~*~
Dopiero, gdy robisz coś zakazanego,
możesz czuć się naprawdę wolny.
- Alex
- Trzymali się za ręce i tak na siebie patrzyli –
zachichotała Pansy, patrząc z udanym rozmarzeniem w sufit. Dafne zaśmiała się
głośno.
Niebieskooka poczuła się, jak zasycha jej w gardle.
Parkinson i Greengrass widziały dziś Harry’ego z jakąś dziewczyną? DZISIAJ?!
Jeśli okaże się, że to była Chang, Riddle zaprzysięgła sobie, że pójdzie do
niej, a Krukonka zapamięta ten dzień do końca życia.
- J-jaką dziewczyną? O kim mówicie? – spytała w końcu,
próbując uspokoić drżenie rąk.
- No jak to z jaką? Z Pomyluną!
Hermiona stała otępiała, nie mogąc pozbierać myśli,
ale jednocześnie odetchnęła z ulgą, że nie miały na myśli Cho. Harry z Pomyluną?
Na pewno tylko żartowały, więc nie musiała się obawiać. Ślizgonki popatrzyły po
sobie, po czym obydwie wybuchły śmiechem.
- Nie – rzekła po chwili. – Na pewno z nią nie jest.
Przecież wczoraj mówił co innego, że to co rzekł w
Sali Wejściowej… Że wcale tak nie myśli. Dał jej nadzieję, że może jednak
będzie lepiej, że też coś czuje.
A jeśli kłamał? – przeszło jej przez myśl. Znów
padła ofiarą swej naiwności.
- Zobaczysz, że przyjdzie spóźniony. Nawet teraz
jeszcze go nie ma – zaśmiały się. Brązowowłosa nadal miała mętlik w głowie.
Przecież one na pewno żartują.
Wtedy pojawiła się McGonagall, która otworzyła klasę,
po czym rzekła donośnie:
- Wejdźcie do środka, zaraz wrócę – i odeszła
pospiesznym krokiem.
Wszyscy uczniowie zaczęli powoli wchodzić do środka,
gdy córka Czarnego Pana zobaczyła, jak na końcu korytarza pojawia się sylwetka
Harry’ego Pottera. Mimowolnie zrobiło się jej ciepło na sercu, lecz po
chwili lekki uśmiech zgasł, gdy zobaczyła, kto mu towarzyszył. Blond włosa Luna
Lovegood właśnie coś zawzięcie opowiadała, na co Harry zaśmiewał się co chwilę.
Dziewczyna poczuła, jakby cały świat zwalił się na
głowę. Dafne i Pansy nie kłamały.
Potter podniósł głowę i dostrzegła, jak patrzy w jej
stronę. Nie mogła wtedy oprzeć się wrażeniu, że uśmiechnął się jeszcze
szczerzej.
Odwróciła głowę, powstrzymując łzy i zniknęła za
drzwiami klasy. Może rzeczywiście nic do niej nie czuł i chciał się tylko
przyjaźnić.
~*~
Westchnęła ciężko, przepisując notatkę z
tablicy. Tego dnia McGonagall usadziła Harry’ego z Ronem. Może to nawet lepiej?
Nie musiała znosić jego spojrzeń.
Była jednak pewna, że gdy wszedł do klasy na początku
zajęć, posłał jej promienny uśmiech. Już dawno nie widziała go w tak dobrym
humorze. Nie miała pojęcia, czy to przez pojednanie z nią, czy może Pomylunę.
Złudne marzenie, aby Potter był tak szczęśliwy, przez pogodzenie się z szarą
Hermioną Riddle. Miała mętlik w głowie, bo nadal nie wiedziała co o tym
wszystkim myśleć.
Zagryzła wargę i spojrzała na kruczoczarną czuprynę
chłopca, który siedział przed nią. Dlaczego tak się przejmowała? Przecież nawet
nie byli razem, a on mógł spotykać się z kim chciał. Do tego ciągle nie mogła
uwierzyć, że mógłby chodzić z Luną Lovegood. Raczej nie była w jego typie.
Jeśli już, to są tylko przyjaciółmi.
Podtrzymując się na duchu owym faktem, uśmiechnęła się
pod nosem, patrząc, jak Harry drapie się po karku. Gdyby widziała go z przodu,
to z pewnością byłby jeszcze bardziej uroczy.
Niewiele myśląc, oderwała z końca zeszytu kawałek
kartki i naskrobała na niej kilka słów.
Jak samopoczucie?
Hermiona.
Zgniotła liścik w kulkę i sprawdziła, czy McGongall
przypadkiem jej nie obserwuje. Gdy upewniła się, że wszystko jest już w
porządku, rzuciła zawiniątko przez ramię Pottera wprost na otwarty zeszyt.
Dostrzegła, jak prostuje się na krześle. Podekscytowana udała, że nadal
przepisuje notatkę. Nie oczekiwała, że dostanie od razu odpowiedź, więc
zdziwiła się, gdy już po kilkunastu sekundach mogła ją przeczytać.
Już dawno się tak dobrze nie czułem, dziękuję. To
chyba przez wczorajszy wieczór.
A u Ciebie? Wyspałaś się?
Harry.
Powstrzymała pisk radości. Nie chodziło więc o
Lovegood. Pospiesznie zakryła usta dłonią, aby nikt nie dostrzegł tego stanu.
Był szczęśliwy z jej powodu. Interesowało go, co u niej. Drżącymi dłońmi
złapała pióro i zabrała się za odpowiedź.
Tak, wszystko w porządku.
Może to głupie, ale myślałam o Tobie, gdy wróciłam do
wieży.
Hermiona.
Niecierpliwie czekała na odpowiedź. Harry był chyba
tak samo podekscytowany jaj ona, ponieważ zaczął kręcić się na krześle
niemiłosiernie, a Ron tylko karcił go bezlitosnym spojrzeniem.
Naprawdę o mnie myślałaś? Ty za to śniłaś mi się
przez całą noc.
Harry.
Uśmiechnęła się szeroko, patrząc na pierwsze dwie
linijki. Zastanowiła się przez chwilę, po czym napisała na skrawku pergaminu
kilka słów.
Tak, cały wieczór. Naprawdę Ci się śniłam? Co
takiego robiłam?
Hermiona.
Uśmiechałaś się.
A Ty co o mnie myślałaś?
Harry.
Zagryzła wargi, powstrzymując jęk. Pomimo, iż ich
rozmowa przypominała dwójkę niezbyt dojrzałych dwunastolatków, Potter
doprowadzał ją do totalnego obłędu. Że jesteś najcudowniejszym facetem na
świecie – pomyślała o odpowiedzi.
Po prostu nie mogłam nacieszyć się faktem, że już
wszystko dobrze.
Hermiona.
Ja też. Co robisz po lekcjach?
Harry.
Przełknęła ślinę, po czym zaczęła wachlować się
niezauważalnie dłonią. Jeszcze nigdy nie zrobiło się jej gorąco z powodu
takiego pytania.
Raczej nie planuję nic twórczego. Dlaczego pytasz?
Hermiona.
Intencja Pottera była oczywista, ale wolała udawać
głupią niż zbyt pewną siebie. Daj mu się wykazać – przeszło dziewczynie
przez myśl.
Masz może ochotę na spotkanie?
Harry.
Zachwycona propozycją Pottera złapała czystą kartkę i
napisała żartobliwie:
Z Ronem?
Hermiona.
Przypomniało się jej, jak przed tygodniami Harry nie
ruszał się na jakiekolwiek spotkania bez przyjaciela, a ją to powoli
wykańczało.
Myślałem raczej tylko o naszej dwójce, ale jeśli tak
Cię do niego ciągnie…
Harry.
Zachichotała niesłyszalnie pod nosem.
Tylko żartuję, głuptasie. Oczywiście, że mam
ochotę. Z Tobą zawsze i wszędzie.
Hermiona.
~*~
Patrzyła nieprzytomnym wzrokiem w zielone
oczy Pottera, a ogarnęła ją niewyobrażalna pustka. Samotność.
- Co? – szepnęła z niedowierzaniem. – Przecież
zawsze zostawałeś na święta. Myślałam, że tym razem też… - bełkotała.
- Wiem – rzekł smutno - ale w tym roku mój
ojciec chrzestny zaprosił mnie, Rona i jego rodzinę do siebie. Nie sposób było
odmówić, a tym bardziej, że nie widujemy się często – dodał.
Riddle próbowała ulokować gdzieś swój zagubiony
wzrok, gdy euforia pojednania z Harrym, która ogarniała ją przez ostatnie
godziny, prysła niczym bańka mydlana. Miała zostać całkiem sama na czas ferii.
Z kim miała niby je spędzić? Z Dumbledorem? Przecież nie będzie z nim
przesiadywać całe dnie.
- Rozumiem – wyszeptała w końcu. – W takim razie
zobaczymy się po feriach. Wesołych świąt, Harry – dopowiedziała, próbując się
uśmiechnąć, lecz marnie to wyszło. Ostatni raz spojrzała w jego zielone
tęczówki, poklepała po ramieniu i chciała odejść, gdy poczuła, jak łapie ją za
nadgarstek.
- Poczekaj. Zostań ze mną jeszcze chwilę. - Usłyszała.
Odwróciła głowę i dostrzegła, jak wpatruje się w nią intensywnie.
- Niedługo będziesz już jechał – powiedziała, próbując
usilnie ukryć łzy.
- Mam jeszcze chwilę – odparł cicho, ciągnąc ją za
rękę tak, że ich ciała dzieliły teraz centymetry. – Dlaczego się smucisz? –
spytał, nawijając na palec pukiel włosów dziewczyny.
Westchnęła ciężko.
- Wcale nie smucę – skłamała, odwracając wzrok.
- Chciałabyś, abym został, tak?
Nie sposób było okłamać Pottera.
- Dam sobie radę – szepnęła.
Czarnowłosy uniósł jej podbródek, aby spojrzeli sobie
w oczy. Próbowała uciec wzrokiem, ale nie pozwolił na to. Blask jego tęczówek
był zbyt hipnotyzujący.
Wtedy pochylił się wolno i musnął subtelnie malinowe
wargi. Nie zaprotestowała, tylko oddała się pieszczocie. Przez chwilę miała
ochotę się rozpłynąć.
Usta Pottera były tak cudowne, że jeden słodki buziak
stał się dla niej jeszcze lepszy niż wszystkie, którymi została obdarowana
przez Dracona za czasów ich związku.
Musnęła je raz jeszcze, jakby bojąc się, że ukochany
zaraz się od niej odsunie i nie będzie już więcej mogła zasmakować tego
pocałunku. Pogładziła go po rozgrzanym policzku, gdy po krótkiej chwili
wilgotnymi wargami otarł się o jej nos, potem policzek i płatek ucha.
Uśmiechnęła się, po czym mocno w niego wtuliła.
Doskonale wiedziała, że robi właśnie coś nielegalnego,
coś za co może przypłacić życiem, ale przestało ją to obchodzić. Liczył się już
tylko Harry.
- Jesteś moim cudem. - Usłyszała cichy szept zaraz
przy uchu.
Poczuła, jak czarnowłosy otula ją sobą. Zamknęła oczy,
zacisnęła wargi i pozwoliła się mocniej przytulić. Stali tak chwilę, gdy
dziewczyna wtulała swój chłodny policzek w rozgrzany bliznowatego, jakby
próbowała go lekko ostudzić, a wyszło na odwrót, gdyż to jej przybrał
zaczerwienioną barwę.
- Tego, co czuję do ciebie, nie da się opisać w
słowach – jęknęła mu do ucha, gdy pocałował ją w skroń. Wdychała zapach skóry
Gryfona, wręcz odurzona. Roześmiał się, na co posłała mu zdziwione spojrzenie.
Co w tym śmiesznego?
- Nie musisz mi tego mówić – rzekł z uśmiechem,
gładząc kciukiem jej policzek. – Po prostu mi to okaż – dodał, gdy westchnęła
cicho, lgnąc do jego dłoni jeszcze bardziej.
Łagodnie wsunęła dłonie pod szkolny kołnierzyk
Pottera, a on pocałował ją raz jeszcze, znacznie chciwiej.
- Przytul mnie – wybełkotała między kolejnymi
pocałunkami. Jeszcze nigdy nikomu nie była aż tak poddana. Lgnęła do niego
coraz bardziej, chcąc więcej. Potter posłusznie otulił ją jeszcze
mocniej i pozwolił oprzeć głowę na swoim ramieniu.
- Jesteś jak narkotyk. Tak strasznie nie chcę się
uzależnić – wysapał, gdy oderwała się od niego i zaczęła obsypywać pocałunkami
jego policzek.
- Nie masz wyjścia – odparła, rozluźniając krawat
chłopaka.
Chcąc dać upust tłoczącym się w niej emocjom, cicho
jęknęła, gdy zaczął masować palcami jej kark.
- Podoba ci się, gdy tak robię, prawda? – szepnął
Ślizgonce do ucha.
Nie odpowiedziała, tylko wymusiła na jego ustach
kolejnego buziaka. Teraz była już całkowicie pewna, że mogłaby oddać wszystko,
aby być z tym człowiekiem.
To właśnie w tym miejscu miała zacząć się kulminacyjna
część historii Wybrańca oraz potomkini jego największego wroga.
~*~
Zaczęły się ferie świąteczne, a nieobecność Harry’ego
dało się odczuć wszędzie. Obiecał, że będzie pisać, ale co miało to zmienić? Tak
czy siak, kawałek pergaminu nie był w stanie zwrócić go w całości.
Chociaż minęło tylko kilka dni odkąd widzieli się po
raz ostatni, Riddle codziennie rano z nadzieją wyglądała na niebie Hedwigę.
Może to ona powinna napisać? A jeśli Potter odbierze to tak, jakby się
narzucała? Na pewno chciał teraz spędzić trochę czasu z ojcem chrzestnym i nie
były mu w głowie listy.
- Niedługo wrócę, obiecuję – szeptał, gdy ukryli
się w nieczynnej toalecie, pieszcząc ją po policzku.
- Będziesz wtedy już tylko mój? – sapała, łapiąc go za
rozwiązany gryfoński krawat i przyciągając do siebie.
- Przecież już jestem – jęczał cicho, zanurzając się w
jej sinych ustach.
Nadal nie mogła zapomnieć o pożegnaniu z Harrym ani
pozbyć się smaku jego ust ze swoich. Potter wrócił wtedy do wieży znacznie
później niż powinien. Pomimo, iż wyjechał na dwa tygodnie, czuła się
najszczęśliwszą osobą na świecie. Była z nim, a ten fakt stał się
najcudowniejszym darem od Boga, jaki kiedykolwiek otrzymała - to, że pokochała
z wzajemnością.
Brązowowłosa dziewczyna siedziała przy stole Ślizgonów
i mieszała łyżką w owsiance. Wielką Salę udekorowano na świąteczną okazję, a
przy stole nauczycielskim zasiadł tylko Snape i Dumbledore. Czyżby reszta
nauczycieli także wybrała się na ferie?
Tego roku na Boże Narodzenie w Hogwarcie została
przerażająco mała liczba osób. Ze Slytherinu tylko ona i rok starsza Emily
Deepwater, z Gryffindoru trzech czwartoklasistów, z Ravenclawu dwie
szóstoklasistki, a z Huffelpuffu właściwie nikt. Przez to poczuła się jeszcze
bardziej samotnie. Zadowolony Draco siedział teraz pewnie w cieplutkim Malfoy
Manor z mamusią, która go dokarmiała oraz tatusiem, który obsypywał jedynego
syna prezentami.
Hermiona zamieszała po raz kolejny w zupie, gdy do
jadalni wleciały dwie sowy. Czarownica, która już straciła nadzieję, że tego
dnia coś otrzyma, prawie zakrztusiła się posiłkiem, gdy ujrzała śnieżnobiałego
ptaka pędzącego w jej stronę.
Nadal mając łyżkę w buzi pisnęła, przyciągając tym samym
wzrok Dumbledore’a i Snape’a, którzy o czymś rozmawiali, jednak zignorowała to.
Przypominając sobie o sztućcu wyjęła go z ust, wrzuciła do miseczki i
uśmiechnęła się do Hedwigi, która gładko wylądowała na jej ramieniu.
- Cześć! – uśmiechnęła się Riddle. – Masz coś dla
mnie? – zapytała sowy, która zahukała radośnie.
Hedwiga wyciągnęła swoją nóżkę, do której przywiązany
był list. Nastolatka pospiesznie go odwiązała i zwróciła się do ptaka:
- Leć do sowiarni coś zjeść. Potem do ciebie przyjdę z
odpowiedzią – rzekła, na co sowa znów zahuczała radośnie i odleciała.
Córka Czarnego Pana drżącymi dłońmi odwróciła kopertę
i uśmiechnęła się w myślach, widząc znajome pismo Hermiona Riddle.
Nie wiele myśląc, otworzyła ją i wyjęła niedługi
kawałek pergaminu. List od Harry’ego brzmiał następująco:
Kochana Hermiono,
Tak, wiem, głupio to zabrzmiało. Muszę się po prostu
przyzwyczaić, a nie chciałem zaczynać jakoś banalnie, żebyś już na wstępie
wiedziała, że ciepło o Tobie myślę.
U mnie wszystko dobrze. W sumie, prawie cały czas
jestem z Weasley’ami i Wąchaczem. Cały dzisiejszy dzień spędziliśmy na grze w
Eksplodującego Durnia. Gdybyś widziała Rona... Nie mógł się potem domyć! Tobie
też na pewno by się spodobało.
Niby czuję się tu dobrze i jestem szczęśliwy, ale
zacząłem coraz częściej odczuwać fakt, że nie ma Cię w pobliżu. To chyba po
prostu oznaka, że tęsknię. Po feriach spędzimy razem cały dzień w Hogsmeade, co
Ty na to?
Będę powoli kończył, bo mama Rona woła mnie na
kolację. Napisz lepiej, co u Ciebie i czy chociaż czasem o mnie myślisz, bo ja
o Tobie często wieczorami, gdy mam chwilę dla siebie.
Wesołych Świąt, kochanie.
O! To już zabrzmiało lepiej.
Harry.
PS. Wiadomość powinna dotrzeć bezpiecznie. Lupin
rzucił na Hedwigę zaklęcie ochronne.
Hermiona czytała kolejne linijki listu, a na jej
ustach pojawiał się coraz szerszy uśmiech. Serce przyspieszyło biciem, a na
policzki wkradły się rumieńce.
Niewiele myśląc, złapała kopertę i wybiegła z Wielkiej Sali do Pokoju Wspólnego
Ślizgonów. Musiała odpisać Potterowi, żeby wiedział, że także o nim myśli.
Wiadomość od niego od razu poprawiła jej humor.
~*~
- Chyba dostała list od Pottera – mruknął Severus
Snape, patrząc spod byka na Hermionę Riddle, która wybiegła właśnie z Wielkiej
Sali.
- Tak, chyba tak. Od razu widać, że poczuła się lepiej
– rzekł z uśmiechem Albus Dumbledore, pałaszując swoją kanapkę.
- Jeszcze ostatnio ze sobą nie rozmawiali – syknął
zirytowany mężczyzna o tłustych włosach.
- Myślę, że ich relacje uległy zmianie. Prawdopodobnie
na jeszcze lepsze niż nam się wydaje – odpowiedział Dumbledore, kończąc
posiłek.
- Więc Potter wyjechał do Kwatery Głównej, tak? –
spytał ponuro Snape, patrząc bezlitośnie na swoją owsiankę.
Starzec wytarł usta chusteczką i odparł:
- Tak. Myślę, że to dobra kryjówka dla niego na czas
świąt.
- A Riddle? Malfoy wrócił do domu – rzekł Snape.
- Malfoy Manor nie jest już bezpiecznym miejscem dla
niej. Na pewno czuje się tu samotna, gdy wszyscy wyjechali, ale chyba z
pewnością zdaje sobie sprawę, że samotność w Hogwarcie jest o wiele lepsza niż
ferie z ojcem – odpowiedział dyrektor, poprawiając swoją szatę. – Mimo
wszystko, jutro obchodzić będzie rocznicę swoich urodzin. Przygotowałem już
prezent. Na pewno ją zainteresuje.
CDN.
Bardzo fajny rozdział szkoda że Harry wyjechał i zostawił Hermione samą mam nadzieje że następne święta albo coś w tym rodzaju spędzą razem.
OdpowiedzUsuńAwww... ale słodkie:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D
OdpowiedzUsuń