A mówią, że trzynastka to pechowa liczba.
~*~
Skoro nie można się cofnąć,
trzeba znaleźć najlepszy sposób,
by pójść naprzód.
- Paulo Coelho
Przypływ adrenaliny zmieszany ze strachem, ciekawością przed nieznanym
oraz masą niepożądanych wspomnień, wlał się właśnie do wielkiego kotła, który
wrzał się na gorącym ogniu w jednym z najdalszych zakamarków serca Hermiony
Meropy Riddle.
Brązowowłosa Ślizgonka wpatrywała się teraz nieprzytomnie w Lucjusza
Malfoy’a, a z jej twarzy zniknęły wszelkie uczucia.
Śmierciożerca zmrużył wściekle oczy, co wywołało w niej fakt, iż
wcześniej wspomniany wrzący się kocioł przewrócił się, a jego zawartość wylała
boleśnie parząc przy tym jej najważniejszy narząd.
Skąd on się tutaj wziął? Po co Dumbledore wezwał go do Hogwartu? Czy nie
zdawał sobie sprawy jak to może się skończyć?!
Riddle wiedziała jak, lecz histerycznie próbowała wymazać z głowy tę
myśl.
- Wuj Lucjusz – wyjąkała w końcu, próbując wymusić uśmiech, lecz marnie jej to
wyszło. Ojciec Dracona nawet nie udawał zadowolonego jej widokiem. Jego usta
wygięły się w cienką linię.
- Hermiono!
To przerażona ciotka Narcyza wyminęła męża i złapała nastolatkę w
ramiona. Wszyscy w pomieszczeniu wpatrywali się w tę sztuczną scenę rodzinnej
miłości.
- Tak się cieszę, że nic ci nie jest. Mogłaś zginąć! – szepnęła wystraszona,
całując ją w obydwa policzki.
- Ciociu, wiesz, że tego nie lubię – skrzywiła się Riddle, odsuwając od siebie
zatroskaną kobietę. Czego jak czego, ale rodzinnych czułości ciotki nigdy nie
lubiła.
- Przepraszam – zarumieniła się czarownica.
- Myślę, że lepiej będzie, jeśli przejdziemy do rzeczy – odezwał się w końcu
dyrektor. Serce dziewczyny zabiło mocniej. Nie wiedziała gdzie ma ulokować
zagubiony wzrok.
- O tym samym myślę, Dumbledore – mruknął wuj Lucjusz. Czuła jak piorunuje ją
wzrokiem, gdy spojrzała wymownie w sufit.
- Usiądź, Hermiono – zaproponował starzec, wyczarowując trzeci fotel koło
Dracona.
Dziewczyna popatrzyła na niego niepewnie, po czym nie mając nawet
zamiaru ulokować się koło blondyna, spokojnie podeszła w stronę biurka, a
wyczarowany fotel siłą pchnęła tuż w puste miejsce obok Pottera.
- Sam pan rozumie – wyjaśniła przepraszająco dyrektorowi. – Nie chcę znów
wylądować w Skrzydle Szpitalnym – dodała. Tą ironią miała nawet chęć dogryźć
Draconowi.
Wtedy w pomieszczeniu dało się usłyszeć szczęk. To młody Malfoy
zazgrzytał zębami, a na jego policzkach pojawiły się dwa czerwone wypieki. Mimo
woli uśmiechnęła się z satysfakcją widząc jak zdenerwowała blondyna.
- Rozumiem – rzekł spokojnie Albus. – Zacznijmy.
- Może niech najpierw Hermiona opowie nam swoją wersję? – rzucił podirytowany
wuj, który wpatrywał się w nią ciągle.
Wzrok wszystkich spoczął na niej, a ona nie wiedząc jak się zachować
utkwiła spojrzenie w jakimś portrecie, którzy wisiał nad biurkiem Dumbledore’a.
Ogarnął ją lęk. Przecież wuj pewnie dowiedział się wszystkim. O tym, że
osłoniła sobą Harry’ego. Jeśli Voldemort już wie… Przełknęła ślinę. Zostały
jej ostatnie dni życia...
- Ta szumowina zaatakowała mnie czarno-magicznym zaklęciem – mruknęła
wymijająco, wlepiając teraz wzrok w kolana Pottera. Nie mogła powstrzymać się
przed rzuceniem wyzwiska. Nienawiść, którą teraz czuła do Malfoy’a była nie do
opisania.
- Kulturalnie proszę – upomniał ją dyrektor.
- Przepraszam.
- Może jaśniej? – usłyszała głos Malfoy’a seniora przy uchu.
Oparł się o poręcz jej fotela, a ona dostrzegła jego twarz tuż koło
swojej. Był zdenerwowany. Zbladła, a jej ciało sparaliżował strach.
Pośpiesznie odwróciła głowę w drugą stronę, którą było ramię Harry’ego.
- Co robiliście za tym gargulcem? Skąd wziął się tam Potter? Chcę to usłyszeć z
twoich ust – syknął.
Nie wiedziała co ma powiedzieć. Czy powiedzieć prawdę, czy znaleźć jakąś
inną rozpaczliwą deskę ratunku dzięki, której ani ona, ani Harry nie musieliby
ucierpieć.
Dlaczego wcześniej nie mogła o tym pomyśleć? Dlaczego nie mogła pomyśleć
o konsekwencjach zanim cokolwiek zrobiła? Dlaczego nie pomyślała o wuju, o
Voldemorcie, który po czymś takim od razu policzyłby jej dni do końca swojego
żywota?
Kierowało nią jakieś nieznane uczucie, które zabroniło jej myśleć o
konsekwencjach, a jako priorytet postawiło sobie obronę bezbronnego Harry’ego.
Uczucie, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła…
Otworzyła usta, żeby odpowiedzieć śmierciożercy, lecz po chwili je
zamknęła szukając odpowiednich słów.
- Uciekłam z Draconem z zajęć – przyznała w końcu, chcąc mieć to jak
najszybciej za sobą. Wiedziała, że zaraz i tak będzie miała policzone dni za
sam fakt, iż nie pojawili się na zajęciach, ale nie tego bała się najbardziej.
- I?
Wuj wpatrywał się w nią wyczekująco. Widząc, że informacja o wagarach
zbytnio go nie przejęła, kontynuowała.
- Draco napisał do mnie na Transmutacji kartkę, że chce o czymś porozmawiać.
Nie za bardzo wiedziałam o czym – plątała się w słowach bawiąc swoimi palcami.
Czuła jak zimny pot spływa po jej skroniach. Była podenerwowana.
Nagle poczuła jak Harry łapie ją za rękę, jakby chciał tym podtrzymać w
niej wiarę. Nie zważając na wuja, który wpatrywał się w nich uważnie, ścisnęła
palce towarzysza mocniej. Od razu poczuła się lepiej.
- Co dalej? – szepnął ostrożnie.
- Schowaliśmy się za kamiennym gargulcem. Rozmawialiśmy… - Wzdrygnęła się na
wspomnienie pocałunków Malfoy’a. Ta myśl nie podziałała na nią zbyt dobrze. –
Gdy nagle z ukrycia wyszedł Harry. Draco dostał szału – szepnęła, a w jej
oczach stanęły łzy.
- A może dowiemy się dlaczego pan Harry Potter w ogóle się tam znalazł? –
usłyszała syk Lucjusza skierowany w stronę okularnika.
- Siedzieliśmy razem na Transmutacji. Przypadkowo przeczytałem kartkę, którą
Draco wysłał Hermionie – rzekł chłopiec, podobnie jak ona wpatrując się z
zakłopotaniem w podłogę.
- I poszedłeś za nimi? – spytała spokojnie McGongall, o której istnieniu Riddle
prawie zapomniała.
- Tak…
- Chciał rzucić się na Harry’ego – wtrąciła Ślizgonka. – Rozdzieliłam ich i
wdałam się w kłótnie z Draconem. Bełkotał coś, że się zmieniłam. Zagroził
jeszcze czymś i chciał wyjść, gdy… Harry rzucił się na niego.
Wspomnienia boleśnie ukuły ją w sercu, a teraz po jej policzku popłynęła
samotna łza. Poczuła jak czarnowłosy otula ją swoim ramieniem.
- Czyli to mój syn jest tu poszkodowany, Dumbledore! – Lucjusz uniósł się na
równe nogi wpatrując ze złością w dyrektora. Myślała, że się przesłyszała.
- To nieprawda! – zaprzeczyła podnosząc głowę. - Zaczęli okładać się pięściami.
Chciałam ich rozdzielić, ale Draco mi zabronił mówiąc, że Harry zaraz dostanie
to czego chciał. Gdy Harry zaczął go przyduszać, on kopnął go w krocze i zabrał
różdżkę…
- Działał w obronie własnej – upierał się starszy Malfoy.
Teraz już przesadził! Riddle otarła łzy i poderwała się na równe
nogi nie zważając na Pottera, który próbował ją powstrzymać.
- Tak? Tyle, że potem chciał go zabić! –Wpatrywała się ze złością w wuja, który
zmrużył oczy.
- Zaraz. Czegoś tu nie rozumiem – odezwała się nagle McGonagall. – Skoro Malfoy
chciał zaatakować Pottera to czemu zaklęcie trafiło w ciebie? – zapytała.
- Dobre pytanie – warknął śmierciożerca.
- Osłoniłam go sobą. Przecież mówiłam o tym dyrektorowi – wycedziła na jednym
wydechu, czując jak pali się od środka. Obiecała sobie, że już nigdy więcej nie
wyprze się Harry’ego podobnie jak na lekcji Transmutacji. Był dla niej zbyt
ważny.
W komnacie zapadła cisza. Doskonale widziała, że wszyscy teraz na nią
patrzą, a wuj Lucjusz wciąga ze świstem powietrze łapiąc się kurczowo za
oparcie fotela, na którym wcześniej siedziała.
W tym też momencie nabrała odwagi. Jej usta rozchyliły się delikatnie, a
wzrok powędrował w jakiś nieznany jej punkt. W jednej sekundzie całe życie
przeleciało jej przed oczami, a ona rozumiała coś czego zrozumieć nie potrafiła
przez ostatnie tygodnie.
Pokochała Harry’ego Pottera. Była w stanie wyprzeć się
sadystycznego ojca, byleby móc być z tym roztrzepanym Gryfonem. W kryjówce
Voldemorta nie czekało na nią nic innego jak cierpienie i ból. Z czarnowłosym
było inaczej… Lepiej. Fakt, iż mogłaby znów wyprzeć się Harry’ego był nie do
wytrzymania. Szczególnie świadomość tego wewnętrznego bólu, którego miałaby
prawdopodobnie znów doświadczyć.
Więcej nie stchórzysz! – obiecała sobie.
- I widzicie? – To Draco nagle podniósł się z miejsca. – Mówiłem, że nigdy nie
byłbym w stanie jej skrzywdzić! Celowałem w Pottera! To, że rzuciła się, by go
osłonić… Nie miałem już na to wpływu! – jęknął.
- Tak? – syknęła wściekle. – A potem upuściłeś jego różdżkę i uciekłeś! Jak
zwykły tchórz! Dla mnie już zawsze nim będziesz! – dodała z żalem. Nie
potrafiła zrozumieć jak młody Malfoy mógł ją tak krzywdzić… Po tym co razem
przeszli.
Blondyn otworzył prawie otwierał usta, by jej odpowiedzieć, gdy
przerwała mu matka.
- Dość!
Ciotka Narcyza weszła do akcji stając pomiędzy nimi. Była podenerwowana,
a na jej policzkach pojawiły się dwa czerwone rumieńce.
– Myślę, że to Potter powinien ponieść najcięższą karę. To on zaczął bić się z
Draconem. Gdyby nie on nic, by się nie stało – stwierdziła.
- Tyle, że to nie on rzucił czarno-magiczne zaklęcie! – wykrzyczała, wpatrując
się w zszokowaną jej zachowaniem ciotkę. Wszyscy w pomieszczeniu przyglądali
się tej rodzinnej kłótni.
- Od kiedy go tak bronisz?! Jest dla ciebie ważniejszy od chłopca, z którym
wychowałaś się pod jednym dachem?! – uniósł się Lucjusz, stając teraz koło
żony.
Straciła panowanie nad sobą. Nie zważając na zebranych w pomieszczeniu
oraz na słowa, które miała zaraz wypowiedzieć, popatrzyła prosto w oczy Malfoy’a
i wykrzyczała:
- Ma być mniej ważny od chłopca, który się mnie wyparł, gdy najbardziej go
potrzebowałam?! Byłeś tam, widziałeś to!
- Zrobiłem to, bo cię kocham!
Wzrok wszystkich powędrował do Dracona, który paląc się jak burak i
dysząc ciężko wpatrywał się w nią uważnie.
Zszokowana tak nagłym wyznaniem ze strony blondyna otworzyła delikatnie
usta, a po chwili je zamknęła. Spojrzała ostrożnym wzrokiem na Harry’ego, który
wpatrywał się teraz w Malfoy’a uważnie, a jego usta wygięły się w cienką linię.
- Cudowny sposób okazywania miłości – mruknęła w końcu.
- Mam tego dosyć – rzekł nagle wuj Lucjusz, kręcąc się po pokoju.
- Myślę, że najlepszym sposobem rozwiązania tej sprawy byłoby porozumienie –
stwierdził nagle Dumbledore, który dalej siedział za swoim biurkiem. – Niech
Draco przeprosi za to co zrobił i obieca, że więcej podobne wydarzenie nie
będzie mieć miejsca. Inaczej zostanie wydalony ze szkoły, a odpowiednie
instytucje zajmą się jego osobą – dodał.
- Hermionę przeproszę. Pottera nigdy w życiu – warknął nastolatek, krzyżując
ręce na piersiach.
- Pannę Riddle miałem na myśli – rzekł spokojnie dyrektor.
Draco popatrzył na niego spod byka, po czym podniósł się z fotela i
powoli podszedł do brązowowłosej, której nogi ugięły się zdając sobie sprawę z
tego co zaraz się stanie.
Czując jak wszyscy na nich patrzą, spojrzała w oczy blondyna, które
wyrażały teraz sam ból. Tak długo nie było jej dane w nie spojrzeć… Iskierka
żalu ukuła ją w sercu.
Chłopiec wyciągnął do niej powoli dłoń i rzekł:
- Przepraszam. Obiecuję, że to więcej się nie powtórzy.
Spojrzała na niego niepewnie. Popatrzyła po zebranych, którzy
przyglądali się jej wyczekująco, a potem na Harry’ego, który tylko kiwnął
głową. Znów wróciła wzrokiem na Malfoy’a i odparła:
- Nigdy więcej.
Po czym ścisnęła powoli jego dłoń. Wiedziała, że to jednak nic nie
zmieni…
~*~
Zaczęła się właśnie przerwa na lunch, gdy
wszyscy opuścili gabinet Dumbledore’a. Zeszła dopiero po spiralnych schodach na
dół i chciała już zniknąć za zakrętem korytarza w towarzystwie Pottera, gdy
usłyszała za sobą znajomy zimny głos.
- Hermiono.
Zamarła w pół kroku, a jej towarzysz postąpił podobnie. Popatrzyli po
sobie znacząco, po czym równocześnie odwrócili się.
Kilka metrów od nich zatrzymał się wuj Lucjusz, a za nim ciotka Narcyza,
która położyła dłonie na ramionach swojego jedynego syna.
- Słucham – rzuciła beznamiętnie, unikając jego wzroku. Chciała jak najszybciej
się stąd wydostać. Jak najdalej, byleby był z nią Harry.
- Pozwól na chwilę – rzekł, rzucając wściekłe spojrzenie czarnowłosemu.
Dobrze wiedziała, że rozmowa w gabinecie dyrektora była dopiero
początkiem. Teraz było jej już wszystko jedno. Popatrzyła na dotychczasowego
opiekuna bez żadnego uczucia na twarzy, po czym powiedziała do okularnika:
- Wrócę za chwilę.
Dobrze wiedziała co ją czekało. To czego wcześniej obawiała się
najbardziej. Złość wuja musiała być nieoceniona, choć był on na tyle dumny, by
aż tak tego nie okazać w towarzystwie nauczycieli i dyrektora.
Bliznowaty kiwnął tylko głową, a ona odeszła za wujem kilka metrów dalej
tak, aby nawet Draco i ciotka ich nie usłyszeli.
Śmierciożerca popatrzył na nią z wyższością, po czym odwrócił się tyłem
do pozostałych tak, że spojrzeli sobie w oczy.
- Co ty sobie wyobrażasz, do cholery? – warknął rozeźlony po chwili ciszy. –
Czarny Pan powiedział mi o twoim zadaniu wobec Pottera – tu ściszył głos. –
Miałaś go dyskretnie szpiegować i podsłuchiwać, aby dowiedzieć się jak
najwięcej ważnych informacji, a nie kleić się i ratować mu życie! – Potrząsnął
nią tak, że w jej oczach stanęły łzy.
Wyrwała mu się gwałtownie. Więcej nie pozwoli, aby ktokolwiek się nad
nią znęcał. Nigdy więcej.
- Nie dotykaj mnie! – warknęła. – Nigdy nie będę go dla was szpiegować,
rozumiesz? Kocham go, a wy mi tego nie zabronicie! – dodała, zanim zdążyła
ugryźć się w język.
Ta wypowiedź miała teraz zmienić jej życie diametralnie. W końcu
wiedziała co czuje i co ma robić. Powinna tego żałować, lecz nawet poczuła
ulgę. Ulgę, że o tym powiedziała oraz, że przyznała się do tego, chociażby sama
przed sobą.
Twarz Lucjusza Malfoy’a pobielała, a jego ręce zacisnęły się w pięści.
Przez chwilę miała wrażenie, że mężczyzna zaraz strzeli jej w twarz.
- Przesłyszałem się? – wycedził przez zęby, jakby jej potwierdzenie miało go
uspokoić. Dyszał ciężko.
Hermiona wiedziała, że nawet gdyby chciała, nie mogłaby już tego
odkręcić. Uśmiechnęła się ironicznie i warknęła:
- Nie, nie przesłyszałeś. Nie spodziewajcie się mnie w domu na Gwiazdkę. Wolę
spędzić ją z człowiekiem, dla którego coś znaczę.
Po czym odeszła od niego, minęła ciotkę i Dracona, aż zatrzymała
się przed Potterem uśmiechając blado.
- Chodźmy, Harry. Nie jesteśmy już tu potrzebni – rzekła, łapiąc go
zdezorientowanego za rękaw.
Gdy przemierzyli już kilka kroków usłyszała krzyk wuja:
- Plugawa dziwka!
Teraz za taką będą już uważać… Szczerze nawet ją to nie zabolało. Wolała
być plugawą dziwką niż szpiegiem Czarnego Pana.
Po chwili zniknęli za zakrętem unikając przy tym zaklęcia
rozbrajającego, które wystrzeliło z różdżki Lucjusza Malfoy’a.
~*~
- Ojciec Dracona nie był zbyt zadowolony. Co mu powiedziałaś? – spytał Harry,
gdy po lekcjach wyszli razem na zalane jesiennym słońcem błonia.
- Nic wielkiego – rzekła.
Zdenerwowanie i napięcie wcześniejszymi wydarzeniami powoli opadło.
Czuła się o wiele lepiej, lecz obecnie nie miała jeszcze ochoty na zwierzenia.
Tym bardziej tego co powiedziała wujowi. Potter nie naciskał.
– Gdzie Ron? – zapytała, gdy rozsiedli się w najdalszym zakątku błoni.
- Kuje na zielarstwo, choć nie za bardzo mu to wychodzi – zauważył, a po chwili
obydwoje zanieśli się śmiechem. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się jeszcze
szczerzej spotykając się z tym samym.
Uwielbiała blask jego zielonych tęczówek. Mogła wpatrywać się w nie
godzinami, byleby mieć pewność, że chłopiec jest tuż obok.
Po chwili jej wzrok przyciągnęło coś innego.
- Czy ty je w ogóle czeszesz? – jęknęła, próbując przygładzić rozczochraną
czuprynę okularnika. Nie przyniosło to skutku.
- Dwa razy dziennie – wyszczerzył do niej zęby. Ta pokiwała tylko głową z
dezaprobatą.
Rezygnując po chwili z czynności, objęła go za szyję i nie mogąc oprzeć
się pokucie zanurzyła twarz w jego włosach. Przymknęła powieki i zagryzła
wargi, gdy poczuła jak jego oddech przyspiesza.
– Hermiono… - usłyszała nagle jego cichy głos.
- Tak? – spytała, patrząc na niego.
- Wierzysz w to, że świat kiedyś stanie się lepszy? Że Voldemort umrze raz na
zawsze?
Jego oczy błyszczały, a ona jeszcze bardziej zbladła na te pytanie. Sama
nie mogła przewidzieć przeszłości, lecz wolała nie zagłębiać się w te myśli.
- Oczywiście, że tak, Harry – szepnęła. – A ty tego dokonasz – dodała.
Potter uśmiechnął się łagodnie zanurzając swoje tęczówki w jej. Oparła
czoło o jego i przymknęła oczy. Błogi spokój ogarnął każdy fragment jej ciała,
a na usta wkradł się chytry uśmieszek.
- Uwielbiam, gdy tak robisz – zaśmiał się łagodnie. Zachichotała pod nosem, a
on uśmiechnął się szeroko.
Przez chwilę miała nieustępujące wrażenie, że oczekuje od tej chwili
czegoś więcej. Że już jest gotowa na coś czego pragnęła od tak dawna.
Mianowicie na odrobinę bliskości.
Spojrzała w jego oczy, po czym pogłaskała po rozgrzanym policzku.
Uśmiech chłopca znikł, jakby ten zorientował się, że coś jest nie tak.
- Harry? – szepnęła w końcu, pieszcząc opuszkami palców jego policzek.
- T-tak? – spytał, drżąc lekko pod napływem nagłej pieszczoty.
- Zrobisz coś dla mnie?
W oczekiwaniu miała już ochotę na tylko jedno. Tak, żeby świat mógł się
dla nich zatrzymać.
- Wszystko – jęknął bezmyślnie.
Uśmiechnęła się łagodnie, widząc jak czarnowłosy wpatruje się w nią jak
zahipnotyzowany. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyła?
- Przytul mnie do siebie… Jak najmocniej potrafisz.
CDN.
Blagam Cie pisz i nigdy nie przestawaj :D J.K.Rowling się przy tobie chowa !!!!!!!!! Ide czytac dalej,a ty pisz xD
OdpowiedzUsuńAnonim ma racje!!! Świetne teksty i wspaniała historia!!! A ja myślałam że pierwsza wersja zawsze musi byc lepsza... Nowy Harry potter z zupełnie innej strony... świetnie się to czyta!!!
OdpowiedzUsuń~Anika
Jakie to słodkie. Oczywiście kolejny genialny rozdział <3 Ja także lecę czytać dalej *>*
OdpowiedzUsuńNie no dziewczyno genialna jesteś . Widać , że wkładasz to dużo serca i wychodzi ci to znakomicie. Czyta mi się to opowiadanie równie dobrze co orginalną wersje "Harrego Pottera".
OdpowiedzUsuń-Krawcowa :DD
Uwielbiam Dramione. Na drugim miejscu jednak pojawi się Twoje opowiadanie Harmione <3 Naprawdę, genialne ;3 Idę czytać dalej! |D
OdpowiedzUsuńCudeńko
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam. I hmm... Wow, po prostu brak słów. Ta historia, ten styl pisania jest po prostu cudowny! Nie mogę się doczekać, aż Hermiona stanie przed faktem dokonanym i będzie musiała powiedzieć Harre'emu prawdę *-* cudo! :) ~ pozdrawia waxon
OdpowiedzUsuńTo jest najlepsze opowiadanie jakie czytałam <3
OdpowiedzUsuń