~*~
Zaufanie jest
jedynym sposobem na odkrywanie tego,
co przyniesie nam jutro.
- Karen Kingsbury
''Pamięć''
- Tak więc w taki sposób chciałabym zakończyć moją
dzisiejszą prezentację na temat Eliksiru Miłosnego. Dziękuję za uwagę – rzekła
brązowowłosa Ślizgonka.
Niby to pisząc coś w zeszycie Harry podniósł znużony
wzrok i spojrzał na byłą dziewczynę, stojącą po środku klasy. Z daleka
dostrzegł jak wymusiła uśmiech do zebranych i spojrzała wyczekująco w stronę
Snape’a, który siedział w kącie klasy. Denerwowała się. Jak na dłoni było
widać, że nie lubi publicznych wystąpień, ale musiał przyznać, że hipnotyzował
go sposób w jakim opowiadała o właściwościach eliksiru.
Po pomieszczeniu rozniosły się ciche oklaski, na które
Hermiona zarumieniła się nieznacznie. Nawet on sam uderzył dwukrotnie dłońmi,
przyciągając przez to karcące spojrzenie Rona, ale właściwie było mu ono
obojętne.
- Dziękujemy za to niezwykle pouczające wystąpienie,
panno Riddle - odezwał się Severus Snape, wychodząc z ukrycia. –
Otrzymujesz za nie… - Profesor już otworzył usta, aby wypowiedzieć ocenę, na
którą niebieskooka z pewnością czekała niecierpliwie, gdy ktoś zapukał do drzwi
klasy. Do mrocznej sali weszła długowłosa dziewczyna, którą Potter poznałby z
odległości kilkuset metrów. – Słucham, panno Chang? – mruknął podirytowany
nietoperz, który najwyraźniej nie był zbyt zadowolony faktem, że mu przerwano.
- Przepraszam, że przeszkadzam, profesorze Snape, ale
Harry Potter jest proszony do dyrektora – rzekła Krukonka, trzepocąc swoimi
długimi rzęsami.
Wzrok wszystkich obecnych przeniósł się na Harry’ego,
który poczuł jak zasycha mu w gardle. Dostrzegł kątem oka, jak i Riddle
przełyka ślinę, a ten gest od razu upewnił go w tym dlaczego jest wzywany. Z
jednej strony poczuł się lepiej, bo nie usłyszał do tej pory od Hermiony
żadnego wyjaśnienia, a z drugiej bał się tego co usłyszy od Dumbledore’a. Bał
się potwierdzenia tych słów, które padły z ust ukochanej dziewczyny
poprzedniego dnia.
Czując jak uginają się pod nim kolana, podniósł się z
miejsca i w ciszy ruszył w stronę Cho, która wygięła do niego usta w sztucznym
uśmiechu. Był pewien, że Ślizgonka nadal mu się przygląda, ale starał się nie
zwracać na to uwagi. Spojrzał jeszcze tylko w stronę Snape’a, który kiwnął
głową i po chwili zniknął za drzwiami klasy wraz z Chang.
- Co słychać? – odezwała się długowłosa, gdy tylko
zamknęły się za nimi podwoje i ruszyli razem korytarzem.
- Nic ciekawego, a u ciebie? – odpowiedział Harry,
chowając ręce w kieszeniach. Ciągle nie mógł przestać myśleć o Hermionie.
- Właściwie to też. Słyszałam, że Riddle z tobą
zerwała. To prawda? – zapytała, gdy skręcili w drugi korytarz wiodący do
gabinetu Dumbledore’a. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony.
- Skąd… - zaczął, ale Cho natychmiast mu przerwała.
- Hogwart to olbrzymi zamek, ale wiadomości szybko się
po nim roznoszą.
Oszołomiony chłopak poczuł jak drętwieją mu kończyny.
Cała szkoła o tym huczy? Pięknie. Tylko jak? Hermiona raczej by tego nie
rozpowiedziała, a on sam zwierzył się z tego tylko…
RON!
Poczuł jak na jego policzkach pojawiają się rumieńce
złości. Rudzielec coraz bardziej irytował go swoim zachowaniem.
- No nareszcie jakiś przejaw mądrości! Chociaż
można to zinterpretować tak, że w końcu się jej znudziłeś i dlatego cię rzuciła
– wymieniał na palcach Potterowi, który zaczął kląć w myślach, że w ogóle
powiedział o tym przyjacielowi.
- Ron, daj już mi spokój – jęknął Harry, chowając
głowę pod poduszkę. Dusił łzy, ale starał się usilnie je ukrywać przed
rudzielcem. Piegowaty z pewnością tylko by go wyśmiał. Tak bardzo potrzebował
teraz azylu, najlepiej w ramionach Hermiony.
- Wszystko w porządku, Harry? – spytała Cho, gdy
znaleźli się pod gargulcem.
- Tak, tak. Po prostu się zamyśliłem – odparł,
wyrywając się z zamyśleń.
- Miętówki – rzekła dziewczyna do posągu, który
rozsunął się, ukazując spiralne schody. – Powodzenia – rzuciła mu jeszcze przez
ramię i odeszła. Spojrzał jeszcze za nią i westchnął.
- Chyba będzie mi ono potrzebne – mruknął pod nosem
Potter, wchodząc na górę.
Jego relacja z Cho raczej już nie ulegnie poprawie.
Szczególnie po tym co wydarzyło się w Pokoju Życzeń miesiąc wcześniej.
~*~
Nastoletnia Ślizgonka oparła głowę na łokciu i
zamieszała w swojej zupie. Harry nie wrócił do końca lekcji, a to było
niepokojące. Gdy tylko przeszło jej przez myśl, że właśnie w tym czasie
Dumbledore wtajemniczał go we wszystko, a Pottera wypełniała nienawiść do niej,
poczuła się tak, jakby ktoś zabijał ją od środka. Miało być znów tak jak
kiedyś, jeśli nie gorzej.
Sama tego chciałaś, Riddle.
Westchnęła ciężko, próbując powstrzymać łzy. Taka była
prawda. Sama tego chciała i z jednej strony wcale tego nie żałowała, czując się
lepiej z faktem, że Harry w końcu poznał prawdę, ale z drugiej… Tęskniła za nim,
chcąc aby było znów tak jak kilka dni temu. Musiała pogodzić się z faktem, że
takie było ich przeznaczenie. Wieczna nienawiść.
Spojrzała smutno w stronę krzesła Dumbledore’a, które
było wciąż puste, a potem miejsca Harry’ego również świecące pustką. Zdając
sobie sprawę, że nie przełknie nic więcej, złapała torbę i odeszła od stołu
Ślizgonów. To miało być długie popołudnie spędzone nad książkami. Chciała w
jakikolwiek sposób zapomnieć o smutku. Może podręczniki w tym jej pomogą.
Zamyślona prawie nie upadła, wpadając na kogoś w
drzwiach do Wielkiej Sali. Omal zadławiła się resztą jedzenia, którą przeżuwała
w ustach.
- Uważaj jak chodzisz, debilu! – wykrzyknęła,
podnosząc głowę. Gdy zobaczyła kim był osobnik, który o mało jej nie zabił, wstrzymała
powietrze, próbując nie oblać się rumieńcem.
Okulary Harry’ego Pottera zsunęły się mu na koniec
nosa, ale on nie zwrócił na to większej uwagi. Zielone tęczówki pochłonęły ją,
odbierając władzę nad ciałem. Przez moment patrzyli tak na siebie w ciszy.
- Przepraszam. Zamyśliłem się i nie zauważyłem, że
idziesz – wydusił, a Riddle dostrzegła jak na skroni pojawia mu się kropla
potu. Jej samej zabrakło tchu. Wymijająco spojrzała gdzieś ponad jego
ramię, nie wiedząc co powiedzieć.
- Nie było cię pół dnia na zajęciach. Nie będziesz
miał potem zaległości? – wykrztusiła, czując jak gula w gardle staje się coraz
silniejsza. Właściwie co ją to obchodziło? Przecież zerwała z nim i sama
wyznała prawdę, aby było tak jak wcześniej. Jednak ciągle kochała, tęskniła,
martwiła się… Kochała.
Harry spojrzał na nią wzrokiem, który nie wyrażał
żadnego uczucia. To było najgorsze w tej sytuacji. Nie potrafiła wyczytać z
jego twarzy czegokolwiek.
- Przepiszę od Rona notatki – odparł po chwili.
Prychnęła w myślach. Wielki przyjaciel Ronald z
pewnością pozwoli przepisać notatki. Szczególnie, jeśli przespał całą historię
magii, a na zielarstwie plotkował z Deanem.
- No tak. Jasne – mruknęła pod nosem. – To ja idę. Pa
– dodała i wyminęła go, ruszając w stronę lochów. Była pewna, że chłopak
obrócił się za nią, ale nie dała po sobie poznać, że ją to przejęło. Zacisnęła
wargi, aby powstrzymać łzy.
Powiedział ''przepraszam''.
Czy tak się zachowuje osoba, która nienawidzi cię za
to, że jesteś dzieckiem jej największego wroga?
~*~
Rozpamiętując upojny blask niebieskich tęczówek
Hermiony, opadł na swoje łóżko w dormitorium chłopców i westchnął ciężko. Za
oknem malował się już wieczór, ale oprócz niego w sypialni nie było nikogo.
Może to nawet lepiej.
Harry przycisnął mocno policzek do poduszki, po czym
przymknął oczy. Wciąż nie mógł wymazać z pamięci twarzy Dumbledore’a
wypowiadającego te słowa Pomóż jej, jeśli naprawdę ją kochasz. Bez ciebie
nie wygramy.
Poniżana, bita i torturowana. Do tego Malfoy na to
wszystko pozwolił. Dopiero teraz dotarł do Pottera prawdopodobny powód
rozstania Riddle z Draconem. Czarnowłosy znienawidził Ślizgona jeszcze
bardziej.
- Skąd pan to wszystko wie? Skąd pan wie, że
Voldemort tak ją traktował? Powiedziała to panu?
Starzec spojrzał na niego z przebłyskiem bladego
uśmiechu.
- Nie i o to właśnie chodzi. Nie wspomniała o
jakimkolwiek incydencie. Mimo wszystko, widać to po niej. Dla mnie właśnie to
czyni ją tak wiarygodną. Na początku nie wierzyłem w jej fascynację tobą, to
prawda. Wietrzyłem podstęp Voldemorta. Zmieniłem jednak diametralnie zdanie,
gdy zobaczyłem ją wykrwawiającą się w Skrzydle Szpitalnym. Wtedy gdy osłoniła
cię przed Draconem. Była o włos od śmierci. Czy tak czyni osoba, która
nienawidzi?
Dumbledore miał rację. Hermiona była w stanie
poświęcić życie, byleby zaklęcie nie trafiło w niego, Pottera. Wciąż widział
przed oczyma blask jej oczu, gdy tylko szeptał dziewczynie ciepłe słowa do ucha,
rozkoszny uśmiech, gdy całował ją po policzku. Nie był w stanie uwierzyć, że
mogłaby być tak dobrą aktorką. Tak go oszukać…
Niejednokrotnie uratowała mu życie. Co jeśli jednak
robiła to tylko po to, aby utrzymać go jak najdłużej przy życiu? Jeśli chciała,
aby zginął z rąk Voldemorta? Czy byłaby jednak w stanie, aż tak się
poświęcić dla własnego ojca? Aż tak, aby szpiegować jego wroga, całować go,
przytulać się, gdy wcześniej nie była w stanie zbliżyć się do niego nawet na
kilka metrów?
Tak, stara Hermiona Riddle byłaby w stanie. Jednak ta
nowa już nie.
Gryfon otworzył oczy. Było tylko jedno rozwiązanie,
aby się co do tego przekonać.
~*~
Bez Harry’ego czas zaczął mijać coraz wolniej, a świat
znów nabrał czarno-białych barw. Brązowowłosa Ślizgonka zamiast spędzać weekend
w czarodziejskiej wiosce Hogsmeade, jak większość uczniów, po raz kolejny
włóczyła się w samotności po szkolnych korytarzach lub chętnie zamykała w swoim
dormitorium.
Potter nie odezwał się do niej od momentu spotkania w
drzwiach Wielkiej Sali. Traktowali się jak powietrze, a to powoli doprowadzało
nastolatkę do szału. Chyba już wolałaby, aby otwarcie okazywali sobie nienawiść
niż tak po prostu mijali. Tak beznamiętnie.
Cierpienie wzmagało się, ale była zmuszona z nim
walczyć. Takie życie to chyba lepsze rozwiązanie niż bycie w zakłamanym
związku. Ciągłe kłamstwa. Po prostu była przeklęta i musiała sobie z tym
poradzić. Może to kara za złe traktowanie Gryfonów i wszystkiego co dobre przez
ostatnie szesnaście lat? Możliwe.
Poniedziałkowy poranek nie różnił się niczym
szczególnym od pozostałych. Na dworze nadal prószył styczniowy śnieg, co wcale
nie wzbudziło w Hermionie entuzjazmu. Nienawidziła śniegu. Kojarzył się jej z
zimnem i chłodem. Niby powinna lubić tę porę roku, przez fakt, że sama się w
nią urodziła, ale wychodziło na przekór.
Ślizgonka nałożyła sobie owsianki na talerz i
rozejrzała po Wielkiej Sali. Do jadalni zbierali się już uczniowie, aby
skonsumować najważniejszy posiłek dnia, a gwar panujący w pomieszczeniu
irytował jeszcze bardziej niż zwykle.
Wtedy Draco Malfoy usiadł nieopodal niej w
towarzystwie Pansy Parkinson, Milicenty Bulstrode oraz Crabbe’a i Goyle’a.
Wciąż nie wyglądał zachwycająco dobrze. Blade policzki były jeszcze bielsze niż
zwykle, a blond włosy ułożyły się dosyć niesfornie. Wyglądał tak, jakby był na
coś chory, ale usilnie próbował ukryć to przed światem. Znała go zbyt dobrze,
aby tego nie zauważyć.
~*~
– Och, daj mi spokój, Pansy – jęknął nastoletni Ślizgon
do dziewczyny o twarzy mopsa, która uwiesiła się na jego ramieniu i zaczęła
całować po skroni. Parkinson zrobiła urażoną minę i odwróciła się napięcie w
stronę Milicenty, która siedziała obok niej. – Gorzej niż z dzieckiem –
westchnął Malfoy, spoglądając kontem oka na koleżankę.
Ta znajomość doprowadzała go do szału. Pansy nie
odstępowała go na krok, ciągle chciała się całować. Czasem sam sobie się
dziwił, że irytuje go to, bo przecież Hermionie nigdy nie żałował pieszczot.
Tylko, że Riddle’ównę naprawdę kochał…
Potrząsnął bezsilnie głową, aby odgonić ponure myśli.
Obiecał sobie przecież, że już więcej nie będzie jej rozpamiętywał, a
wychodziło na przekór.
Tęsknił, to było jasne. Tak bardzo chciał cofnąć czas,
aby móc wszystko naprawić. Do tego, nękały go wyrzuty sumienia. To wszystko
przez niego. Przez niego Hermiona zaczęła zadawać się z Potterem. Przez niego
teraz mogła zginąć. Tak naprawdę, gdyby podczas spotkania z Czarnym Panem
miał więcej odwagi, byłoby inaczej. Może nadal byliby razem, a ona byłaby taka
jak wcześniej. Potter mógłby być dla niej wciąż plugawym mieszańcem.
Na policzkach Dracona Malfoya pojawiły się wypieki
złości, gdy przypomniał sobie o odwiecznym wrogu. Nie mógł strawić, że Hermiona
wolała jego. Co Potter miał takiego w sobie?! No co takiego?!
Mimo wszystko, poczuł cień satysfakcji. Nie był na
przegranej pozycji.
Hermiona Riddle i Harry Potter rozstali się. Nie była
znana konkretna przyczyna, ale pewne było, że to ona to zakończyła. Może
zmieniła zdanie? Oby.
Odłożył łyżkę i po chwili zdał sobie sprawę, że ktoś
go obserwuje. Spojrzał w tę stronę i ujrzał brązowowłosą dziewczynę, siedzącą
kilka krzeseł dalej.
Fala gorąca rozeszła się po jego ciele. Blask
niebieskich tęczówek córki Czarnego Pana podziałał na niego paraliżująco.
Po ułamku sekundy odwróciła wzrok.
~*~
Rozmyślenia o byłym przyjacielu przerwała jej Sowia
Poczta. Stado sów wtargnęło do Wielkiej Sali, powodując zamieszanie wśród
uczniów. Nie spodziewała się żadnych listów, więc tym bardziej zdziwiła się,
gdy obok jej miski upadła biała koperta przyniesiona przez szarego ptaka, który
w tym samym momencie zniknął z pola widzenia Riddle.
Na korespondencji widniał krótki napis Hermiona
Meropa Riddle.
Dziewczyna odłożyła łyżkę i zaciekawiona otworzyła
kopertę. Ze środka wypadła niewielka karteczka.
Droga Hermiono,
Mam nadzieję, że styczeń mija Ci dobrze.
Czy mogłabyś zjawić się w moim gabinecie zaraz po
posiłku? Zostaw tylko torbę z książkami w lochach. Nie będzie Ci dziś
potrzebna.
Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore
Brązowowłosa mało nie zakrztusiła się resztą owsianki,
którą przeżuwała w ustach. Rozmowa z Dumbledore’m? Bez torby? Oznaczało to, że
zamierzał spędzić z nią więcej czasu…
Owa wiadomość natychmiastowo ją podekscytowała.
Zapomniała nawet o problemach z Potterem tylko szybko dokończyła posiłek,
poderwała się ze stołu i biegiem ruszyła do lochów, aby zostawić książki. To
musiało być coś ważnego. Może zamierzał gdzieś ją zabrać? Pachniało to
intrygą, a coś takiego uwielbiała.
Zapowiadał się interesujący dzień. Nie wiedziała nawet
jak bardzo interesujący.
~*~
- Panie profesorze, dostałam pański list! Gdzieś
jedziemy?! Ale gdzie?! Nie mogę się doczekać! – zawołała energicznie
nastoletnia dziewczyna, wbiegając żwawo do gabinetu dyrektora, po uprzednim
zapukaniu.
Zamarła w miejscu kilka kroków od biurka Dumbledore’a,
a radosny uśmiech natychmiast zniknął z jej zarumienionej twarzy. Chwilową
radość zastąpiło przerażenie zmieszane grymasem bólu. Sztuczna bańka mydlana
stworzona przez list dyrektora prysła w jednej sekundzie.
Harry Potter, który stał koło starca, wymusił blady
uśmiech, gdy ich oczy spotkały się. Była zbyt zaskoczona, aby jakkolwiek
sensownie zareagować.
CDN.
Szykuje się jakaś intryga, czyż nie? Już nie mogę się doczekać :D
OdpowiedzUsuńOj to chyba ten moment gdy idą po horkruksy hmmm?
OdpowiedzUsuńnope
Usuń