+ 10.04.2010r [*]
Ku pamięci pary prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich, polityków, posłów,
dowódców wojskowych oraz przedstawicieli rodzin Katyńskich, którzy polegli rok
temu w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.
~*~
Dzieciństwo
jest dobre dlatego,
że każdy dzień zaczyna życie na nowo,
bez ciężaru dnia wczorajszego.
- Anna Kamieńska
Szum sztućców rozniósł się echem po Wielkiej Sali. Wszyscy rozprawiali
wesoło o zbliżających się feriach świątecznych, do których zostało niecałe dwa
tygodnie. Nikt inny nie czekał na upragnione wolne jak uczniowie Hogwartu.
Długowłosa dziewczyna o imieniu Cho Chang dosiadła się właśnie do stołu
Gryfonów, obok czarnowłosego Harry’ego Pottera, który spojrzał na nią
zaskoczony.
- Cześć! – rzekła żywo. Miała tego dnia nadzwyczaj dobry humor i chciała
to wykorzystać, gdyż ostatnimi tygodniami rzadko się jej to zdarzało. Czuła się
źle od śmierci Cedrika. Pospiesznie potrząsnęła głową, aby odgonić ponure
myśli.
Harry uśmiechnął się nieśmiało. W tym momencie był niezwykle kuszący.
- Te spotkania są super – rzekła, pochylając się nad nim i Ronem, który
siedział obok. Potter w tym samym momencie wypluł trochę herbaty, którą popijał
obiad.
Zaśmiała się, widząc niechlujność chłopca.
Rozmawiała z nimi szeptem tak, aby nikt nic nie dosłyszał. Harry prawie
się nie odzywał, sporadycznie przytakiwał głową. Czasem miała wrażenie, że jej
obecność go onieśmiela, bo w końcu wiele razy widziała, że chłopak jest dość
gadatliwą osobą.
- Ja lecę – powiedziała w końcu. – Do zobaczenia – dodała i całkowicie
nieplanowanie cmoknęła czarnowłosego w policzek. Dostrzegła, jak przybiera on
zarumienioną barwę.
Trochę zaskoczona, a zarazem zawstydzona zaistniałą sytuacją, bez słowa
odeszła w stronę wyjścia z jadalni.
Harry Potter jest niezwykle przystojny, ale czy była w jego typie? Czy
po śmierci Cedrika będzie w stanie znaleźć oparcie w kimś innym?
~*~
W tym samym czasie Hermiona Riddle siedziała przy stole Ślizgonów, a jej
ciałem zawładnęły drgawki. Gdyby widelec, który trzymała w ręce, był szklany z
pewnością rozbiłby się właśnie na kawałki. Mimo to, czuła, jak boleśnie wbijał
się w dłoń.
Jeszcze przez chwilę wpatrywała się wściekle w Harry’ego, po czym
odprowadziła wzrokiem Chang wychodzącą właśnie z Wielkiej Sali.
Co Krukonka zrobiła? Tak, najpierw migdaliła się do niego, a potem
pocałowała w policzek. Riddle miała teraz tylko ochotę wstać i urwać łeb tej
dziewczynie.
Szmata – przeszło jej przez myśl.
Pomyśleć, że ta łachudra jest czystej krwi – syknął jej głosik do
ucha.
Wróciła wzrokiem do czarnowłosego, który wcale nie wyglądał na
zdegustowanego - wręcz przeciwnie - poczerwieniał na twarzy i uśmiechał się pod
nosem.
Wtedy zrobiło się jej smutno. Najpierw karmiła się nadziejami, że
jeszcze wszystko będzie w porządku, potem Potter oznajmił, że nie są dla siebie
stworzeni, a jeszcze później pozwala długowłosej Cho Chang kleić się do niego.
Mam dość – przeszło jej przez myśl. Wściekle rzuciła widelcem o
talerz i odprowadzona wzrokiem niektórych Ślizgonów wyszła z Wielkiej Sali.
Wszystko się sypało. A właściwie psychika Hermiony powoli wysiadała.
~*~
- Riddle, jak tam u Pottera, co? Coś mi się
wydaję, że jakoś ostatnio nie chce z tobą gadać.
Pansy znów zaczęła robić się złośliwa, a to coraz bardziej denerwowało
brązowowłosą. Zaciskając mocno zęby, siedziała właśnie na swoim łóżku i
udawała, że czyta książkę od eliksirów. Tak naprawdę miała ochotę nią rzucić i
wyjść z tego chorego pomieszczenia.
Mieszkanie z Milicentą i Pansy coraz bardziej ją męczyło. Ciągłe docinki
Parkinson były nie do zniesienia.
- Może lepiej powiedz co u twojego Dracusia, co? – syknęła podirytowana.
Pansy chyba tylko czekała na to pytanie, bo oparła się niedbale o
parapet i uśmiechnęła złośliwie.
- U nas bardzo dobrze. Zaprosił mnie do Hogsmeade w tę sobotę – rzekła z
dumą. Riddle spojrzała na nią z litością.
- Zaprosił czy może sama się upomniałaś?
Dziewczyna o twarzy mopsa poczerwieniała na policzkach. Hermiona dobrze
wiedziała, że trafiła w czuły punkt. Zbyt dobrze znała młodego Malfoya. Sam o
zdrowych zmysłach nie zaprosiłby Pansy na całe popołudnie w Hogsmeade. Nie
wytrzymałby tego.
- Ciebie Potter nie zaprosiłby nawet, gdybyś się upomniała – warknęła
Ślizgonka. Ta uwaga boleśnie ukuła Hermionę, ale nie dała tego po sobie poznać,
aby Pansy nie poczuła, że ma nad nią przewagę.
- Niczego od niego nie oczekuję, nawet z nim nie chodzę – rzekła, siląc
się na obojętność.
- Z taką to i ja bym nie chciała – rzuciła przez ramię Milicenta, która
właśnie wyszła z łazienki.
- Nikt cię nie pytał o zdanie, Bulstrode – warknęła pod nosem Hermiona.
- Tak? – odezwała się nagle dziewczyna. Sylwetką przypominała
Goyle’a. Odwróciła się i zrzuciła ręcznik z ramienia na ziemię. Na
jej twarzy wymalowała się złość. Nigdy raczej nie wtrącała się w docinki Pansy
do brązowowłosej, więc jej impulsywna reakcja tym bardziej zszokowała córkę
Czarnego Pana. – Zaczynasz sobie za dużo pozwalać, Riddle. Jesteś nikim,
plugawą zdrajczynią krwi, a rządzisz się tu, jakbyś była pępkiem świata. Na to
nie pozwolę – syknęła Bulstrode, zbliżając się niebezpiecznie do łóżka
koleżanki.
Hermiona wcale się tego nie obawiała, a wręcz roześmiała żałośnie.
Zamknęła książkę i podniosła.
- Więc masz mnie za zdrajczynię krwi, tak? Wymień mi chociaż jeden
powód, czemu tak uważasz – rzuciła wyzywająco.
- Zdradziłaś nas wszystkich, dziwko, a potem poszłaś do tych szlam i
zdrajców krwi. Z dnia na dzień. – Milicenta zbliżała się do niej powoli. Riddle
cofała się do tyłu, aż w końcu poczuła opór ściany. Bulstrode uśmiechnęła się
złośliwie.
- Bo tylko oni są w stanie mnie zrozumieć. Wy tego nigdy nie
potrafiliście – wyszeptała Hermiona, gdy potężna twarz koleżanki znalazła się
tuż przed nią.
- Wykorzystałaś Dracona. Nie mógł się pozbierać, szmato – syknęła
Ślizgonka. Riddle już zamierzała złapać swoją różdżkę, którą miała za pazuchą,
gdy Milicenta unieruchomiła jej nadgarstki. – Nie ładnie tak atakować magią –
mruknęła. Przez chwilę przypominała jej opętaną ciotkę Bellatriks.
- Więc nie mieszaj w to Dracona – szepnęła cicho. Wspomnienie o
blondynie ukuło ją. Ciągle bolało ją to, co stało się w wakacje. Gdy patrzyła
na niego, a on na nią, gdy śniła o nim, gdy czuła go, gdy myślała o nim,
zawsze.
- Myślisz, że on nie jest częścią tej afery? – spytała jej
przeciwniczka.
Wtedy odepchnęła koleżankę Pansy od siebie zdecydowanie, a na jej twarz
wymalował się wyraz charakterystyczny do wcześniejszej Hermiony Riddle, tej,
którą była kiedyś.
- Nie mieszaj się w to, co zaszło między mną, a nim. Zostawiłam go, a on
dobrze wie czemu i nie może zaprzeczyć, że nie była to jego wina. To, że go nie
kochałam to już inna sprawa. Byłam z nim szczęśliwa, ale to on wszystko
spieprzył – wycedziła przez zęby.
Wyminęła Milicentę i już chciała wyjść z dormitorium, gdy usłyszała za
sobą wściekły głos Pansy, która ciągle przebywała z nimi w sypialni.
- To była twoja wina, suko! Wykorzystałaś go!
Nie zdążyła zareagować, gdy poczuła jak coś ciężkiego uderzyło ją w tył
głowy, coś co zwaliło ją z nóg. Straciła przytomność.
~*~
- Dlaco!* – zawołała brązowowłosa dziewczynka do chłopca, który uciekał
właśnie przez salon na schody. – Oddaj! – zapłakała trzylatka.
- Co się stało? – W pomieszczeniu pojawiła się wysoka, chuda blondynka,
której włosy były podobnego odcieniu, co chłopca.
- Ciociu Cyziu! Dlaco zabrał mi misia! – zapłakała dziewczynka, która
usiadła teraz na pupie przy kominku i płakała głośno, trąc oczy.
- Draco! – zawołała kobieta. – Przyjdź tu do mnie!
Po chwili zza framugi drzwi ukazał się fragment twarzy małego Dracona.
- Draco – rzekła Narcyza Malfoy, patrząc na syna. – Dlaczego zabrałeś
Hermionie misia?
Blondyn nieśmiało wyszedł zza drzwi, ściskając w ramionach przytulankę z
niebieską kokardą. W jego oczach szkliły się łzy.
- Pszeplasiam – zachlipał. – Ja tylko ziartowałem. Nie chciałem, zeby
Helmiona płakiała – szepnął.
- Oddaj jej go. Masz tyle swoich – powiedziała pani Malfoy.
Draco przydreptał do małej Hermiony i podał jej zabawkę.
- Pszeplasiam. Nie będziesz już płakiać? – spytał, pochylając się nad
nią i głaszcząc po głowie.
- C-chyba juś nie – zachlipała nadal roztrzęsiona, ocierając łzy.
- Bawcie się dalej – rzekła Narcyza i zniknęła znów za drzwiami kuchni.
- Chodź, opowiem ci bajeckę – powiedział Draco, obejmując wtuloną w
misia Hermionę. Usadowili się wygodnie na puchowym dywanie, a chłopiec zaczął
zawzięcie opowiadać towarzyszce o nowej zabawce, którą dostał tego dnia od
ojca.
Oślepiła ją rażąca jasność, poczuła też, że powoli odzyskuje władzę nad
ciałem. Słyszała z oddali niewyraźne głosy.
- Czy ty do końca zwariowałaś, dziewczyno?!
- Pyskowała do Milicenty, a potem, jak niby nigdy nic zaczęła się
szczycić tym jak się rozstaliście i jak bardzo cię wykorzystała! Poniosło mnie
i jej przywaliłam!
- Nie okłamuj go, zawszona kłamczucho - wychrypiała Riddle, otwierając
oczy. Sama nie wiedziała, czemu w ogóle się odezwała, ale słysząc jak Pansy
próbuje okłamać Dracona na własną korzyść, rozzłościła się ponownie.
Odzyskała świadomość i dopiero zdała sobie sprawę, że leży na dywanie w
pustym Pokoju Wspólnym. Pochylał się nad nią Draco i Pansy. Sylwetka Milicenty
majaczyła się kilka metrów dalej.
- Draco, jesteś tu – szepnęła.
Widząc go ogarnął ją niewyobrażalny spokój. Gdy przypomniała sobie sen,
który ją nawiedził, gdy była nieprzytomna, scenę, kiedy byli dziećmi, poczuła
jak spod jej powiek wypływają łzy.
Młody Malfoy patrzył na nią z przerażeniem, które teraz zmieszało się ze
zdziwieniem. Sama zszokowała się swoją reakcją. Draco przez chwilę chyba nie
wiedział co ma powiedzieć.
- Jestem tu – wydyszał w końcu, lekko zbity z tropu.
- C-co tu robię? Czemu nie jestem w dormitorium?
- Ta głupia dziewczyna spanikowała i mnie zawołała, a że nie mogłem wejść
na górę to przyniosły cię tu – odparł.
- Draco, jak możesz?! Jestem twoją dziewczyną! – Oburzona Pansy
podniosła się z podłogi i stanęła nad nimi. – Szmata, która nas zdradziła, jest
dla ciebie ważniejsza ode mnie?!
- Jeszcze raz nazwiesz ją „szmatą”, to z nami koniec! – Podniósł się
gwałtownie z podłogi tak, że teraz on i Pansy stanęli oko w oko. Hermiona
przyglądała się im nadal leżąc na podłodze. – I tak powinienem już cię rzucić
po tym, co zrobiłaś! Odbiło ci?!
Riddle poczuła cień satysfakcji, że z jej powodu Draco kłóci się z
Pansy. I tak do siebie nie pasowali. Wystarczyło spojrzeć na Dracona, który
przez ostatnie tygodnie nie wyglądał na szczęśliwego z tego powodu.
Rozkosz słuchania kłótni kochanków zmącił jej zawrót głowy. Bezsilnie złapała
nogawki spodni blondyna, który wściekle gestykulując rękoma, mówił coś do
zapłakanej Pansy.
- Draco – zachrypiała.
Malfoy natychmiast umilkł i spojrzał na nią.
- Draco, słabo mi – wydyszała.
Patrzyła teraz na niego tak, jakby znów mieli po osiem lat, ponownie
bawili się w ogrodach Malfoy Manor, a ona zraniła się w kolano i płakała, aby
pobiegł po ciocię Cyzię.
Ku swojemu zdziwieniu, odnalazła w jego oczach czułość. Tak jak kiedyś…
Chłopak przyklęknął przy niej i szepnął:
- Zaniosę cię do Skrzydła Szpitalnego.
Poczuła, jak łagodnie bierze ją na ręce i podnosi się. Znajdując się w
ramionach Draco Malfoya, pozwoliła sobie delikatnie wtulić twarz w jego pierś.
Tak bardzo brakowało jej teraz poczucia bezpieczeństwa. Nieważne kogo.
Po chwili już zostawili Pokój Wspólny i zapłakaną Pansy pocieszaną przez
Milicentę, po czym ruszyli korytarzem na dół.
- Dlaczego to robisz? – szepnęła.
- Wystarczająco się nacierpiałem, gdy trafiłem cię Sectusemprą. Nie
chcę, aby więcej działa ci się krzywda z mojego powodu – odparł.
Przypominając sobie tamto wydarzenie, zrobiło się jej jeszcze bardziej
smutno. Chciała oddać życie za Pottera, a on teraz nawet o tym nie pamiętał.
- Przecież to Pansy mnie uderzyła.
- Ale o mnie się pokłóciłyście...
Wtedy pochłonęła ją ciemność.
~*~
- Bardzo dzielnie się pan zachował, panie Malfoy – rzekł Albus
Dumbledore, przyglądając się blondwłosemu chłopakowi, który nadal czuwał przy
łóżku nieprzytomnej Hermiony Riddle. – Przypuszczam, że gdyby nie pan, mogłoby
być z nią gorzej – dodał.
Przed chwilą salę szpitalną opuścił rozzłoszczony opiekun Ślizgonów -
Severus Snape. Mistrz Eliksirów był wściekły, że jego wychowańcy pokrywają dom
Salazara taką hańbą. Pansy Parkinson miała zostać ukarana trzymiesięcznym
szlabanem.
Zasłużyła na więcej – pomyślał ze złością Draco.
- Nie mogłem pozwolić, aby stała się jej krzywda – wycedził w końcu
Ślizgon. Nigdy nie lubił się zwierzać, a tym bardziej dyrektorowi szkoły, więc
jego głos był jeszcze chłodniejszy niż zwykle. Ciągle też nie puszczał ręki
pacjentki. Tak, jakby miałoby coś się jej stać, gdyby to zrobił.
- Zależy ci na niej, prawda Draco? – spytał, a raczej stwierdził
Dumbledore, uśmiechając się lekko.
- Nie pana sprawa – syknął, wpatrując się nadal w bladą twarz ukochanej
dziewczyny. Była taka inna, gdy się nie malowała...
- No cóż, nie będę nalegał, a powrócę do swoich zajęć. Wrócę tu
niedługo, aby sprawdzić czy panna Riddle wraca do zdrowia – rzekł Dumbledore.
Draco wcale się nie przejął faktem, że dyrektor szkoły właśnie opuścił
szpital. Bardziej interesowała go nieprzytomna Hermiona. Nadal gładził jej
bezwładną dłoń. Była taka krucha, taka delikatna.
Przymknął łagodnie powieki i otarł policzkiem o jej skórę. Uśmiechnął
się, czując znajomy dotyk. Doskonale wiedział, że był w niej zakochany bez
pamięci. Wiedział to już od dziecka. Każdy jej jadowity uśmiech, słowo
skierowane w jego stronę. Uzależniał się od niej jeszcze bardziej, a tęsknota
za ukochaną pożerała go od środka.
Po ostatnich wydarzeniach musiał coraz częściej to ukrywać. Szczególnie,
aby nie upokorzyć się przed innymi Ślizgonami. Starał się być wobec Hermiony
tak zimny i obojętny, ale nie raz, gdy chował się za kotarami swojego łóżka w
dormitorium chłopców piątego roku, rzucając na nie zaklęcie Muffliato, potrafił
moczyć poduszkę swoimi łzami przez całą noc.
Nie potrafił pogodzić się z goryczą porażki. Potter nie rozmawiał z nią
od kilku tygodni, a ona nadal nie chciała odbudować przyjaźni, która niegdyś
ich łączyła. Nie chciała po prostu podejść i powiedzieć, że jednak wszystko
może być jak dawniej, a może nawet, że znów będą razem. Przecież przyjąłby ją
bez zastanowienia.
Wtedy przez umysł Malfoya przeszło jedno przemiłe wspomnienie.
Nie pozwolił jej kontynuować. Zamknął usta swojej dziewczyny kolejnym
zachłannym pocałunkiem, a jego palce zaczęły łagodnie pieścić blade policzki.
Zaśmiała się szyderczo, oblizując językiem wargi towarzysza.
- Lubisz, gdy tak robię, co? – zamruczała Hermiona, oplatając dłońmi
jego kark. Blondyn zaśmiał się cicho.
- Chodź do mnie, malutka – wysapał, otulając ją ramionami. Czuł, jak
palą go policzki, gdy przywarła do niego całym ciałem, a ich języki po chwili
odtańczyły dziki taniec pożądania.
- Mój łobuz – zachrypiała, zanurzając palce w jego roztrzepanej blond
czuprynie.
Draco poczuł gęsią skórkę na całym ciele. Zawsze doprowadzała go do
szału.
Po chwili jednak wróciło do niego wspomnienie tego co usłyszał w Sali
Wyjściowej. Cios prosto w serce.
W oczach najtwardszego Ślizgona rozbłysły łzy. Co Potter miał w sobie takiego,
czego on nie mógł posiąść? Czym Chłopiec, który przeżył zasłużył sobie, aby
usłyszeć z ust Hermiony Meropy Riddle wyznanie miłości, którym Draconowi nigdy
nie dane było się cieszyć? Znienawidził czarnowłosego Gryfona jeszcze bardziej.
- Przepraszam, Hermiono. Nie potrafię inaczej – szepnął, ocierając łzy.
Pocałował jeszcze nieprzytomną w czoło, zaciskając powieki i po chwili zniknął
bez słowa za drzwiami.
CDN.
*Błędy w wypowiedziach dzieci są celowe.
Ojeju Malfoy, jakie to słodkie. Szkoda, że wcześniej wszystko spieprzyłeś chamanie jeden. "Znowu w życiu mi nie wyszło ..."
OdpowiedzUsuńAle rozdział naprawdę fajny. Nie spodziewałam się takiego słodkiego zachowania po Draco. A Potter mnie już irytuje, zawsze będę go bardziej wolała niż Malfoya, ale kurde bela ile można uciekać? Ta ścisnąć poślady i wio wyznać dziewczynie swoje uczucia a nie się tak cyrtoli ze wszystkim xD Super rozdział Alex. Tak trzymaj :D
Popieram Karola Roza harry nie slin sie do cho tylko biegnij do hermiony
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział osobiście uważam że hermi bardziej pasuje do draco chociaż relacje harmione też m się podobają cudny wygląd bloga chciałam dodać lece czytać dalej
OdpowiedzUsuńPS Lubię jak Draco jest uczuciowy ;)