~*~
Tylko martwi ujrzeli koniec wojny.
— Platon
Jest pewne powiedzenie, które mówi, że życie to pasmo
niespodzianek. Te słowa rzeczywiście się sprawdzają. Niekiedy niespodzianki są
miłe, pozostawiają po sobie ciepłe wspomnienia, a niekiedy nieprzyjemne, do
których najchętniej nie chce się wracać. Niestety taka jest już kolej rzeczy i
nie mamy na to wpływu.
W przypadku Hermiony Meropy Riddle bywało różnie, ale
owe powiedzenie rzeczywiście sprawdzało się w jej przypadku w stu procentach.
Szkoda tylko, że w przeciągu ostatnich kilku miesięcy przeważały te
nieprzyjemne niespodzianki, a życie wymknęło się dziewczynie całkowicie spod
kontroli.
Niedługo po wydarzeniach z rozdziału dwudziestego
ósmego.
Czas dłużył się. Nastoletnia Ślizgonka chodziła w tę i
z powrotem, drżąc z podenerwowania. Napięta atmosfera udzielała się. Do tego
Harry wręcz prześwietlał ją wzrokiem, a to wcale jej nie pomagało. Nie to
jednak było najgorsze. Dumbledore nie wracał od ponad pół godziny i to
przerażało dziewczynę najbardziej.
Na pustym, mrocznym korytarzu panowała cisza.
Czarnowłosy chłopak siedział nonszalancko na ławce przy ścianie, przyglądając
się towarzyszce, która wciąż nie przestawała kręcić się w tę i z powrotem.
W końcu brązowowłosa przyłożyła ucho do drzwi, przy
których się znajdowali. Nie udało jej się nic usłyszeć i to doprowadzało ją do
szału.
- Kończcie szybciej! – jęknęła, jakby to miało
sprawić, że przesłuchanie dyrektora Hogwartu zaraz się zakończy. Nic jednak
takiego się nie stało.
- Dumbledore mówił, że to może trochę potrwać.
Rozluźnij się.
Odwróciła się, czując dreszcze. Harry odezwał się do
niej po raz pierwszy, odkąd opuścili Hogwart. Co prawda nie odrywał od niej
wzroku, ale nie odezwał się, choćby jakkolwiek krótkim słowem. Było jej to
nawet na rękę. Nie musiała odzywać się na temat swojego pochodzenia.
- Łatwo ci mówić – burknęła lekceważąco. - Ty byś może
się nie denerwował, gdyby to twój ojciec chrzestny właśnie walczył w sądzie o
odebranie opieki nad tobą twoim prawnym opiekunom?
Strach wręcz ją paraliżował. Co, jeśli Albus przegra, a
ona będzie musiała wrócić w wakacje do Malfoyów? Nie wyobrażała sobie tego.
Na ustach Harry’ego pojawił się wymuszony uśmiech.
- Dursleyowie oddaliby mnie z wielką chęcią – odparł.
- Dursleyowie to nie Malfoyowie. Wuj Lucjusz będzie
walczył do ostatniej kropli krwi i przekupi kogo trzeba, jeśli to tylko będzie
koniecznie – mruknęła ze zrezygnowaniem, po czym w końcu usiadła obok chłopaka,
będąc już zmęczoną ciągłym spacerowaniem.
Informacja o przesłuchaniu w Ministerstwie spadła na
nią niczym grom z jasnego nieba. Dumbledore poinformował ją o zbliżającym się
zdarzeniu właściwie w momencie, gdy się na nie wybierali. Nawet się nie
przygotowała. Usilnie powtarzała sobie jednak w myślach ostatnie słowa starca,
które wypowiedział na chwilę przed rozpoczęciem spotkania. Odpowiadaj
zgodnie z prawdą i tylko wtedy, gdy cię zapytają.
- Skoro tak cię nienawidzi, to po co chce wciąż
walczyć?
Potter wstał i teraz to on zaczął krążyć po korytarzu.
Riddle nie była pewna, czy zrobił to odruchowo, czy może po prostu nie chciał
koło niej siedzieć. Bardziej podejrzewała go o tę drugą opcję.
Westchnęła.
- Jednym z powodów może być to, że nie chce zniszczyć
reputacji, którą wyrobił sobie przez ostatnie szesnaście lat – odpowiedziała,
zaczynając wyliczać na palcach. - Innym jest zapewne Voldemort, który sam
osobiście powiedział mi w wakacje, że jeśli kiedykolwiek będę chciała przejść
na stronę Dumbledore’a to raczej nie pomacha mi z uśmiechem chusteczką…
Wtedy spuściła oczy. Wspomnienie przebywania w
obecności ojca dostarczyło dreszczy. Zadrżała, powstrzymując łzy, które
pojawiły się w jej oczach. Była przerażona tym wszystkim. Co, jeśli naprawdę
nie uwierzą dyrektorowi i będzie musiała wrócić do wuja i ciotki? Przecież w
Malfoy Manor Voldemort już będzie na nią czekać.
– Niech ta cała rozprawa skończy się szybciej. Chcę
wracać do Hogwartu. Właściwie po co Dumbledore wziął nas ze sobą? – spytała.
Rzeczywiście, po co starzec poprosił ich o towarzystwo, jeśli później kazał zostać
na korytarzu i czekać? Chyba lepiej byłoby znieść niewiedzę w szkole.
- Myślę, że możemy mu się jeszcze przydać – odparł
Harry, opierając się o ścianę naprzeciw niej. Wymownie spojrzała na niego.
- Możemy? – powtórzyła. – A co ty masz z tym
wspólnego? Właśnie… Po co tu jesteś? – zapytała w końcu, głupiejąc. O tym nawet
nie pomyślała, gdy ojciec chrzestny poinformował ją o planach na najbliższy
dzień. Po co Potter tu był? Nie miał przecież nic do powiedzenia w sprawie, a
nawet jeśli coś by się znalazło… Nie zeznawałby. W taki sposób mógłby się
zemścić na niej. Nie pomóc w potrzebie.
Gryfon poczochrał włosy i skrzyżował ręce na
piersiach.
- Niekiedy sam się nad tym zastanawiam – rzekł,
wzdychając. – Dumbledore uważa, że bez moich zeznań nie będzie mógł odebrać
opieki Malfoyom.
- Bez TWOICH zeznań? A co ty możesz w tej sprawie
powiedzieć? Żyliśmy w dwóch różnych światach. Nic nie wiesz o moim
dzieciństwie, o tym, co działo się w zeszłe wakacje… - Tu urwała, przełykając
ślinę. Po raz pierwszy od powrotu z wakacji powiedziała komuś na głos, że nie
były one najlepsze. Dało jej to dziwne uczucie strachu, a zarazem ulgi,
ponieważ już nie musiała tego ukrywać. Harry i tak o wszystkim już wiedział.
Mimo wszystko było to przerażające.
Poczuła na sobie uważny wzrok Wybrańca. Zarumieniła
się pod nim.
- Może o twoim dzieciństwie nie, ale domyślam się, co
musiałaś przechodzić w wakacje, jeśli rzeczywiście spędziłaś je z Voldemortem –
powiedział. - Wystarczy, że przypomnę sobie ciebie w pociągu do szkoły.
Twarda Hermiona Riddle, najlepsza przyjaciółka i powierniczka Draco Malfoya, a
zarazem najbardziej arogancka i bezczelna Ślizgonka w Hogwarcie, zamieniła się
w szarą myszkę, którą zaczęły ranić przykre słowa – dodał, mrużąc oczy. Słysząc
te słowa dostała gęsiej skórki.
- Może ma to i swoją dobrą stronę – odparła. - Wuj
Lucjusz przez lata bał się podnieść na mnie rękę. Dlatego byłam taka
rozkapryszona, wręcz chełpiąca się swoim pochodzeniem. Spojrzałam na życie
całkiem inaczej, gdy Voldemort, którego przez lata wyobrażałam sobie jako
idealnego tatusia, zaczął mnie bić i torturować. Niestety na jego niekorzyść.
– Westchnęła i wymusiła uśmiech, posyłając go w stronę okularnika.
- Zawsze podejrzewałem, że masz z nim coś wspólnego –
rzekł w końcu, podchodząc do niej. Serce zabiło dziewczynie mocniej, gdy usiadł
obok i złapał ją za rękę. – Gdy tylko dowiedziałem się, że Voldemort naprawdę
nazywał się Riddle. Dumbledore uparcie powtarzał, że to zbieg okoliczności, ale
i tak czułem w kościach, że jest inaczej, że mnie okłamuje. No i miałem rację –
dodał.
Wpatrywała się chwilę w jego zielone tęczówki, po czym
uciekła wzrokiem w kształtne wargi. Przez moment miała nieodpartą ochotę się w
nich zanurzyć. Chociaż na moment, ale z taką samą pasją, gdy całowali się po
raz pierwszy. Ledwo się powstrzymała. Wiedziała, że nie może tego zrobić.
- Przepraszam, Harry – szepnęła smutno. – Właściwie
dowiedziałbyś się o tym już przy naszym pierwszym spotkaniu, gdyby Dumbledore
nie zabronił mi o tym komukolwiek mówić. Chciałam się na tobie zemścić, dlatego
tak cię nienawidziłam. Wmawiano mi, że to przez ciebie musiałam spędzić
dzieciństwo bez rodziców w domu Malfoyów. Gdy patrzę na to teraz w perspektywie
czasu, to zastanawiam się, czy to nawet nie lepiej. Chyba gdyby nie to, co
zrobiłeś czternaście lat temu w Dolinie Godryka, to nie wiem czy teraz bym tu z
tobą była.
Poczucie ulgi było nie do opisania. Westchnęła
głęboko, próbując uspokoić targające nią emocje. Mimowolnie poczuła się wolna.
Mogła o tym w końcu powiedzieć głośno. Nieważne, że Harry pewnie ją
znienawidził. Tak czy siak - było już za późno, aby cokolwiek uratować.
Gryfon otwierał usta, aby odpowiedzieć, gdy drzwi sali
sądowej otworzyły się. Obydwoje podskoczyli, a ich dłonie rozłączyły się.
Zobaczyli młodą kobietę w okularach, której jasne włosy spięte były w ciasny
kok.
- Harry James Potter jest proszony na salę sądową –
rzekła donośnym głosem.
Hermiona poczuła dreszcze. To nie wróżyło niczego
dobrego.
~*~
Minister Magii Korneliusz Knot roześmiał się z
niedowierzaniem. Co chwilę spoglądał spod byka na bliznowatego chłopca, który
siedział po środku sali i niespokojnie złapał się poręczy swojego krzesła.
- Chcesz nam powiedzieć, że widziałeś jak pan Lucjusz
Malfoy poturbował swoją podopieczną na szkolnym korytarzu?
Nie wierzył. Tak samo jak w pogłoski o powrocie Voldemorta.
Tylko dlaczego? Obawiał się utraty stanowiska i władzy? Dlaczego tak to
bagatelizował? Chciał poświęcić życie ludzi dla swojej pozycji? Przecież to
była najczystsza prawda!
- Tak – odparł zdecydowanie Harry, oddychając głęboko.
Nie dość, że po raz drugi w życiu musiał znosić takie spojrzenie ministra magii
na sobie to dodatkowo wszystkie oczy członków Wizengamotu oraz Dolores
Umbridge, która siedziała za Knotem. Na początku zastanawiał się, po jaką
cholerę tu w ogóle przyszła, ale po chwili przypomniał sobie, że była przecież
starszym podsekretarzem ministra. Świetnie, w szkole nie da mu już całkiem
spokoju. - Zrobił wielkie zamieszanie podczas posiłku i oznajmił profesorowi
Dumbledore’owi, że zabiera Hermionę do domu. Ona nie chciała i zaczęła uciekać.
Złapał ją przy Wielkiej Sali i zaczął szarpać, aby zmusić do zmiany zdania –
dodał szybko, wiedząc, że zapewne sędzia zaraz wetnie mu się w słowo.
- On kłamie, ministrze!
Po sali rozniósł się zimny głos. Z ławy znajdującej
się nieopodal Knota podniósł się wysoki, blond włosy mężczyzna. Miał na sobie
długą czarną pelerynę. Lucjusz Malfoy wspierał się na lasce, która kończyła się
główką węża. Wskazał palcem Pottera.
- Nigdy nie dotknąłem Hermiony Riddle w złym celu,
ministrze! Próbowałem jedynie ją przekonać do powrotu do domu, gdzie mogłaby
pobierać indywidualne nauczanie!
- W takim razie może podasz nam powód swojej decyzji,
Lucjuszu?
Albus Dumbledore wyszedł na środek. Wszyscy patrzyli
to na Dumbledore’a, to na Malfoya.
- Z mężem zauważyliśmy, że Hermiona jest w szkole
przeciwstawiana, ministrze! – Narcyza Malfoy wkroczyła do kontrataku, zanim
ojciec Dracona otworzył usta, aby odpowiedzieć. – Przestała odpisywać na listy
i oznajmiła, że nie wróci na Gwiazdkę do domu, gdy nasz syn Draco tak. Zawsze
wracali razem! Z tego powodu podjęliśmy decyzję o zabraniu dziewczyny ze
szkoły, chociaż na jakiś czas – rzekła śmiało, mrużąc oczy. Potter był pewny,
że spojrzała wtedy na niego.
- A czy nie pomyśleliście może, że panna Riddle nie
chce wracać do domu, ponieważ dzieje się jej tam krzywda? – spytał starzec.
- Sugerujesz, Dumbledore, że bijemy dziecko, które
sami wychowaliśmy?! Traktowaliśmy ją jak własną! – Narcyza nie kryła oburzenia.
- Proszę o spokój, pani Malfoy – rzekł Knot. Blondynka
odrobinę się uspokoiła, ale nadal wyglądała na wytrąconą z równowagi.
- Pan pozwoli, panie ministrze – powiedział dyrektor
Hogwartu do Korneliusza, który podirytowany kiwnął głową. – Narcyzo, uważasz,
że nie bijecie dziecka, które sami wychowaliście. Oczywiście, że nie posądzam
was o to.
- Więc po co ta cała sprawa?! – uniosła się kobieta.
Lucjusz złapał ją, aby nie odeszła daleko.
- Dziewczynie może dziać się krzywda, ale
niekoniecznie z waszej strony – powiedział spokojnie Albus. Wtedy Harry’ego
mimowolnie przeszedł dreszcz, a Malfoyom zrzedły miny. Był pewny, że wiedzieli,
kogo Dumbledore ma na myśli. Mimo to Lucjusz dzielnie odparł atak i nie dał się
wprawić w zakłopotanie.
- Więc kogo sugerujesz, Dumbledore? Może ci
powiedziała, że to nasz syn? – syknął.
- To już przesada! Draco kocha Hermionę! – poderwała
się Narcyza. - Byli jak rodzeństwo, Dumbledore! Jak rodzeństwo! Rozmawiałam z
nim w czasie Świąt i widać, jak bardzo przeżywa to, co się dzieje! Nigdy nie
podniósłby na nią ręki!
Wtedy czarnowłosy spojrzał wymownie w sufit. Draco
kocha Hermionę i bardzo przeżywa to, co się dzieje. Dobre sobie.
- Pani Malfoy, proszę się uspokoić, bo w innym
przypadku będę musiał usunąć panią z sali – powiedział kulturalnie Knot, ale
widać było, że tak czy siak czuł wyjątkowe zirytowanie.
- Waszego syna również nie mam na myśli, Narcyzo –
wtrącił się Dumbledore i po chwili zwrócił do Knota, który popatrzył na niego
mimowolnie z cieniem zainteresowania. – Panie ministrze, śmiem twierdzić, że
ostatnie wakacje Hermiony Meropy Riddle spędzone ze swoim biologicznym ojcem
były dla niej traumatycznym przeżyciem, a państwo Malfoy doskonale zdają sobie
z tego sprawę.
~*~
Długa nieobecność Dumbledore’a,
a potem Pottera, nie była dobrym znakiem. Przerażona tym faktem Hermiona
znów zaczęła krążyć po korytarzu. Tym razem została całkiem sama, gdyż
Potterowi towarzyszył dyrektor. Dlaczego wezwali najpierw jego? Co z nią? Czy
nie będzie musiała zeznawać? Ale przecież ta sprawa toczyła się o nią!
Jęknęła w bezradności i usiadła na ławce, na której
poprzednio urzędowała z byłym chłopakiem.
Wtedy też drzwi otworzyły się ponownie, a ona
natychmiast podskoczyła. Serce zaczęło bić dziewczynie niewyobrażalnie
szybko. Teraz chcą rozmawiać z nią, teraz chcą rozmawiać z nią.
- Hermiona Meropa Riddle jest proszona na salę sądową.
~*~
- Mam dość! – zagrzmiał Korneliusz Knot po
kilkunastu minutach. – Najpierw słyszę, że Jean Catherine Masen była daleką
kuzynką Narcyzy Malfoy, a wy mi teraz wmawiacie, że jej córka Hermiona Meropa
to jedyne dziecko Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać?! W naszych
dokumentach nie ma o tym żadnej wzmianki!
- Niech pan zacznie myśleć! – krzyknęła Hermiona. - ON
naprawdę nazywał się Tom Marvolo Riddle! RIDDLE! Jestem jego córką! Chce pan
pozwolić, abym została z tym śmierciożercą, który odda mnie w ręce Czarnego
Pana, gdy tylko opuszczę mury szkoły?! Torturował mnie przez całe wakacje, a
Malfoyowie na to pozwalali! Zabił mi matkę! – wydzierała się jak szalona przez
płacz. Nie miała już siły ani krzyczeć ani wyrywać się dwóm pracownikom
ministerstwa, więc uspokoiła się trochę. Również nie spodziewała się, że sprawa
przybierze taki obrót. Świat wirował, a ona straciła poczucie gruntu pod
stopami. Przez powłokę łez widziała tylko niewyraźną twarz Harry’ego, który
siedział obok Dumbledore’a. Co on sobie teraz o niej pomyślą…
- Jean Catherine Masen jest uznawana za zaginioną!
Te słowa doprowadziły Riddle’ównę do prawdziwej
palpitacji.
- ZA ZAGINIONĄ?! ON JĄ ZAKOPAŁ ZA DOMEM RIDDLE’ÓW W
LITTLE HANGLLETON! VOLDEMORT MU KAZAŁ! – Hermiona wskazała palcem wprost na
Lucjusza Malfoya, na którego twarzy pojawiły się dwa czerwone wypieki. – ŻĄDAM
SPRAWDZENIA TEGO TERENU! CHCĘ NALEŻYCIE POCHOWAĆ MOJĄ MATKĘ!
- Stek kłamstw! – zagrzmiał Lucjusz Malfoy. –
Dumbledore przeciwstawił ją przeciwko nam, ministrze, a Potter rozkochał w
sobie, żeby była im posłuszna!
- Harry nigdy mnie nie prosił, abym się w nim
zakochała, łajdaku! Nie wrócę do twojego cholernego domu! Choćby skały
srały! – ryknęła.
- Jeszcze raz podniesiesz głos, Riddle, a zostaniesz
usunięta z sali! – huknął Knot. Hermiona uspokoiła się trochę, dysząc ciężko.
Od krzyku rozbolało ją gardło. Mimowolnie poczuła się lepiej. Mogła w końcu
publicznie wyrzucić z siebie cały żal, który dusiła od wakacji. – Kto jest za
tym, aby Hermiona Meropa Riddle pozostała pod opieką państwa Malfoy, niech
podniesie rękę – rzekł do zgromadzonych członków Wizengamotu.
Dziewczyna z przerażeniem obserwowała, jak niemal
każdy podniósł rękę. Najwyżej podniosła ją jednak Dolores Umbridge
siedząca tuż za ministrem.
- Ty podła suko! Nie wrócę tam, bo ty tego chcesz!
- Proszę usunąć pannę Riddle z pomieszczenia.
~*~
Nastoletnia
dziewczyna osunęła się z rozpaczą po ścianie przy wejściu do sali sądowej. Po
policzkach płynęły jej potoki łez, rozmazując delikatny makijaż. Przerażenie
wręcz paraliżowało dziewczynę. Zaraz Malfoyowie mieli wyjść stamtąd i zabrać ją
do Czarnego Pana. Była tego pewna. Czekała na nią już tylko śmierć. Niech
chociaż pozwolą spojrzeć Ślizgonce na Harry’ego. Ten ostatni raz.
Nagle szloch brązowowłosej zagłuszyły czyjeś krzyki i
odgłosy walki dochodzące z pomieszczenia. Wystraszona oraz zdezorientowana
podniosła się z podłogi, gdy drzwi otworzyły się z hukiem. Na korytarz wypadł
czarnowłosy chłopak, najwyraźniej wypchnięty przez kogoś z wewnątrz.
- Tchórze! – ryknął, rzucając się z powrotem do drzwi,
które zamknęły mu się przed nosem. Zaczął szarpać za klamkę, ale mało to dało.
- Harry? – zachrypiała, zdając sobie sprawę, że to nie
kto inny jak Potter. Czarodziej odwrócił się do niej. Nawet nie
zdążyła dostrzec jakiejkolwiek emocji na twarzy bliznowatego, bo ten puścił
drzwi i nim się obejrzała, a znalazła się w jego ramionach. – Harry… -
powtórzyła przez łzy. Zaskoczona tym zachowaniem spojrzała mu w oczy. Patrzył
na nią z desperacją.
- Nie pozwolę im cię zabrać, obiecuję – szepnął,
przymykając oczy i wtulając twarz we włosy Ślizgonki. Nieprzytomnie
wdychała zapach jego skóry, czując dreszcze. To wszystko działo się tak szybko,
że cokolwiek mało do niej docierało. Przez chwilę zastanawiała się, jakim cudem
Harry Potter właśnie się do niej tulił. To tak jakby sen. – Nie pozwolę –
powtórzył dziewczynie do ucha. Te słowa mimowolnie podniosły ją na duchu. Tylko
dlaczego? I dlaczego tak bardzo chciał zatrzymać ją przy sobie? Była przecież
dzieckiem potwora. Potwora, który zabił mu rodziców.
Wtedy drzwi ponownie głośno się otworzyły. Odskoczyli
od siebie oparzeni. Bynajmniej nie z powodu obawy, że z wewnątrz wyjdzie ktoś
niepożądany, a z tego, iż najzwyczajniej w świecie wystraszyli się nagłego
hałasu.
Z pomieszczenia wyszedł Lucjusz Malfoy. Jego twarz
wydawała się o dziwo spokojna, lecz przebiegał przez nią cień irytacji.
Na widok wuja Hermiona ponownie znalazła się w
ramionach Pottera. Chłopak przycisnął ją do siebie, patrząc z wrogością na
mężczyznę, który zwrócił wzrok na nich. O dziwo blondyn nie rozzłościł się na
ten widok, a uśmiechnął cynicznie.
- Lepiej nacieszcie się sobą, bo zostało wam niewiele
czasu – syknął. – Widzimy się w Wielkanoc, Riddle, jeśli nie wcześniej. –
Zwrócił się do dziewczyny, która w przypływie przerażenia przywarła do Gryfona
jeszcze bardziej. To koniec. Knot skazał ją na śmierć tylko po to, aby nie
utracić swojej dumy i stanowiska.
- Zapomnij, Malfoy – warknął nagle Harry. – Już ci
powiedziałem, że ona zostaje ze mną. W Hogwarcie.
CDN.
Ale akcja! Ja nie mogę, to jest to na co czekałam czytając całą HRP! Toż to jest dzieło prawdziwego geniusza. Alex uważaj bo jak się dowiem gdzie mieszkasz to będę ci co tydzień przysyłać kwiaty i czekoladki. Ja naprawdę duże nie mogę. No po prostu jeden z moich ulubionych rozdziałów. Jak ja to kocham. Alex - od dziś stałaś się moją idolką <3 :]
OdpowiedzUsuńAmen!
Usuń