10/01/2021

Wiedzcie, że jestem tu nadal. Dziś już dwudziestopięcioletnia mężatka. Wiele lat temu zwyczajnie się zablokowałam i przestałam pisać. Ale wciąż jestem. Przepraszam i dziękuję Wam za wszystko. ❤
Oto piosenka, która tak bardzo kojarzy mi się dziś z HRP.
Agnes - One Last Time

Rozdział 14 - Anioł Stróż


Z dedykacją dla niego, choć i tak tego nie przeczyta.

~*~





Aby istnieć, 
człowiek musi się buntować
- Albert Camus



  Eliksiry nigdy nie były jej ulubionym przedmiotem, lecz zawsze wychodziła z nich z tarczą, gdyż jako Ślizgonka miała względy u Snape’a. 
  Tego dnia nie uważała na zajęciach i była pewna, iż profesor zdawał sobie z tego sprawę. Ciągle rozpamiętywała ostatni spacer z Potterem po błoniach. Miała wrażenie, że oto w jej życiu nastąpił jakiś przełom. Tak, jakby Harry odsłonił jej tę część życia pełnego barw i kolorów, której wcześniej nie zauważała. 
  Od ostatniej wizyty Lucjusza Malfoy’a w Hogwarcie minął ponad tydzień, a ona nawet na chwilę nie pożałowała tego co powiedziała mu na odchodne. Liczyło się tylko to, że czarnowłosy zawsze był przy niej, że mogła zwrócić się do niego o pomoc. Był jej Aniołem Stróżem… Mimo to, w głębi serca, czuła lęk. Za dobrze znała tego śmierciożercę. Wiedziała, że to jeszcze nie koniec, że on tego tak nie zostawi…
  Zamyślona oparła głowę na ręce i przypominając sobie cudowny zapach perfum okularnika, uśmiechnęła się łagodnie. Był najprzystojniejszym facetem na całym świecie. Przełknęła ślinę. 
- Riddle! 
  Nie zważała na czyjś znajomy głos odchodzący z oddali. Jego gorący oddech na twarzy, silne ramiona otulające jej ciało… 
- Riddle! 
- Hermiona! – To Ron siedzący obok szturchnął ją ramieniem. Przed kilkoma dniami, ku jej uldze, pogodzili się na dobre. 

  Brązowowłosa spuściła głowę i popatrzyła na niego ze wstydem. Było jej głupio. Nigdy nie spodziewała się, że stanie przed Ronaldem Weasley’em w takim stanie. 
- Przepraszam, za wszystko co robiłam przez ostatnie lata – szepnęła. – Wiem, że to banalne i nic nie zmieni, ale chcę, żebyś o tym wiedział – dodała niepewnie. 
  Rudzielec wpatrywał się w nią przez chwilę, niezbyt przekonany tym co powiedziała, lecz w końcu rzekł:
- Niech będzie. Jeśli Harry się do ciebie przekonał to ja też spróbuję. Robię to ze względu na niego, ale pamiętaj…! – ostrzegł ją od razu, gdy szczęśliwa na tę wiadomość, chciała coś powiedzieć. – I tak do końca ci nie ufam, więc będę uważnie cię obserwować! – poinformował. 
  Uśmiechnęła się szeroko. 
- Nie ma sprawy. Zgoda? – spytała, wyciągając do niego rękę. 
- Zgoda.

  Po chwili wyrwała się gwałtownie z zamyśleń i spojrzała pytająco na kolegę z ławki. Ten znacząco wskazał jej na Mistrza Eliksirów, który stanął obok. Spojrzała zakłopotana na opiekuna, który wpatrywał się w nią ze złością. 
- Czemu nie uważasz na lekcji, Riddle?! 
- Yyy. Zamyśliłam się – usprawiedliwiła się pośpiesznie, mając nadzieję, że Snape zaraz wybaczy jej to przewinienie i lekcja pójdzie do przodu. Czuła jak wszyscy na nią patrzą. 
- Ostatnio często ci się do zdarza! Minus dwa punkty dla Slytherinu! – warknął, siadając chwilę potem za swoją katedrą. To już była przesada!
- Za co?! – jęknęła, podnosząc się. Mężczyzna spiorunował ją wzrokiem. 
- Za chęć do życia oraz miłość do ojczyzny – mruknął pod nosem. Choć to Ślizgonom odjęto punkty, większość z nich zaśmiała się cicho. 
  Już od jakiegoś czasu była odmieńcem Slytherinu. Bywały momenty, że traktowali ją jak Gryfonkę albo i jeszcze gorzej. Powodem tego były szczególnie ostatnie wydarzenia, a do tego dochodził Harry, z którym spędzała co raz więcej czasu.
  Spojrzała krytycznie na Rona, który tylko westchnął cicho. 
  Wybrałaś Pottera. Chyba nie myślałaś, że to nic nie zmieni w twoim życiu? – mruknęła jej podświadomość. 
  Za szczęście trzeba płacić. W tym przypadku była to przyjaźń z Harrym.

~*~




  Śmiejąc się głośno zatrzymali się w trójkę przed Wielką Salą. Hermiona uwiesiła się na ramieniu czarnowłosego mówiąc mu coś na ucho, gdy ten roześmiał się jeszcze bardziej. 
  Nagle ich uwagę przykuła spora grupa uczniów, którzy zebrali się pod jadalnią. Zdziwieni tym zachowaniem, podeszli bliżej. 
  Argus Filch wieszał właśnie na ścianie ogromne ogłoszenie wypisane pogrubionym, czarnym pismem. Riddle ścisnęła dłoń okularnika mocniej, gdy przeczytała co na owej informacji było napisane.

MINISTERSTWO MAGII POWOŁUJE DOLORES JANE UMBRIDGE JAKO WIELKIEGO INKWIZYTORA HOGWARTU!!!

  Pod spodem widniała jeszcze pieczęć Ministerstwa oraz podpis Ministra. Otworzyła oniemiała usta, a po chwili je zamknęła. To już była lekka…
- Przesada! – krzyknął jakiś Puchon, stojący za nimi. 
  Z ust mi to wyjąłeś – pomyślała, podobnie jak inni zebrani spoglądając na chłopaka przez ramię. Potem rzuciła niepewne spojrzenie na Pottera i Weasley’a. 
- Oni chcą przejąć całą szkołę – skwitował Ron, unosząc bezsilnie ręce. 
- Harry – jęknęła do chłopca, który wpatrywał się nieprzytomnie w tablicę. – Musimy coś zrobić. Tak być nie może – dodała. 
  Serce biło jej jak oszalałe. Czuła co raz większą nienawiść do Ministerstwa. Tak strasznie się bali Dumbledore’a, próbowali wszystko wytuszować, a Umbridge miała im w tym pomóc. Same lekcje OPCM były na to niezbitym dowodem. Nie uczyli ich magii tylko po to, aby nie zaprawiali się do walki. 
- Porozmawiamy o tym później – rzucił wymijająco Potter i bez słowa wszedł do Wielkiej Sali. Popatrzyła ze smutkiem w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał jej towarzysz. 
- Nie przejmuj się. Ta sytuacja też daje się mu we znaki – pocieszył ją rudzielec, wzdychając cicho, poczym zniknął między uczniami, którzy wchodzili do jadalni.  
  Dobrze to wiedziała. Harry cierpiał, czuła to. Nikt mu nie wierzył, do tego Ministerstwo wpraszało się do Hogwartu. Tak bardzo chciała mu pomóc, pocieszyć go, przytulić i szepnąć, że wszystko będzie dobrze. Wiedziała jednak, że to i tak nic nie da, bo sama nie była pewna czy rzeczywiście będzie wszystko w porządku.
  Zrezygnowana weszła do pomieszczenia kierując się w stronę stołu Ślizgonów.

~*~

  Smętnie pastwiła się nad swoim kurczakiem nie wiedząc, na czym ma skupić myśli. Po głowie pałętały się jej tylko cztery nazwiska. Potter, Dumbledore, Umbridge i Voldemort. Sama nie wiedziała czemu. 
  Podniosła wzrok, który mimowolnie powędrował do stołu Gryfonów. Harry wpatrywał się nieprzytomnie w swoją porcję pieczonych ziemniaków. Coś go trapiło. 
  Wpatrywała się w niego jeszcze kilka chwil, na tyle dyskretnie, by tego nie zauważył, gdy drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się z hukiem. 
  Podskoczyła wystraszona, podobnie jak inni uczniowie w tym miejscu zebrani. Gwar panujący w pomieszczeniu zamilkł, a wzrok wszystkich utkwił w wejściu do jadalni. 
  Postać o długich blond włosach wślizgnęła się do środka niczym wąż. Lucjusz Malfoy, podtrzymując się na długiej lasce zakończonej głową węża, w której zwykł ukrywać różdżkę, kroczył teraz dumnie pomiędzy stołami w stronę blatu nauczycielskiego. 
  Hermionie Riddle ścierpła skóra na widok wuja. Po co to wrócił? Jeśli przekazał wszystko Voldemortowi? Wszystko to co mu powiedziała tydzień wcześniej?! Poczuła jak robi się jej słabo. Wiedziała, że to nie był koniec, po prostu wiedziała. 
  Śmierciożerca nawet nie spojrzał w jej stronę. Uparcie wpatrywał się w Dumbledore’a, który siedział po środku Sali w honorowym miejscu. Starzec przyglądał się mu bacznie. 
- Lucjuszu, czym zasłużyłem sobie na tak niespodziewaną wizytę? Do tego w tak publicznym miejscu? – spytał spokojnie dyrektor, wskazując na zebranych. – Może lepiej będzie, jeśli przeniesiemy się do mojego gabinetu? – zaproponował. 
  Wszyscy przyglądali się im ciekawie. Ona za to nie miała na to ochoty. Domyślała się po co wuj tu wrócił. Myślała o najgorszym.  
- Nie mam czasu na pogawędki, Dumbledore – rzekł donośnie mężczyzna. – Przyjechałem tu w jednym, konkretnym celu. Otóż ja, jako pełnoprawny opiekun Hermiony Meropy Riddle, przybyłem tu, aby na stałe zwolnić ją z obowiązku nauki – dodał stanowczo. 
  W Wielkiej Sali wybuchł gwar, a wzrok wszystkich powędrował w stronę brązowowłosej, która zamarła w miejscu, a jej dłonie pobielały. Powiedział mu o wszystkim… Chcą zabrać ją z Hogwartu. Zabrać, żeby zabić… 
  Popatrzyła błagalnie na Dumbledore’a, który rzucił jej krótkie, pełne zrozumienia, spojrzenie. 
- Do siedemnastego roku życia ma obowiązek nauki – rzekł dyrektor. Bicie jej serca przyspieszyło. Przecież nie mogą jej stąd zabrać. Nie mogą! 
- Będzie miała prywatnego nauczyciela – oznajmił zacięcie Malfoy. – Już tu nie wróci – dodał. 
  Tego było za wiele. Prywatnego nauczyciela? Może jeszcze Voldemort miał nim być?! Nie po to wyparła się go dla Harry’ego, aby teraz tak po prostu ją stąd zabrali!
  Na jej twarzy pojawił się grymas złości. Musi się zbuntować. Nie ma innego wyjścia. 
  Gdy Dumbledore chciał już otworzyć usta w odpowiedzi, z jej ust wydobył się dźwięczny wrzask: 
- NIE ZABIERZESZ MNIE TAM! PO MOIM TRUPIE! 
  Potykając się o własne obcasy oraz przyciągając uwagę wszystkich zebranych, poderwała się z krzesła i zaczęła uciekać z Wielkiej Sali. Czy zdąży ukryć się w wieży Ślizgonów? To była najbliższa jej deska ratunku. 
- Wracaj tu, plugawa zdrajczyni! – usłyszała krzyk za sobą, lecz nie zważała na to uwagi. Udało się jej wydostać z Wielkiej Sali i zaczęła teraz uciekać korytarzami wgłęb zamku. 
  Rozpłakała się. Dlaczego to wszystko musiało być tak skomplikowane? Tak bolesne? Czemu uczucie do Pottera musiało kosztować ją tyle wyrzeczeń? Nie chciała być poplecznicą Voldemorta. Nie chciała być drugą ciotką Bellatriks. Właśnie teraz próbowała od tego uciec. Od wuja Lucjusza, który miał być drogą do takiego życia. 
  Nie udało się. Śmierciożerca dogonił ją szybciej niż jej się wydawało. Nawet nie zdołała zniknąć za zakrętem, gdy złapał ją mocno za ramiona i odwrócił w swoją stronę. Jego oczy płonęły, a usta ułożyły się w cienką linię. Potrząsnął nią tak, że rozpłakała się na dobre. 
- Zabieram cię stąd, rozumiesz?! – wydarł się na cały korytarz. – Czarny Pan wie o wszystkim i jest wściekły! Zabije cię zanim zdążysz spojrzeć mu w oczy! – wykrzyczał. 
  Głośny płacz dziewczyny rozniósł się echem po pustym korytarzu. Wspomnienia męczarni, którą przeżywała w wakacje, wróciły do niej ze zdwojoną siłą podobnie jak ból, którego doznała. 
- Puść mnie! – krzyknęła, próbując się wyrwać, lecz był zbyt silny. 
- Teraz się nie dziwię za co cię katował przez całe lato! – ryknął Malfoy, potrząsając nią jeszcze mocniej. Miała wrażenie, że zaraz dostanie wstrząsu mózgu. 
- A ja tylko czekam, aż zamknął pana w Azkabanie – usłyszeli głos nieopodal. 
  Lucjusz Malfoy zamarł, a ona odetchnęła z ulgą i korzystając z okazji wyrwała się z jego uścisku. 
  Czarnowłosy chłopiec stał kilka metrów dalej ściskając w pięści różdżkę. Jego usta zacisnęły w cienką linię, gdy dostrzegł jej stan, poczym popatrzył z wyraźną wściekłością na dorosłego. 
- Potter – syknął wuj, odwracając się do niego powoli. 
  Harry zmrużył oczy, a ona już po chwili ukryła się bez zbędnych słów w jego ramionach, czując jak ogarnia ją błogie poczucie bezpieczeństwa. Tak, jakby właśnie otoczyła ją niezwyciężona tarcza obronna, która miała ją ochronić przed wszelkim złem. 
- Czego od niej chcesz? – mruknął bliznowaty, otulając ją swym ramieniem, gdy ta łkała w nie cicho. 
- Myślę, że nie powinieneś się tym interesować – odparł ze złością jej opiekun. Chłopak już miał mu się odgryźć, gdy usłyszeli opanowany głos. 
- Tylko spokojnie. 
  Albus Dumbledore’a spowodował, że poczuła jeszcze większy spokój. Przecież on nie pozwoli Lucjuszowi zabrać ją do Voldemorta. Nie pozwoli…
- Po co cały ten cyrk, Dumbledore?! – zdenerwował się ojciec Dracona. Nie widziała wyrazu twarzy dyrektora, gdyż ciągle ukryta w ramionach Pottera łkała cicho. – Nikt mi nie zabroni jej stąd zabrać! Jestem jej prawnym opiekunem! Ja i moja żona!
  Miał rację. Wtyki w Ministerstwie załatwiły mu taki papier. Działało to szczególnie na korzyść Voldemorta, który był najbardziej poszukiwanym czarnoksiężnikiem na świecie, a Malfoy, choć był jego poplecznikiem, cieszył się dobrą opinią wśród Ministerstwa. 
  Tracąc nadzieję, że dyrektorowi uda się ich zatrzymać, zacisnęła kurczowo palce na ramionach Harry’ego i zapłakała: 
- Nie pozwól mu mnie zabrać! 
- Nie martw się – szepnął do jej ucha chłopiec. – Nigdzie nie pójdziesz.
- Ty akurat masz najmniej do powiedzenia, Potter – syknął blondyn. – Wychodzimy poza teren zamku i teleportujemy się – dodał zacięcie i szarpnął ją za ramię, co wywołało u niej kolejny wybuch płaczu. 
- Puść mnie! – krzyknęła. – Nie jesteś moim ojcem i nigdy nim nie będziesz! Byłam, jestem i pozostanę na zawsze sierotą! – wrzasnęła. 
- Wypierasz się go, szmato?! Wypierasz?! – Malfoy’owi puściły nerwy. Poczerwieniał jak nigdy przedtem i zaczął znów nią szarpać. 
- Puść! 
- DOSYĆ! 
  Zwykle opanowany i spokojny, Albus Dumbledore z wściekłą miną stanął pomiędzy nimi, twarzą w twarz z Lucjuszem Malfoy’em. 
  Osłabiona dziewczyna, tracąc siłę, upadła na kolana. Błyskawicznie znalazła się w ramionach bliznowatego, który postawił ją na równe nogi. Wtuliła się w niego mocno, a on zanurzył twarz jej włosach. 
- Czy ktoś daje ci prawo do katowania mojej uczennicy?! Tylko za to, że nie popiera twoich idei?! – warknął rozeźlony Dumbledore do śmierciożercy. – Wiem gdzie chcesz ją siłą zabrać i wiedz, że na to nigdy nie pozwolę – dodał zacięcie. 
- Nie masz prawa mi tego zabronić, Dumbledre – wycedził czarodziej. – Jestem jej… - zaczął, lecz starzec przerwał mu po chwili. 
- Prawnym opiekunem – dokończył za niego. – A ja jestem dyrektorem szkoły, w której ma obowiązek nauki do siedemnastego roku życia, a także jej ojcem chrzestnym…

CDN.

6 komentarzy:

  1. Wow... to jest genialne
    ~anika

    OdpowiedzUsuń
  2. Dumbledore ojcem chrzestnym Hermi? Uhuhu zapowiada się niezła jadka. Ale z drugiej strony mi jej szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuzynka polecila mi ten blog i teraz pamietam ze mowila cos o tym

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczyna się robić gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  5. KOCHAM TO OPOWIADANIE JAK TOKIO HOTEL <3 (czyt. Ponad zycie)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam. PIĘKNE :,C AŻ ŁEZKA W OKU SIĘ ZAKRĘCIŁA ~ waxon :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright @ 2010-2013

Szablon został wykonany przez Empatię na potrzeby bloga www.hermione-riddle-potter.blogspot.com. Treści wszystkich postów oraz zakładek są autorstwa Alex, a także jej całkowitą własnością. Za wszelkiego rodzaju plagiaty lub kopiowanie pomysłów bez uprzedniej zgody autora będą wyciągane wszelkie możliwe konsekwencje.