~*~
Fałszywa miłość jest gorsza
niż prawdziwa nienawiść.
- Apolinary Despinoix
Ostry ból w klatce piersiowej, a potem niewyraźne głosy, jak zza ściany.
Jęknęła cicho i uchyliła ciężkie powieki. Przerażona twarz Dracona była coraz
bardziej wyraźna. Odetchnął z ulgą widząc, że się budzi.
- Hermiono, tak się bałem – szepnął, gładząc ją po policzku.
Miał zimną dłoń, więc dostała gęsiej skórki, po czym skrzywiła się pod
napływem światła, które raziło ją w oczy.
- Co się właściwie stało? – spytała. Dalej kręciło się jej w głowie. Czuła
odurzający ból.
- Straciłaś przytomność, spadłaś ze schodów i uderzyłaś się w głowę – wyjaśnił
Malfoy. Obolałą ręką dotknęła głowy. Była obandażowana.
- Czy on naprawdę wrócił? Czy mój ojciec powrócił? – spytała cicho,
przypominając sobie z jakiego powodu zemdlała.
Dalej nie potrafiła tego pojąć. Przyzwyczaiła się do bycia sierotą,
którą wychowywała stuknięta ciotka... A teraz?
Chłopak już miał otworzyć usta, aby jej odpowiedzieć, gdy usłyszeli
męski głos.
- Na to wygląda. – Odwróciła się.
To Albus Dumbledore wszedł do Skrzydła Szpitalnego.
- Witam, panno Riddle. Mam nadzieję, że czuje pani się dobrze – rzekł
uprzejmie, siadając na krześle przy jej łóżku.
Wzruszyła ramionami, gdyż nie przepadała za tym mężczyzną.
Znów spojrzała na Dracona i wpatrując się nieprzytomnie w jego oczy,
rzekła:
- Na jakiej podstawie uważacie, że Tom Riddle powrócił?
- Harry tak twierdzi – odparł spokojnie Dumbledore. Hermiona prychnęła.
- Harry tak twierdzi? – powtórzyła kpiąco, spoglądając teraz w jego stronę. –
Niech da dowód. Jeden najmniejszy dowód. Gdzieś mam jego plugawe słowo –
dodała.
Czy ten Potter nie zdaje sobie z niczego sprawy?! Czy on w ogóle
rozumie, co mówi?!
- Widzę, że nie masz w sobie żadnej cechy charakteru matki – westchnął
mężczyzna. Zacisnęła zęby. Ta uwaga ukuła ją boleśnie.
- Śmie pan w tej sytuacji wspominać moją matkę? – wycedziła. Co on tam wie? Nic
nie rozumie!
- Hermiono, jeśli twój ojciec naprawdę powrócił... Musimy mieć cię po naszej
stronie – rzekł spokojnie Dumbledore.
Dziewczyna uniosła brwi oburzona, a Draco poszedł w jej ślady. Jak on
śmie?! Jak on może?!
- Co?! – powiedzieli jednocześnie.
- Chyba pan żartuje! – oburzyła się Riddle.
Głowa zabolała ją bardziej. Zadrżała, a blondyn pośpiesznie złapał ją za
rękę.
- Chcę pan, abym stanęła przeciwko własnemu ojcu?!
- Nawet nie wiesz jaki on jest – powiedział Albus kręcąc głową - a jest
potworem.
- Jest potworem tylko dla tych, którzy sobie na to zasłużyli, czyli dla szlam i
zdrajców krwi – wycedziła mrużąc oczy.
Ta rozmowa powoli ją irytowała. Phi, to Albus Dumbledore od zawsze ją
irytował.
- Zobaczysz, że zacznie wykorzystywać cię do swoich własnych celów. Nie będzie
go obchodziło, że jesteś jego córką oraz, że nie będą obchodzić go twoje
wartości - odpowiedział starzec.
Zdała sobie sprawę, że on również zaczął się denerwować. Uśmiechnęła się
ironicznie.
- Czemu pan się mną tak przejmuje? Poradzę sobie. To mój ojciec i to jemu mam
zamiar służyć – wycedziła. – A teraz proszę stąd wyjść. Chcę porozmawiać z
Draconem – dodała, przez zęby. Dumbledore westchnął ciężko.
- Jeszcze wspomnisz moje słowa, Hermiono – rzekł spokojnie, po czym dodał: - A
teraz odejdę do swojego gabinetu, gdyż mam wiele do zrobienia. Do widzenia –
ukłonił się i odszedł. Hermiona splunęła za nim.
- Dla mnie to jest chore – stwierdził Draco, gdy Albus zniknął za drzwiami. –
Próbował cię przekonać, abyś stanęła przeciwko swojemu własnemu ojcu. Trzymała
się ze szlamami i zdrajcami krwi. Z Potterem! – prychnął po chwili.
- Przestań – prychnęła. Trzymać z Potterem? Chyba śni!
- Niech się Potter tylko do ciebie zbliży – mruknął Draco.
Uśmiechnęła się drwiąco. Czyżby jej ukochany Draco był zazdrosny?
- Jesteś zazdrosny? – zamruczała, łapiąc go za krawat i przyciągając do siebie.
Ich nosy zetknęły się. Czuła jego gorący oddech na twarzy. Zagryzła wargę.
- No pewnie – mruknął.
Spojrzała mu w oczy, a on uśmiechnął się ironicznie. Jak ona ten uśmiech
uwielbiała...
Draco przybliżył swoją twarz do jej. Przymknęła powieki, czując zapach
jego perfum. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Wiesz, że ślicznie wyglądasz, gdy się uśmiechasz? – spytał.
- Nie wiem – mruknęła, rozluźniając krawat jego szaty. Draco zaśmiał się, po
czym musnął łapczywie jej wargi.
Nie zaprotestowała, a odwzajemniła pocałunek. Bo czemu, by nie smakować
życia ile się da? Wiedziała, że Malfoy czuł do niej coś więcej niż tylko
przyjaźń. Wiedziała to od zawsze, szkoda tylko, że ona nie czuła tego samego.
Nie wiedziała jak to jest. Nie potrafiła się zakochać. To nie dla
niej.
Miłość to głupie, nikczemne uczucie. Jednak czemu, by nie skusić się na
odrobinę dobrej zabawy?
Przecież Draco nie dowie się, że go nie kocha... Nie powie mu o tym.
Będzie łudzić go swoją fałszywą miłością. Zrozumie.
Mimo, iż był to jej pierwszy pocałunek w życiu, spodobało się jej ta
czynność. Rozmasowała dłonią jego kark. Była pewna, że westchnął. Musnęła
jeszcze raz wargi blondyna, po czym zaśmiała, gdy wsunął swój język do jej ust,
łaskocząc przy tym podniebienie. Dałaby sobie rękę uciąć, że Draco też się
uśmiechnął.
Całowaliby się tak dłużej, gdyby nie przerwał im głos pielęgniarki.
Oderwali się od siebie jak oparzeni.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale panna Riddle dopiero się obudziła i
chciałabym podać jej eliksir. Dziewczyna musi wypocząć – fuknęła, czerwieniejąc
na twarzy.
Draco zagryzł wargi, aby powstrzymać śmiech, a Hermiona poszła w jego
ślady.
- Oczywiście – powiedział do pielęgniarki. – Przyjdę potem – szepnął do
Riddle’ówny, całując ją w czoło, po czym odszedł.
Przy drzwiach mrugnął jeszcze do niej, a uśmiechnęła się lekko i zniknął
z jej pola widzenia.
~*~
Z Skrzydła Szpitalnego wyszła już następnego
dnia czując się wyśmienicie. Mimo, iż do domu wracali dopiero za tydzień,
plotka, że Hermiona Riddle chodzi z Draconem Malfoy’em, rozniosła się po szkole
z prędkością wiatru.
Ktoś zobaczył jak całują się na błoniach i wypaplał na cały Hogwart. Trudno
– pomyślała, siadając na kolanach Dracona, gdy wraz z Crabbem i Goyle’m,
rozsiedli się w zatłoczonym Pokoju Wspólnym. Nawet mi się to podoba –
pomyślała. Jesteś bez serca! – krzyknął ten wstrętny głosik.
- Nie jest wam głupio? – spytał nagle Goyle, gdy ucałowała swojego chłopca w
czoło, przeczesując palcami jego blond włosy.
- Niby czemu miałoby być nam być głupio? – spytał Malfoy, obejmując ją w pasie.
- No wiesz, mi byłoby głupio obściskiwać z dziewczyną przy wszystkich –
zauważył Goyle.
- A w ogóle jakaś, by ciebie chciała? – zamyśliła się Hermiona.
Draco i Crabbe wybuchli śmiechem. Goyle za to poczerwieniał.
- Zdziwiłabyś się – warknął przez zęby.
- No jasne – zakpiła. – Może zacznij najpierw od nauczenia się czytać i pisać –
dodała. Kolejny śmiech.
Goyle ze złością walnął wielką pięścią w stolik obok kanapy, podniósł
się, splunął jej pod nogi i odszedł w stronę dormitorium chłopaków. To była
lekka przesada!
Draco już chciał się podnieść czerwieniejąc na twarzy, aby rozliczyć się
z kolegą, ale mu przeszkodziła.
- Poradzę sobie – uspokoiła go łagodnie. Podniosła się i ze złością krzyknęła
za grubasem: - Licz się z gestami! Żaden dureń nie będzie mi spluwał pod nogi!
- Nie będziesz mi mówić, co mam robić! – krzyknął Goyle.
Tego było za wiele. Za nim Malfoy zdążył zareagować, wyjęła różdżkę i
krzyknęła w stronę chłopaka:
- Berqualite!
Na twarzy Goyle’a pojawiły się wielkie pryszcze, a masa jego ciała
zwiększyła się dwukrotnie. Wszyscy w Pokoju Wspólnym wybuchli śmiechem, Ślizgon
poczerwieniał i zakrywając twarz wybiegł z Pokoju Wspólnego, a Crabbe pobiegł
za nim.
Hermiona, zaśmiewając się, znów wróciła na swoje poprzednie miejsce,
którym były kolana Dracona. Co za debile. Chcą zadzierać z Hermioną Riddle
to takie są tego skutki – pomyślała rozbawiona.
- Nieźle go urządziłaś – zaśmiał się blondyn.
- Bywa – odparła z ironicznym uśmiechem, pozwalając chłopcu pocałować swoje
usta.
~*~
- No już, Draco, wystarczy.
Śmiała się, gdy stali w nieużywanej toalecie, a Malfoy łagodnie całował
ją po szyi. Lubiła takie pieszczoty, ale było już dawno po dzwonku. – Przestań
już – zachichotała, jednak blondyn jej nie słuchał. – Draco, proszę. Mamy
lekcje z McGonagall, a jest po dzwonku. Jesteśmy spóźnieni, potem będzie się
czepiać i odejmie Slytherinowi punkty – jęknęła, zatapiając palce w jego blond
czuprynie. Zagryzła wargi i jęknęła cicho pod wpływem pieszczoty.
- No dobra, wygrałaś – mruknął Draco, odsuwając się od niej. – Ale po lekcjach
cię dorwę – wyszczerzył się.
- Tak, oczywiście – zaśmiała się,
całując jeszcze raz jego rozgrzane wargi, po czym złapała go za rękę i śmiejąc
się pognali korytarzem na lekcje transmutacji.
~*~
- Panna Riddle i pan Malfoy – oznajmiła profesor McGonagall, gdy obydwoje
wpadli do klasy. Wszyscy uczniowie, ślęczący nad wypracowaniem, spojrzeli na
nich. – Spóźnienie. Co jest przyczyną? – spytała ich.
Hermiona już otworzyła usta, aby odpowiedzieć, ale Draco ją uprzedził.
- Zagapiliśmy się na zegarek, pani profesor – powiedział szybko.
- Czyżby? – spytała unosząc brwi. – Minus pięć punktów dla Slytherinu. Za
każdego z osobna – dodała.
Wszyscy Ślizgoni, łącznie z Draco i Hermioną, jęknęli cicho.
- Czy możemy już usiąść? – spytała Riddle.
- Nie. Najpierw doprowadźcie się do porządku – rzekła McGonagall. Dziewczyna
uniosła brwi.
- W jakim sensie, pani profesor?
- W takim, aby pani, jak najszybciej, uczesała ten busz na głowie, a pan Malfoy
zawiązał krawat i zmył błyszczyk z ust – odparła nauczycielka.
Wszyscy w klasie wybuchli śmiechem. Hermiona spojrzała na zgromadzonych.
Lekcja z Gryfonami, więc skrzywiła się i pospiesznie wyjęła z torby szczotkę,
którą uczesała włosy, a Draco w tym czasie wytarł błyszczyk z ust i zawiązał
krawat.
– Od razu lepiej – rzekła kobieta na widok ich ''normalnych''. – A teraz pan
Malfoy usiądzie do ławki z panem Weasley’em, a panna Riddle z panem Potterem –
powiedziała.
- Co?! – powiedziała Hermiona, równocześnie z Draconem.
- Pani chyba żartuje! – oburzyła się dziewczyna. – Ze wszystkimi tylko nie z
Potterem! – jęknęła.
Spojrzała na uczniów. Harry Potter siedział w ostatniej ławce i zamarł
słysząc postanowienie nauczycielki.
- Nie, nie żartuję. Zintegrujecie się – stwierdziła kobieta.
- Zintegrujemy?! – powtórzyła.
Dostrzegła, że Draco westchnął ciężko i podszedł do ławki, w której
siedział Weasley, a która była po drugiej stronie klasy od Pottera. Usiadł obok
rudzielca z obrzydzeniem.
– Nie chcę siedzieć z Potterem! – Tupnęła nogą o podłogę, co wywołało gromki
śmiech w klasie.
- Zachowuje się pani jak rozkapryszone dziecko, któremu zabrano lizaka –
prychnęła McGonagall. – Albo siada pani z panem Potterem, albo idziemy do
dyrektora – dodała.
Hermiona, klnąc pod nosem, przeszła przez klasę.
- I minut dwa punkty za używanie niecenzuralnych słów! – zawołała za nią
czarownica.
- A idź do diabła – mruknęła pod nosem Riddle, siadając w ławce tuż koło
czarnowłosego chłopaka.
Poczuła jego wzrok na sobie. Posłała mu pełne pogardy spojrzenie i
wypakowała książki. To będzie bardzo długa lekcja...
~*~
Ciągły wzrok Pottera był coraz bardziej irytujący. Cały czas rzucał
jej ukradkowe spojrzenia, a ona unikała je jak ognia. Jeszcze nigdy nikt tak
się jej nie przyglądał.
Przypomniały się jej jego plugawe słowa twierdzące, iż Czarny Pan
powrócił. Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę – pomyślała, krzywiąc się.
Nagle poczuła jak Potter podsuwa jej zwitek pergaminu. Spojrzała na
niego, lecz jego twarz nie wyrażała żadnego wyrazu. Po prostu na nią patrzył.
Co on od niej chce?
Z czystej ciekawości sprawdziła czy nikt jej nie obserwuje, rozwinęła
zwitek i przeczytała.
Czemu jesteś taka zła?
Uniosła brwi. W normalnej sytuacji na pewno, by mu się odgryzła, ale tym
razem wolała nie ryzykować, aby McGonagall odjęła Slytherinowi kolejne punkty.
Złapała pióro i naskrobała na pergaminie.
Bo muszę siedzieć z Tobą w ławce, kretynie, a tak w ogóle... Nie Twój
gówniany interes.
Podsunęła mu zwitek pergaminu i uśmiechnęła się ironicznie. Wlepiła
wzrok w tablicę oczekując odpowiedzi i po kilku chwilach ją otrzymała.
Przykro mi, że muszę cię męczyć moją obecnością.
Wtedy wpadła na znakomity pomysł.
Mnie
również. Wiesz, Potter, mam do ciebie pewne pytanie.
Słucham.
Naprawdę widziałeś jak Czarny Pan się odrodził?
Po tym pytaniu, długo nie otrzymała odpowiedzi. Spojrzała ukradkowo na
chłopaka.
Wpatrywał się nieprzytomnie w pergamin. Po chwili spojrzał na nią, ale
ona szybko odwróciła wzrok do tablicy. Już po kilku sekundach otrzymała
odpowiedź.
A czemu pytasz?
Czysta ciekawość.
Tak, widziałem.
Koniec rozmowy. Dziewczyna zgniotła kartkę i
wrzuciła do kosza na śmieci, który stał za ich ławką. Rozłożyła się wygodnie na
krześle obserwując nauczycielkę, która pisała notatkę na tablicy. Uśmiechnęła
się ironicznie, czując dalej wzrok Pottera.
Czyżby czarnowłosy mówił prawdę?
~*~
- W końcu do domu – westchnęła, wtulając twarz w pierś Dracona, gdy siedzieli
w powozie, który miał ich zawieść na Stację Kolejową w Hogsmeade.
- Tak – zamruczał rozkosznie chłopak.
Siedząca w kącie powozu, Pansy prychnęła rozeźlona. Po tym jak Hermiona
zaczęła chodzić z Draconem, nie odezwała się do niej ani razu.
- Kretyni – usłyszała obelgę Pansy.
- Mówiłaś coś? – spytała Riddle, unosząc brwi. Parkinson uczyniła to samo i
poczerwieniała.
- Nie, nic – powiedziała szybko.
- Mam nadzieję – warknęła brązowowłosa, chowając twarz we wgłębieniu szyi
Malfoy’a.
~*~
- Hermiono! Draco! – wołała zawzięcie pewna kobieta, machając do nich.
Ciotka Cyzia za wiele nie zmieniła się przez te ostatnie lata.
Dalej była wysoką, szczupłą blondynką. Mogłaby uchodzić za piękność,
gdyby nie jej zacięty wyraz twarzy. Uśmiechnęła się szeroko na ich widok.
- Tak bardzo za wami tęskniłam – szepnęła, biorąc ich w objęcia. Dziewczyna
skrzywiła się. Nie lubiła takich czułości ze strony ciotki. – Dostaliście moje
paczki ze słodyczami? Hermiono, jesteś taka mizerna! Jak ty się ojcu pokażesz?
– jęknęła, ujmując twarz Riddle’ówny w dłonie. Dziewczyna zamarła, a jej serce
zabiło mocniej. Ojcu?
- Ojcu? – powtórzyła szeptem. Była pewna, że Draco obserwuje matkę z wściekłym
wyrazem twarzy.
- No tak. Nie słyszałaś, że wrócił? – spytała Narcyza z niedowierzaniem.
- Coś mi się obiło o uszy – skłamała Hermiona, spuszczając wzrok.
Poczuła strach. Będzie musiała się z nim spotkać, po tylu latach? Co ona
mu powie? Co ON jej powie?!
- Ale za bardzo nie chciało mi się w to uwierzyć – dodała.
- To musisz w to uwierzyć – rzekła Narcyza, biorąc ich walizki.
- A gdzie ojciec? – spytał Draco matkę. – Miał przyjechać z tobą – dodał z
żalem.
- Draco, ojciec pojechał z ciotką Bellatriks na spotkanie śmierciożerców wraz z
Czarnym Panem – szepnęła kobieta, aby nikt oprócz jego i Hermiony jej nie
usłyszał. – Ostatni raz widziałam ich wczoraj – dodała.
Riddle zesztywniała. Ciotka Bellatriks pojechała na spotkanie z jej
ojcem? Kobieta pewnie dostanie palpitacji jak go zobaczy. Nie zdziwiłaby się,
gdyby rzuciła mu się w ramiona, całując. Skrzywiła się na samą myśl o tym.
- Chodźmy – rzekła Narcyza. – W domu czeka obiad – dodała.
Po kilku chwilach opuścili już zatłoczony dworzec.
~*~
- Zostaniesz u nas, dopóki Bellatriks nie wróci – oznajmiła matka Dracona,
ścieląc w pokoju blondyna drugie łóżko.
Było to spore pomieszczenie. Pod oknem stało duże, drewniane biurko
zawalone przeróżnymi pierdołami i książkami, w kącie pokoju była komoda na ubrania,
na ścianach koloru ciemnej zieleni wisiało kilka półek, a obok biurka
znajdowało się duże jednoosobowe łóżko. Ściany były poobklejane wielkimi
flagami Slytherinu i plakatami drużyn Quidditcha.
Narcyza wyczarowała właśnie obok łóżka chłopaka drugie, na którym miała
spać dziewczyna.
- Dziękuję – szepnęła niepewnie Riddle, uwieszając się na ramieniu Dracona.
Kobieta spojrzała na nią i uśmiechnęła się.
- Nie ma za co. Tak w ogóle. – Spojrzała na nich, nie przestając się
uśmiechać.- Zauważyłam, mimo, że niedawno wróciliście ze szkoły, iż trochę
bardziej się do siebie zbliżyliście. Czyżbym o czymś nie wiedziała? – spytała,
mrugając do nich.
- No tak jakby – mruknęła Hermiona, czerwieniejąc ze wstydu na twarzy. Draco
zaśmiał się.
- Nic nie mówicie – zachichotała Narcyza. – Bardzo się cieszę – szepnęła,
całując syna w policzek, a potem Hermionę i wyszła z pokoju.
- Czyli mamy już błogosławieństwo mojej matki – zaśmiał się Draco, gdy
dziewczyna uwiesiła się na jego szyi, muskając ustami brodę.
- Racja – zaśmiała się. Szkoda tylko, że nic do ciebie nie czuję -
pomyślała. – Ciekawe jak to będzie z moim ojcem – zastanowiła się. Mimo
wszystko, czuła niepokój.
- Nie będzie źle. W końcu nie jestem żadną szlamą, zdrajcą krwi ani mieszańcem
– zauważył chłopak.
Jednak czy jej ojciec był tak samo uprzedzony do szlam jak ona? To
podniosło ją na duchu.
- Tak, masz rację. – Uśmiechnęła się zatapiając swoje wargi w jego ustach.
~*~
- Ach, Lucjuszu! Tak długo czekałam na to spotkanie!
Następnego dnia, podniecony głos ciotki Bellatriks, wchodzącej do domu
wraz z wujem Lucjuszem, rozniósł się echem po budynku.
- Ach, Cyziu! – zawołała rozanielona. Najwidoczniej ciotka Narcyza wyszła z
kuchni. – Widziałam go, pojmujesz to?! Widziałam i rozmawiałam! –
jęknęła.
Hermiona zeszła po schodach obserwując całe zajście.
Ciotka Bellatriks była wysoką brunetką o grubych, kręconych włosach oraz
właścicielką ciężkich powiek. Jej makijaż był rozmazany. Miała na sobie czarną
sukienkę do kolan i długie buty na obcasie.
Uwiesiła się na szyi Narcyzy, dalej rozanielona.
- Cześć, wuju – szepnęła Hermiona, stając koło Lucjusza.
Był to wysoki blondyn. Ojciec Dracona, odziany w długą czarną szatę,
podtrzymując się na lasce, w której zwykle mniemał trzymać różdżkę, przyglądał
się jej przez chwilę, po czym kiwnął głową. – Dzień dobry, ciociu Bellatriks! –
zawołała do ciotki, która dalej chwaliła się siostrze swoimi wrażeniami na
temat spotkania z Lordem Voldemortem. Kobieta odwróciła się i pisnęła.
- Hermiona! – zawołała, biorąc ją w ramiona. – Tak bardzo tęskniłam! –
szepnęła, przytulając ją. – Nie uwierzysz co się stało! – pisnęła, ujmując jej
twarz w dłonie.
Draco w tym samym momencie wyszedł do przedpokoju z salonu i stanął obok
matki.
- Czarny Pan wrócił! Widziałam go i rozmawiałam z nim! – piszczała. - Pytał o
ciebie i chce się z tobą zobaczyć. Masz stawić się u niego o zmierzchu...
CDN.
aaaa... kocham Cię ^^ cudowne opowiadanie.
OdpowiedzUsuńCudowne!
OdpowiedzUsuńO Jezu co sie bedzie dzialo?! Zabije cie przerywasz w takim momencie?? Szkoda ze Hermi nie moze sie zakochac, taka slodka z nich para... Sorry za bledy.
OdpowiedzUsuńI minus pięć punktów za kończenie w takim momencie! Cudne pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńŚwietny blog! Podoba mi się, że tworzysz tak jakby swoją własną opowieść o Hermionie. Te opowiadania które czytałam były takie denne... A Twój genialny! Dzięki Twojemu opowiadaniu zdałam sobie sprawę, że Śmierciożercy też potrafią kochać. Naprawdę świetny! Życzę Weny!
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam Amelia
Lubię Draco, ale w tym opowiadaniu mam go czasem dość. O proszę Hermiona i Harry i tajne liściki ;D
OdpowiedzUsuń