Ogromnie się cieszę, że
nareszcie mogę oddać w Wasze ręce rozdział trzydziesty. Właściwie czekałam na
niego już od początku HRP. Wy z pewnością też. Dla krótkiego wyjaśnienia dodam
jeszcze, iż piosenka Nefer – Nieważne to, której fragment znajdziecie w czasie
lektury, właściwie zainspirowała mnie do tego opowiadania. Także więc
dziękujcie autorowi, bo gdyby nie ona, to nie byłoby HRP! :)
Kiedy kolejny rozdział? Nie
wiem, więc proszę, nie pytajcie. Nawet nie zaczęłam go pisać. Ostatnio w szkole
mam coraz więcej zajęć, bo niedługo koniec roku, więc masa zaliczeń, a do tego
dochodzi praca. Pojawić pojawi się na pewno, a gdy się ukaże, to zostaniecie o
nim poinformowani. I od razu wyprzedzam Wasze komentarze: NIE ZAWIESZAM BLOGA,
bo zaraz pewnie takie wypowiedzi się pojawią, ponieważ Alex nie wie, kiedy
kolejny rozdział, więc pewnie chce zawiesić. -.-
Na razie zdejmuję blokadę
komentowania dla niezalogowanych, ale w każdej chwili mogę ją włączyć z
powrotem. Ogólnie bardzo przepraszam za nią, lecz jakaś sympatyczna i niezwykle
inteligentna osoba zaczęła pisać komentarze pod ostatnim rozdziałem, podpisując
się mną, iż zawieszam bloga ze względu na szlaban na Internet przez słabe
wyniki w szkole. Akurat tak się składa, że wyniki mam bardzo dobre, więc kara
mi nie grozi. Po tym incydencie doszłam do wniosku, iż niektórym ludziom chyba
naprawdę się nudzi. Gdybym miała zawieszać bloga, to wystosowałabym specjalny
post na stronie głównej, a nie pisała tego w komentarzu pod rozdziałem.
Jeślibyście kiedykolwiek trafili na podobny komentarz - niezwłocznie dajcie mi
znać i po prostu go zignorujcie.
Zaproszę Was jeszcze
szybciutko na niedawno założony fanpage HRP na Facebooku, do którego link
znajdziecie w Menu. :) Dziękuję serdecznie za wszystkie dotychczasowe lajki.
Zamiast przedłużać zapraszam
Was na rozdział trzydziesty, który zmienił życie naszej Hermiony Meropy Riddle
raz na zawsze.
~*~
Prawdziwa
miłość otwiera ramiona, a zamyka oczy.
Antoine de Saint-Exupery
W oczach Lucjusza Malfoya pojawiły się ogniki
wściekłości, ale na Harrym nie zrobiło to już większego wrażenia. Podjął
decyzję i nie miał zamiaru odpuścić. Poczuł, jak palce Hermiony zaciskają
się na jego rękawie, ale nie zareagował. Zapanowała krótka cisza, którą
przerwała wychodząca z sali Narcyza Malfoy.
- Lucjuszu? – spytała, łapiąc męża za rękę. Dopiero
wtedy zauważyła, że blondyn wpatruje się w Riddle i Pottera. Zrzedła jej mina.
- Właśnie rozmawiamy o Wielkanocy – syknął mężczyzna
do Narcyzy, która utkwiła wzrok w parze nastolatków. Twarz czarownicy pobladła
jeszcze bardziej.
- Przyjedziesz, prawda? – spytała brązowowłosą.
Wybraniec poczuł, jak jego była dziewczyna przylega do niego jeszcze mocniej. –
Wykończyliśmy już twój pokój. Nie będziesz musiała spać w sypialni Dracona –
dodała.
Harry mimowolnie zacisnął zęby z zazdrości,
wyobrażając sobie Hermionę śpiącą w jednym łóżku z młodym Malfoyem.
- Zostanę w Hogwarcie. Nie chcę wam sprawiać KŁOPOTU –
odparła stanowczo dziewczyna, wyraźnie akcentując ostatnie słowo. Narcyzie
jeszcze bardziej zrzedła mina, a Lucjusz zaczerpnął głośno powietrza.
- Przecież jesteś naszym dzieckiem. Jak mogłabyś
sprawiać nam kłopot? – szepnęła z niedowierzaniem kobieta. Naszym dzieckiem.
Dobre sobie.
- Jestem sierotą, ciociu – odpowiedziała Hermiona.
Chłopak spojrzał na nią i ujrzał blask łez, które pojawiły się w jej oczach.
Domyślał się, ile to wszystko musiało ją kosztować.
Malfoyom nie dane było odpowiedzieć, bo z sali wyszedł
Albus Dumbledore.
~*~
Kilka dni później.
Brązowowłosa dziewczyna nawinęła pukiel włosów na
palec. Historia magii z Binnsem niesamowicie ją nużyła. W końcu co ją
obchodziło, że w 1432 roku jakiś król zabił innego, aby przespać się z jego
kochanką, a potem podstępem przejąć moce czarownicy?
Westchnęła ciężko i przeciągnęła się na krześle. W tym
samym momencie na książce wylądowała kulka papieru. Niezdziwiona tym
zjawiskiem, rozwinęła ją i przeczytała.
Uwielbiam, gdy tak bawisz się włosami, wiesz?
Twój Harry
Uśmiechnęła się, zagryzając wargi. Nie musiała się
odwracać, aby wiedzieć, iż Potter, który siedział dwie ławki dalej, nie
spuszczał z niej wzroku.
Wzięła pióro i odpisała.
Lepiej zajmij się lekcją, a nie wpatrywaniem we
mnie.
Nie musiała długo czekać na odpowiedź.
Wpatrywanie się w Ciebie jest chyba o wiele
ciekawsze niż ta nudna paplanina Binnsa.
Kocham Cię.
Uśmiechnęła się jeszcze szczerzej. Większość klasy już
przysypiała, więc dyskretnie znów zaczęła bawić się puklem włosów i poruszyła
się niespokojnie. Mały gest, ale była pewna, że siedzący za nią Harry już
szalał wewnętrznie.
Ja Ciebie też, głuptasie.
~*~
Czuła się tak, jakby wróciło życie. Życie pełne
radości i szczęścia. Nie przyćmiewał tego nawet szlaban u Umbridge do końca
roku szkolnego za przekleństwo w Ministerstwie. Co było powodem tej radości?
Tak, Harry. Był cudowny, był inny. Nie taki jak Malfoy…
Wciąż nie potrafiła uwierzyć, że ją zaakceptował. Całą
– taką jaką była.
- W takim razie… do zobaczenia – szepnął Gryfon,
uśmiechając się blado.
Po opuszczeniu Ministerstwa nie puścił dziewczyny
choćby na chwilę, ale teraz odczuła, że nadszedł ten czas. Uwolnił jej dłoń z
uścisku, mając zamiar odejść. Złapała go za rękę. Serce dziewczyny biło jak
oszalałe. Nie mogła mu pozwolić tak po prostu sobie pójść. Nie po tym, co
powiedział w Ministerstwie.
- Harry… - powiedziała ochryple. Chłopak odwrócił się
lekko zdezorientowany, ale starał się nie dać po sobie tego poznać.
- Tak? – spytał, spoglądając na nią. Była pewna, że
mimowolnie zarumieniła się pod jego wzrokiem.
- Ja… ja dziękuję – wypaliła na jednym wydechu. Nie
wiedziała, jak inaczej ubrać w słowa to, co chciała powiedzieć. Tak było chyba
najlepiej.
Potter patrzył na nią oszołomiony, po czym, ku jej
zdziwieniu, uśmiechnął się lekko.
- Za co ty mi dziękujesz? – spytał. To zbiło
Riddle’ównę całkowicie z tropu.
- No… Za to, co zrobiłeś w Ministerstwie. Dlaczego to
zrobiłeś? Nie musiałeś – odparła cicho. Do tej pory nie mogła zrozumieć,
dlaczego tak się stało. To, że tak walczył. To, że zrobił taką awanturę po
ogłoszeniu wyroku i zaraz po niej również jego wyrzucono z sali.
Bliznowaty nie przestał się uśmiechać. Podszedł do
niej i pochylił się. W tym momencie ich twarze dzieliło niewiele, co
przyprawiło ją o falę ciepła.
- Gdybyś była w kimś tak bardzo zakochana, jak ja
jestem w tobie, to też byś tak postąpiła – szepnął prawie prosto w usta
Ślizgonki. Patrzyła na niego otępiała. Nic nie trzymało się kupy.
- Przecież ci mówiłam, że nie powinieneś… - zaczęła,
ale ukochany położył jej palec na ustach.
- Nie kocham cię za to, kim jesteś, tylko jaka jesteś
– szepnął.
Wzruszona jego słowami, po chwili męczącej ciszy,
pocałowała go. Tak po prostu. Nie do wyobrażenia była pasja, z jaką to zrobiła.
Pomimo wewnętrznej walki, aby się powstrzymać, zrobiła inaczej. Stanęła na
palcach, aby dorównać mu wzrostem i uczepiła się ramion.
Bliznowaty ochoczo oddał pieszczotę. Zamruczała
rozkosznie, gdy przesunął otwartymi dłońmi ku dole jej pleców, a ona z
pożądania zacisnęła zęby na jego dolnej wardze. Wystarczająco blisko? Oj, nie…
Był jak tlen. Czuła się tak, jakby przez ostatnie dni
żyła pod wodą, a teraz wynurzyła się z niej na powierzchnię i zaczerpnęła
świeżego powietrza. Jego ramiona, które po chwili ściśle ją otoczyły,
przynosiły niewyobrażalną ulgę oraz bezpieczeństwo.
Oderwali się od siebie po kilku dłuższych sekundach,
dysząc ciężko. Przyjrzała mu się i odwzajemniła lekki uśmiech, który pojawił
się na jego sinych od pocałunków wargach. Jesteś mój – przeszło
Ślizgonce przez myśl. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć po raz kolejny
zanurzyła się w jego ustach. Harry przyciągnął ją do siebie i uniósł lekko w
taki sposób, że stopy dziewczyny oderwały się od podłoża. Świat wirował, liczył
się tylko on. Z jej ust wydobył się cichy jęk, ale nie przeszkodziło im to w
kontynuowaniu pocałunku.
- Bardzo cię kocham – wyszeptała, gdy zaczął całować
ją po policzku.
- Ja ciebie też, malutka – zamruczał.
Był pierwszą i najprawdopodobniej ostatnią osobą na
świecie, której mogłaby to powiedzieć. A przecież jeszcze niedawno Hermiona
Meropa Riddle nie wierzyła w miłość.
Nieważne, kim
jesteś, nieważne to jest
Więc pozwól mówić mi i cieszyć pozwól się.
Nieważne, kim byłaś, nieważne to jest
Nie zrani Ciebie nikt, ja będę chronił Cię.*
~*~
Blondwłosy chłopak ze spuszczoną głową opuszczał pokój
wspólny. Schował ręce w kieszeniach i ruszył korytarzem w stronę wyjścia. Był
teraz w jeszcze większej rozsypce niż wcześniej. Nie wiedział, czy wierzyć
Pansy, czy nie, ale już nie tylko od niej usłyszał o najnowszej ślizgońskiej
plotce pod tytułem: „Riddle znów chodzi z Potterem!”. Nott i Zabini także o tym
mówili. Przecież nie wzięliby sobie tego z powietrza. Poczuł w jednym momencie,
jakby całe życie zwaliło mu się na głowę. Wciąż powtarzał, że nie uwierzy, póki
nie zobaczy, lecz nadzieja powoli umierała.
Znalazł się tuż przy wyjściu z lochów, gdy usłyszał
zza niego znajome głosy.
- Do jutra, Harry.
- Nawzajem. Słodkich snów.
Draco poczuł dreszcz na karku. Głos Hermiony boleśnie
wdarł się do jego świadomości. Nie zdążył zareagować, gdy przed nim wyrosła
brązowowłosa dziewczyna. Mało nie krzyknęła, gdy na siebie wpadli.
- Uważaj jak chodzisz, kretynie!
Wtedy ich oczy spotkały się. Miał ochotę zapaść się
pod ziemię.
- Ach, to ty – mruknęła po chwili, najwyraźniej
niezbyt zachwycona jego widokiem. – W takim razie ''kretyna'' nie cofnę –
rzuciła, po czym wyminęła go. Malfoy stał przez chwilę nieruchomo. Teraz ma
jedyną okazję, aby usłyszeć prawdę.
- Słyszałem, że masz chłopaka. – Starał się być
delikatny, ale na wspomnienie o Potterze poczuł, jak żyła pulsuje mu na skroni.
Miał ochotę go znaleźć, znaleźć i rozerwać na strzępy. Widział, że Riddle była
już kilkanaście metrów od niego. Na te słowa zatrzymała się i odwróciła.
Dostrzegł, jak chwilowe zaskoczenie na jej twarzy zastępuje uśmiech.
- Tak i jest nam cudownie – odparła jadowicie. W
chłopaku zagotowało się. A z nim nigdy nie było jej dobrze, tak?!
- Rozumiem, że to wciąż Potter – warknął, gubiąc po
drodze swoją delikatność. Uśmiechnęła się jeszcze szczerzej, po czym odwróciła
się, odrzucając do tyłu swoje piękne, długie loki.
- Nie dorastasz mu nawet do pięt – rzuciła przez
ramię. Ta uwaga zabolała. Zacisnął usta w cienką linię i popatrzył, jak
ukochana dziewczyna odchodzi. Nie dorasta jakiejś popierdułce do pięt?!
Nawet nie wiedziała, jak bardzo się myliła.
Czara goryczy i rozczarowania rozlała się na jego serce. Dlaczego wciąż musiał
znosić to, jak bardzo go raniła, a jednak nie przestawał kochać? Dlaczego wciąż
musiał tęsknić za cudownie błękitnymi tęczówkami, odurzającym zapachem perfum i
hipnotyzującym uśmiechem? Mógłby przecież rzucić się za nią w ogień, a ona
miała to gdzieś…
Najwyższy czas raz na zawsze zapomnieć o Hermionie
Riddle. Zapomnieć i zemścić się na niej oraz Potterze. Za to, że kazali mu
przez siebie tyle cierpieć.
Chciałem być
Twoim zauroczeniem, nie mogłem.
Chciałem być Twoją ukochaną osobą, nie mogłem.
Chciałem być Twoją zakazaną miłością, nie mogłem.
Chciałem być Twoją radością, nie mogłem.
Chciałem Ci pomóc, nie mogłem.
Chciałem Ci wskazać dobrą drogę, nie mogłem.
Chciałem Ci dać do zrozumienia, że mi zależy, nie
mogłem.
Chciałem Ci wskrzeszać uśmiech na twarz, nie mogłem.
Chciałem być Twoim Aniołem Stróżem, nie mogłem.
Chciałem być Twoim azylem, nie mogłem.
Chciałem być Twoją muchą na ścianie, nie mogłem.
Chciałem być Twoją iskrą, nie mogłem.
Chciałem Ci pokazać lepszą stronę życia, nie mogłem.
Chciałem Ci pokazać przyszłość, nie mogłem.
Chciałem Ci pokazać przeszłość, nie mogłem.
Chciałem Ci pokazać teraźniejszość, nie mogłem.
Chciałem być Twoim smutkiem, nie mogłem.
Chciałem być Twoim uśmiechem, nie mogłem.
Chciałem być Twoim zwątpieniem, nie mogłem.
Chciałem być Twoją nadzieją, nie mogłem.
Chciałem Ci powiedzieć, że pamiętam, nie mogłem.
Chciałem Ci powiedzieć, że tęsknię, nie mogłem.
Chciałem Ci powiedzieć, że jesteś jedną z najważniejszych
osób na świecie, nie mogłem.
Chciałem Ci powiedzieć, że jesteś najokrutniejszą
kobietą na całej planecie, nie mogłem.
Chciałem być Twoim przyjacielem, nie mogłem.
Chciałem być Twoim ojcem, nie mogłem.
Chciałem być Twoim bratem, nie mogłem.
Chciałem być Twoim kuzynem, nie mogłem.
Nie mogłem, bo Ty tego nie chciałaś.
Więc kim chcesz, abym dla Ciebie był?
Chciałem być dla Ciebie nikim, mogłem…**
~*~
Jak na początek lutego było nadzwyczaj ciepło. Śnieg
powoli topniał, a wygląd hogwarckich błoni nie wskazywał na to, by wciąż
rządziła nimi zima. Panowała na nich cisza. Większość uczniów prawdopodobnie
pałaszowała obiad.
Harry westchnął głęboko, rozkoszując się świeżym
powietrzem. Rozchylił oczy i spojrzał z uśmiechem na niebieskooką Ślizgonkę,
która oparła się o Wielki Dąb, oddalony od Pottera o kilkanaście metrów.
Dziewczyna odwzajemniła nieśmiało spojrzenie. Nie mógł się na nią napatrzeć.
Podszedł bliżej i przesunął palcami po jej policzku.
Uśmiechnęła się, całując ich opuszki. Mimowolnie zagryzł wargi, po czym otulił
ją ramionami. Wciąż nie mógł uwierzyć, że znów byli razem. Teraz nikt nie
był w stanie zniszczyć tego, co ich łączyło. Nawet Voldemort.
Usłyszał, jak Hermiona westchnęła cicho. Chciał coś
powiedzieć, gdy jego głowę rozdarł potężny ból. Jeszcze gorszy niż wszystkie,
które nawiedzały go podczas dotychczasowych snów. Ból wściekłości.
Stał w ponurym pokoju, wpatrując się wysokiego
blondyna. Tuż koło nich stała myślodsiewnia, a w nim szalała wściekłość.
- Ta dziwka z nim! Więc to jednak prawda! Jak śmiała?!
– krzyknął Harry-Voldemort, krążąc gorączkowo po pokoju. Ból wciąż rozdzierał
mu głowę, ale już nie aż tak.
- Mój panie, Potter oświadczył, że ona zostaje z nim w
Hogwarcie na Wielkanoc – rzekł lekko wystraszony Lucjusz Malfoy, spuszczając
głowę.
- Po moim trupie! Wystarczy, że odebrał mi czternaście
lat życia! Córki mu zabrać nie pozwolę! – Dyszał ciężko. Potter odebrał mu
Hermionę. Jak śmiał? Jedno było pewne. Obydwoje już są martwi.
- Mój panie, Avery i Nott od ponad miesiąca wypatrują
jej w Hogsmeade, ale od świąt nie odwiedziła tej wioski ani razu – szepnął
Lucjusz. Harry-Voldemort spojrzał na niego, a jego długie, białe palce
zacisnęły się na buteleczce spoczywającej w jego kieszeni.
- Rozkażesz Draconowi ją ubezwłasnowolnić – syknął, a
jego oczy zapłonęły. Nie pragnął niczego innego jak zemsty.
- Co, proszę? – Lucjusz nie krył zaskoczenia.
- Ona ma to wypić – wycedził Harry-Voldemort, wyjmując
z kieszeni buteleczkę z trucizną. – Ten eliksir działa jak zaklęcie Drętwota.
Nie będzie mogła się ruszyć przez dłuższy czas, a nawet straci przytomność.
Wtedy twój syn zaciągnie ją do Hogsmeade i odda w ręce śmierciożerców, którzy
będą tam na nich czekać. Nie obchodzi mnie, jak to zrobi. Powtarzam, chcę ją
żywą. Jeśli Draco nie wykona mego polecenia, czeka go coś gorszego niż
śmierć.
CDN.
*Refren piosenki, która zainspirowała mnie do
napisania HRP (Nefer – Nieważne to).
** Tekst mojego autorstwa, który powstał około roku
temu.
Jakie to było cudowne! Jak ja bardzo się cieszę, że oni są już znowu razem, chociaż troche żal mi Dracona... No i teraz się o niego boje...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całość i jestem pod wrażeniem. Wybierwjac tak trudny temat narazilas sie na komentarze różnych złośliwych osób, ale wsk. Mnie poradziłas sobie z tym wspaniałe.
OdpowiedzUsuńZauwarzylam też, że praktycznie nikt nie komentuje twojago opowiadania, a na swoim przykładzie wiem, że to zniechęca. Więcej nie napusze na razie, bo jestem na komórce.
Ta historia jest wspaniała i napisana tak, że nie mogę się oderwać od czytania!! Naprawdę świetnie piszesz!!!
OdpowiedzUsuń~anika
Leżała w łóżku i wpatrywala sie w mały ekran. Oczy bolały ją niemiłosiernie od ciągłego czytania.
OdpowiedzUsuń- Kochanie! Idz już spać! - powiedziała kobieta otwierając drzwi jej pokoju - Jest 3 w nocy!
- Jeszcze tylko jeden rozdział Mamo! - odpowiedziała pośpiesznie ponownie zaczytując sie w lekturę.
Tak opisze swoich kilka ostatnich wieczorów spędzonych z twoimi bohaterami.
Mam na koncie wiele przeczytanych ff, ale ten jako jedyny opisuje Hermionę w Slytherinie. Bardzo dobrze piszesz ;)
Pozdrawiam i życzę weny
AMF