10/01/2021

Wiedzcie, że jestem tu nadal. Dziś już dwudziestopięcioletnia mężatka. Wiele lat temu zwyczajnie się zablokowałam i przestałam pisać. Ale wciąż jestem. Przepraszam i dziękuję Wam za wszystko. ❤
Oto piosenka, która tak bardzo kojarzy mi się dziś z HRP.
Agnes - One Last Time

Rozdział 29 - Sąd ostateczny


~*~




 Tylko martwi ujrzeli koniec wojny.
— Platon



     Jest pewne powiedzenie, które mówi, że życie to pasmo niespodzianek. Te słowa rzeczywiście się sprawdzają. Niekiedy niespodzianki są miłe, pozostawiają po sobie ciepłe wspomnienia, a niekiedy nieprzyjemne, do których najchętniej nie chce się wracać. Niestety taka jest już kolej rzeczy i nie mamy na to wpływu. 
     W przypadku Hermiony Meropy Riddle bywało różnie, ale owe powiedzenie rzeczywiście sprawdzało się w jej przypadku w stu procentach. Szkoda tylko, że w przeciągu ostatnich kilku miesięcy przeważały te nieprzyjemne niespodzianki, a życie wymknęło się dziewczynie całkowicie spod kontroli. 

     Niedługo po wydarzeniach z rozdziału dwudziestego ósmego.  

     Czas dłużył się. Nastoletnia Ślizgonka chodziła w tę i z powrotem, drżąc z podenerwowania. Napięta atmosfera udzielała się. Do tego Harry wręcz prześwietlał ją wzrokiem, a to wcale jej nie pomagało. Nie to jednak było najgorsze. Dumbledore nie wracał od ponad pół godziny i to przerażało dziewczynę najbardziej. 
     Na pustym, mrocznym korytarzu panowała cisza. Czarnowłosy chłopak siedział nonszalancko na ławce przy ścianie, przyglądając się towarzyszce, która wciąż nie przestawała kręcić się w tę i z powrotem. 
     W końcu brązowowłosa przyłożyła ucho do drzwi, przy których się znajdowali. Nie udało jej się nic usłyszeć i to doprowadzało ją do szału.  
     - Kończcie szybciej! – jęknęła, jakby to miało sprawić, że przesłuchanie dyrektora Hogwartu zaraz się zakończy. Nic jednak takiego się nie stało. 
     - Dumbledore mówił, że to może trochę potrwać. Rozluźnij się. 
     Odwróciła się, czując dreszcze. Harry odezwał się do niej po raz pierwszy, odkąd opuścili Hogwart. Co prawda nie odrywał od niej wzroku, ale nie odezwał się, choćby jakkolwiek krótkim słowem. Było jej to nawet na rękę. Nie musiała odzywać się na temat swojego pochodzenia. 
     - Łatwo ci mówić – burknęła lekceważąco. - Ty byś może się nie denerwował, gdyby to twój ojciec chrzestny właśnie walczył w sądzie o odebranie opieki nad tobą twoim prawnym opiekunom? 
     Strach wręcz ją paraliżował. Co, jeśli Albus przegra, a ona będzie musiała wrócić w wakacje do Malfoyów? Nie wyobrażała sobie tego. 
     Na ustach Harry’ego pojawił się wymuszony uśmiech. 
     - Dursleyowie oddaliby mnie z wielką chęcią – odparł. 
     - Dursleyowie to nie Malfoyowie. Wuj Lucjusz będzie walczył do ostatniej kropli krwi i przekupi kogo trzeba, jeśli to tylko będzie koniecznie – mruknęła ze zrezygnowaniem, po czym w końcu usiadła obok chłopaka, będąc już zmęczoną ciągłym spacerowaniem.  
     Informacja o przesłuchaniu w Ministerstwie spadła na nią niczym grom z jasnego nieba. Dumbledore poinformował ją o zbliżającym się zdarzeniu właściwie w momencie, gdy się na nie wybierali. Nawet się nie przygotowała. Usilnie powtarzała sobie jednak w myślach ostatnie słowa starca, które wypowiedział na chwilę przed rozpoczęciem spotkania. Odpowiadaj zgodnie z prawdą i tylko wtedy, gdy cię zapytają. 
     - Skoro tak cię nienawidzi, to po co chce wciąż walczyć? 
     Potter wstał i teraz to on zaczął krążyć po korytarzu. Riddle nie była pewna, czy zrobił to odruchowo, czy może po prostu nie chciał koło niej siedzieć. Bardziej podejrzewała go o tę drugą opcję. 
     Westchnęła. 
     - Jednym z powodów może być to, że nie chce zniszczyć reputacji, którą wyrobił sobie przez ostatnie szesnaście lat – odpowiedziała, zaczynając wyliczać na palcach. - Innym jest zapewne Voldemort, który sam osobiście powiedział mi w wakacje, że jeśli kiedykolwiek będę chciała przejść na stronę Dumbledore’a to raczej nie pomacha mi z uśmiechem chusteczką… 
     Wtedy spuściła oczy. Wspomnienie przebywania w obecności ojca dostarczyło dreszczy. Zadrżała, powstrzymując łzy, które pojawiły się w jej oczach. Była przerażona tym wszystkim. Co, jeśli naprawdę nie uwierzą dyrektorowi i będzie musiała wrócić do wuja i ciotki? Przecież w Malfoy Manor Voldemort już będzie na nią czekać.
     – Niech ta cała rozprawa skończy się szybciej. Chcę wracać do Hogwartu. Właściwie po co Dumbledore wziął nas ze sobą? – spytała. Rzeczywiście, po co starzec poprosił ich o towarzystwo, jeśli później kazał zostać na korytarzu i czekać? Chyba lepiej byłoby znieść niewiedzę w szkole.
     - Myślę, że możemy mu się jeszcze przydać – odparł Harry, opierając się o ścianę naprzeciw niej. Wymownie spojrzała na niego. 
     - Możemy? – powtórzyła. – A co ty masz z tym wspólnego? Właśnie… Po co tu jesteś? – zapytała w końcu, głupiejąc. O tym nawet nie pomyślała, gdy ojciec chrzestny poinformował ją o planach na najbliższy dzień. Po co Potter tu był? Nie miał przecież nic do powiedzenia w sprawie, a nawet jeśli coś by się znalazło…  Nie zeznawałby. W taki sposób mógłby się zemścić na niej. Nie pomóc w potrzebie. 
     Gryfon poczochrał włosy i skrzyżował ręce na piersiach. 
     - Niekiedy sam się nad tym zastanawiam – rzekł, wzdychając. – Dumbledore uważa, że bez moich zeznań nie będzie mógł odebrać opieki Malfoyom. 
     - Bez TWOICH zeznań? A co ty możesz w tej sprawie powiedzieć? Żyliśmy w dwóch różnych światach. Nic nie wiesz o moim dzieciństwie, o tym, co działo się w zeszłe wakacje… - Tu urwała, przełykając ślinę. Po raz pierwszy od powrotu z wakacji powiedziała komuś na głos, że nie były one najlepsze. Dało jej to dziwne uczucie strachu, a zarazem ulgi, ponieważ już nie musiała tego ukrywać. Harry i tak o wszystkim już wiedział. Mimo wszystko było to przerażające. 
     Poczuła na sobie uważny wzrok Wybrańca. Zarumieniła się pod nim. 
     - Może o twoim dzieciństwie nie, ale domyślam się, co musiałaś przechodzić w wakacje, jeśli rzeczywiście spędziłaś je z Voldemortem – powiedział. -  Wystarczy, że przypomnę sobie ciebie w pociągu do szkoły. Twarda Hermiona Riddle, najlepsza przyjaciółka i powierniczka Draco Malfoya, a zarazem najbardziej arogancka i bezczelna Ślizgonka w Hogwarcie, zamieniła się w szarą myszkę, którą zaczęły ranić przykre słowa – dodał, mrużąc oczy. Słysząc te słowa dostała gęsiej skórki. 
     - Może ma to i swoją dobrą stronę – odparła. - Wuj Lucjusz przez lata bał się podnieść na mnie rękę. Dlatego byłam taka rozkapryszona, wręcz chełpiąca się swoim pochodzeniem. Spojrzałam na życie całkiem inaczej, gdy Voldemort, którego przez lata wyobrażałam sobie jako idealnego tatusia, zaczął mnie bić i torturować. Niestety na jego niekorzyść. –  Westchnęła i wymusiła uśmiech, posyłając go w stronę okularnika. 
     - Zawsze podejrzewałem, że masz z nim coś wspólnego – rzekł w końcu, podchodząc do niej. Serce zabiło dziewczynie mocniej, gdy usiadł obok i złapał ją za rękę. – Gdy tylko dowiedziałem się, że Voldemort naprawdę nazywał się Riddle. Dumbledore uparcie powtarzał, że to zbieg okoliczności, ale i tak czułem w kościach, że jest inaczej, że mnie okłamuje. No i miałem rację – dodał. 
     Wpatrywała się chwilę w jego zielone tęczówki, po czym uciekła wzrokiem w kształtne wargi. Przez moment miała nieodpartą ochotę się w nich zanurzyć. Chociaż na moment, ale z taką samą pasją, gdy całowali się po raz pierwszy. Ledwo się powstrzymała. Wiedziała, że nie może tego zrobić. 
     - Przepraszam, Harry – szepnęła smutno. – Właściwie dowiedziałbyś się o tym już przy naszym pierwszym spotkaniu, gdyby Dumbledore nie zabronił mi o tym komukolwiek mówić. Chciałam się na tobie zemścić, dlatego tak cię nienawidziłam. Wmawiano mi, że to przez ciebie musiałam spędzić dzieciństwo bez rodziców w domu Malfoyów. Gdy patrzę na to teraz w perspektywie czasu, to zastanawiam się, czy to nawet nie lepiej. Chyba gdyby nie to, co zrobiłeś czternaście lat temu w Dolinie Godryka, to nie wiem czy teraz bym tu z tobą była. 
     Poczucie ulgi było nie do opisania. Westchnęła głęboko, próbując uspokoić targające nią emocje. Mimowolnie poczuła się wolna. Mogła o tym w końcu powiedzieć głośno. Nieważne, że Harry pewnie ją znienawidził. Tak czy siak - było już za późno, aby cokolwiek uratować. 
     Gryfon otwierał usta, aby odpowiedzieć, gdy drzwi sali sądowej otworzyły się. Obydwoje podskoczyli, a ich dłonie rozłączyły się. Zobaczyli młodą kobietę w okularach, której jasne włosy spięte były w ciasny kok.
     - Harry James Potter jest proszony na salę sądową – rzekła donośnym głosem.
     Hermiona poczuła dreszcze. To nie wróżyło niczego dobrego.


~*~




     Minister Magii Korneliusz Knot roześmiał się z niedowierzaniem. Co chwilę spoglądał spod byka na bliznowatego chłopca, który siedział po środku sali i niespokojnie złapał się poręczy swojego krzesła.
     - Chcesz nam powiedzieć, że widziałeś jak pan Lucjusz Malfoy poturbował swoją podopieczną na szkolnym korytarzu? 
     Nie wierzył. Tak samo jak w pogłoski o powrocie Voldemorta. Tylko dlaczego?  Obawiał się utraty stanowiska i władzy? Dlaczego tak to bagatelizował? Chciał poświęcić życie ludzi dla swojej pozycji? Przecież to była najczystsza prawda! 
     - Tak – odparł zdecydowanie Harry, oddychając głęboko. Nie dość, że po raz drugi w życiu musiał znosić takie spojrzenie ministra magii na sobie to dodatkowo wszystkie oczy członków Wizengamotu oraz Dolores Umbridge, która siedziała za Knotem. Na początku zastanawiał się, po jaką cholerę tu w ogóle przyszła, ale po chwili przypomniał sobie, że była przecież starszym podsekretarzem ministra. Świetnie, w szkole nie da mu już całkiem spokoju. - Zrobił wielkie zamieszanie podczas posiłku i oznajmił profesorowi Dumbledore’owi, że zabiera Hermionę do domu. Ona nie chciała i zaczęła uciekać. Złapał ją przy Wielkiej Sali i zaczął szarpać, aby zmusić do zmiany zdania – dodał szybko, wiedząc, że zapewne sędzia zaraz wetnie mu się w słowo. 
     - On kłamie, ministrze! 
     Po sali rozniósł się zimny głos. Z ławy znajdującej się nieopodal Knota podniósł się wysoki, blond włosy mężczyzna. Miał na sobie długą czarną pelerynę. Lucjusz Malfoy wspierał się na lasce, która kończyła się główką węża. Wskazał palcem Pottera.  
     - Nigdy nie dotknąłem Hermiony Riddle w złym celu, ministrze! Próbowałem jedynie ją przekonać do powrotu do domu, gdzie mogłaby pobierać indywidualne nauczanie! 
     - W takim razie może podasz nam powód swojej decyzji, Lucjuszu? 
     Albus Dumbledore wyszedł na środek. Wszyscy patrzyli to na Dumbledore’a, to na Malfoya.
     - Z mężem zauważyliśmy, że Hermiona jest w szkole przeciwstawiana, ministrze! – Narcyza Malfoy wkroczyła do kontrataku, zanim ojciec Dracona otworzył usta, aby odpowiedzieć. – Przestała odpisywać na listy i oznajmiła, że nie wróci na Gwiazdkę do domu, gdy nasz syn Draco tak. Zawsze wracali razem! Z tego powodu podjęliśmy decyzję o zabraniu dziewczyny ze szkoły, chociaż na jakiś czas – rzekła śmiało, mrużąc oczy. Potter był pewny, że spojrzała wtedy na niego. 
     - A czy nie pomyśleliście może, że panna Riddle nie chce wracać do domu, ponieważ dzieje się jej tam krzywda? – spytał starzec. 
     - Sugerujesz, Dumbledore, że bijemy dziecko, które sami wychowaliśmy?! Traktowaliśmy ją jak własną! – Narcyza nie kryła oburzenia.  
     - Proszę o spokój, pani Malfoy – rzekł Knot. Blondynka odrobinę się uspokoiła, ale nadal wyglądała na wytrąconą z równowagi.  
     - Pan pozwoli, panie ministrze – powiedział dyrektor Hogwartu do Korneliusza, który podirytowany kiwnął głową. – Narcyzo, uważasz, że nie bijecie dziecka, które sami wychowaliście. Oczywiście, że nie posądzam was o to. 
     - Więc po co ta cała sprawa?! – uniosła się kobieta. Lucjusz złapał ją, aby nie odeszła daleko. 
     - Dziewczynie może dziać się krzywda, ale niekoniecznie z waszej strony – powiedział spokojnie Albus. Wtedy Harry’ego mimowolnie przeszedł dreszcz, a Malfoyom zrzedły miny. Był pewny, że wiedzieli, kogo Dumbledore ma na myśli. Mimo to Lucjusz dzielnie odparł atak i nie dał się wprawić w zakłopotanie. 
     - Więc kogo sugerujesz, Dumbledore? Może ci powiedziała, że to nasz syn? – syknął. 
     - To już przesada! Draco kocha Hermionę! – poderwała się Narcyza. - Byli jak rodzeństwo, Dumbledore! Jak rodzeństwo! Rozmawiałam z nim w czasie Świąt i widać, jak bardzo przeżywa to, co się dzieje! Nigdy nie podniósłby na nią ręki!
     Wtedy czarnowłosy spojrzał wymownie w sufit. Draco kocha Hermionę i bardzo przeżywa to, co się dzieje. Dobre sobie. 
     - Pani Malfoy, proszę się uspokoić, bo w innym przypadku będę musiał usunąć panią z sali – powiedział kulturalnie Knot, ale widać było, że tak czy siak czuł wyjątkowe zirytowanie.
     - Waszego syna również nie mam na myśli, Narcyzo – wtrącił się Dumbledore i po chwili zwrócił do Knota, który popatrzył na niego mimowolnie z cieniem zainteresowania. – Panie ministrze, śmiem twierdzić, że ostatnie wakacje Hermiony Meropy Riddle spędzone ze swoim biologicznym ojcem były dla niej traumatycznym przeżyciem, a państwo Malfoy doskonale zdają sobie z tego sprawę.

~*~
     Długa nieobecność Dumbledore’a, a potem Pottera, nie była dobrym znakiem.  Przerażona tym faktem Hermiona znów zaczęła krążyć po korytarzu. Tym razem została całkiem sama, gdyż Potterowi towarzyszył dyrektor. Dlaczego wezwali najpierw jego? Co z nią? Czy nie będzie musiała zeznawać? Ale przecież ta sprawa toczyła się o nią! 
     Jęknęła w bezradności i usiadła na ławce, na której poprzednio urzędowała z byłym chłopakiem.
     Wtedy też drzwi otworzyły się ponownie, a ona natychmiast podskoczyła.  Serce zaczęło bić dziewczynie niewyobrażalnie szybko. Teraz chcą rozmawiać z nią, teraz chcą rozmawiać z nią. 
     - Hermiona Meropa Riddle jest proszona na salę sądową.


~*~

     - Mam dość! – zagrzmiał Korneliusz Knot po kilkunastu minutach. – Najpierw słyszę, że Jean Catherine Masen była daleką kuzynką Narcyzy Malfoy, a wy mi teraz wmawiacie, że jej córka Hermiona Meropa to jedyne dziecko Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać?! W naszych dokumentach nie ma o tym żadnej wzmianki! 
     - Niech pan zacznie myśleć! – krzyknęła Hermiona. - ON naprawdę nazywał się Tom Marvolo Riddle! RIDDLE! Jestem jego córką! Chce pan pozwolić, abym została z tym śmierciożercą, który odda mnie w ręce Czarnego Pana, gdy tylko opuszczę mury szkoły?! Torturował mnie przez całe wakacje, a Malfoyowie na to pozwalali! Zabił mi matkę! – wydzierała się jak szalona przez płacz. Nie miała już siły ani krzyczeć ani wyrywać się dwóm pracownikom ministerstwa, więc uspokoiła się trochę. Również nie spodziewała się, że sprawa przybierze taki obrót. Świat wirował, a ona straciła poczucie gruntu pod stopami. Przez powłokę łez widziała tylko niewyraźną twarz Harry’ego, który siedział obok Dumbledore’a. Co on sobie teraz o niej pomyślą…
     - Jean Catherine Masen jest uznawana za zaginioną!
     Te słowa doprowadziły Riddle’ównę do prawdziwej palpitacji. 
     - ZA ZAGINIONĄ?! ON JĄ ZAKOPAŁ ZA DOMEM RIDDLE’ÓW W LITTLE HANGLLETON! VOLDEMORT MU KAZAŁ! – Hermiona wskazała palcem wprost na Lucjusza Malfoya, na którego twarzy pojawiły się dwa czerwone wypieki. – ŻĄDAM SPRAWDZENIA TEGO TERENU! CHCĘ NALEŻYCIE POCHOWAĆ MOJĄ MATKĘ!
     - Stek kłamstw! – zagrzmiał Lucjusz Malfoy. – Dumbledore przeciwstawił ją przeciwko nam, ministrze, a Potter rozkochał w sobie, żeby była im posłuszna! 
     - Harry nigdy mnie nie prosił, abym się w nim zakochała, łajdaku!  Nie wrócę do twojego cholernego domu! Choćby skały srały! – ryknęła.
     - Jeszcze raz podniesiesz głos, Riddle, a zostaniesz usunięta z sali! – huknął Knot. Hermiona uspokoiła się trochę, dysząc ciężko. Od krzyku rozbolało ją gardło. Mimowolnie poczuła się lepiej. Mogła w końcu publicznie wyrzucić z siebie cały żal, który dusiła od wakacji. – Kto jest za tym, aby Hermiona Meropa Riddle pozostała pod opieką państwa Malfoy, niech podniesie rękę – rzekł do zgromadzonych członków Wizengamotu.
     Dziewczyna z przerażeniem obserwowała, jak niemal każdy podniósł rękę.  Najwyżej podniosła ją jednak Dolores Umbridge siedząca tuż za ministrem. 
     - Ty podła suko! Nie wrócę tam, bo ty tego chcesz!
     - Proszę usunąć pannę Riddle z pomieszczenia.

~*~
     Nastoletnia dziewczyna osunęła się z rozpaczą po ścianie przy wejściu do sali sądowej. Po policzkach płynęły jej potoki łez, rozmazując delikatny makijaż. Przerażenie wręcz paraliżowało dziewczynę. Zaraz Malfoyowie mieli wyjść stamtąd i zabrać ją do Czarnego Pana. Była tego pewna. Czekała na nią już tylko śmierć. Niech chociaż pozwolą spojrzeć Ślizgonce na Harry’ego. Ten ostatni raz. 
     Nagle szloch brązowowłosej zagłuszyły czyjeś krzyki i odgłosy walki dochodzące z pomieszczenia. Wystraszona oraz zdezorientowana podniosła się z podłogi, gdy drzwi otworzyły się z hukiem. Na korytarz wypadł czarnowłosy chłopak, najwyraźniej wypchnięty przez kogoś z wewnątrz. 
     - Tchórze! – ryknął, rzucając się z powrotem do drzwi, które zamknęły mu się przed nosem. Zaczął szarpać za klamkę, ale mało to dało. 
     - Harry? – zachrypiała, zdając sobie sprawę, że to nie kto inny jak Potter.   Czarodziej odwrócił się do niej. Nawet nie zdążyła dostrzec jakiejkolwiek emocji na twarzy bliznowatego, bo ten puścił drzwi i nim się obejrzała, a znalazła się w jego ramionach. – Harry… - powtórzyła przez łzy. Zaskoczona tym zachowaniem spojrzała mu w oczy. Patrzył na nią z desperacją.  
     - Nie pozwolę im cię zabrać, obiecuję – szepnął, przymykając oczy i wtulając twarz we włosy Ślizgonki.  Nieprzytomnie wdychała zapach jego skóry, czując dreszcze. To wszystko działo się tak szybko, że cokolwiek mało do niej docierało. Przez chwilę zastanawiała się, jakim cudem Harry Potter właśnie się do niej tulił. To tak jakby sen. – Nie pozwolę – powtórzył dziewczynie do ucha. Te słowa mimowolnie podniosły ją na duchu. Tylko dlaczego? I dlaczego tak bardzo chciał zatrzymać ją przy sobie? Była przecież dzieckiem potwora. Potwora, który zabił mu rodziców. 
     Wtedy drzwi ponownie głośno się otworzyły. Odskoczyli od siebie oparzeni. Bynajmniej nie z powodu obawy, że z wewnątrz wyjdzie ktoś niepożądany, a z tego, iż najzwyczajniej w świecie wystraszyli się nagłego hałasu.
     Z pomieszczenia wyszedł Lucjusz Malfoy. Jego twarz wydawała się o dziwo spokojna, lecz przebiegał przez nią cień irytacji. 
     Na widok wuja Hermiona ponownie znalazła się w ramionach Pottera. Chłopak przycisnął ją do siebie, patrząc z wrogością na mężczyznę, który zwrócił wzrok na nich. O dziwo blondyn nie rozzłościł się na ten widok, a uśmiechnął cynicznie. 
     - Lepiej nacieszcie się sobą, bo zostało wam niewiele czasu – syknął. – Widzimy się w Wielkanoc, Riddle, jeśli nie wcześniej. – Zwrócił się do dziewczyny, która w przypływie przerażenia przywarła do Gryfona jeszcze bardziej. To koniec. Knot skazał ją na śmierć tylko po to, aby nie utracić swojej dumy i stanowiska.
     - Zapomnij, Malfoy – warknął nagle Harry. – Już ci powiedziałem, że ona zostaje ze mną. W Hogwarcie. 

     CDN.

2 komentarze:

  1. Ale akcja! Ja nie mogę, to jest to na co czekałam czytając całą HRP! Toż to jest dzieło prawdziwego geniusza. Alex uważaj bo jak się dowiem gdzie mieszkasz to będę ci co tydzień przysyłać kwiaty i czekoladki. Ja naprawdę duże nie mogę. No po prostu jeden z moich ulubionych rozdziałów. Jak ja to kocham. Alex - od dziś stałaś się moją idolką <3 :]

    OdpowiedzUsuń

Copyright @ 2010-2013

Szablon został wykonany przez Empatię na potrzeby bloga www.hermione-riddle-potter.blogspot.com. Treści wszystkich postów oraz zakładek są autorstwa Alex, a także jej całkowitą własnością. Za wszelkiego rodzaju plagiaty lub kopiowanie pomysłów bez uprzedniej zgody autora będą wyciągane wszelkie możliwe konsekwencje.