10/01/2021

Wiedzcie, że jestem tu nadal. Dziś już dwudziestopięcioletnia mężatka. Wiele lat temu zwyczajnie się zablokowałam i przestałam pisać. Ale wciąż jestem. Przepraszam i dziękuję Wam za wszystko. ❤
Oto piosenka, która tak bardzo kojarzy mi się dziś z HRP.
Agnes - One Last Time

Rozdział 28 - Cień satysfakcji


~*~



Zaufanie jest jedynym sposobem na odkrywanie tego, 
co przyniesie nam jutro.
- Karen Kingsbury
''Pamięć''



     - Tak więc w taki sposób chciałabym zakończyć moją dzisiejszą prezentację na temat Eliksiru Miłosnego. Dziękuję za uwagę – rzekła brązowowłosa Ślizgonka. 
     Niby to pisząc coś w zeszycie Harry podniósł znużony wzrok i spojrzał na byłą dziewczynę, stojącą po środku klasy. Z daleka dostrzegł jak wymusiła uśmiech do zebranych i spojrzała wyczekująco w stronę Snape’a, który siedział w kącie klasy. Denerwowała się. Jak na dłoni było widać, że nie lubi publicznych wystąpień, ale musiał przyznać, że hipnotyzował go sposób w jakim opowiadała o właściwościach eliksiru.
     Po pomieszczeniu rozniosły się ciche oklaski, na które Hermiona zarumieniła się nieznacznie. Nawet on sam uderzył dwukrotnie dłońmi, przyciągając przez to karcące spojrzenie Rona, ale właściwie było mu ono obojętne. 
     - Dziękujemy za to niezwykle pouczające wystąpienie, panno Riddle - odezwał się  Severus Snape, wychodząc z ukrycia. – Otrzymujesz za nie… - Profesor już otworzył usta, aby wypowiedzieć ocenę, na którą niebieskooka z pewnością czekała niecierpliwie, gdy ktoś zapukał do drzwi klasy. Do mrocznej sali weszła długowłosa dziewczyna, którą Potter poznałby z odległości kilkuset metrów. – Słucham, panno Chang? – mruknął podirytowany nietoperz, który najwyraźniej nie był zbyt zadowolony faktem, że mu przerwano. 
     - Przepraszam, że przeszkadzam, profesorze Snape, ale Harry Potter jest proszony do dyrektora – rzekła Krukonka, trzepocąc swoimi długimi rzęsami. 
     Wzrok wszystkich obecnych przeniósł się na Harry’ego, który poczuł jak zasycha mu w gardle. Dostrzegł kątem oka, jak i Riddle przełyka ślinę, a ten gest od razu upewnił go w tym dlaczego jest wzywany. Z jednej strony poczuł się lepiej, bo nie usłyszał do tej pory od Hermiony żadnego wyjaśnienia, a z drugiej bał się tego co usłyszy od Dumbledore’a. Bał się potwierdzenia tych słów, które padły z ust ukochanej dziewczyny poprzedniego dnia. 
     Czując jak uginają się pod nim kolana, podniósł się z miejsca i w ciszy ruszył w stronę Cho, która wygięła do niego usta w sztucznym uśmiechu. Był pewien, że Ślizgonka nadal mu się przygląda, ale starał się nie zwracać na to uwagi. Spojrzał jeszcze tylko w stronę Snape’a, który kiwnął głową i po chwili zniknął za drzwiami klasy wraz z Chang. 
     - Co słychać? – odezwała się długowłosa, gdy tylko zamknęły się za nimi podwoje i ruszyli razem korytarzem. 
     - Nic ciekawego, a u ciebie? – odpowiedział Harry, chowając ręce w kieszeniach. Ciągle nie mógł przestać myśleć o Hermionie. 
     - Właściwie to też. Słyszałam, że Riddle z tobą zerwała. To prawda? –  zapytała, gdy skręcili w drugi korytarz wiodący do gabinetu Dumbledore’a.  Chłopak spojrzał na nią zaskoczony. 
     - Skąd… - zaczął, ale Cho natychmiast mu przerwała. 
     - Hogwart to olbrzymi zamek, ale wiadomości szybko się po nim roznoszą. 
     Oszołomiony chłopak poczuł jak drętwieją mu kończyny. Cała szkoła o tym huczy? Pięknie. Tylko jak? Hermiona raczej by tego nie rozpowiedziała, a on sam zwierzył się z tego tylko…
     RON! 
     Poczuł jak na jego policzkach pojawiają się rumieńce złości. Rudzielec coraz bardziej irytował go swoim zachowaniem. 

     - No nareszcie jakiś przejaw mądrości! Chociaż można to zinterpretować tak, że w końcu się jej znudziłeś i dlatego cię rzuciła – wymieniał na palcach Potterowi, który zaczął kląć w myślach, że w ogóle powiedział o tym przyjacielowi. 
     - Ron, daj już mi spokój – jęknął Harry, chowając głowę pod poduszkę. Dusił łzy, ale starał się usilnie je ukrywać przed rudzielcem. Piegowaty z pewnością tylko by go wyśmiał. Tak bardzo potrzebował teraz azylu, najlepiej w ramionach Hermiony. 

     - Wszystko w porządku, Harry? – spytała Cho, gdy znaleźli się pod gargulcem. 
     - Tak, tak. Po prostu się zamyśliłem – odparł, wyrywając się z zamyśleń. 
     - Miętówki – rzekła dziewczyna do posągu, który rozsunął się, ukazując spiralne schody. – Powodzenia – rzuciła mu jeszcze przez ramię i odeszła. Spojrzał jeszcze za nią i westchnął. 
     - Chyba będzie mi ono potrzebne – mruknął pod nosem Potter, wchodząc na górę. 
     Jego relacja z Cho raczej już nie ulegnie poprawie. Szczególnie po tym co wydarzyło się w Pokoju Życzeń miesiąc wcześniej.

~*~

     Nastoletnia Ślizgonka oparła głowę na łokciu i zamieszała w swojej zupie. Harry nie wrócił do końca lekcji, a to było niepokojące. Gdy tylko przeszło jej przez myśl, że właśnie w tym czasie Dumbledore wtajemniczał go we wszystko, a Pottera wypełniała nienawiść do niej, poczuła się tak, jakby ktoś zabijał ją od środka. Miało być znów tak jak kiedyś, jeśli nie gorzej. 
     Sama tego chciałaś, Riddle. 
     Westchnęła ciężko, próbując powstrzymać łzy. Taka była prawda. Sama tego chciała i z jednej strony wcale tego nie żałowała, czując się lepiej z faktem, że Harry w końcu poznał prawdę, ale z drugiej… Tęskniła za nim, chcąc aby było znów tak jak kilka dni temu. Musiała pogodzić się z faktem, że takie było ich przeznaczenie. Wieczna nienawiść. 
     Spojrzała smutno w stronę krzesła Dumbledore’a, które było wciąż puste, a potem miejsca Harry’ego również świecące pustką. Zdając sobie sprawę, że nie przełknie nic więcej, złapała torbę i odeszła od stołu Ślizgonów. To miało być długie popołudnie spędzone nad książkami. Chciała w jakikolwiek sposób zapomnieć o smutku. Może podręczniki w tym jej pomogą. 
     Zamyślona prawie nie upadła, wpadając na kogoś w drzwiach do Wielkiej Sali. Omal zadławiła się resztą jedzenia, którą przeżuwała w ustach. 
     - Uważaj jak chodzisz, debilu! – wykrzyknęła, podnosząc głowę. Gdy zobaczyła kim był osobnik, który o mało jej nie zabił, wstrzymała powietrze, próbując nie oblać się rumieńcem. 
     Okulary Harry’ego Pottera zsunęły się mu na koniec nosa, ale on nie zwrócił na to większej uwagi. Zielone tęczówki pochłonęły ją, odbierając władzę nad ciałem. Przez moment patrzyli tak na siebie w ciszy.
     - Przepraszam. Zamyśliłem się i nie zauważyłem, że idziesz – wydusił, a Riddle dostrzegła jak na skroni pojawia mu się kropla potu. Jej samej zabrakło tchu.  Wymijająco spojrzała gdzieś ponad jego ramię, nie wiedząc co powiedzieć. 
     - Nie było cię pół dnia na zajęciach. Nie będziesz miał potem zaległości? – wykrztusiła, czując jak gula w gardle staje się coraz silniejsza. Właściwie co ją to obchodziło? Przecież zerwała z nim i sama wyznała prawdę, aby było tak jak wcześniej. Jednak ciągle kochała, tęskniła, martwiła się… Kochała. 
     Harry spojrzał na nią wzrokiem, który nie wyrażał żadnego uczucia. To było najgorsze w tej sytuacji. Nie potrafiła wyczytać z jego twarzy czegokolwiek.  
     - Przepiszę od Rona notatki – odparł po chwili. 
     Prychnęła w myślach. Wielki przyjaciel Ronald z pewnością pozwoli przepisać notatki. Szczególnie, jeśli przespał całą historię magii, a na zielarstwie plotkował z Deanem. 
     - No tak. Jasne – mruknęła pod nosem. – To ja idę. Pa – dodała i wyminęła go, ruszając w stronę lochów. Była pewna, że chłopak obrócił się za nią, ale nie dała po sobie poznać, że ją to przejęło. Zacisnęła wargi, aby powstrzymać łzy. 
Powiedział ''przepraszam''.
     Czy tak się zachowuje osoba, która nienawidzi cię za to, że jesteś dzieckiem jej największego wroga?

~*~

     Rozpamiętując upojny blask niebieskich tęczówek Hermiony, opadł na swoje łóżko w dormitorium chłopców i westchnął ciężko. Za oknem malował się już wieczór, ale oprócz niego w sypialni nie było nikogo. Może to nawet lepiej. 
     Harry przycisnął mocno policzek do poduszki, po czym przymknął oczy. Wciąż nie mógł wymazać z pamięci twarzy Dumbledore’a wypowiadającego te słowa Pomóż jej, jeśli naprawdę ją kochasz. Bez ciebie nie wygramy.
     Poniżana, bita i torturowana. Do tego Malfoy na to wszystko pozwolił. Dopiero teraz dotarł do Pottera prawdopodobny powód rozstania Riddle z Draconem. Czarnowłosy znienawidził Ślizgona jeszcze bardziej.  
     - Skąd pan to wszystko wie? Skąd pan wie, że Voldemort tak ją traktował? Powiedziała to panu? 
     Starzec spojrzał na niego z przebłyskiem bladego uśmiechu. 
     - Nie i o to właśnie chodzi. Nie wspomniała o jakimkolwiek incydencie. Mimo wszystko, widać to po niej. Dla mnie właśnie to czyni ją tak wiarygodną. Na początku nie wierzyłem w jej fascynację tobą, to prawda. Wietrzyłem podstęp Voldemorta. Zmieniłem jednak diametralnie zdanie, gdy zobaczyłem ją wykrwawiającą się w Skrzydle Szpitalnym. Wtedy gdy osłoniła cię przed Draconem. Była o włos od śmierci. Czy tak czyni osoba, która nienawidzi? 
     Dumbledore miał rację. Hermiona była w stanie poświęcić życie, byleby zaklęcie nie trafiło w niego, Pottera. Wciąż widział przed oczyma blask jej oczu, gdy tylko szeptał dziewczynie ciepłe słowa do ucha, rozkoszny uśmiech, gdy całował ją po policzku. Nie był w stanie uwierzyć, że mogłaby być tak dobrą aktorką. Tak go oszukać…
     Niejednokrotnie uratowała mu życie. Co jeśli jednak robiła to tylko po to, aby utrzymać go jak najdłużej przy życiu? Jeśli chciała, aby zginął z rąk Voldemorta?  Czy byłaby jednak w stanie, aż tak się poświęcić dla własnego ojca? Aż tak, aby szpiegować jego wroga, całować go, przytulać się, gdy wcześniej nie była w stanie zbliżyć się do niego nawet na kilka metrów?
     Tak, stara Hermiona Riddle byłaby w stanie. Jednak ta nowa już nie.
     Gryfon otworzył oczy. Było tylko jedno rozwiązanie, aby się co do tego przekonać.

~*~

     Bez Harry’ego czas zaczął mijać coraz wolniej, a świat znów nabrał czarno-białych barw. Brązowowłosa Ślizgonka zamiast spędzać weekend w czarodziejskiej wiosce Hogsmeade, jak większość uczniów, po raz kolejny włóczyła się w samotności po szkolnych korytarzach lub chętnie zamykała w swoim dormitorium.
     Potter nie odezwał się do niej od momentu spotkania w drzwiach Wielkiej Sali. Traktowali się jak powietrze, a to powoli doprowadzało nastolatkę do szału. Chyba już wolałaby, aby otwarcie okazywali sobie nienawiść niż tak po prostu mijali. Tak beznamiętnie. 
     Cierpienie wzmagało się, ale była zmuszona z nim walczyć. Takie życie to chyba lepsze rozwiązanie niż bycie w zakłamanym związku. Ciągłe kłamstwa. Po prostu była przeklęta i musiała sobie z tym poradzić. Może to kara za złe traktowanie Gryfonów i wszystkiego co dobre przez ostatnie szesnaście lat? Możliwe. 
     Poniedziałkowy poranek nie różnił się niczym szczególnym od pozostałych. Na dworze nadal prószył styczniowy śnieg, co wcale nie wzbudziło w Hermionie entuzjazmu. Nienawidziła śniegu. Kojarzył się jej z zimnem i chłodem. Niby powinna lubić tę porę roku, przez fakt, że sama się w nią urodziła, ale wychodziło na przekór. 
     Ślizgonka nałożyła sobie owsianki na talerz i rozejrzała po Wielkiej Sali. Do jadalni zbierali się już uczniowie, aby skonsumować najważniejszy posiłek dnia, a gwar panujący w pomieszczeniu irytował jeszcze bardziej niż zwykle. 
     Wtedy Draco Malfoy usiadł nieopodal niej w towarzystwie Pansy Parkinson, Milicenty Bulstrode oraz Crabbe’a i Goyle’a. Wciąż nie wyglądał zachwycająco dobrze. Blade policzki były jeszcze bielsze niż zwykle, a blond włosy ułożyły się dosyć niesfornie. Wyglądał tak, jakby był na coś chory, ale usilnie próbował ukryć to przed światem. Znała go zbyt dobrze, aby tego nie zauważyć. 

~*~

     – Och, daj mi spokój, Pansy – jęknął nastoletni Ślizgon do dziewczyny o twarzy mopsa, która uwiesiła się na jego ramieniu i zaczęła całować po skroni. Parkinson zrobiła urażoną minę i odwróciła się napięcie w stronę Milicenty, która siedziała obok niej. – Gorzej niż z dzieckiem – westchnął Malfoy, spoglądając kontem oka na koleżankę. 
     Ta znajomość doprowadzała go do szału. Pansy nie odstępowała go na krok, ciągle chciała się całować. Czasem sam sobie się dziwił, że irytuje go to, bo przecież Hermionie nigdy nie żałował pieszczot. Tylko, że Riddle’ównę naprawdę kochał… 
     Potrząsnął bezsilnie głową, aby odgonić ponure myśli. Obiecał sobie przecież, że już więcej nie będzie jej rozpamiętywał, a wychodziło na przekór. 
     Tęsknił, to było jasne. Tak bardzo chciał cofnąć czas, aby móc wszystko naprawić. Do tego, nękały go wyrzuty sumienia. To wszystko przez niego. Przez niego Hermiona zaczęła zadawać się z Potterem. Przez niego teraz mogła zginąć.  Tak naprawdę, gdyby podczas spotkania z Czarnym Panem miał więcej odwagi, byłoby inaczej. Może nadal byliby razem, a ona byłaby taka jak wcześniej. Potter mógłby być dla niej wciąż plugawym mieszańcem. 
     Na policzkach Dracona Malfoya pojawiły się wypieki złości, gdy przypomniał sobie o odwiecznym wrogu. Nie mógł strawić, że Hermiona wolała jego. Co Potter miał takiego w sobie?! No co takiego?! 
     Mimo wszystko, poczuł cień satysfakcji. Nie był na przegranej pozycji. 
     Hermiona Riddle i Harry Potter rozstali się. Nie była znana konkretna przyczyna, ale pewne było, że to ona to zakończyła. Może zmieniła zdanie? Oby. 
     Odłożył łyżkę i po chwili zdał sobie sprawę, że ktoś go obserwuje. Spojrzał w tę stronę i ujrzał brązowowłosą dziewczynę, siedzącą kilka krzeseł dalej. 
     Fala gorąca rozeszła się po jego ciele. Blask niebieskich tęczówek córki Czarnego Pana podziałał na niego paraliżująco. 
     Po ułamku sekundy odwróciła wzrok.

~*~

     Rozmyślenia o byłym przyjacielu przerwała jej Sowia Poczta. Stado sów wtargnęło do Wielkiej Sali, powodując zamieszanie wśród uczniów. Nie spodziewała się żadnych listów, więc tym bardziej zdziwiła się, gdy obok jej miski upadła biała koperta przyniesiona przez szarego ptaka, który w tym samym momencie zniknął z pola widzenia Riddle. 
     Na korespondencji widniał krótki napis Hermiona Meropa Riddle. 
     Dziewczyna odłożyła łyżkę i zaciekawiona otworzyła kopertę. Ze środka wypadła niewielka karteczka. 

     Droga Hermiono, 
     Mam nadzieję, że styczeń mija Ci dobrze. 
     Czy mogłabyś zjawić się w moim gabinecie zaraz po posiłku? Zostaw tylko torbę z książkami w lochach. Nie będzie Ci dziś potrzebna. 
     Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore 
 
     Brązowowłosa mało nie zakrztusiła się resztą owsianki, którą przeżuwała w ustach. Rozmowa z Dumbledore’m? Bez torby? Oznaczało to, że zamierzał spędzić z nią więcej czasu… 
     Owa wiadomość natychmiastowo ją podekscytowała. Zapomniała nawet o problemach z Potterem tylko szybko dokończyła posiłek, poderwała się ze stołu i biegiem ruszyła do lochów, aby zostawić książki. To musiało być coś ważnego.  Może zamierzał gdzieś ją zabrać? Pachniało to intrygą, a coś takiego uwielbiała. 
     Zapowiadał się interesujący dzień. Nie wiedziała nawet jak bardzo interesujący.

~*~

     - Panie profesorze, dostałam pański list! Gdzieś jedziemy?! Ale gdzie?! Nie mogę się doczekać! – zawołała energicznie nastoletnia dziewczyna, wbiegając żwawo do gabinetu dyrektora, po uprzednim zapukaniu. 
     Zamarła w miejscu kilka kroków od biurka Dumbledore’a, a radosny uśmiech natychmiast zniknął z jej zarumienionej twarzy. Chwilową radość zastąpiło przerażenie zmieszane grymasem bólu. Sztuczna bańka mydlana stworzona przez list dyrektora prysła w jednej sekundzie. 
     Harry Potter, który stał koło starca, wymusił blady uśmiech, gdy ich oczy spotkały się. Była zbyt zaskoczona, aby jakkolwiek sensownie zareagować.

     CDN.

3 komentarze:

  1. Szykuje się jakaś intryga, czyż nie? Już nie mogę się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj to chyba ten moment gdy idą po horkruksy hmmm?

    OdpowiedzUsuń

Copyright @ 2010-2013

Szablon został wykonany przez Empatię na potrzeby bloga www.hermione-riddle-potter.blogspot.com. Treści wszystkich postów oraz zakładek są autorstwa Alex, a także jej całkowitą własnością. Za wszelkiego rodzaju plagiaty lub kopiowanie pomysłów bez uprzedniej zgody autora będą wyciągane wszelkie możliwe konsekwencje.