~*~
Podniosła się z łóżka,
wsunęła stopy w kapcie, po czym przeciągnęła leniwie i podeszła do okna.
Rozsunęła zasłony, wpuszczając do pomieszczenia pierwsze promienie słoneczne,
ruszając po chwili w stronę łazienki.
Odkręciła wodę w kranie i spojrzała na swoje odbicie.
Na bladej skórze natychmiast zlokalizowała worki pod oczami. Westchnęła cicho.
Codziennie musiała z nimi walczyć. Nawinęła pukiel włosów na palec i znów
spojrzała na swoją bliźniaczkę w lustrzanym odbiciu.
Czy była ładna? W swojej opinii - nie. Żaden chłopak
się za nią nie oglądał ani podrywał. Oczywiście, Draco zawsze zrzekał się, że
jest przepiękna, tak jak na córkę Czarnego Pana przystało, ale jakoś nie
chciało się jej wierzyć w te słowa. Mówił tak pewnie tylko dlatego, żeby nie
było jej smutno, zresztą traktowała go wyłącznie jak najlepszego brata pod
słońcem, nic więcej.
Westchnęła ponownie i pospiesznie ochlapała się zimnym
strumieniem wody.
- Od razu lepiej - mruknęła, wycierając twarz
ręcznikiem. Wtedy także usłyszała krzyk Pansy z sypialni.
- Co za kretyn odsłonił zasłony?!
- Czy ktoś mnie wołał? - zapytała Hermiona, wystawiając
głowę zza drzwi toalety.
- Hermiono Riddle! Zabiję cię! - ryknęła Pansy
Parkinson, celując w nią palcem. Siedziała właśnie w piżamie na swoim łóżku i
przecierała zaspane oczy.
- Zawsze do usług. - Usta Riddle'ówny wykrzywiły się w
jadowitym uśmiechu i po chwili ponownie zniknęła za drzwiami łazienki.
~*~
- Nie przesadziłaś z makijażem? - zapytała Pansy, gdy
razem z nią i Milicentą schodziły po schodach z dormitorium do Pokoju
Wspólnego.
- Daj spokój. Przecież ona zawsze się tak maluje -
odezwała się Milicenta.
Hermiona, z racji tego, że zawsze była blada jak
ściana, zwykle nakładała na siebie sporą porcję tapety. Jej, mocno podkreślone
czarną kredką, oczy widział każdy z odległości kilometra. Tak, mocny makijaż i
czarne, długie do kolan, buty na obcasie były jej znakami rozpoznawczymi.
Zeszły powoli po schodach i w oczy brązowowłosej od
razu rzucił się Draco siedzący na kanapie przy kominku. Przeglądał ze
znudzeniem książkę od Transmutacji. Od razu uśmiechnęła się na widok
przyjaciela.
Przez ostatnie cztery lata bardzo wydoroślał. Urósł i
już tak bardzo nie przylizywał swoich blond włosów.
- Idźcie już na śniadanie. Zaraz do was dołączę -
zwróciła się Hermiona do koleżanek.
- Jasne - odparła Pansy i wraz z Milicentą opuściły
Pokój Wspólny.
Dziewczyna podeszła młodego Malfoy'a od tyłu i
zasłoniła oczy dłońmi.
- Zgadnij kto to - mruknęła mu do ucha.
- Niech zgadnę. Hermiona Riddle - odparł Draco.
- Yhy - uśmiechnęła się, odsłaniając mu oczy i oparła
podbródkiem o jego ramię. Blondyn uśmiechnął się.
- Cześć. Co tam? Jak noc? - zapytał chłopak.
- Jakoś zleciała. Śnił mi się nasz pierwszy dzień w
Hogwarcie - westchnęła.
- Znowu? Już trzeci raz w tym miesiącu - odparł Draco.
- Nie sądzisz, że ten dzień musi coś znaczyć, skoro ciągle ci się śni? -
zapytał. Hermiona wzruszyła ramionami.
- Może.
~*~
Właśnie nakładała sobie owsianki na talerz, gdy
usłyszała ożywiony głos Blaise'a Zabiniego, który siedział dwa krzesła dalej.
- Dzisiaj wieczorem trzecie zadanie. Jak myślicie,
Potter wyjdzie z niego żywy?
- Wydaje mi się, że wyjdzie, ale będzie zdychał -
wyszczerzyła zęby w uśmiechu Pansy.
- A ty, Hermiono, jak myślisz? - zapytał Riddle’ównę
Zabini. Brązowowłosa podniosła wzrok i mruknęła:
- Byłabym bardzo szczęśliwa, gdyby zginął w nim w
męczarniach. - Uśmiechnęła się błogo dziewczyna wyobrażając sobie z rozkoszą
ten moment.
Wszyscy siedzący w pobliżu zaśmiali się. Potter
leżący na trawie, ledwo żywy, wykrwawiający się, jęczący z bólu... Aż
przeszły ją dreszcze na samą myśl o tym. Ach, sama przyjemność!
- Ale ty jesteś podła - zaśmiał się Draco, siedzący
koło niej.
- Taką mnie znasz - wyszczerzyła się Riddle,
zabierając się za posiłek. Niech Potter zginie! – krzyczał głosik do jej
ucha. Daj spokój, pewnie Moddy go przygotował na wszelkie trudności –
warknęła w myślach.
Głupi Moddy. Faworyzował Pottera na każdym kroku, tak
jak i jego przyjaciela. Tego fajtłapę i zdrajcę krwi Weasley’a. Z niechęcią
odnosił się do Ślizgonów, za to uwielbiał nad życie Gryffindor.
Draco, jak i inni z jej domu, musieli na prawdę się
postarać, aby zdobyć u Moddy’ego dobrą ocenę, nie jak Gryfoni, którzy ciągle
się obijali, a mieli same Wybitne...
Mimo to, była bardzo zdziwiona zachowaniem nauczyciela
wobec niej. Może i starał się być w jej stosunku neutralny i obojętny często
jednak wyłapywała jego spojrzenia pełne... szacunku? A może on wie? –
pomyślała o tym, po raz pierwszy odkąd mężczyzna zaczął ją uczyć, a dłoń w
której trzymała łyżkę zamarła bezruchu.
Przestań. O tym, że jesteś JEGO córką wie tylko
Dumbledore, Draco, ciotka Bellatriks i Narcyza oraz wuj Lucjusz. Przecież
Dumbledore nie powiedział, by tak ścisłej tajemnicy jakiemuś Moddy’emu! –
skarcił ją głosik. – Zresztą, jest Aurorem i stoi po stronie Pottera. Gdyby
wiedział o tym to na pewno, by nie patrzył na ciebie z takim respektem –
dodał. Racja – pomyślała.
Dokończyła owsiankę i oznajmiła Draconowi, który
czytał Proroka.
- Dzisiaj nie mamy lekcji, więc idę się przejść.
Idziesz ze mną? – spytała przyjaciela.
- Zostanę – odparł Malfoy, nie odrywając wzroku od
gazety.
- Jak chcesz – rzekła wzruszając ramionami i opuściła
Wielką Salę, kierując się w stronę Sali Wyjściowej.
Potrzebowała odrobiny świeżego powietrza, aby orzeźwić
myśli. Powolnym krokiem przeszła przez Salę Wyjściową i wydostała się z
dusznego zamku na błonia skąpane w pięknym czerwcowym słońcu.
Wiał przyjemny wietrzyk, który rozwiał delikatnie jej
włosy, a ona sama ruszyła bez celu w stronę jeziora przez pustą okolicę, z
racji tego, iż większość uczniów była jeszcze na śniadaniu.
Niedługo znów do domu – pomyślała z rezygnacją.
– Znów będziesz musiała słuchać skomlania ciotki Bellatriks na temat tego
jaki twój ojciec jest wielki i wspaniały. Przecież on nie żyje od trzynastu
lat. Zakochała się w nim, czy co? – westchnęła cicho.
Taka była prawda. Jej opiekunka – ciotka Bellatriks -
miała wręcz obsesję na punkcie Czarnego Pana. Nie było dnia, w którym, by o nim
nie wspomniała. A może na prawdę była w nim zakochana? Żałosne. Zakochać
się? Nie znam takiego pojęcia – prychnęła w myślach.
Dziewczyna jeszcze nigdy naprawdę się nie zakochała. Nie
rozumiała tego uczucia. Jak można zakochać się? Jak można nie móc
przestać myśleć o tej drugiej osobie? Ciągle myśleć, co robi w danej chwili?
Tęsknić, gdy nie ma jej w pobliżu? Nigdy się nie zakochasz! To głupie, nikczemne
uczucie! – zawołał głosik w jej głowie.
- Masz rację. Istnieje tylko potęga – szepnęła z
rządzą w głosie, dochodząc do Wielkiego Dębu, który rósł tuż obok jeziora.
Oparła się o jego pień i westchnęła wpatrując się w,
wręcz nieruchomą, taflę jeziora. Zero, choćby najmniejszych fal. Niesamowite.
Wtedy też w jej oczy rzuciła się postać siedząca na
trawie przy brzegu, zwrócona w stronę wody.
Z czystej ciekawości podeszła bliżej, by sprawdzić
kto, oprócz niej, opuścił już Wielką Salę. Przecież prawie wszyscy jeszcze tam
byli...
Dostrzegła czarną rozczochraną czuprynę. Potter
– szepnął głosik.
Podeszła bliżej. Wcześniej wspomniany, Harry Potter
siedział po turecku, tyłem do niej na ziemi i w bezruchu wpatrywał się w spokojną
taflę jeziora.
Podokuczaj mu trochę, żeby pamiętał przed śmiercią w
trakcie trzeciego zadania, jak bardzo go nie cierpisz – mruknął głosik.
Uśmiechnęła się ironicznie i warknęła:
- A ty co, Potter? Medytujesz na łonie natury?
Jej zimny, pełen ironii, głos odbił się echem po
okolicy. Chłopak odwrócił się gwałtownie wbijając w nią swój nieprzytomny
wzrok.
Miał podpuchnięte oczy, a okrągłe okulary zsunęły mu
się na czubek nosa. Pod grzywką kruczoczarnych włosów ukrywała się cienka blizna
w kształcie błyskawicy. Bardzo zmienił się przez ostatnie lata. Na pewno
wydoroślał. Nie był już małym chłopcem.
Patrząc na niego obiektywnie: nie był nawet brzydki. Ale
to nie zmienia faktu, że jest głupi! – pomyślała dziewczyna.
Potter zmrużył swoje zielone oczy i mruknął:
- Odczep się, Riddle. – Po czym znów odwrócił się. Chyba
ma dziś migrenę. Nie poddawaj się! – krzyknął głosik.
- Ktoś tu chyba nie jest dziś w humorze – rzekła z
przekąsem Hermiona, krzyżując ręce na piersiach. – Wiesz, że założyłam się z
Draconem? On uważa, że nawet dziesięciu minut nie wytrzymasz w trzecim zadaniu,
ale ja twierdzę inaczej. Mam nadzieję, że zdechniesz na samym początku.
Jej ironiczny śmiech rozniósł się po błoniach. Wtedy
Potter podniósł się gwałtownie na równe nogi i odwrócił w jej stronę tak, że
ich twarze dzieliły zaledwie centymetry.
- Co ci zrobiłem, że już od pierwszej klasy tak mnie
traktujesz? – wycedził przez zęby.
Dostrzegła w jego oczach ból i... żal? Od kiedy to Potter
jest taki mało odporny na jej docinki? Chcesz znać odpowiedź? Pokonałeś
mojego ojca, kretynie! – krzyknęła w myślach.
- Co mi zrobiłeś? To, że się w ogóle urodziłeś –
warknęła. Czarnowłosy zacisnął wargi, po czym zrobił coś czego się nie spodziewała.
Splunął jej pod nogi i odszedł pośpiesznie.
Z wściekłości zacisnęła zęby i pięści. Tak to nie
będzie – krzyknęła w myślach.
- Plugawy, nic nie warty, mieszaniec! – krzyknęła za
nim.
Zatrzymał się i odwrócił. Już otworzył usta, żeby coś
odpowiedzieć, ale zaraz je zamknął, po czym pobiegł do zamku.
Co on dzisiaj taki... dziwny? – pomyślała,
próbując się uspokoić. Pewnie się denerwuje przed trzecim zadaniem. – Po
raz pierwszy w życiu usłyszała w głowie jakiś nieznany jej, inny głosik. A
co mnie to obchodzi! – skarciła się Hermiona w myślach. Mam dzisiaj
jakiś nienormalny dzień – postanowiła wrócić jeszcze do Wielkiej Sali na
końcówkę śniadania. Głupi Potter – powtarzała w duchu.
Idąc do jadalni, natknęła się na jakiegoś pierwszorocznego
Puchona. Patrzył na nią z przerażeniem.
- Co się gapisz, mały? – Spojrzała na niego z
wyższością.
Chłopiec zamarł, jakby bał się w ogóle ruszyć pod jej
wzrokiem. Tupnęła obcasem o podłogę, na co dzieciak automatycznie uciekł z
krzykiem.
Zaśmiała się ironiczne. Bachor – pomyślała i po
kilku chwilach znalazła się w Wielkiej Sali. Podeszła do stołu Ślizgonów, po
czym usiadła na ławie tuż koło Dracona, który dalej siedział zagłębiony w
lekturze Proroka.
- Hermiona – uśmiechnął się na jej widok, odrywając
wzrok od gazety. – Co tak szybko wróciłaś? – zapytał.
- Miałam małą potyczkę z Potterem na błoniach –
mruknęła.
- Gadałaś z nim? To teraz wiem czemu wpadł tu jak
kretyn kilka minut temu i usiadł przy stole Gryfonów wściekły jak osa. Wszyscy
się na niego gapili. – Draco wskazał głową na okularnika.
Czarnowłosy siedział przy stole Gryffindoru wpatrując
się tępo w swoją owsiankę. Siedzący na przeciwko niego Weasley coś do niego
mówił, jednak Potter zdawał się go nie słuchać.
– O co poszło? – zapytał Draco, gdy znów spojrzała na
niego. Riddle opowiedziała mu o wydarzeniu na błoniach. Malfoy patrzył na nią
zdziwiony. – Potter cię nie wyzwał tylko odwrócił się i uciekł? – spytał.
- Nie – rzekła beznamiętnie.
- No coś podobnego. Albo ma zły dzień, albo przestał
być odporny na twoje docinki. Tylko czemu? – zastanawiał się Draco.
- A ja wiem? Mówiąc szczerze, gówno mnie to obchodzi –
odparła z przekąsem dziewczyna.
- Może i masz rację. Nie warto się przejmować głupim
Potterem – pomyślał na głos chłopak, po czym uśmiechnął się. – Dobra, chodź do
Pokoju Wspólnego – dodał.
- Dobry pomysł.
Obydwoje podnieśli się z ławy i zaśmiewając się wyszli
z Wielkiej Sali, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, iż Harry Potter właśnie
bacznie się im przyglądał...
CDN.
świetne... : D ale Moody czasem nie pisze się przez dwa "o" a nie "d" ?
OdpowiedzUsuńSpadlam z krzesla i leze, nie moge wstac. To jest po prostu nielegalne! Przerywać takie swietne opowiedanie!!!
OdpowiedzUsuńja niesamowite jestes najlepsza pisarka
OdpowiedzUsuńPisarka może jest bardzo fajna i dobrze czyta się jej teksty, ale (według mnie oczywiście :) ) niektóre osoby piszą lepiej (o Rowling etc. nie wspomnę). Mam tu na myśli m.in. Venetiię Noks lub chociażby Oli Fajną czy LaFiDeLaVieHarryPotter.
UsuńHehe fajna opowiesc czytam dalej :) Coś mnie ostanio na przeróbki Pottera wzieło.
OdpowiedzUsuńboskie
OdpowiedzUsuńCzyżby Harry'emu spodobała się panna Riddle. Swoją drogą to dziwne, że on nie wie kim ona naprawdę jest, przecież zna prawdziwe nazwisko Voldemorta o_O
OdpowiedzUsuń