwyraźniej ona
i Harry nie byli sobie pisani…
*
Czarnowłosy chłopak nieobecnie wpatrywał się w brązowowłosą
dziewczynę i blondyna, którzy stali kilka metrów od niego. Obiecaj mi, że więcej
nie spotkasz się z Potterem. Widział łzy w
jej oczach, gdy mu to obiecywała. Nie chciała tego, widział to.
Zmieniła się. Nie była już tą samą Hermioną Riddle, co kiedyś.
Poczuł nie miły uścisk w żołądku. Zrobiło mu się głupio i przykro. Po prostu
nie potrafiła przyzwyczaić się do obecnej sytuacji, napięcia jakie kładli na
nią Ślizgoni i Malfoy. Żałował, że tak na nią naskoczył. Całowała się z nim!
Właściwie to co z tego? I tak wiedział, że nic nie czuje do Malfoy’a, choć
czemu tak postąpiła już nie.
Nawet nie zauważył, gdy peleryna zaczęła zsuwać się z jego głowy.
*
- Nie płacz. Ja też się cieszę, że
wszystko jest już dobrze – uśmiechnął się Draco, ocierając opuszkami palców łzy
spływające po jej policzkach.
Nie mogła się powstrzymać, bo ból, który rozdzierał jej serce był nie do
wytrzymania. Nie płakała ze szczęścia, płakała z żalu. Z tęsknoty za Potterem,
tak właśnie za nim. Nie wiedziała co właściwie się z nią działo…
Nagle dostrzegła czyjś cień za Draconem. Znajoma, kruczoczarna
czupryna... Krzyknęła wystraszona, a Malfoy odwrócił się napięcie w stronę, w
którą patrzyła.
Coś śmignęło w powietrzu, a po chwili niewidzialne odzienie zsunęło się
z głowy czarnowłosego chłopaka… To on. Harry Potter…
CDN.
Janiemoge janiemoge JA NIE MOGĘ .... Po prostu tak to przeżywam, że chyba muszę to odstawić na jakiś czas. Naprawdę rozdział genialny. Co chwilę krzyczałam : Hermiona idiotko! Naprawdę to na mnie działa jak... jak sama nie wiem co. Genialne. Lecę czytać następny rozdział bo już nie pamiętam co było dalej, a ciekawość mnie rozsadza...
OdpowiedzUsuńJestem uzależniona od twego bloga.
OdpowiedzUsuńJezuuuu! Piszesz lepiej niż J.K Rowling! Po prostu nie wierzę!
OdpowiedzUsuńPolska J.K Rowling :) Opowiadanie po prostu boskie :) Lece czytać dalej
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100 %.
Usuń