~*~
Ból nie zawsze
musi być tylko cielesny.
- Alex
Siwowłosy starzec stał przy biurku w swoim gabinecie i
wpatrywał się nieobecnym wzorkiem w pergamin, który otrzymał pocztą. List
podbity był pieczęcią Ministerstwa Magii z podpisem kierownika Departamentu
Spraw Rodzin Magicznych, a dyrektorowi Hogwartu chodziły tylko oczy, czytając
jego treść.
- Jak mogłem być na tyle naiwny, aby wierzyć, że to
tylko formalność? – szepnął sam do siebie, po czym złożył list i schował z
powrotem do koperty.
~*~
Śnieg prószył na dworze coraz częściej, a ferie minęły
w dość przyjaznej i spokojnej atmosferze. Każdy zakątek myśli Hermiony Riddle
przyćmił jednak list od matki, którzy otrzymała w Wigilię od Dumbledore’a.
Przeczytała go chyba z pięćdziesiąt razy, a treść
znała już na pamięć. Stał się teraz jedynym namacalnym dowodem, że kiedyś Jean
Masen rzeczywiście żyła. Ślizgonka potrafiła godzinami patrzeć na kluczyk od krypty
w Banku Gringotta, na którym znów pojawił się dziwnie znajomy obrazek orła. Jej
krypty. Nie miała pojęcia, co znajdowało się w środku i była pewna, że jeszcze
przez długi czas się tego nie dowie. W końcu nie planowała opuszczać Hogwartu
aż do wakacji, choć sama szczerze nawet nie wiedziała, gdzie je spędzi.
Przecież na pewno nie wróci do Voldemorta. Może Dumbledore przygotuje dla niej
jakąś kryjówkę? Mimo wszystko nie rozstawała się z kluczem na krok.
Brązowowłosej wydawało się, jakby upłynął tylko jeden
dzień. Może dlatego, że nie rozmyślała tak często o Potterze? Przed świętami
spodziewała się, iż będzie gorzej, ale jego listy wynagradzały nieobecność,
choć ograniczały się do tego samego. Może dlatego, że zbyt krótko się znali?
Okej, znali się od pięciu lat, widywali codziennie na zajęciach, ale nigdy do
tej pory nie byli ze sobą tak blisko. Prawdopodobnie wymagało to czasu.
Przecież zbliżyli się do siebie dopiero ostatniego dnia przed feriami.
Nie zmieniało to jednak faktu, że nieraz Riddle
wariowała z samotności. Nie miała nawet do kogo otworzyć ust, a do tego nie
była przyzwyczajona. Większość nauczycieli powyjeżdżała, a został tylko
Dumbledore i Snape.
Snape. Podczas wigilijnej kolacji miała ochotę
rozerwać go na strzępy. Po liście matki zaczęła patrzeć na niego w całkiem
innym świetle. Czy lepszym, czy gorszym, tego nie wiedziała, ale na pewno
spoglądała na niego inaczej niż przedtem. Może już nie jak na profesora
Severusa Snape’a, ale przyjaciela jej matki, niedoszłego ojca chrzestnego? Z
drugiej strony była wściekła, że nigdy nie powiedział o powiązaniach z Jean
Masen. Ale tak naprawdę… co mógł jej powiedzieć?
Wiesz, panno Riddle, przyjaźniłem się kiedyś z
twoją matką i miałem zostać twoim ojcem chrzestnym, ale wybrała ostatecznie
Dumbledore’a.
Bez sensu. Była pewna, że w końcu trzeba będzie z nim
o tym porozmawiać, ale jak taka rozmowa mogłaby wyglądać?
Profesorze Snape, dlaczego nie powiedział mi pan,
że przyjaźnił się pan z moją matką?
Snape, dlaczego, do jasnej cholery, okłamywałeś
mnie przez tyle lat, co?!
Druga opcja bardziej pasowała do jej obecnego stanu.
~*~
- Draco, czy spakowałeś już sweter? – usłyszał blond
włosy chłopak za sobą. Dlaczego matka musiała być tak nadopiekuńcza? Swoją
troskliwością nieraz doprowadzała go do szału.
- Tak, mamo – mruknął podirytowany, chowając do kufra
nowy pęk skarpet. Poczuł wtedy niemiłe ukucie, zdając sobie sprawę,
że jeszcze kiedyś pakował się z Hermioną. Oparł się dłońmi o krawędź walizki i
spojrzał nieprzytomnym wzrokiem przed siebie.
Narcyza podeszła do niego, sprawdzając, czy na pewno
wszystko wziął. Nawet nie zwrócił na nią uwagi, wlepiając znużony wzrok w
szybę. Minęły niecałe dwa tygodnie od wizyty w kryjówce Czarnego Pana, a on
nadal nie mógł się pozbierać. Prawie nic nie jadł, nie spał. Znikał w oczach.
- To co? Gotowy do podróży? – spytała pani Malfoy,
uśmiechając się delikatnie, jakby próbowała go rozweselić.
- Ta – mruknął pod nosem Draco, siadając na łóżku.
Powrót do Hogwartu przerażał go. Spotkanie Hermiony. Spojrzenie jej w oczy.
Fakt, że gdy tylko dziewczyna opuści zamek, wpadnie w ręce śmierciożerców,
którzy zaprowadzą ją do Czarnego Pana.
- Draco, uśmiechnij się – szepnęła z troską kobieta,
widząc stan jedynego syna. Usta Ślizgona zacisnęły się w cienką linię.
- Jak mam się uśmiechać, gdy Hermionę w każdej chwili
mogą porwać Yaxley i Dołohow, a potem oddać w ręce Czarnego Pana?! – syknął
zirytowany niezrozumieniem ze strony matki. Narcyza popatrzyła na niego z
rozpaczą.
- Kochanie, proszę, nie obwiniaj się tak. Tak czy
inaczej, prędzej czy później to by się stało – powiedziała, kładąc mu rękę na
ramieniu. - Przecież ta dziewczyna nie ma prawa tak po prostu się nas wyrzekać,
a potem bezczelnie puszczać z Potterem! – dodała.
W Draco zagotowało się. Czy ta kobieta naprawdę nic
nie rozumie?! Dlaczego nikt nie próbował tego zrozumieć?! Ani ona, ani ojciec!
Strącił jej dłoń i podniósł się ze złością.
- Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że ona wtedy zginie?!
– krzyknął.
- Draco… - szepnęła oszołomiona jego zachowaniem.
- Zostawcie mnie w świętym spokoju – jęknął, po czym
wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
Zdrada Hermiony stała się zapewne jeszcze gorsza niż
klątwa Cruciatus.
~*~
Brązowowłosa dziewczyna uśmiechnęła się, patrząc w
swój terminarz. Po raz pierwszy tak bardzo cieszyła się z zakończenia ferii.
Jutro pierwsze zajęcia, czyli spotkanie z Harrym. Nie miała pojęcia, czy już
wrócił do szkoły, ale uznała, że nawet jeśli tak, to da mu ten wieczór na
rozpakowanie się.
Hermiona przeciągnęła się leniwie w fotelu, po czym
spojrzała na zegar. Dochodziła ósma wieczorem, więc chyba najwyższy czas,
aby wrócić do dormitorium, spakować torbę i położyć się spać. Serce łomotało
przyjemnie na fakt, że już jutro zobaczy Pottera.
Gdy tylko wstała, Kamienna Ściana rozsunęła się, a do
Pokoju Wspólnego Ślizgonów wpadła grupa uczniów. Jeszcze nigdy od dwóch tygodni
w tym pomieszczeniu nie zrobiło się aż tak głośno. Z jednej strony Riddle
poczuła się lepiej, widząc członków swojego domu po feriach, a z drugiej
podirytowało ją, że utraci teraz odrobinę prywatności. No cóż, wszystko co
dobre szybko się kończy.
Pozbierała książki, gdy nagle poczuła się obserwowana.
Wyprostowała się i spostrzegła Dracona. Nie miał już tak przylizanych włosów,
jak przed świętami. Teraz były rozczochrane, co dodało mu uroku. Chłopak stał
sam kilka metrów dalej i zachował się w jej stosunku nadzwyczaj dziwnie. Ich
oczy spotkały się na chwilę. Draco patrzył na nią z nieznanym uczuciem, jakby…
przerażeniem pomieszanym z rozpaczą? W tym samym momencie przerwał kontakt
wzrokowy i przyspieszonym krokiem ruszył w stronę dormitorium chłopców. Był
blady, blady oraz wychudzony. Tak, jakby nic nie jadł ani pił od co najmniej
dwóch tygodni. Przecież to niemożliwe! Ciotka Narcyza na pewno go karmiła.
Coś się stało – przeszło jej przez myśl, gdy
spojrzała jeszcze przez ramię na Ślizgona, który zniknął za drzwiami sypialni.
A może on wie? O niej i Harrym? Raczej nie...
Nadal myśląc o młodym Malfoyu, poszła do swojego
dormitorium.
~*~
Zamknął z trzaskiem drzwi, oparł się o nie i zacisnął
mocno oczy. Widok ukochanej dziewczyny stał się jeszcze większą katorgą. Stała
tam, niczego nieświadoma. Wyglądała inaczej niż przed świętami. Bez makijażu,
zmieniła fryzurę. Była piękna. Może to nawet lepiej, że wolała Pottera? Nie
zasługiwał na nią. Nie po tym, jak ją zranił.
Przewrócił ze złością jakąś książkę, stojącą na
stoliku i położył się na swoim łóżku. Pewnie zaraz przyjdzie Crabbe z Goylem i
Blaise’em. Szkoda tylko, że nie z Riddle.
- Zjeżdżaj stąd, Crabbe. Tylko przeszkadzasz –
syknął Draco do jednego ze swoich przyjaciół, który siedział na krześle.
Położył się wygodniej i pozwolił towarzyszce przytulić się do siebie mocniej.
Goryl warknął tylko coś niezrozumiałego pod nosem,
podniósł się, po czym wyszedł z dormitorium, trzaskając drzwiami. Blondyn
przewrócił na to oczami i spojrzał na Hermionę. Riddle całkiem olała zachowanie
Crabbe’a i położyła zgiętą nogę na jego podbrzuszu. Uśmiechnął się, gdy wsunęła
mu dłoń pod koszulkę, przesuwając nią wzdłuż klatki piersiowej. Nie wstydzili
się nawzajem swojej bliskości. Przecież znali się od niemowlaka.
- Kocham cię – szepnął w końcu, całując dziewczynę w
czoło. Niebieskooka ukryła swoją twarz we wgłębieniu jego szyi, a on poczuł jej
gorący oddech.
- Wiem, Draco.
Dlaczego nigdy nie było mu dane usłyszeć, że ona
również odwzajemnia to uczucie? Ponieważ nigdy go nie kochała, tak jak on ją…
~*~
Wściekła na siebie, że zaspała, chwyciła torbę z
książkami i pognała na zajęcia. Przez pół nocy nie mogła zasnąć z
podekscytowania spotkaniem Harry’ego. Z jednej strony nie mogła się doczekać, a
z drugiej była podenerwowana tym, jak zareagują na siebie po wydarzeniu, które
miało miejsce między nimi w ostatnim dniu przed feriami.
Hermiona stanęła przed klasą transmutacji i wzięła
głęboki oddech. Na tym przedmiocie siedzą razem. Drżącą ręką zapukała do drzwi,
a gdy usłyszała zza nich znajomy głos profesor McGonagall, pchnęła je do
przodu.
- Riddle, czy ty kiedykolwiek przestaniesz się
spóźniać? – Opiekunka Gryfonów pisała coś na tablicy i nawet nie spojrzała w
stronę wejścia. Czyżby spóźnienia córki Czarnego Pana były tak notoryczne, że
kobieta nawet nie musiała patrzeć kto wszedł do klasy, aby wiedzieć, że to ona?
– Zawsze dokładnie pięć minut po dziewiątej – westchnęła.
Przez klasę przebiegł chichot uczniów. Ślizgonka
spojrzała w tę stronę i natychmiast powędrowała wzrokiem do ostatniej ławki.
Harry patrzył na nią z przebłyskiem uśmiechu. Przez ułamek sekundy pożerała
wzrokiem każdy fragment twarzy Pottera, jakby ta chwila miała zwrócić
dziewczynie dwa tygodnie nieobecności. Zauważyła, że skrócił włosy i pomimo
rozpoczęcia pierwszej lekcji, już rozluźnił krawat. Powstrzymała ciche
westchnięcie, gdy usłyszała głos nauczycielki.
- Riddle, daję ci ostatnie ostrzeżenie. Jeszcze raz
się spóźnisz i dostaniesz szlaban – rzekła srogo.
- Oczywiście, pani profesor. Przepraszam – odparła
uczennica nadzwyczaj uprzejmie, siedząc myślami w ostatniej ławce. Ruszyła
energicznym krokiem w stronę Harry’ego, gdy chłopak nadal uśmiechał się
łagodnie, co brązowowłosa z radością odwzajemniła. Na widok ukochanego poczuła
przyjemne motyle w brzuchu. W końcu nie widzieli się całe ferie.
Usiadła na swoim krześle i położyła torbę na ławce,
aby wypakować z niej podręczniki. Widząc, jak oczy uczniów zwróciły się na
McGonagall, która znów zaczęła coś tłumaczyć, wyjęła zeszyt oraz kałamarz, po
czym schowała worek pod ławkę. W tym też momencie poczuła przyjemny dreszcz w
okolicach palców. Gdy zdała sobie sprawę, że to ławkowy sąsiad złapał ją
na chwilę za rękę, na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Spojrzała na niego,
a ten uśmiechnął się szerzej. Patrzyli na siebie przez chwilę zauroczeni, gdy
przerwało im polecenie nauczycielki, aby otworzyć notesy i zapisać w nich
notatkę z tablicy.
Hermiona Riddle wciągnęła głośno powietrze, po czym
zamoczyła pióro w kałamarzu. Widok Pottera natychmiast poprawił dziewczynie
humor, a na jej malinowe usta wkradł się lekki uśmiech. Po raz pierwszy od
kilku miesięcy życie zaczynało nabierać kolorów.
~*~
- Jak ferie? – zapytała, gdy spacerowali brzegiem
jeziora podczas przerwy na drugie śniadanie. Harry oderwał wzrok od przestrzeni
przed sobą i spojrzał na nią z uśmiechem.
- Nie mogłem sobie wymarzyć lepszych – odpowiedział.
Westchnęła cichutko i spojrzała w bok. Potter miał świetne święta wśród
najbliższych, a ona… samotnie. – A twoje? – spytał po chwili, przy czym
pozwoliła objąć się ramieniem.
- Hogwart, Hogwart i jeszcze raz Hogwart – rzekła
beznamiętnie, patrząc teraz na jezioro. Odpowiedziała chwila ciszy.
- Aż tak źle?
Zatrzymała się, a czarnowłosy razem z nią. Ponownie
westchnęła i otuliła się ramionami, jakby to miało ją pocieszyć. Dopiero teraz
dotarła do niej smutna prawda. Tak naprawdę straciła wszystkich. Malfoyowie nie
chcieli na nią patrzeć, z Draconem nie miała najlepszych relacji. Tylko
Dumbledore, Dumbledore i Harry.
- Hermiono?
Dziewczyna oderwała nieprzytomny wzrok od zamarzniętej
tafli jeziora, słysząc swoje imię i uśmiechnęła się blado.
- Po prostu brakowało mi ciebie – odparła w końcu.
Potter patrzył na nią przez chwilę bez cienia emocji, po czym wypuścił
powietrze z płuc.
- Mnie ciebie też.
Podszedł do niej i mocno do siebie przytulił. Ukryła
się w jego ramionach, chcąc zatopić się w nich jeszcze głębiej. W tej sekundzie
miał liczyć się tylko on, on i nikt więcej. Jej oddech przyspieszył, czując
znajomy zapach perfum.
Po kilku chwilach uścisku podniosła głowę, a ich oczy
spotkały się ze sobą. Harry uśmiechnął się, co lekko odwzajemniła. Przymknęła
oczy, gdy poczuła oddech chłopaka na swoich ustach. W tym momencie bicie serca
przyspieszyło, a na zmarzniętych policzkach z pewnością ukazały się czerwone
rumieńce.
- Uwielbiam cię – wyszeptała prosto w wilgotne wargi
Gryfona.
- Z wzajemnością – wymruczał, gdy ręce Ślizgonki
zawędrowały do jego włosów. Wtedy ich usta połączyły się w gwałtownym i
zachłannym pocałunku. Stanęła na palcach, gdy objął ją w talii, po czym
przytulił do siebie. Miała wrażenie, że wulkan w niej żyjący zaraz wybuchnie.
Całowali się tak przez kilka kolejnych chwil. Zbyt
spragnieni swojej bliskości nie potrafili się od siebie odsunąć. Pomimo iż
wyczuła, że Potterowi zaczyna brakować tchu, nie odsunął się od niej ani na
moment.
Trwali w tym uczuciu zdecydowanie dłużej niż powinni.
- Jesteś mój – wysapała, gdy w końcu oderwali od
siebie na dosłownie kilka milimetrów. Czarnowłosy zaśmiał się ledwo
dosłyszalnie i delikatnie przygryzł zębami jej dolną wargę.
- Tylko i wyłącznie – zapewnił, gdy zaczęli całować
się po raz kolejny. Pieścił kciukiem zmarznięty policzek brązowowłosej, która
westchnęła głośno, lgnąc do niego coraz chciwiej. Niczym szampan uderzało jej
do głowy cudowne poczucie ciepła i bezpieczeństwa. – Pójdziesz ze mną w sobotę
do Hogsmeade? – spytał cicho, gdy zaczęła całować kącik jego ust.
- Z tobą mogę iść i na kraniec świata.
CDN.
O Jezu nie wiem co sie dalej stanie, ale mysle ze cos nieprzyjemnego. Nie mogliby zostac w Hogwarcie? :-/
OdpowiedzUsuńJest! Wreszcie ta scena pocałunku, na którą tak długo czekałam <3
OdpowiedzUsuńFajne lece czytac dalej harry wreszcie sie ogarnal
OdpowiedzUsuńŻeby tylko wyszli całó
OdpowiedzUsuńCzuje że pójście do Hogsmeade to zły pomysł:/
OdpowiedzUsuń