~*~
Jeden stracony
przyjaciel -
to co najmniej stu wrogów więcej.
Władysław Grzeszczyk
Hermiona Meropa Riddle kroczyła wolno w stronę Pokoju Wspólnego
Ślizgonów.
Właśnie wypuścili ją ze Skrzydła Szpitalnego, w którym spędziła dwa dni.
Podczas całej obecności w szpitalu Draco nie odwiedził jej ani razu.
Ostatni raz widziała twarz chłopaka, gdy niósł ją do pielęgniarki, a jak się
obudziła już go nie było.
- Czarny Pan – mruknęła beznamiętnie do Kamiennej Ściany, która
odsłoniła przejście do Pokoju Wspólnego.
Weszła do środka i dostrzegła, że nie było tam zbyt wielu osób. Grupka
pierwszoroczniaków zebrała się w kącie pomieszczenia, odrabiając prace domowe,
a drugą byli znajomi z jej roku.
Blaise Zabini siedział w fotelu, przeglądając gazetę o sprośnej
zawartości, Crabbe i Goyle obżerali się czekoladowymi żabami, a Milicenta
odrabiała pracę domową przy stoliku.
Nie to jednak zwaliło Riddle z nóg. Pansy Parkinson zaśmiała się
radośnie, gdy Draco Malfoy rozwalił się na kanapie i położył głowę na jej
kolanach.
Brązowowłosa nie była tyle zazdrosna, co okropnie zaskoczona. Przecież
jeszcze dwa dni temu tak się kłócili, Pansy prawie się rozpłakała, a teraz…?
To był jednak dopiero początek.
- Ooo, patrzcie kto przyszedł! – To Blaise odwrócił się w jej stronę, a
ona dostrzegła, że ogląda właśnie artykuł ze zdjęciem jakiejś nagiej
czarownicy, która okrywała swój nagi biust jedynie różdżką.
Cała paczka jej byłych znajomych spojrzała na nią. Nawet Draco wsparł
się na łokciach.
- Widać, że Pansy słabo ci przyłożyła, skoro tak krótko cię tam trzymali
– zaśmiał się Goyle, wcinając czekoladową żabę. Wszyscy wybuchli śmiechem.
Hermiona spojrzała po nich żałośnie. Kilka miesięcy temu z pewnością
śmiałaby się razem z nimi z takich żartów, a teraz uważała je za idiotyczne i
głupie.
Spojrzała na młodego Malfoya, który nadal wpierał się na łokciach. Pansy
gładziła jego blond włosy, a przez myśl córki Czarnego Pana przeszła niemiła
myśl, że przecież kiedyś to ona tak robiła.
- Możemy pogadać?
Nawet nie zastanawiała się nad tym, co może się stać. Pytanie było
nieplanowane. Mimo to, czuła, że musi mu podziękować. Przecież gdyby nie on,
pewnie nadal leżałaby, gdzieś osłabiona w Pokoju Wspólnym albo swoim
dormitorium. Pansy byłaby zbyt tchórzliwa, aby ją zaprowadzić do Skrzydła
Szpitalnego i na dodatek się przyznać, że jest sprawczynią owego zajścia.
Wszyscy nagle umilkli, wpatrując się w Dracona, który przymrużył oczy.
Próbowała znaleźć w nich jakiekolwiek uczucie, oznakę czułości, ale odnalazła w
nich tylko pustkę.
- Nie gadam ze zdrajczyniami krwi – odparł rozbawiony.
Reszta znów wybuchła śmiechem, a policzki dziewczyny zaczerwieniły się z
upokorzenia.
- Ale przecież mówiłeś… - szepnęła.
Co powiedział Draco to cios prosto w serce. Owszem, nie odzywali się do
siebie przez ostatnie tygodnie, był dla niej zimny i obojętny, ale jeszcze
nigdy nie usłyszała z jego ust żadnej obelgi. Pamiętała nadal, jak nazywał ją
kiedyś Księżniczką Zła.
Słowa Draco zabolały jeszcze bardziej, gdy przypomniała sobie jego
zachowanie sprzed dwóch dni. Przecież był wtedy taki ciepły, taki jak kiedyś.
Mówił, że cierpiał, gdy uderzył ją Sectusemprą, że nie chce, aby znów działa
się jej krzywda z jego powodu, a teraz sam do niej doprowadza… Był jej
najlepszym przyjacielem, starszym bratem.
W oczach Hermiony rozbłysły łzy. Najwyraźniej reszta to zauważyła, bo
wszyscy znów wybuchli śmiechem.
- Czyżby Riddle miała zamiar się rozbeczeć?!
Znów spojrzała w oczy blondyna. Nadal nie potrafiła odnaleźć w nich
żadnej oznaki skruchy. Albo dobrze grał, albo rzeczywiście go to bawiło.
Odwróciła się na pięcie i chciała odejść w stronę swojego dormitorium,
gdy usłyszała głos Pansy:
- Hej, Riddle! Do naszego dormitorium wstęp wzbroniony!
Brązowowłosa spojrzała na nią zbita z tropu.
- Jak to? – spytała.
- Snape był tu godzinę temu i kazał ci przekazać, że już nie będziesz
mieszkać z nami. Czyli puenta jest prosta - pakuj swoje rzeczy i spierdalaj! –
odparła bardzo uprzejmie Parkinson. Znów wybuchł śmiech.
- Zaraz! – krzyknęła Riddle, przekrzykując chichoty. Teraz naprawdę się
wkurzyła. Co tu się dzieje, do jasnej cholery?! – To gdzie ja mam niby spać?!
- Na śmietniku, tam, gdzie twoje miejsce – rzekł Blaise znad
pornosa. Odpowiedział mu śmiech reszty.
Tego było już za wiele. Snape tak powiedział? Zobaczymy. Ze złością
wymalowaną na twarzy opuściła Pokój Wspólny. Powoli miała tego dość.
~*~
Trzęsła się ze złości. Głupia Parkinson, głupi Zabini, głupi… Malfoy.
Żałowała, że w ogóle zobaczył jej łzy. Nie zasługiwał na to. Był zwykłym
zdrajcą. Pieprzony drań!
Zeszła po niedługich schodach i weszła do ciemnych lochów. Gabinet
Snape’a znajdował się na końcu korytarza. Nie miała pojęcia, czy był w środku,
ale nie obchodziło to ją. Jeśli go nie będzie, zamierzała czekać tam, dopóki
się nie zjawi. W sumie, po co miała wracać do wieży Ślizgonów, skoro
teraz nawet nie miała gdzie spać?
Doszła w końcu do mahoniowych drzwi, na których widniała tabliczka Profesor
Severus Tobiasz Snape. Nauczyciel Eliksirów. Opiekun domu Slytherin. Łapiąc
powietrze, zapukała w nie donośnie. Ku uldze usłyszała zza nich zimny głos:
- Proszę.
Pchnęła drzwi i weszła do gabinetu Snape’a. Było to ponure
pomieszczenie, całe zawalone regałami z przeróżnymi produktami, z których
przyrządzało się eliksiry. Po środku stało duże zagracone biurko, a przy nim
wysoki mężczyzna z czarnymi, przetłuszczonymi włosami. Severus Snape miał długi
haczykowaty nos i nieprzyjemne spojrzenie. Riddle na jego widok wcale nie
poczuła się lepiej.
- Riddle – rzekł bystrze, gdy stanęła w drzwiach pomieszczenia. –
Spodziewałem się ciebie – dodał, a grymas wygiął jego twarz.
- To miło. – Starała się uśmiechnąć, ale marnie jej to wyszło. Snape
spojrzał na nią podejrzliwie i wskazał krzesło stojące naprzeciwko niego.
- Siadaj – rzekł.
Bez słowa protestu ani sprzeciwu usiadła w krześle, a nauczyciel
postąpił podobnie. Wtedy ją sparaliżowało.
Przy biblioteczce siedział Harry. Potter podniósł wzrok, a ich oczy
spotkały się. Szybko odwróciła wzrok na opiekuna jej domu, aby nie musieć
patrzeć się na czarnowłosego. Pewnie odrabiał szlaban u Snape'a. Mimowolnie
zrobiło się jej gorąco. Jeszcze tego tu brakowało.
- C-co on tu robi? – spytała, przyglądając się Severusowi. Nie chciała
nawet patrzeć na nic innego, bojąc się, że znów natrafi na wzrok Harry’ego,
który działał na nią paraliżująco.
- Potter odrabia zasłużony szlaban. Nie zwracaj na niego uwagi – odparł
o dziwo spokojnie profesor. Zasłużony szlaban, phi. Chyba tylko w oczach
Mistrza Eliksirów. – Kiedy wyszłaś ze szpitala? – zapytał po chwili.
- Godzinę temu. Właśnie dlatego tu jestem. Czemu nie mogę teraz wejść do
własnego dormitorium?! – Uniosła się, przypominając sobie, po co tu przyszła.
Snape uniósł brwi.
- Nie rozumiem – rzekł.
- Przyszłam do Pokoju Wspólnego, a Pansy Parkinson bardzo uprzejmie
oznajmiła mi, że nie mam już wstępu do naszego dormitorium oraz to, że godzinę
temu pan tam był i kazał mi przekazać, że od dziś nie będę już mieszkać z nią i
Milicentą! – rzekła, waląc pięścią w biurko. Czuła na sobie wzrok bliznowatego,
a Snape przyglądał się jej uważnie. – To gdzie ja mam niby spać?! Blaise Zabini
wyskoczył, że w ogóle mogłabym na śmietniku, tam gdzie moje miejsce, prawda?
Nie ma sprawy! Niech tylko pan mi powie, na którym, bo w Hogwarcie z pewnością
jest ich pełno! – Podniosła głos, a jej policzki poczerwieniały ze złości.
- Dziękuję za to pouczające wystąpienie, panno Riddle. Teraz niech pani
usiądzie i mnie posłucha – mruknął Snape, a ona dopiero zdała sobie sprawę, że
wstała z krzesła. Usiadła znów, a wtedy Mistrz Eliksirów pochylił się nad
biurkiem. – Nie będziesz mieszkać z Bulstrode i Parkinson, Riddle, bo za
wstawiennictwem dyrektora dostaniesz osobne dormitorium. Profesor Dumbledore
nie chce, aby znów coś ci się stało z powodu współlokatorek. Nie wiem skąd w
nim taka troska – dodał z przekąsem.
Riddle mimowolnie uśmiechnęła się w myślach. Kochany Dumbledore. Dobrze
jest mieć ojca chrzestnego, który był równocześnie dyrektorem szkoły. Mogła w
końcu uwolnić się od głupiej Parkinson i Bulstrode oraz mieć całe dormitorium
dla siebie.
Tym samym owa wiadomość przyniosła jej ulgę. Będzie miała, gdzie spać.
- Draco Malfoy dostanie dodatkowe dziesięć punktów za to, że w porę
udało mu się przynieść cię do szpitala, a Pansy Parkinson trzy miesiące
szlabanu – kontynuował Snape. To wyprowadziło Hermionę całkiem z równowagi.
- Co?! Malfoy ma zostać za to nagrodzony?! Ten hipokryta?! Pan
chyba żartuje! – Znów podniosła się z krzesła. Tego było już za wiele. Jak on
śmie?! – Jakoś Potter nie dostał żadnych punktów, gdy dostałam zaklęciem
Sectusempra od Draco i umierającą przyniósł mnie do Skrzydła Szpitalnego! –
wyrwało się jej, zanim ugryzła się w język. W sumie, miała rację. To, co zrobił
Malfoy w porównaniu z tym, czego dokonał czarnowłosy było pryszczem na tyłku.
Była pewna, że Harry podniósł głowę znad kartoteki. Snape spojrzał kątem
oka na niego, a potem na nią.
- Do drugiego pomieszczenia, Potter. Dowiem się, że podsłuchujesz, a
przedłużę twój szlaban o miesiąc – syknął do czarnowłosego.
Chłopiec podniósł kartoteczkę z literą J oraz gąbkę, po czym
posłusznie wszedł do drugiego pomieszczenia, które służyło do przetrzymywania
eliksirów. Nie spojrzał na nią przy tym ani razu, przez co poczuła lekki
smutek. Snape zamknął za nim drzwi prostym zaklęciem.
- Siadaj, Riddle – syknął mniej przyjemnie niż przedtem. Usiadła znów na
krześle, a nauczyciel ponownie pochylił się nad biurkiem. – Powinnaś panować
nad sobą. Wiem, dlaczego jesteś teraz kozłem ofiarnym wśród swoich przyjaciół i
wcale się nie dziwię. Chyba już każdy słyszał plotki, które chodzą po szkole o
tobie i Potterze – dodał.
Włosy stanęły jej na karku. Co jak co, ale nigdy nie spodziewała się, że
zacznie rozmawiać na ten temat ze Snapem. Też nigdy nawet nie zastanawiała się,
co on w ogóle o tym myśli.
- Nie rozmawiam z nim od tygodni – mruknęła, spuszczając wzrok.
- Tym lepiej dla ciebie. W ogóle nie rozumiem, po co zaczęłaś się z nim
zadawać. Nie zapominaj, kim jesteś. – Ściszył głos. Teraz zawrzało w niej.
- Doskonale wiem kim jestem, a pan nie musi mi o tym przypominać –
warknęła niezbyt grzecznie.
- Riddle, nie rozumiesz, o co mi chodzi. Mam na myśli, że w takich
okolicznościach, w jakich się znajdujesz, znajomość z Potterem może być dla
ciebie niezdrowa – szepnął.
- Zostawiłam to gówno, w którym siedziałam. Przeszłam na stronę
Dumbledore’a, tak jak kiedyś pan. Chyba powinien pan się cieszyć – rzekła
wyniośle. Snape zmrużył oczy.
- Nadal nie rozumiesz, o co mi chodzi. Ty nie możesz przed tym uciec. To
twoje przeznaczenie – wymamrotał, rzucając podejrzliwe spojrzenie na drzwi, za
którymi przed chwilą zniknął Harry.
- A pana może nie? Z tego co wiem, na pana przedramieniu widnieje
Mroczny Znak – syknęła. Snape pobladł. Znów zmrużył oczy, a po chwili bez
uprzedzenia podwinął rękaw, a jej oczom ukazała się czaszka, którą okalał wąż.
Poruszała się. Riddle natychmiast zamknęła oczy, odwracając głowę.
Wspomnienie Lorda Voldemorta nieprzyjemnie ukuło ją wewnątrz.
- Odkąd powrócił, porusza się i piecze coraz częściej. Jak myślisz, jak
ON zareaguje, gdy dowie się, że kręcisz z Potterem? – szepnął.
- Wyparłam się go, Malfoyów i ciemnej strony. To ja będę decydować o
swoim losie, a nie on – rzekła stanowczo.
- Riddle… Twoja matka zapłaciła za to życiem – odparł nauczyciel, a jego
oczy zrobiły się nieprzyjemnie czarne.
- Zabił, bo za bardzo się go obawiała. Nie zamierzam popełnić jej błędu
– powiedziała, podnosząc się z krzesła. – Dziękuję za to inspirujące spotkanie,
profesorze Snape. Nawiasem, mieliśmy rozmawiać o dormitorium, a nie o tym, co
dzieje się w moim życiu prywatnym – rzuciła z przekąsem.
- Gdy tylko Potter skończy szlaban, przyjdę do wieży i pokażę ci twoją
nową sypialnię – odpowiedział nauczyciel.
Nie zdążył dodać nic więcej, bo Hermiona mruknęła krótkie „Dziękuję” i
bez słowa opuściła gabinet Mistrza Eliksirów.
Wszystko coraz bardziej się komplikowało, a ona czuła się jeszcze
podlej. Po rozmowie z opiekunem domu była jednak pewna jednego: bycie córką
Lorda Voldemorta wcale nie musiało oznaczać, że miała stać się taka jak on.
~*~
Harry James Potter odsunął ucho od dziurki od klucza, oddychając szybko.
Hermiona musiała już opuścić gabinet Snape’a, gdyż usłyszał trzask drzwi.
Czarnowłosy osunął się na podłogę obok kartoteczki, którą miał czyścić i
złapał pospiesznie gąbkę, aby Snape, który z pewnością zaraz się tu zjawi, nie
zorientował się, że podsłuchiwał. Odkąd usłyszał rozmowę nauczyciela Eliksirów
i Riddle nie mógł pozbierać myśli.
Chyba już każdy słyszał plotki, które chodzą po szkole o tobie i
Potterze…
Nie rozmawiam z nim od tygodni.
Bliznowatemu zrobiło się smutno. Był zbyt tchórzliwy, aby odezwać się do
niej słowem, a ona już z pewnością dawno temu to zauważyła.
Zostawiłam to gówno, w którym siedziałam. Przeszłam na stronę
Dumbledore’a, tak jak kiedyś pan.
Wyparłam się go, Malfoyów i ciemnej strony. To ja będę decydować o swoim
losie, a nie on.
W oczach Pottera zaszkliły się łzy, gdy przypomniał sobie wydarzenie w
Sali Wejściowej. Otarł je pospiesznie.
Ty nie możesz przed tym uciec. To twoje przeznaczenie.
Próbował skupić się na reszcie podsłuchanej rozmowy, ale marnie mu to
wyszło. W sumie, to co usłyszał, w ogóle nie trzymało się kupy. Mówili coś o
Voldemorcie i Mrocznym Znaku. Ale co wspólnego z tym miała Hermiona?
Wtedy sparaliżowało go. Czy to możliwe, aby Hermiona Riddle naprawdę
była…?
- Potter!
Snape zjawił się w drzwiach pomieszczenia, a na jego twarz wpłynęła
lekka nuta zawodu. Z pewnością oczekiwał, że zastanie przy podwojach
podsłuchującego Gryfona.
- Tak, panie profesorze? – mruknął Harry znad kartoteki, którą
przecierał gąbką. Chłopak tylko modlił się w myślach, aby nauczyciel nie
zauważył łez, które stały w jego oczach.
Czuł, jak Mistrz Eliksirów patrzy to na niego, to na kartotekę, gdy w
końcu rzekł:
- Na dziś wystarczy. Jutro oczekuję ciebie o tej samej porze. Sądzę, że wtedy
dołączy do ciebie i panna Parkinson.
- A mogę zapytać czemu ona ma szlaban? – spytał Harry, podnosząc się z
dywanu. Właściwie podejrzewał, o co mogło chodzić, ale teraz już sam nie był
niczego pewny.
- Ciekawski wszystkiego jak ojciec, co Potter? – mruknął Severus. –
Skoro tak cię to interesuje, to oświecę cię, iż Parkinson dwa dni temu
zaatakowała twoją przyjaciółkę – dodał z przekąsem.
- Mówi pan o Hermionie Riddle? Nic jej się nie stało? – spytał szybko.
- Cóż za występ troski. Była tu przed chwilą, sam mogłeś ją o to spytać
– syknął mężczyzna i zniknął za drzwiami.
Harry spuścił wzrok i westchnął ciężko. Może Snape miał rację? Gryfon
ciągle myślał i martwił się o Hermionę, a nawet nie potrafił spytać co u niej.
Przecież był jej coś winien. Dwukrotnie uratowała mu życie.
Doskonale wiedział, że nie jest mu ona obojętna. Czuł do niej coś więcej
niż do zwykłej koleżanki. Już od czwartej klasy…
To, co mówił Malfoy, z pewnością było kłamstwem. Przecież nie rozmawiali
ze sobą od początku roku szkolnego, nie dlatego, że Draco tego nie chciał,
tylko Hermiona w ogóle nie wyglądała na taką, która miałaby na to ochotę. Draco
Malfoy jej już nie obchodził.
Jeśli jednak Hermiona Meropa Riddle naprawdę służyła Lordowi
Voldemortowi, pomimo swojego młodego wieku? Przecież wychowała się pod dachem
Lucjusza Malfoya, który jest śmierciożercą. Stąd mogła wiedzieć i wierzyć w to,
że Czarny Pan powrócił. Jednakże, gdyby nadal była zła, nie powiedziałaby nic
na ten temat, podczas zajęć z Umbridge, a potem nie odrabiałaby z nim za to
szlabanu.
Zgubił się jeszcze bardziej niż przedtem. Jeśli jednak tak naprawdę go
oszukała, jeśli nadal służy Voldemortowi, a zaczęła zadawać się z czarnowłosym
tylko po to, aby dowiedzieć się jak najwięcej i wszystko przekazać swojemu
panu?
Zmiana nastawienia Ślizgonki, i to akurat wakacje po powrocie
Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, była dla niego nadzwyczaj dziwna, ale
do tej pory Potter karmił się złudnymi nadziejami, że rzeczywiście zmieniła się
i naprawdę chce się z nim przyjaźnić.
Wiedział jedno. Jego zadaniem było dowiedzenie się prawdy, która raczej
mu się należała.
Harry otrzepał szatę i bez słowa opuścił pokój Snape’a. Najwyższy czas
na pelerynę-niewidkę.
CDN.
Jak ja to koooochaaaaam <3 Harry wreszcie chyba zacznie działać, co mi bardzo odpowiada. A co będzie dalej z panem Malfoyem i panną Riddle to się zobaczy :D Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze hermi osmieszy w jakis bardzo osmieszajacy sposob malfoya szumowina jedna a harry wreszcie zaczal kumac a nie rozmyslac o tej idiotce cho
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń