10/01/2021

Wiedzcie, że jestem tu nadal. Dziś już dwudziestopięcioletnia mężatka. Wiele lat temu zwyczajnie się zablokowałam i przestałam pisać. Ale wciąż jestem. Przepraszam i dziękuję Wam za wszystko. ❤
Oto piosenka, która tak bardzo kojarzy mi się dziś z HRP.
Agnes - One Last Time

Rozdział 18 - Czułość dzieciństwa


+ 10.04.2010r [*]
Ku pamięci pary prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich, polityków, posłów, dowódców wojskowych oraz przedstawicieli rodzin Katyńskich, którzy polegli rok temu w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.


~*~


Dzieciństwo jest dobre dlatego, 
że każdy dzień zaczyna życie na nowo, 
bez ciężaru dnia wczorajszego.
- Anna Kamieńska



  Szum sztućców rozniósł się echem po Wielkiej Sali. Wszyscy rozprawiali wesoło o zbliżających się feriach świątecznych, do których zostało niecałe dwa tygodnie. Nikt inny nie czekał na upragnione wolne jak uczniowie Hogwartu. 
Długowłosa dziewczyna o imieniu Cho Chang dosiadła się właśnie do stołu Gryfonów, obok czarnowłosego Harry’ego Pottera, który spojrzał na nią zaskoczony. 
  - Cześć! – rzekła żywo. Miała tego dnia nadzwyczaj dobry humor i chciała to wykorzystać, gdyż ostatnimi tygodniami rzadko się jej to zdarzało. Czuła się źle od śmierci Cedrika. Pospiesznie potrząsnęła głową, aby odgonić ponure myśli. 
Harry uśmiechnął się nieśmiało. W tym momencie był niezwykle kuszący. 
  - Te spotkania są super – rzekła, pochylając się nad nim i Ronem, który siedział obok. Potter w tym samym momencie wypluł trochę herbaty, którą popijał obiad. 
Zaśmiała się, widząc niechlujność chłopca. 
  Rozmawiała z nimi szeptem tak, aby nikt nic nie dosłyszał. Harry prawie się nie odzywał, sporadycznie przytakiwał głową. Czasem miała wrażenie, że jej obecność go onieśmiela, bo w końcu wiele razy widziała, że chłopak jest dość gadatliwą osobą. 
  - Ja lecę – powiedziała w końcu. – Do zobaczenia – dodała i całkowicie nieplanowanie cmoknęła czarnowłosego w policzek. Dostrzegła, jak przybiera on zarumienioną barwę. 
  Trochę zaskoczona, a zarazem zawstydzona zaistniałą sytuacją, bez słowa odeszła w stronę wyjścia z jadalni. 
  Harry Potter jest niezwykle przystojny, ale czy była w jego typie? Czy po śmierci Cedrika będzie w stanie znaleźć oparcie w kimś innym?

~*~




  W tym samym czasie Hermiona Riddle siedziała przy stole Ślizgonów, a jej ciałem zawładnęły drgawki. Gdyby widelec, który trzymała w ręce, był szklany z pewnością rozbiłby się właśnie na kawałki. Mimo to, czuła, jak boleśnie wbijał się w dłoń. 
  Jeszcze przez chwilę wpatrywała się wściekle w Harry’ego, po czym odprowadziła wzrokiem Chang wychodzącą właśnie z Wielkiej Sali. 
  Co Krukonka zrobiła? Tak, najpierw migdaliła się do niego, a potem pocałowała w policzek. Riddle miała teraz tylko ochotę wstać i urwać łeb tej dziewczynie. 
  Szmata – przeszło jej przez myśl. 
  Pomyśleć, że ta łachudra jest czystej krwi – syknął jej głosik do ucha. 
  Wróciła wzrokiem do czarnowłosego, który wcale nie wyglądał na zdegustowanego - wręcz przeciwnie - poczerwieniał na twarzy i uśmiechał się pod nosem. 
  Wtedy zrobiło się jej smutno. Najpierw karmiła się nadziejami, że jeszcze wszystko będzie w porządku, potem Potter oznajmił, że nie są dla siebie stworzeni, a jeszcze później pozwala długowłosej Cho Chang kleić się do niego. 
  Mam dość – przeszło jej przez myśl. Wściekle rzuciła widelcem o talerz i odprowadzona wzrokiem niektórych Ślizgonów wyszła z Wielkiej Sali. 
  Wszystko się sypało. A właściwie psychika Hermiony powoli wysiadała.

~*~

  - Riddle, jak tam u Pottera, co? Coś mi się wydaję, że jakoś ostatnio nie chce z tobą gadać. 
  Pansy znów zaczęła robić się złośliwa, a to coraz bardziej denerwowało brązowowłosą. Zaciskając mocno zęby, siedziała właśnie na swoim łóżku i udawała, że czyta książkę od eliksirów. Tak naprawdę miała ochotę nią rzucić i wyjść z tego chorego pomieszczenia. 
  Mieszkanie z Milicentą i Pansy coraz bardziej ją męczyło. Ciągłe docinki Parkinson były nie do zniesienia. 
  - Może lepiej powiedz co u twojego Dracusia, co? – syknęła podirytowana. 
  Pansy chyba tylko czekała na to pytanie, bo oparła się niedbale o parapet i uśmiechnęła złośliwie. 
  - U nas bardzo dobrze. Zaprosił mnie do Hogsmeade w tę sobotę – rzekła z dumą. Riddle spojrzała na nią z litością. 
  - Zaprosił czy może sama się upomniałaś? 
  Dziewczyna o twarzy mopsa poczerwieniała na policzkach. Hermiona dobrze wiedziała, że trafiła w czuły punkt. Zbyt dobrze znała młodego Malfoya. Sam o zdrowych zmysłach nie zaprosiłby Pansy na całe popołudnie w Hogsmeade. Nie wytrzymałby tego. 
  - Ciebie Potter nie zaprosiłby nawet, gdybyś się upomniała – warknęła Ślizgonka. Ta uwaga boleśnie ukuła Hermionę, ale nie dała tego po sobie poznać, aby Pansy nie poczuła, że ma nad nią przewagę. 
  - Niczego od niego nie oczekuję, nawet z nim nie chodzę – rzekła, siląc się na obojętność.
  - Z taką to i ja bym nie chciała – rzuciła przez ramię Milicenta, która właśnie wyszła z łazienki. 
  - Nikt cię nie pytał o zdanie, Bulstrode – warknęła pod nosem Hermiona. 
  - Tak? – odezwała się nagle dziewczyna. Sylwetką przypominała Goyle’a.   Odwróciła się i zrzuciła ręcznik z ramienia na ziemię. Na jej twarzy wymalowała się złość. Nigdy raczej nie wtrącała się w docinki Pansy do brązowowłosej, więc jej impulsywna reakcja tym bardziej zszokowała córkę Czarnego Pana. – Zaczynasz sobie za dużo pozwalać, Riddle. Jesteś nikim, plugawą zdrajczynią krwi, a rządzisz się tu, jakbyś była pępkiem świata. Na to nie pozwolę – syknęła Bulstrode, zbliżając się niebezpiecznie do łóżka koleżanki. 
  Hermiona wcale się tego nie obawiała, a wręcz roześmiała żałośnie. Zamknęła książkę i podniosła. 
  - Więc masz mnie za zdrajczynię krwi, tak? Wymień mi chociaż jeden powód, czemu tak uważasz – rzuciła wyzywająco. 
  - Zdradziłaś nas wszystkich, dziwko, a potem poszłaś do tych szlam i zdrajców krwi. Z dnia na dzień. – Milicenta zbliżała się do niej powoli. Riddle cofała się do tyłu, aż w końcu poczuła opór ściany. Bulstrode uśmiechnęła się złośliwie. 
  - Bo tylko oni są w stanie mnie zrozumieć. Wy tego nigdy nie potrafiliście – wyszeptała Hermiona, gdy potężna twarz koleżanki znalazła się tuż przed nią. 
  - Wykorzystałaś Dracona. Nie mógł się pozbierać, szmato – syknęła Ślizgonka. Riddle już zamierzała złapać swoją różdżkę, którą miała za pazuchą, gdy Milicenta unieruchomiła jej nadgarstki. – Nie ładnie tak atakować magią – mruknęła. Przez chwilę przypominała jej opętaną ciotkę Bellatriks. 
  - Więc nie mieszaj w to Dracona – szepnęła cicho. Wspomnienie o blondynie ukuło ją. Ciągle bolało ją to, co stało się w wakacje. Gdy patrzyła na niego, a on na nią, gdy śniła o nim, gdy czuła go, gdy myślała o nim, zawsze. 
  - Myślisz, że on nie jest częścią tej afery? – spytała jej przeciwniczka. 
Wtedy odepchnęła koleżankę Pansy od siebie zdecydowanie, a na jej twarz wymalował się wyraz charakterystyczny do wcześniejszej Hermiony Riddle, tej, którą była kiedyś. 
  - Nie mieszaj się w to, co zaszło między mną, a nim. Zostawiłam go, a on dobrze wie czemu i nie może zaprzeczyć, że nie była to jego wina. To, że go nie kochałam to już inna sprawa. Byłam z nim szczęśliwa, ale to on wszystko spieprzył – wycedziła przez zęby. 
  Wyminęła Milicentę i już chciała wyjść z dormitorium, gdy usłyszała za sobą wściekły głos Pansy, która ciągle przebywała z nimi w sypialni. 
  - To była twoja wina, suko! Wykorzystałaś go! 
  Nie zdążyła zareagować, gdy poczuła jak coś ciężkiego uderzyło ją w tył głowy, coś co zwaliło ją z nóg. Straciła przytomność.

~*~

  - Dlaco!* – zawołała brązowowłosa dziewczynka do chłopca, który uciekał właśnie przez salon na schody. – Oddaj! – zapłakała trzylatka. 
  - Co się stało? – W pomieszczeniu pojawiła się wysoka, chuda blondynka, której włosy były podobnego odcieniu, co chłopca. 
  - Ciociu Cyziu! Dlaco zabrał mi misia! – zapłakała dziewczynka, która usiadła teraz na pupie przy kominku i płakała głośno, trąc oczy. 
  - Draco! – zawołała kobieta. – Przyjdź tu do mnie! 
  Po chwili zza framugi drzwi ukazał się fragment twarzy małego Dracona. 
  - Draco – rzekła Narcyza Malfoy, patrząc na syna. – Dlaczego zabrałeś Hermionie misia? 
  Blondyn nieśmiało wyszedł zza drzwi, ściskając w ramionach przytulankę z niebieską kokardą. W jego oczach szkliły się łzy. 
  - Pszeplasiam – zachlipał. – Ja tylko ziartowałem. Nie chciałem, zeby Helmiona płakiała – szepnął. 
  - Oddaj jej go. Masz tyle swoich – powiedziała pani Malfoy. 
  Draco przydreptał do małej Hermiony i podał jej zabawkę. 
  - Pszeplasiam. Nie będziesz już płakiać? – spytał, pochylając się nad nią i głaszcząc po głowie. 
  - C-chyba juś nie – zachlipała nadal roztrzęsiona, ocierając łzy. 
  - Bawcie się dalej – rzekła Narcyza i zniknęła znów za drzwiami kuchni. 
  - Chodź, opowiem ci bajeckę – powiedział Draco, obejmując wtuloną w misia Hermionę. Usadowili się wygodnie na puchowym dywanie, a chłopiec zaczął zawzięcie opowiadać towarzyszce o nowej zabawce, którą dostał tego dnia od ojca.

  Oślepiła ją rażąca jasność, poczuła też, że powoli odzyskuje władzę nad ciałem. Słyszała z oddali niewyraźne głosy. 
  - Czy ty do końca zwariowałaś, dziewczyno?! 
  - Pyskowała do Milicenty, a potem, jak niby nigdy nic zaczęła się szczycić tym jak się rozstaliście i jak bardzo cię wykorzystała! Poniosło mnie i jej przywaliłam! 
  - Nie okłamuj go, zawszona kłamczucho - wychrypiała Riddle, otwierając oczy. Sama nie wiedziała, czemu w ogóle się odezwała, ale słysząc jak Pansy próbuje okłamać Dracona na własną korzyść, rozzłościła się ponownie. 
  Odzyskała świadomość i dopiero zdała sobie sprawę, że leży na dywanie w pustym Pokoju Wspólnym. Pochylał się nad nią Draco i Pansy. Sylwetka Milicenty majaczyła się kilka metrów dalej. 
  - Draco, jesteś tu – szepnęła. 
  Widząc go ogarnął ją niewyobrażalny spokój. Gdy przypomniała sobie sen, który ją nawiedził, gdy była nieprzytomna, scenę, kiedy byli dziećmi, poczuła jak spod jej powiek wypływają łzy. 
  Młody Malfoy patrzył na nią z przerażeniem, które teraz zmieszało się ze zdziwieniem. Sama zszokowała się swoją reakcją. Draco przez chwilę chyba nie wiedział co ma powiedzieć. 
  - Jestem tu – wydyszał w końcu, lekko zbity z tropu. 
  - C-co tu robię? Czemu nie jestem w dormitorium? 
  - Ta głupia dziewczyna spanikowała i mnie zawołała, a że nie mogłem wejść na górę to przyniosły cię tu – odparł. 
  - Draco, jak możesz?! Jestem twoją dziewczyną! – Oburzona Pansy podniosła się z podłogi i stanęła nad nimi. – Szmata, która nas zdradziła, jest dla ciebie ważniejsza ode mnie?! 
  - Jeszcze raz nazwiesz ją „szmatą”, to z nami koniec! – Podniósł się gwałtownie z podłogi tak, że teraz on i Pansy stanęli oko w oko. Hermiona przyglądała się im nadal leżąc na podłodze. – I tak powinienem już cię rzucić po tym, co zrobiłaś! Odbiło ci?!
  Riddle poczuła cień satysfakcji, że z jej powodu Draco kłóci się z Pansy. I tak do siebie nie pasowali. Wystarczyło spojrzeć na Dracona, który przez ostatnie tygodnie nie wyglądał na szczęśliwego z tego powodu. 
  Rozkosz słuchania kłótni kochanków zmącił jej zawrót głowy. Bezsilnie złapała nogawki spodni blondyna, który wściekle gestykulując rękoma, mówił coś do zapłakanej Pansy. 
  - Draco – zachrypiała. 
  Malfoy natychmiast umilkł i spojrzał na nią. 
  - Draco, słabo mi – wydyszała. 
  Patrzyła teraz na niego tak, jakby znów mieli po osiem lat, ponownie bawili się w ogrodach Malfoy Manor, a ona zraniła się w kolano i płakała, aby pobiegł po ciocię Cyzię. 
  Ku swojemu zdziwieniu, odnalazła w jego oczach czułość. Tak jak kiedyś… 
  Chłopak przyklęknął przy niej i szepnął: 
  - Zaniosę cię do Skrzydła Szpitalnego. 
  Poczuła, jak łagodnie bierze ją na ręce i podnosi się. Znajdując się w ramionach Draco Malfoya, pozwoliła sobie delikatnie wtulić twarz w jego pierś. Tak bardzo brakowało jej teraz poczucia bezpieczeństwa. Nieważne kogo.
  Po chwili już zostawili Pokój Wspólny i zapłakaną Pansy pocieszaną przez Milicentę, po czym ruszyli korytarzem na dół. 
  - Dlaczego to robisz? – szepnęła. 
  - Wystarczająco się nacierpiałem, gdy trafiłem cię Sectusemprą. Nie chcę, aby więcej działa ci się krzywda z mojego powodu – odparł. 
  Przypominając sobie tamto wydarzenie, zrobiło się jej jeszcze bardziej smutno. Chciała oddać życie za Pottera, a on teraz nawet o tym nie pamiętał. 
  - Przecież to Pansy mnie uderzyła. 
  - Ale o mnie się pokłóciłyście... 
  Wtedy pochłonęła ją ciemność.

~*~

  - Bardzo dzielnie się pan zachował, panie Malfoy – rzekł Albus Dumbledore, przyglądając się blondwłosemu chłopakowi, który nadal czuwał przy łóżku nieprzytomnej Hermiony Riddle. – Przypuszczam, że gdyby nie pan, mogłoby być z nią gorzej – dodał. 
  Przed chwilą salę szpitalną opuścił rozzłoszczony opiekun Ślizgonów - Severus Snape. Mistrz Eliksirów był wściekły, że jego wychowańcy pokrywają dom Salazara taką hańbą. Pansy Parkinson miała zostać ukarana trzymiesięcznym szlabanem.
  Zasłużyła na więcej – pomyślał ze złością Draco. 
  - Nie mogłem pozwolić, aby stała się jej krzywda – wycedził w końcu Ślizgon. Nigdy nie lubił się zwierzać, a tym bardziej dyrektorowi szkoły, więc jego głos był jeszcze chłodniejszy niż zwykle. Ciągle też nie puszczał ręki pacjentki. Tak, jakby miałoby coś się jej stać, gdyby to zrobił.
  - Zależy ci na niej, prawda Draco? – spytał, a raczej stwierdził Dumbledore, uśmiechając się lekko. 
  - Nie pana sprawa – syknął, wpatrując się nadal w bladą twarz ukochanej dziewczyny. Była taka inna, gdy się nie malowała... 
  - No cóż, nie będę nalegał, a powrócę do swoich zajęć. Wrócę tu niedługo, aby sprawdzić czy panna Riddle wraca do zdrowia – rzekł Dumbledore. 
  Draco wcale się nie przejął faktem, że dyrektor szkoły właśnie opuścił szpital. Bardziej interesowała go nieprzytomna Hermiona. Nadal gładził jej bezwładną dłoń. Była taka krucha, taka delikatna. 
  Przymknął łagodnie powieki i otarł policzkiem o jej skórę. Uśmiechnął się, czując znajomy dotyk. Doskonale wiedział, że był w niej zakochany bez pamięci. Wiedział to już od dziecka. Każdy jej jadowity uśmiech, słowo skierowane w jego stronę. Uzależniał się od niej jeszcze bardziej, a tęsknota za ukochaną pożerała go od środka. 
  Po ostatnich wydarzeniach musiał coraz częściej to ukrywać. Szczególnie, aby nie upokorzyć się przed innymi Ślizgonami. Starał się być wobec Hermiony tak zimny i obojętny, ale nie raz, gdy chował się za kotarami swojego łóżka w dormitorium chłopców piątego roku, rzucając na nie zaklęcie Muffliato, potrafił moczyć poduszkę swoimi łzami przez całą noc. 
  Nie potrafił pogodzić się z goryczą porażki. Potter nie rozmawiał z nią od kilku tygodni, a ona nadal nie chciała odbudować przyjaźni, która niegdyś ich łączyła. Nie chciała po prostu podejść i powiedzieć, że jednak wszystko może być jak dawniej, a może nawet, że znów będą razem. Przecież przyjąłby ją bez zastanowienia. 
  Wtedy przez umysł Malfoya przeszło jedno przemiłe wspomnienie. 

  Nie pozwolił jej kontynuować. Zamknął usta swojej dziewczyny kolejnym zachłannym pocałunkiem, a jego palce zaczęły łagodnie pieścić blade policzki. Zaśmiała się szyderczo, oblizując językiem wargi towarzysza. 
  - Lubisz, gdy tak robię, co? – zamruczała Hermiona, oplatając dłońmi jego kark. Blondyn zaśmiał się cicho. 
  - Chodź do mnie, malutka – wysapał, otulając ją ramionami. Czuł, jak palą go policzki, gdy przywarła do niego całym ciałem, a ich języki po chwili odtańczyły dziki taniec pożądania. 
  - Mój łobuz – zachrypiała, zanurzając palce w jego roztrzepanej blond czuprynie. 

  Draco poczuł gęsią skórkę na całym ciele. Zawsze doprowadzała go do szału. 
Po chwili jednak wróciło do niego wspomnienie tego co usłyszał w Sali Wyjściowej. Cios prosto w serce. 
  W oczach najtwardszego Ślizgona rozbłysły łzy. Co Potter miał w sobie takiego, czego on nie mógł posiąść? Czym Chłopiec, który przeżył zasłużył sobie, aby usłyszeć z ust Hermiony Meropy Riddle wyznanie miłości, którym Draconowi nigdy nie dane było się cieszyć? Znienawidził czarnowłosego Gryfona jeszcze bardziej. 
  - Przepraszam, Hermiono. Nie potrafię inaczej – szepnął, ocierając łzy. Pocałował jeszcze nieprzytomną w czoło, zaciskając powieki i po chwili zniknął bez słowa za drzwiami. 

CDN. 

*Błędy w wypowiedziach dzieci są celowe.

3 komentarze:

  1. Ojeju Malfoy, jakie to słodkie. Szkoda, że wcześniej wszystko spieprzyłeś chamanie jeden. "Znowu w życiu mi nie wyszło ..."
    Ale rozdział naprawdę fajny. Nie spodziewałam się takiego słodkiego zachowania po Draco. A Potter mnie już irytuje, zawsze będę go bardziej wolała niż Malfoya, ale kurde bela ile można uciekać? Ta ścisnąć poślady i wio wyznać dziewczynie swoje uczucia a nie się tak cyrtoli ze wszystkim xD Super rozdział Alex. Tak trzymaj :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram Karola Roza harry nie slin sie do cho tylko biegnij do hermiony

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział osobiście uważam że hermi bardziej pasuje do draco chociaż relacje harmione też m się podobają cudny wygląd bloga chciałam dodać lece czytać dalej
    PS Lubię jak Draco jest uczuciowy ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright @ 2010-2013

Szablon został wykonany przez Empatię na potrzeby bloga www.hermione-riddle-potter.blogspot.com. Treści wszystkich postów oraz zakładek są autorstwa Alex, a także jej całkowitą własnością. Za wszelkiego rodzaju plagiaty lub kopiowanie pomysłów bez uprzedniej zgody autora będą wyciągane wszelkie możliwe konsekwencje.