~*~
Śniła mi się we śnie rzeczywistości.
Z jaką ulgą się obudziłem.
Stanisław Jerzy Lec
Brązowowłosa Ślizgonka opuściła swoje dormitorium z
zamiarem krótkiego spaceru. Do ciszy nocnej miała jeszcze kilka minut, więc był
to według niej dobry czas na chwilę rozmyśleń.
Od pamiętnej rozmowy z obrazem Phillipa Slytherina
minął dzień, a ona nadal nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała z ust swego
przodka.
Elizabeth wyparła się rodziny tylko po to, aby móc być
z Malcolmem Gryffindorem, synem Godryka. W końcu Gryffindor i Slytherin nie
przepadali za sobą, a zapewne miłość, jaką obdarzyła ona Malcolma, była zdradą
dla jej ojca. On i Nicholas znienawidzili ją, a Salazar nawet wygnał z
domu i wydziedziczył ze wszelkich dóbr. Ta historia tak łudząco przypominała
to, co działo się teraz między nią a Harrym... Wszystko układało się w jedną
całość.
Hermiona zeszła po schodach na dół i przeszła przez
prawie już pusty Pokój Wspólny, gdy nagle usłyszała głos za sobą.
- Zaczekaj!
Odwróciła się wolno i wtedy nogi ugięły się pod nią.
To Draco Malfoy wyszedł właśnie ze swojego dormitorium. Pomachał do niej żywo,
a ona poczuła jak robi się jej słabo. Jeszcze jego tu brakowało.
Odwróciła się napięcie i opuściła salon, słysząc za
sobą nadal nawoływanie Malfoya. Nie będzie już więcej z nim rozmawiać. Nie po
tym, co zrobił. Najpierw próbował zaatakować Harry’ego czarno-magicznym
zaklęciem, a potem wyzwał ją od zdrajczyń krwi. Tego nigdy mu nie wybaczy. Miał
to być ostateczny koniec ich znajomości.
Blondyn biegł za nią, aż do dziedzińca. Riddle ani razu się
nie odwróciła. Nie była w stanie tak po prostu spojrzeć mu w oczy. Nie
wyobrażała sobie, co Ślizgon mógłby jej teraz powiedzieć.
- Hermiona, zaczekaj, do cholery! – Głos Dracona był
coraz bliżej. Nagle poczuła, jak coś brutalnie złapało ją za nadgarstek i
odwróciło w swoją stronę.
Ich tęczówki odnalazły się, a ona poczuła, jak robi
się jej niedobrze. Patrząc na twarz byłego przyjaciela, czuła, jak serce
rozrywa się na kolejne kawałeczki.
- Czego ode mnie chcesz? Puść! – syknęła, próbując
wyrwać rękę.
- Chcę porozmawiać. Wybacz mi to, co powiedziałem
wczoraj. Naprawdę nie chciałem – wyszeptał, a ona poczuła, jak jego dłonie
łagodnie ujmują jej twarz.
Obrzydzona odepchnęła go od siebie.
- To samo powtarzałeś po wakacjach! Nie dotykaj mnie,
gnido! Nigdy więcej! – krzyknęła.
- Czy ty nie potrafisz zrozumieć, że jesteś dla mnie
stworzona? – jęknął, łapiąc ją ponownie za ramiona i przyciągając do siebie.
Wtedy zszokowana dostrzegła, jak rysy twarzy Malfoya
zmieniają się.
Nadal stała na tym samym korytarzu, tylko w ramionach
wyższego blondyna ubranego w czarną szatę. Dostrzegła, że sama teraz była okuta
w bordową suknię z ciasnym gorsetem, podobną do tych, które noszono przed
wiekami.
- Czy nie potrafisz zrozumieć, głupia, że jesteś
stworzona do bycia złą? Do bycia członkinią rodu Slytherina? – wysyczał
Nicholas Slytherin w języku węży.
- Jestem stworzona?! Ja jestem stworzona tylko i
wyłącznie dla Malcolma Gryffindora! – syknęła, plując mu prosto w twarz.
~*~
Harry Potter, ukryty pod peleryną-niewidką, wpatrywał
się otępiały w kłótnie pomiędzy Draco a Hermioną.
Jestem stworzona?! Ja jestem stworzona tylko i
wyłącznie dla Harry’ego Pottera!
Jej słowa dudniły mu w uszach, przysparzając o motyle w
brzuchu. Naprawdę go chciała. Jej słowa nie były na pokaz, a i taka myśl kiedyś
przeszła mu przez umysł.
W tym momencie Draco odepchnął od siebie Riddle, która
chwilę wcześniej opluła go, i rękawem wytarł buzię. Na twarzy Ślizgona pojawiły
się wypieki złości.
- On już i tak nigdy nie będzie cię chciał! Myśli, że
zaprzyjaźniłaś się z nim tylko po to, aby zapomnieć o mnie i zabawić się jego
kosztem! – wycedził Malfoy, podpierając się na udach. Nadal z obrzydzeniem
wycierał buzię.
Brązowowłosa wyglądała teraz, jakby ktoś trzasnął ją w
głowę. Zbladła i wyglądała na całkiem zbitą z tropu.
- C-Co? O czym ty mówisz? – spytała niepewnie.
- Myślisz, że mogłem tak po prostu pozwolić, aby wasza
znajomość rozwijała się i zakończyła, nie wiadomo czym? – wysapał Draco.
Potter, pomimo, iż domyślił się wcześniej, że Malfoy
go okłamał, poczuł, jak coś w nim wrze. Już zacisnął palce na różdżce, która
spoczywała za pazuchą…
Hermiona stała otępiała, a po chwili z jej ust wydobył
się zachrypnięty szept:
- Więc to przez ciebie? To przez ciebie pokłóciłam się
z Harrym tamtego dnia w Sali Wyjściowej?! Dlatego nie odzywał się do mnie,
przez ostatnie tygodnie, bo nagadałeś mu bzdur?!
Blond włosy zaśmiał się ponuro, jakby chociaż ten fakt
dawał mu powód do radości.
- Gdybyś widziała jego minę, gdy mu to powiedziałem!
Teraz Harry już trzymał różdżkę w dłoni i chciał
rzucić zaklęcie rozbrajające na Ślizgona, gdy uprzedziła go Riddle, która
rzuciła się na kolegę z pięściami.
- Jak śmiałeś, śmieciu?! Zabiję cię!
- Chyba nie myślałaś, że tak po prostu pozwolę ci do
niego odejść?!
Jako, że Hermiona była słabsza fizycznie, Malfoy
wykorzystał to i złapał ją za ramiona, po czym mocno potrząsnął. Był w furii,
ale to go wcale nie usprawiedliwiało.
- Jesteś moja, rozumiesz?! – warczał do dziewczyny,
która zaczęła szlochać.
Harry nie zamierzał się temu przyglądać.
Zsunął pelerynę z głowy i wycelował różdżką prosto w
głowę Ślizgona.
- Lepiej ją puść, Malfoy.
~*~
Czując, jak kręci się jej w głowie, otworzyła
półprzymknięte powieki. Znajoma różdżka przywarła teraz do skroni Dracona,
którego twarz po raz drugi tego dnia przemieniła się na jej oczach w Nicholasa
Slytherina.
Obok nich pojawił się drugi mężczyzna w brązowej
szacie. Miał kruczoczarną czuprynę i okrągłe okulary na nosie. Wpatrywał się z
wściekłością w Slytherina.
- Znów przeszkadzasz, Gryffindor? – syknął Nicholas,
patrząc kątem oka na różdżkę przeciwnika, która była właśnie wycelowana w
niego. – Rozmawiam z siostrą. Nie przeszkadzaj nam – syczał przez zęby.
- Lepiej ją puść, Slytherin – powtórzył Malcolm,
dźgając go mocniej. Czarnoksiężnik prychnął i odsunął się od niej powoli.
- Co tu robisz? – jęknęła kącikiem ust do Gryffindora,
lecz ten nawet na nią nie spojrzał.
- Jeszcze raz zobaczę, że kręcisz się w pobliżu
Elizabeth… – powiedział Malcolm do blondyna.
- Zabraniasz mi, sukinsynie? To moja siostra –
prychnął Nicholas, wyjmując zza pazuchy różdżkę.
- Uspokójcie się! – Hermiona-Elizabeth oddzieliła ich
od siebie, stając teraz tyłem od ukochanego, a patrząc wprost na twarz brata. –
Odejdź. Odejdź i nie wracaj – warknęła.
Blondyn znów prychnął rozeźlony i schował narzędzie,
którym przed chwilą chciał się posłużyć. Zdziwiła się, że aż tak szybko się
poddał.
- Popamiętacie mnie jeszcze obydwoje. I ty, i Gryffindor.
W imię Salazara Slytherina – mruknął Nicholas i powiewając długą szatą, zniknął
za rogiem.
Patrzyła jeszcze chwilę za nim, po czym zdała sobie
sprawę, że przecież Malcolm nadal za nią stał. Odwróciła się wolno i spojrzała
w przystojną twarz ukochanego mężczyzny.
- Jak się tu znalazłeś? – wyszeptała, łapiąc go za
rękaw.
- To teraz nie jest ważne – wymamrotał, odgarniając z
jej twarzy kilka kosmyków włosów.– Ważne jest, że nic ci nie zrobił – dodał.
Patrząc w brązowe oczy mężczyzny dostrzegła, jak jego
rysy twarzy zmieniają się. Nie były to jednak kolosalne zmiany. Na czole
pojawiła się jedynie blizna w kształcie błyskawicy, a tęczówki zmieniły swój
blask na zielony. W jednym momencie poczuła się tak, jakby ktoś dopiero
wzbudził ją z transu.
Harry patrzył na nią z lekkim niepokojem. Zorientowała
się, że nadal trzyma go za rękaw, a on wolną dłonią gładzi jej brązowe loki.
- Wszystko w porządku? – zapytał. Nadal lekko
oszołomiona znów spojrzała w jego oczy.
- Jesteś tu, Harry – zachrypiała. Potter ciągle
patrzył na nią ze zmartwioną miną.
- Jestem – szepnął niepewnie, gdy ona nie potrafiąc
zapomnieć o tym, czego przed chwilą była świadkiem, wtuliła chłodny policzek w
jego pierś.
Poczuła, jak chłopiec odgarnia jej włosy z ramienia i
wtula w nie twarz. Nie kontaktując jeszcze w pełni przyglądała się bez celu
przed siebie. Wtedy Harry zaczął łagodnie kołysać ją w swoich ramionach. Niczym
mała, zagubiona dziewczynka oplotła ramionami jego talię. Stali tak kilka
chwil, gdy w końcu zrozumiała, że musi się przecież dowiedzieć, co tak naprawdę
się stało. Podniosła wtedy delikatnie głowę i spojrzała w zielone tęczówki.
- Jak się tu znalazłeś? – zapytała nieprzytomnie.
Czarnowłosy nie odpowiedział, zanurzając dłoń w jej
lokach. Po chwili spojrzał pod nogi. Poszła w jego ślady i wtedy dostrzegła, że
u ich stóp leży przezroczysty materiał.
- Byłeś ciągle pod peleryną? Ale jak… – Nie zdążyła
dokończyć, gdyż Potter położył palec na ustach Hermiony.
- To teraz nie jest ważne – powiedział, przysuwając
swoją twarz bliżej dziewczyny. Oparł się o jej czoło, a ona przymknęła powieki.
Nadal czuła zeschnięte łzy na swoich policzkach.
- On… On cię okłamał. Ja nigdy… - zachlipała, próbując
powstrzymać łzy, które znów stanęły w jej oczach.
- Ciii, wiem. Już wszystko jest dobrze – rzekł cicho.
Zadrżała, gdy poczuła rozgrzane wargi ukochanego, całujące ją w czoło. – Więcej
się to nie powtórzy, bo już w nic mu nie uwierzę. Byłem taki głupi.
Nagle poczuła, jak chłopak zniża się i bierze
pelerynę. Przyglądała się, jak składa ją w kłębek, a potem chowa do kieszeni.
Uśmiechnęła się łagodnie, co Potter odwzajemnił.
- Tęskniłam za tobą – szepnęła w końcu, spuszczając
wzrok. Czarnowłosy złapał ją wtedy za podbródek i uniósł. Jego oczy błyszczały,
gdy na nią patrzył, a ona mimowolnie zagryzła wargę.
- Wierz mi, że ja za tobą też – odparł cichutko,
muskając wargami jej policzek. Zadrżała pod wypływem pocałunku. – To co
powiedziałem w Sali Wejściowej… Ja wcale tak nie myślę. Malfoy zrobił mi wtedy
pranie z mózgu, nie wiedziałem, co myśleć. Przepraszam – wymamrotał cicho.
Patrzyła na niego oszołomiona. Nadal nie mogła w to
wszystko uwierzyć. W to, że Draco rzeczywiście to zrobił, że Harry mógł do niej
czuć coś innego niż to, przez co płakała podczas ostatnich tygodni.
Oczy Pottera wpatrywały się w nią intensywnie.
Ostrożnie wyciągnęła swoją dłoń w stronę chłopca i zaczęła badać palcami jego
policzek. Zagryzła wargi i nadal nie widząc nic, prócz niego, przysunęła się
bliżej. Tak, jakby za moment Malfoy znów miał wrócić, a Harry zapewnić
Ślizgonce swoją bliskością bezpieczeństwo. Nie odtrącił jej, tylko uśmiechnął
się, po czym otulił sobą.
Choć sama nie wiedziała dlaczego, przyglądała mu się
trochę nieufnie, po czym szepnęła:
- Więc co naprawdę czujesz?
Czarnowłosy już otwierał usta, aby jej odpowiedzieć,
gdy usłyszeli głos dochodzący z końca korytarza.
- Kto tu jest?
~*~
Odskoczyli od siebie zdezorientowani. W ich stronę
zmierzała Dolores Umbridge ubrana w różowy szlafrok. W rękach trzymała zapaloną
różdżkę.
Jeszcze jej tu brakowało! – pomyślała ze
złością Hermiona.
- Riddle! Potter! – rzekła z dziwną satysfakcją w
głosie, gdy zatrzymała się przed nimi. – Co tu robicie? Jest pięć minut po
ciszy nocnej! – dodała wyniośle.
Brązowowłosa nie wiedziała, jak się w tym momencie
usprawiedliwić. Już otworzyła usta, aby odpowiedzieć, lecz z jej ust wydobył
się tylko bełkot. Dyskretnie złapała Harry’ego za rękaw, aby dać mu
znać, że są w opresji. Umbridge wpatrywała się w nich wyczekująco.
- Zagadaliśmy się, pani profesor – rzekł szybko Harry,
a Riddle odetchnęła z ulgą i tylko pokiwała twierdząco głową.
Kobieta popatrzyła po nich podejrzliwie i
odpowiedziała:
- A o czym tak zawzięcie dyskutowaliście, że
zapomnieliście o czasie, hę?
Harry i Hermiona znów popatrzyli po sobie. Córka
Czarnego Pana widziała, że tym razem Potter nie miał pomysłu, aby odpowiedzieć.
- O… O wypracowaniu z Obrony Przed Czarną Magią!
Zaklęcie Accio, pamięta pani? – rzekła błyskotliwie Riddle, a tym razem
bliznowaty zaczął kiwać potwierdzająco głową.
Umbridge wpatrywała się w nich nadal bez przekonania,
po czym rzekła:
- Do swoich wież! Teraz!
Ślizgonka, czując ulgę, pociągnęła kolegę za rękę i
już chcieli odejść, gdy znów usłyszeli głos Dolores:
- Osobno! Wieża pana Pottera jest tam, a panny Riddle
tam! – Profesorka wskazała na dwie całkiem przeciwne sobie strony.
Popatrzyli po sobie z rozpaczą, a potem na
nauczycielkę. Niebieskooka tak bardzo pragnęła zamienić z ukochanym, choć kilka
słów na osobności. Aby mógł udzielić jej odpowiedzi na pytanie, na które nie
zdążył przed pojawieniem się Umbridge.
- Tylko ją odprowadzę, pani profesor. – Czuła, że
Harry także potrzebował teraz rozmowy z nią. Dziewczyna pokiwała żywo głową.
- Riddle na pewno poradzi sobie sama. Do swoich wież,
bo chyba nie chcecie, abym odprowadziła was do nich osobiście? – syknęła różowa
ropucha.
Hermiona westchnęła ciężko. Wiedziała, że i tak nic nie wskórają.
- Do jutra – szepnęła do Harry’ego i puściła go. –
Dobranoc – mruknęła z odrazą do Umbridge i odeszła.
Pod koniec korytarza obejrzała się tęsknie za
Potterem, gdy dostrzegła, że ten stał jeszcze moment przy nauczycielce, po czym
również odszedł w przeciwległą stronę.
~*~
Gdy jego dotychczasowa towarzyszka odeszła w stronę
wieży Ślizgonów, Umbridge zwróciła się do niego:
- Lepiej uważajcie sobie, Potter. Jeśli się dowiem, że
ty i Riddle nadal konspirujecie przeciwko mnie i Ministerstwu to obiecuję, że
może się to skończyć dla was gorzej niż ostatni szlaban – syknęła czarownica.
Harry patrzył przez chwilę w jej ropuchowatą twarz, po
czym rzekł, siląc się na obojętność:
- Dobranoc, pani profesor. – Po czym odszedł bez
słowa. Dolores Umbridge zawsze potrafiła wszystko zepsuć.
~*~
Hermiona Riddle opadła na swoje łóżko i jęknęła cicho.
Nadal nie mogła uwierzyć, że jeszcze wszystko można było naprawić, że relacja
jej i Harry’ego, po tych wszystkich długich tygodniach, miała szansę na
ratunek.
Przeciągnęła się leniwie i uśmiechnęła błogo,
przypominając sobie odurzający zapach perfum Gryfona. Doprowadzał ją do
prawdziwego obłędu.
Bardzo chciała znać prawdę, którą Umbridge tak
sprytnie jej odebrała. Co naprawdę czuł Harry Potter…
~*~
Opadł niedbale na swoje łóżko i westchnął ciężko. Ku
jego uldze w dormitorium nikogo nie było – chłopacy ślęczeli w Pokoju Wspólnym
nad pracą domową.
Przeciągnął się leniwie i przypomniał sobie znajomą
burzę loków oraz słodki zapach kwiatowych perfum. Przymknął z uśmiechem powieki
i zagryzł wargę.
Jutro porozmawiamy, obiecuję – przeszło mu
przez myśl. Powiem ci w końcu, co czuję…
~*~
Brązowowłosa dziewczyna, podekscytowana nowym dniem i
okazją na spotkanie Harry’ego, miała wyjątkowo dobry humor. Między nimi było
teraz zdecydowanie lepiej niż niedawno, a wczorajsza rozmowa stała się
potwierdzeniem tego. Najzwyczajniej w świecie ogarnęła ją ulga, za którą tak
tęskniła.
Zmierzała właśnie w stronę klasy od Transmutacji,
ciesząc się w duchu, iż był to ostatni dzień szkoły. Następnego dnia zaczynały
się ferie świąteczne. Przez myśl nawet jej nie przeszło, aby wrócić na ten czas
do Malfoy Manor, dlatego już wcześniej zapisała się na listę uczniów
zostających w szkole. Nie widziała wtedy na niej nazwiska Dracona. Czyżby
mamusia i tatuś stęsknili się za swoim jedynym synkiem w tym roku?
Niebieskooka weszła już w korytarz, gdzie znajdowała
się klasa profesor McGonagall i dostrzegła, że większość uczniów z jej klasy
oczekiwało właśnie na nauczycielkę. Z podnieceniem wyglądała Pottera, ale
odnalazła jedynie rudą czuprynę Rona.
Na nieszczęście jej przybycie dostrzegła Dafne
Greengrass, która stała w towarzystwie Pansy Parkinson.
- Riddle! – zawołała z jadowitym uśmiechem. Dziewczyna
starała się ją zignorować, lecz było to trudne. – Twoje łóżko trochę szwankuje.
Czyżbyś była tak ciężka, że sprężyny popękały? – zapytała złośliwie. Kilka osób
zaśmiało się.
- Odczep się – mruknęła, patrząc wymownie za okno.
Prawdopodobnie Dafne zajęła teraz jej miejsce w dormitorium. Po kiego grzyba?!
- Och, Riddle, no tak! Masz dziś zły humor, co? Ja też
bym miała, gdyby mój Harry mnie zdradził – rzekła cynicznie Greengrass, udając,
że szlocha. Kolejna porcja śmiechu.
Hermiona zdezorientowana zachowaniem koleżanki
odwróciła się w ich stronę.
- Nie rozumiem – syknęła niby zgryźliwie, ale lekko
zbita z tropu.
- To ty nie wiesz? Ale jazda! – zapiszczały
równocześnie Pansy i Dafne.
- Biedaczynko – westchnęła starsza siostra Astorii. –
Widziałyśmy dziś Pottera z jego nową dziewczyną.
CDN.
Uuuu ale Potterowi się oberwie. A już myślałam, że w końcu choć przez jeden rozdział będą mieli spokój. No cóż ... Ale serio coraz bardziej mi się zaczyna podobać wątek Elizabeth i Malcolma.
OdpowiedzUsuńO boze i znowu bedzie klotnia a tak w ogole oto czy ona nie zaczela sie klocic z malfoyem rano przytulali sie caly dzien ze az ich noc zastala? poza tym spoko ale niech sie ten potter ogarnie
OdpowiedzUsuńAle odlot...
OdpowiedzUsuńNie.
OdpowiedzUsuń...
...
UMBRIDGE, TO WSZYSTKO PRZEZ CIEBIE!!!