10/01/2021

Wiedzcie, że jestem tu nadal. Dziś już dwudziestopięcioletnia mężatka. Wiele lat temu zwyczajnie się zablokowałam i przestałam pisać. Ale wciąż jestem. Przepraszam i dziękuję Wam za wszystko. ❤
Oto piosenka, która tak bardzo kojarzy mi się dziś z HRP.
Agnes - One Last Time

Rozdział 19 - Wzrok przeznaczenia


~*~



Jeden stracony przyjaciel -
 to co najmniej stu wrogów więcej.
Władysław Grzeszczyk



  Hermiona Meropa Riddle kroczyła wolno w stronę Pokoju Wspólnego Ślizgonów.    
  Właśnie wypuścili ją ze Skrzydła Szpitalnego, w którym spędziła dwa dni. 
  Podczas całej obecności w szpitalu Draco nie odwiedził jej ani razu. Ostatni raz widziała twarz chłopaka, gdy niósł ją do pielęgniarki, a jak się obudziła już go nie było. 
  - Czarny Pan – mruknęła beznamiętnie do Kamiennej Ściany, która odsłoniła przejście do Pokoju Wspólnego. 
  Weszła do środka i dostrzegła, że nie było tam zbyt wielu osób. Grupka pierwszoroczniaków zebrała się w kącie pomieszczenia, odrabiając prace domowe, a drugą byli znajomi z jej roku. 
  Blaise Zabini siedział w fotelu, przeglądając gazetę o sprośnej zawartości, Crabbe i Goyle obżerali się czekoladowymi żabami, a Milicenta odrabiała pracę domową przy stoliku.
  Nie to jednak zwaliło Riddle z nóg. Pansy Parkinson zaśmiała się radośnie, gdy Draco Malfoy rozwalił się na kanapie i położył głowę na jej kolanach.  
  Brązowowłosa nie była tyle zazdrosna, co okropnie zaskoczona. Przecież jeszcze dwa dni temu tak się kłócili, Pansy prawie się rozpłakała, a teraz…? 
  To był jednak dopiero początek. 
  - Ooo, patrzcie kto przyszedł! – To Blaise odwrócił się w jej stronę, a ona dostrzegła, że ogląda właśnie artykuł ze zdjęciem jakiejś nagiej czarownicy, która okrywała swój nagi biust jedynie różdżką. 
  Cała paczka jej byłych znajomych spojrzała na nią. Nawet Draco wsparł się na łokciach. 
  - Widać, że Pansy słabo ci przyłożyła, skoro tak krótko cię tam trzymali – zaśmiał się Goyle, wcinając czekoladową żabę. Wszyscy wybuchli śmiechem. 
  Hermiona spojrzała po nich żałośnie. Kilka miesięcy temu z pewnością śmiałaby się razem z nimi z takich żartów, a teraz uważała je za idiotyczne i głupie. 
  Spojrzała na młodego Malfoya, który nadal wpierał się na łokciach. Pansy gładziła jego blond włosy, a przez myśl córki Czarnego Pana przeszła niemiła myśl, że przecież kiedyś to ona tak robiła. 
  - Możemy pogadać? 
  Nawet nie zastanawiała się nad tym, co może się stać. Pytanie było nieplanowane. Mimo to, czuła, że musi mu podziękować. Przecież gdyby nie on, pewnie nadal leżałaby, gdzieś osłabiona w Pokoju Wspólnym albo swoim dormitorium. Pansy byłaby zbyt tchórzliwa, aby ją zaprowadzić do Skrzydła Szpitalnego i na dodatek się przyznać, że jest sprawczynią owego zajścia. 
  Wszyscy nagle umilkli, wpatrując się w Dracona, który przymrużył oczy. Próbowała znaleźć w nich jakiekolwiek uczucie, oznakę czułości, ale odnalazła w nich tylko pustkę. 
  - Nie gadam ze zdrajczyniami krwi – odparł rozbawiony. 
  Reszta znów wybuchła śmiechem, a policzki dziewczyny zaczerwieniły się z upokorzenia. 
  - Ale przecież mówiłeś… - szepnęła. 
  Co powiedział Draco to cios prosto w serce. Owszem, nie odzywali się do siebie przez ostatnie tygodnie, był dla niej zimny i obojętny, ale jeszcze nigdy nie usłyszała z jego ust żadnej obelgi. Pamiętała nadal, jak nazywał ją kiedyś Księżniczką Zła
  Słowa Draco zabolały jeszcze bardziej, gdy przypomniała sobie jego zachowanie sprzed dwóch dni. Przecież był wtedy taki ciepły, taki jak kiedyś. Mówił, że cierpiał, gdy uderzył ją Sectusemprą, że nie chce, aby znów działa się jej krzywda z jego powodu, a teraz sam do niej doprowadza… Był jej najlepszym przyjacielem, starszym bratem.
  W oczach Hermiony rozbłysły łzy. Najwyraźniej reszta to zauważyła, bo wszyscy znów wybuchli śmiechem. 
  - Czyżby Riddle miała zamiar się rozbeczeć?! 
  Znów spojrzała w oczy blondyna. Nadal nie potrafiła odnaleźć w nich żadnej oznaki skruchy. Albo dobrze grał, albo rzeczywiście go to bawiło. 
  Odwróciła się na pięcie i chciała odejść w stronę swojego dormitorium, gdy usłyszała głos Pansy: 
  - Hej, Riddle! Do naszego dormitorium wstęp wzbroniony! 
  Brązowowłosa spojrzała na nią zbita z tropu. 
  - Jak to? – spytała. 
  - Snape był tu godzinę temu i kazał ci przekazać, że już nie będziesz mieszkać z nami. Czyli puenta jest prosta - pakuj swoje rzeczy i spierdalaj! – odparła bardzo uprzejmie Parkinson. Znów wybuchł śmiech. 
  - Zaraz! – krzyknęła Riddle, przekrzykując chichoty. Teraz naprawdę się wkurzyła. Co tu się dzieje, do jasnej cholery?! – To gdzie ja mam niby spać?!
  - Na śmietniku, tam, gdzie twoje miejsce – rzekł Blaise znad pornosa.   Odpowiedział mu śmiech reszty.
  Tego było już za wiele. Snape tak powiedział? Zobaczymy. Ze złością wymalowaną na twarzy opuściła Pokój Wspólny. Powoli miała tego dość.

~*~

  Trzęsła się ze złości. Głupia Parkinson, głupi Zabini, głupi… Malfoy. Żałowała, że w ogóle zobaczył jej łzy. Nie zasługiwał na to. Był zwykłym zdrajcą. Pieprzony drań! 
  Zeszła po niedługich schodach i weszła do ciemnych lochów. Gabinet Snape’a znajdował się na końcu korytarza. Nie miała pojęcia, czy był w środku, ale nie obchodziło to ją. Jeśli go nie będzie, zamierzała czekać tam, dopóki się nie zjawi.  W sumie, po co miała wracać do wieży Ślizgonów, skoro teraz nawet nie miała gdzie spać? 
  Doszła w końcu do mahoniowych drzwi, na których widniała tabliczka Profesor Severus Tobiasz Snape. Nauczyciel Eliksirów. Opiekun domu Slytherin. Łapiąc powietrze, zapukała w nie donośnie. Ku uldze usłyszała zza nich zimny głos:
  - Proszę. 
  Pchnęła drzwi i weszła do gabinetu Snape’a. Było to ponure pomieszczenie, całe zawalone regałami z przeróżnymi produktami, z których przyrządzało się eliksiry. Po środku stało duże zagracone biurko, a przy nim wysoki mężczyzna z czarnymi, przetłuszczonymi włosami. Severus Snape miał długi haczykowaty nos i nieprzyjemne spojrzenie. Riddle na jego widok wcale nie poczuła się lepiej. 
  - Riddle – rzekł bystrze, gdy stanęła w drzwiach pomieszczenia. – Spodziewałem się ciebie – dodał, a grymas wygiął jego twarz. 
  - To miło. – Starała się uśmiechnąć, ale marnie jej to wyszło. Snape spojrzał na nią podejrzliwie i wskazał krzesło stojące naprzeciwko niego. 
  - Siadaj – rzekł. 
  Bez słowa protestu ani sprzeciwu usiadła w krześle, a nauczyciel postąpił podobnie. Wtedy ją sparaliżowało. 
  Przy biblioteczce siedział Harry. Potter podniósł wzrok, a ich oczy spotkały się. Szybko odwróciła wzrok na opiekuna jej domu, aby nie musieć patrzeć się na czarnowłosego. Pewnie odrabiał szlaban u Snape'a. Mimowolnie zrobiło się jej gorąco. Jeszcze tego tu brakowało. 
  - C-co on tu robi? – spytała, przyglądając się Severusowi. Nie chciała nawet patrzeć na nic innego, bojąc się, że znów natrafi na wzrok Harry’ego, który działał na nią paraliżująco. 
  - Potter odrabia zasłużony szlaban. Nie zwracaj na niego uwagi – odparł o dziwo spokojnie profesor. Zasłużony szlaban, phi. Chyba tylko w oczach Mistrza Eliksirów. – Kiedy wyszłaś ze szpitala? – zapytał po chwili. 
  - Godzinę temu. Właśnie dlatego tu jestem. Czemu nie mogę teraz wejść do własnego dormitorium?! – Uniosła się, przypominając sobie, po co tu przyszła. 
  Snape uniósł brwi. 
  - Nie rozumiem – rzekł. 
  - Przyszłam do Pokoju Wspólnego, a Pansy Parkinson bardzo uprzejmie oznajmiła mi, że nie mam już wstępu do naszego dormitorium oraz to, że godzinę temu pan tam był i kazał mi przekazać, że od dziś nie będę już mieszkać z nią i Milicentą! – rzekła, waląc pięścią w biurko. Czuła na sobie wzrok bliznowatego, a Snape przyglądał się jej uważnie. – To gdzie ja mam niby spać?! Blaise Zabini wyskoczył, że w ogóle mogłabym na śmietniku, tam gdzie moje miejsce, prawda? Nie ma sprawy! Niech tylko pan mi powie, na którym, bo w Hogwarcie z pewnością jest ich pełno! – Podniosła głos, a jej policzki poczerwieniały ze złości.
  - Dziękuję za to pouczające wystąpienie, panno Riddle. Teraz niech pani usiądzie i mnie posłucha – mruknął Snape, a ona dopiero zdała sobie sprawę, że wstała z krzesła. Usiadła znów, a wtedy Mistrz Eliksirów pochylił się nad biurkiem.  – Nie będziesz mieszkać z Bulstrode i Parkinson, Riddle, bo za wstawiennictwem dyrektora dostaniesz osobne dormitorium. Profesor Dumbledore nie chce, aby znów coś ci się stało z powodu współlokatorek. Nie wiem skąd w nim taka troska – dodał z przekąsem.
  Riddle mimowolnie uśmiechnęła się w myślach. Kochany Dumbledore. Dobrze jest mieć ojca chrzestnego, który był równocześnie dyrektorem szkoły. Mogła w końcu uwolnić się od głupiej Parkinson i Bulstrode oraz mieć całe dormitorium dla siebie. 
  Tym samym owa wiadomość przyniosła jej ulgę. Będzie miała, gdzie spać. 
  - Draco Malfoy dostanie dodatkowe dziesięć punktów za to, że w porę udało mu się przynieść cię do szpitala, a Pansy Parkinson trzy miesiące szlabanu – kontynuował Snape. To wyprowadziło Hermionę całkiem z równowagi. 
  - Co?! Malfoy ma zostać za to nagrodzony?! Ten hipokryta?! Pan chyba żartuje! – Znów podniosła się z krzesła. Tego było już za wiele. Jak on śmie?! – Jakoś Potter nie dostał żadnych punktów, gdy dostałam zaklęciem Sectusempra od Draco i umierającą przyniósł mnie do Skrzydła Szpitalnego! – wyrwało się jej, zanim ugryzła się w język. W sumie, miała rację. To, co zrobił Malfoy w porównaniu z tym, czego dokonał czarnowłosy było pryszczem na tyłku.
  Była pewna, że Harry podniósł głowę znad kartoteki. Snape spojrzał kątem oka na niego, a potem na nią. 
  - Do drugiego pomieszczenia, Potter. Dowiem się, że podsłuchujesz, a przedłużę twój szlaban o miesiąc – syknął do czarnowłosego. 
  Chłopiec podniósł kartoteczkę z literą J oraz gąbkę, po czym posłusznie wszedł do drugiego pomieszczenia, które służyło do przetrzymywania eliksirów. Nie spojrzał na nią przy tym ani razu, przez co poczuła lekki smutek. Snape zamknął za nim drzwi prostym zaklęciem. 
  - Siadaj, Riddle – syknął mniej przyjemnie niż przedtem. Usiadła znów na krześle, a nauczyciel ponownie pochylił się nad biurkiem. – Powinnaś panować nad sobą. Wiem, dlaczego jesteś teraz kozłem ofiarnym wśród swoich przyjaciół i wcale się nie dziwię. Chyba już każdy słyszał plotki, które chodzą po szkole o tobie i Potterze – dodał. 
  Włosy stanęły jej na karku. Co jak co, ale nigdy nie spodziewała się, że zacznie rozmawiać na ten temat ze Snapem. Też nigdy nawet nie zastanawiała się, co on w ogóle o tym myśli. 
  - Nie rozmawiam z nim od tygodni – mruknęła, spuszczając wzrok. 
  - Tym lepiej dla ciebie. W ogóle nie rozumiem, po co zaczęłaś się z nim zadawać. Nie zapominaj, kim jesteś. – Ściszył głos. Teraz zawrzało w niej. 
  - Doskonale wiem kim jestem, a pan nie musi mi o tym przypominać – warknęła niezbyt grzecznie. 
  - Riddle, nie rozumiesz, o co mi chodzi. Mam na myśli, że w takich okolicznościach, w jakich się znajdujesz, znajomość z Potterem może być dla ciebie niezdrowa – szepnął. 
  - Zostawiłam to gówno, w którym siedziałam. Przeszłam na stronę Dumbledore’a, tak jak kiedyś pan. Chyba powinien pan się cieszyć – rzekła wyniośle. Snape zmrużył oczy. 
  - Nadal nie rozumiesz, o co mi chodzi. Ty nie możesz przed tym uciec. To twoje przeznaczenie – wymamrotał, rzucając podejrzliwe spojrzenie na drzwi, za którymi przed chwilą zniknął Harry. 
  - A pana może nie? Z tego co wiem, na pana przedramieniu widnieje Mroczny Znak – syknęła. Snape pobladł. Znów zmrużył oczy, a po chwili bez uprzedzenia podwinął rękaw, a jej oczom ukazała się czaszka, którą okalał wąż. Poruszała się. Riddle natychmiast zamknęła oczy, odwracając głowę. 
  Wspomnienie Lorda Voldemorta nieprzyjemnie ukuło ją wewnątrz. 
  - Odkąd powrócił, porusza się i piecze coraz częściej. Jak myślisz, jak ON zareaguje, gdy dowie się, że kręcisz z Potterem? – szepnął. 
  - Wyparłam się go, Malfoyów i ciemnej strony. To ja będę decydować o swoim losie, a nie on – rzekła stanowczo. 
  - Riddle… Twoja matka zapłaciła za to życiem – odparł nauczyciel, a jego oczy zrobiły się nieprzyjemnie czarne.
  - Zabił, bo za bardzo się go obawiała. Nie zamierzam popełnić jej błędu – powiedziała, podnosząc się z krzesła. – Dziękuję za to inspirujące spotkanie, profesorze Snape. Nawiasem, mieliśmy rozmawiać o dormitorium, a nie o tym, co dzieje się w moim życiu prywatnym – rzuciła z przekąsem. 
  - Gdy tylko Potter skończy szlaban, przyjdę do wieży i pokażę ci twoją nową sypialnię – odpowiedział nauczyciel. 
  Nie zdążył dodać nic więcej, bo Hermiona mruknęła krótkie „Dziękuję” i bez słowa opuściła gabinet Mistrza Eliksirów. 
  Wszystko coraz bardziej się komplikowało, a ona czuła się jeszcze podlej. Po rozmowie z opiekunem domu była jednak pewna jednego: bycie córką Lorda Voldemorta wcale nie musiało oznaczać, że miała stać się taka jak on.

~*~

  Harry James Potter odsunął ucho od dziurki od klucza, oddychając szybko. Hermiona musiała już opuścić gabinet Snape’a, gdyż usłyszał trzask drzwi. 
  Czarnowłosy osunął się na podłogę obok kartoteczki, którą miał czyścić i złapał pospiesznie gąbkę, aby Snape, który z pewnością zaraz się tu zjawi, nie zorientował się, że podsłuchiwał. Odkąd usłyszał rozmowę nauczyciela Eliksirów i Riddle nie mógł pozbierać myśli. 
  
  Chyba już każdy słyszał plotki, które chodzą po szkole o tobie i Potterze…

  Nie rozmawiam z nim od tygodni.

  Bliznowatemu zrobiło się smutno. Był zbyt tchórzliwy, aby odezwać się do niej słowem, a ona już z pewnością dawno temu to zauważyła. 

  Zostawiłam to gówno, w którym siedziałam. Przeszłam na stronę Dumbledore’a, tak jak kiedyś pan.

  Wyparłam się go, Malfoyów i ciemnej strony. To ja będę decydować o swoim losie, a nie on.

  W oczach Pottera zaszkliły się łzy, gdy przypomniał sobie wydarzenie w Sali Wejściowej. Otarł je pospiesznie. 
  
  Ty nie możesz przed tym uciec. To twoje przeznaczenie.

  Próbował skupić się na reszcie podsłuchanej rozmowy, ale marnie mu to wyszło. W sumie, to co usłyszał, w ogóle nie trzymało się kupy. Mówili coś o Voldemorcie i Mrocznym Znaku. Ale co wspólnego z tym miała Hermiona? 
  Wtedy sparaliżowało go. Czy to możliwe, aby Hermiona Riddle naprawdę była…?
  - Potter! 
  Snape zjawił się w drzwiach pomieszczenia, a na jego twarz wpłynęła lekka nuta zawodu. Z pewnością oczekiwał, że zastanie przy podwojach podsłuchującego Gryfona. 
  - Tak, panie profesorze? – mruknął Harry znad kartoteki, którą przecierał gąbką. Chłopak tylko modlił się w myślach, aby nauczyciel nie zauważył łez, które stały w jego oczach. 
  Czuł, jak Mistrz Eliksirów patrzy to na niego, to na kartotekę, gdy w końcu rzekł: 
  - Na dziś wystarczy. Jutro oczekuję ciebie o tej samej porze. Sądzę, że wtedy dołączy do ciebie i panna Parkinson.
  - A mogę zapytać czemu ona ma szlaban? – spytał Harry, podnosząc się z dywanu. Właściwie podejrzewał, o co mogło chodzić, ale teraz już sam nie był niczego pewny. 
  - Ciekawski wszystkiego jak ojciec, co Potter? – mruknął Severus. – Skoro tak cię to interesuje, to oświecę cię, iż Parkinson dwa dni temu zaatakowała twoją przyjaciółkę – dodał z przekąsem. 
  - Mówi pan o Hermionie Riddle? Nic jej się nie stało? – spytał szybko. 
  - Cóż za występ troski. Była tu przed chwilą, sam mogłeś ją o to spytać – syknął mężczyzna i zniknął za drzwiami. 
  Harry spuścił wzrok i westchnął ciężko. Może Snape miał rację? Gryfon ciągle myślał i martwił się o Hermionę, a nawet nie potrafił spytać co u niej. Przecież był jej coś winien. Dwukrotnie uratowała mu życie.
  Doskonale wiedział, że nie jest mu ona obojętna. Czuł do niej coś więcej niż do zwykłej koleżanki. Już od czwartej klasy… 
  To, co mówił Malfoy, z pewnością było kłamstwem. Przecież nie rozmawiali ze sobą od początku roku szkolnego, nie dlatego, że Draco tego nie chciał, tylko Hermiona w ogóle nie wyglądała na taką, która miałaby na to ochotę. Draco Malfoy jej już nie obchodził. 
  Jeśli jednak Hermiona Meropa Riddle naprawdę służyła Lordowi Voldemortowi, pomimo swojego młodego wieku? Przecież wychowała się pod dachem Lucjusza Malfoya, który jest śmierciożercą. Stąd mogła wiedzieć i wierzyć w to, że Czarny Pan powrócił. Jednakże, gdyby nadal była zła, nie powiedziałaby nic na ten temat, podczas zajęć z Umbridge, a potem nie odrabiałaby z nim za to szlabanu.
  Zgubił się jeszcze bardziej niż przedtem. Jeśli jednak tak naprawdę go oszukała, jeśli nadal służy Voldemortowi, a zaczęła zadawać się z czarnowłosym tylko po to, aby dowiedzieć się jak najwięcej i wszystko przekazać swojemu panu? 
  Zmiana nastawienia Ślizgonki, i to akurat wakacje po powrocie Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, była dla niego nadzwyczaj dziwna, ale do tej pory Potter karmił się złudnymi nadziejami, że rzeczywiście zmieniła się i naprawdę chce się z nim przyjaźnić. 
  Wiedział jedno. Jego zadaniem było dowiedzenie się prawdy, która raczej mu się należała.
  Harry otrzepał szatę i bez słowa opuścił pokój Snape’a. Najwyższy czas na pelerynę-niewidkę. 

  CDN.

3 komentarze:

  1. Jak ja to koooochaaaaam <3 Harry wreszcie chyba zacznie działać, co mi bardzo odpowiada. A co będzie dalej z panem Malfoyem i panną Riddle to się zobaczy :D Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje ze hermi osmieszy w jakis bardzo osmieszajacy sposob malfoya szumowina jedna a harry wreszcie zaczal kumac a nie rozmyslac o tej idiotce cho

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Copyright @ 2010-2013

Szablon został wykonany przez Empatię na potrzeby bloga www.hermione-riddle-potter.blogspot.com. Treści wszystkich postów oraz zakładek są autorstwa Alex, a także jej całkowitą własnością. Za wszelkiego rodzaju plagiaty lub kopiowanie pomysłów bez uprzedniej zgody autora będą wyciągane wszelkie możliwe konsekwencje.