10/01/2021

Wiedzcie, że jestem tu nadal. Dziś już dwudziestopięcioletnia mężatka. Wiele lat temu zwyczajnie się zablokowałam i przestałam pisać. Ale wciąż jestem. Przepraszam i dziękuję Wam za wszystko. ❤
Oto piosenka, która tak bardzo kojarzy mi się dziś z HRP.
Agnes - One Last Time

Rozdział 27 - Kojąca szczerość


~*~




Prawda nie musi być tania, 
jeśli się w nią uwierzy.
- Alex



     Kilka godzin później. 
     Nastoletnia Ślizgonka dyszała ciężko, wpatrując się z wściekłością w rudowłosego chłopca. Ten zmrużył oczy, krzyżując ręce na piersiach.
     - Jak możesz, Weasley?! – syknęła, zaciskając pięści na pościeli. – Jak możesz tak łgać? Co ci takiego zrobiłam?!
     W skrzydle szpitalnym panowała grobowa cisza, która boleśnie biła dziewczynie w uszach.
     Harry, który przyszedł przed kilkoma minutami, złapał się kurczowo ramy posłania obok i usiadł na nim, a stojący obok Dumbledore złożył ręce, wpatrując się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
     - Nie wierzycie mi, tak? – jęknęła w końcu z wyrzutem w stronę Dumbledore’a i Pottera, którzy spojrzeli po sobie. – Mówię prawdę! Przecież nie rzuciłabym się na Finnigana bez powodu! 
     - Ja też powiedziałem prawdę. Zrobiła to bez powodu – wtrącił się Ron, krążąc w okolicach łóżka. Wtedy w Riddle się zagotowało. 
     - Bez powodu?! Czyli rozumiem, że obrażanie Harry’ego nie jest dla ciebie żadnym powodem, tak?! Taki z ciebie przyjaciel?! - Wyprostowała się i była gotowa wstać, aby stanąć z Weasleyem twarzą w twarz. Dwie bójki w ciągu jednego dnia? Niech i tak będzie. 
     - Jak śmiesz wypowiadać się o tym, jakim jestem przyjacielem dla Harry’ego, a jakim nie?! Gówno wiesz, a szczekasz! – krzyknął Gryfon.
     Tego było już zbyt wiele. Zerwała się z posłania i rzuciła się w jego stronę, gdy cofnął się o krok. 
     - Chcę dla niego dobrze, tak samo jak ty! – warknęła, szarpiąc go. - Po co kłamiesz, skoro pobiłam się z Seamusem w słusznej sprawie?! Chcesz mnie skłócić z Harrym? Odegrać się za coś? Tak bardzo przeszkadza ci moja obecność? Wcale nie musisz ze mną rozmawiać! A może jesteś po prostu zazdrosny, że po pięciu latach uwaga Harry’ego skupiła się jeszcze na kimś innym, a nie tylko na tobie?! 
     Dyszała ciężko, ale mimowolnie poczuła się lżej, kiedy to wszystko z siebie wyrzuciła. Twarz Ronalda przybrała wściekle czerwoną barwę. Już zamierzał odpowiedzieć, gdy między nimi znikąd pojawił się czarnowłosy chłopak. 
     - Daj już spokój, Ron – rzekł do przyjaciela, stając plecami od Hermiony, a twarzą do piegowatego. Usta najmłodszego Weasleya rozwarły się delikatnie. 
     - Bronisz jej?! – oburzył się. 
     - Po prostu nie chcę, abyście się kłócili z mojego powodu – odpowiedział Harry. Riddle zacisnęła pięści, patrząc nad ramieniem Pottera na Ronalda, który posłał jej wściekłe spojrzenie. 
     - Dla mnie to wy możecie zbudować sobie dom, posadzić drzewo, mieć gromadkę dzieci i psa. Najwyraźniej dla mnie nie ma tam miejsca – syknęła, ale w głębi serca poczuła żal. Dlaczego sprawy musiały przybrać tak nieoczekiwany obrót?
     - I nigdy nie będzie! Dobrze wiem, że szpiegujesz nas dla starego Malfoya! Nie jestem głupi! – rzucił Ron, próbując się do niej dostać, ale bezskutecznie, gdyż Harry zagrodził mu drogę. 
     Riddle przeszły ciarki po tych słowach. Właściwie kilka miesięcy temu dostała takie zadanie od samego Voldemorta, ale nigdy go nie wykonała, zakochując się w Potterze. Co mogłaby zrobić, aby w końcu uwierzyli w jej uczucia do Gryfona? 
     - Ten człowiek mnie nienawidzi, więc jak mogłabym dla niego szpiegować? Zastanów się, Weasley! – rzekła, ponownie prawie szarpiąc się z rudzielcem, lecz tym razem ostro przerwał im sam Dumbledore. 
     - Spokój! – rzekł, pomagając Harry’emu i stając pomiędzy nimi. 
     - To może nam wyjaśnisz, czemu tak nagle twój wujeczek cię znienawidził?! – Ron nie zważał na dyrektora i nadal próbował się do niej dostać. Na twarzy Ślizgonki pojawił się grymas złości. Dlaczego ten debil nie potrafił nic zrozumieć? 
     - Bo wyparłam się głośno jego rodziny, aby móc przyjaźnić się z Harrym! Zadowolony?! – krzyknęła. Czarnowłosy chłopak stojący obok zamarł i spojrzał uważnym wzrokiem na nią. Jej to jednak nie obchodziło. Wpatrywała się jedynie w Weasleya, na którym to wyznanie nie zrobiło wrażenia. 
     - Tania sztuczka! Chcesz być bardziej autentyczna?! Żałosne! 
     - Co tu się dzieje?! Tu się leczy ludzi, a nie okalecza! – Nagle z drugiego pomieszczenia wybiegła pani Pomfrey. Widząc pielęgniarkę, dziewczyna w końcu zrezygnowała i odsunęła się od zebranych. Dyszała wściekle, próbując się uspokoić. Może rzeczywiście lepiej będzie, jeśli wszystko znów stanie się takim, jak kiedyś? Może rzeczywiście nadal powinna nienawidzić Pottera, a on jej?
     - Mam tego dosyć. Wychodzę – mruknęła, łapiąc swoją torbę szkolną leżącą na szafce nocnej. 
     - Nie możesz wyjść. Jesteś osłabiona – rzekła pani Pomfrey. 
     - Wypocznę w dormitorium. Chyba istnieje coś takiego, jak wypis na żądanie, prawda? – spytała wymijająco, zarzuciła torbę na ramię i wyszła ze szpitala, szturchając po drodze Harry’ego, który odprowadził ją wzrokiem aż do drzwi.

~*~

     Nastolatka usiadła na ławce przy pustym dziedzińcu, a po jej bladych policzkach spłynęły łzy. Dlaczego Ron musiał się tak zachowywać? Tym bardziej, że wcześniej wybaczył wszystko i miało być pięknie. Z jednej strony próbowała go zrozumieć, ale z drugiej kompletnie jej się to nie udawało. Postępowanie Weasleya konkretnie przemawiało do Pottera „Albo ja, albo ona!”. Była pewna, że w ostateczności rudzielec dostanie to, czego chce - Harry wybierze najlepszego przyjaciela.
     Otuliła się ramiona, łkając cicho, gdy nagle poczuła, jak czyjeś ręce oplatają jej talię. Zadrżała, słysząc przy uchu znajomy szept:
     - Nie płacz. 
     Nie musiała nawet odwracać głowy, aby wiedzieć, że to on ją znalazł. 
     - Zostaw mnie. Idź lepiej do Rona, bo pewnie umiera z zazdrości – mruknęła posępnie, próbując się odsunąć, lecz Gryfon na to nie pozwolił. 
     - Spójrz na mnie – szepnął, lecz nie posłuchała go. Wpatrywała się uparcie w ziemię, bojąc się tego wzroku. Co jeśli przyszedł tylko po to, aby oznajmić, że muszą się rozstać? – Spójrz – powtórzył po chwili, łapiąc za podbródek i tym samym zmuszając do spojrzenia sobie w oczy. Blask zielonych tęczówek podziałał na nią paraliżująco. 
     - Patrzę. No i co? – łypnęła, próbując znów uciec wzrokiem gdzieś ponad głowę chłopca, lecz ponownie jej na to nie pozwolił. Głaskał ją łapczywie kciukiem po policzku.
     - Nie przejmuj się nim. Przejdzie mu szybciej niż ci się wydaje – rzekł. Zamknęła oczy, nie chcąc rozpłakać się na dobre. Może Ron rzeczywiście miał rację? Ona i Harry byli całkowicie innymi światami. Nie powinni nigdy się ze sobą związać. 
     Gdy chłopak pochylił się, aby skraść pocałunek z jej ust, odwróciła głowę w inną stronę. Oddychała ciężko, próbując uspokoić myśli i targające nią pożądanie. Musiała zachować zdrowy rozsądek. Bliznowaty umilkł i odsunął się od niej delikatnie, wciąż bacznie obserwując. 
     - On chyba ma rację. Nie powinniśmy być razem – wyszeptała, spuszczając głowę. Ból rozdzierający serce był nie do wytrzymania. Jeśli Harry nie chciał jej zostawić, to ona zrobi to sama. 
     Przez chwilę trwała cisza nie do zniesienia. Usłyszała jak oddech Pottera przyspieszył. 
     - Ch-chcesz… Chcesz mnie zostawić? – wydyszał w końcu. Westchnęła ciężko, próbując wziąć się w garść. 
     - Tak będzie lepiej, Harry. Nigdy nie powinniśmy się zaprzyjaźnić – odpowiedziała, bawiąc się swoimi palcami. Nie wiedziała, gdzie ulokować zagubiony wzrok. 
     - Ale H-Hermiono… - zaczął Gryfon, zanurzając drżącą dłoń w jej włosach. Nie zareagowała. – Nie przejmuj się tak Ronem, naprawdę. Niedługo mu przejdzie. Chcę nadal być z tobą – dodał rozpaczliwie, unosząc jej głowę, aby spojrzała mu w oczy. Zacisnęła mocno powieki, nie chcąc patrzeć w te cudowne zielone tęczówki, i pociągnęła nosem. Dlaczego to nad nimi musiała wisieć taka klątwa? 
     - Dlaczego? Dlaczego akurat ze mną? – wyszeptała, wyrywając się delikatnie z jego uścisku. Odwróciła się w inną stronę i nie powstrzymała już szlochu. Jej ciałem zawładnęły drgawki. 
     - Bo się w tobie zakochałem – usłyszała. 
     Wtedy wszystko runęło. W normalnej sytuacji z pewnością rzuciłaby mu się w ramiona, ciesząc się z faktu, iż pokochał ją ten, w którym sama była zakochana bez pamięci, ale teraz nie wiedziała, co ma robić. 
     - Nie powinieneś był tego robić – rzekła, podnosząc się z ławki. Nadal nie patrzyła na towarzysza, tylko otuliła się ramionami i spojrzała przed siebie. Usłyszała, że Harry również wstaje. 
     - Posłuchaj, powiedzmy sobie jasno – zaczął czarnowłosy, stając tuż za nią.  Za chwilę miała poczuć jego ciepłe dłonie kładące się na jej ramionach.  Mimowolnie nie zaprotestowała, zanurzając się w cudownym poczuciu bezpieczeństwa. – Nie obchodzi mnie, jaka kiedyś byłaś, okej? Wymażmy te wspomnienia z pamięci. Niech teraz liczy się tylko teraźniejszość. Nie jesteś już tą samą dziewczyną, która jeszcze w zeszłym roku szydziła ze mnie i kleiła się do Malfoya. Jesteś taka… lepsza – wymamrotał prosto w jej ucho, co spowodowało u niej gęsią skórkę.
     Wsłuchiwała się w jego słowa, czując ból. Z jednej strony miał rację. Nie była taka jak kiedyś. Przez to, co wydarzyło się w wakacje, w kryjówce Voldemorta, a później przez towarzystwo Pottera, zmieniła się nie do poznania. Z drugiej… jak mógł być tak naiwny? Nie wiedział, kim Ślizgonka jest naprawdę. Nie wiedział, czyją jest córką. Nie wiedział, że ojcem osoby, której powierzył swoje serce, jest jego największy wróg. Żył w okrutnej niewiedzy, nie mając pojęcia o przeszłości dziewczyny. Okłamywała go, a każdym dniem niewidzialny sztylet, który wbiła mu w plecy w chwili, gdy oddała się ich pierwszemu pocałunkowi, zagłębiał się coraz bardziej. 
     Oszukując jego, oszukiwała samą siebie. 
     Przełknęła ślinę, zdając sobie z tego sprawę. Wmawiała sobie, że może być z Chłopcem, Który Przeżył, że poradzi sobie, że w końcu znalazła szczęście… 
     Zamknęła oczy, by otwierając je po chwili, podjąć decyzję, która miała sprawić, że w końcu przestanie okłamywać i jego, i siebie. Bo jedynie prawda była w stanie przynieść ukojenie.
     Odwróciła się powoli i spojrzała w zielone oczy, które przyglądały się jej z miłością.
     - To, że jestem córką Lorda Voldemorta, też cię nie obchodzi, Harry Potterze?

~*~

     Następnego dnia. 
     - Tak więc w taki sposób chciałabym zakończyć moją dzisiejszą prezentację na temat Eliksiru Miłosnego. Dziękuję za uwagę – rzekła brązowowłosa dziewczyna, wymuszając uśmiech. Nie lubiła publicznych wystąpień. Zawsze trzęsły się jej ręce, a już tym bardziej pod czujnym wzrokiem całej klasy. Po pomieszczeniu rozniosły się ciche oklaski, na co Ślizgonka zarumieniła się nie znacznie. 
     - Dziękujemy za to niezwykle pouczające wystąpienie, panno Riddle - odezwał się Severus Snape, wychodząc z ciemnego kąta klasy. – Otrzymujesz za nie… - Profesor już otworzył usta, aby wypowiedzieć ocenę, na którą niebieskooka czekała z niecierpliwością, gdy ktoś zapukał do drzwi klasy. Córka Czarnego Pana zaklęła pod nosem. Do mrocznej sali weszła długowłosa dziewczyna. – Słucham, panno Chang? – mruknął podirytowany nietoperz, który najwyraźniej również nie był zbyt zadowolony faktem, że mu przerwano. 
     - Przepraszam, że przeszkadzam, profesorze Snape, ale Harry Potter jest proszony do dyrektora – rzekła Krukonka, trzepocąc swoimi długimi rzęsami. 
     Wzrok wszystkich obecnych przeniósł się na czarnowłosego chłopaka, który siedział w towarzystwie swojego rudowłosego przyjaciela w tyle klasy, a Riddle mimowolnie przełknęła ślinę. Wiedziała, po co Dumbledore wzywał do siebie Harry’ego i ta myśl przeraziła ją. Przypomniała sobie krótką, a jednocześnie niesamowicie dla niej emocjonalną wizytę w gabinecie starca poprzedniego popołudnia. 

     - Przepraszam, profesorze, ale sprawy zaszły za daleko. Musiałam powiedzieć Harry’emu prawdę. Prawdę, kim jestem – rzekła, próbując uspokoić drżące dłonie i chęć rozpłakania się. Potter z pewnością teraz ją nienawidził. Ale dlaczego się tym tak przejmowała? Przecież sama tego chciała, tego, aby ją zostawił i zapomniał. Pomimo tego czuła ból. 
     Twarz Albusa Dumbledore’a przybrała niesamowicie obcy wyraz. 
     - Jak zareagował? – spytał po chwili spokojnie, aczkolwiek wyczuła w jego głosie podenerwowanie. 
     - Nie wiem. Odeszłam, zanim zdążył coś powiedzieć. Nie mogłam dłużej patrzeć na pustkę w jego oczach – powiedziała, spuszczając wzrok. 
     - W takim razie będę musiał z nim porozmawiać. Z pewnością czuje się zagubiony przez tę informację – odpowiedział dyrektor, nerwowo odbijając palcami o blat biurka. 
     - To chyba dobre rozwiązanie – mruknęła pod nosem i odeszła, zanim mężczyzna zdążył cokolwiek powiedzieć. Uciekła tak samo, jak przed Potterem. Jak zwykły tchórz. 

     Zamrugała powiekami. Nastoletni Gryfon podniósł się z miejsca i bez słowa ruszył w stronę dziewczyny stojącej w drzwiach. Wyglądałby w miarę normalnie, gdyby nie posępna mina i worki pod oczami. Tak jakby nie przespał nocy. 
     Po chwili, za zgodą Snape’a, zniknął za drzwiami klasy wraz z Krukonką. To z pewnością miała być długa rozmowa. Rozmowa, która mogła zmienić wszystko. 

     CDN.

1 komentarz:

  1. Mam ochote sie rozryczec. Choc strasznie fajnie to za zabrzmiało " To, że jestem córką Lorda Voldemorta też cię nie obchodzi, Harry Potterze?

    OdpowiedzUsuń

Copyright @ 2010-2013

Szablon został wykonany przez Empatię na potrzeby bloga www.hermione-riddle-potter.blogspot.com. Treści wszystkich postów oraz zakładek są autorstwa Alex, a także jej całkowitą własnością. Za wszelkiego rodzaju plagiaty lub kopiowanie pomysłów bez uprzedniej zgody autora będą wyciągane wszelkie możliwe konsekwencje.