10/01/2021

Wiedzcie, że jestem tu nadal. Dziś już dwudziestopięcioletnia mężatka. Wiele lat temu zwyczajnie się zablokowałam i przestałam pisać. Ale wciąż jestem. Przepraszam i dziękuję Wam za wszystko. ❤
Oto piosenka, która tak bardzo kojarzy mi się dziś z HRP.
Agnes - One Last Time

Rozdział 13 - Narodziny zdrajcy



A mówią, że trzynastka to pechowa liczba.


~*~



     Skoro nie można się cofnąć, 
trzeba znaleźć najlepszy sposób, 
by pójść naprzód.
- Paulo Coelho



  Przypływ adrenaliny zmieszany ze strachem, ciekawością przed nieznanym oraz masą niepożądanych wspomnień, wlał się właśnie do wielkiego kotła, który wrzał się na gorącym ogniu w jednym z najdalszych zakamarków serca Hermiony Meropy Riddle.
  Brązowowłosa Ślizgonka wpatrywała się teraz nieprzytomnie w Lucjusza Malfoy’a, a z jej twarzy zniknęły wszelkie uczucia. 
  Śmierciożerca zmrużył wściekle oczy, co wywołało w niej fakt, iż wcześniej wspomniany wrzący się kocioł przewrócił się, a jego zawartość wylała boleśnie parząc przy tym jej najważniejszy narząd. 
  Skąd on się tutaj wziął? Po co Dumbledore wezwał go do Hogwartu? Czy nie zdawał sobie sprawy jak to może się skończyć?! 
  Riddle wiedziała jak, lecz histerycznie próbowała wymazać z głowy tę myśl. 
- Wuj Lucjusz – wyjąkała w końcu, próbując wymusić uśmiech, lecz marnie jej to wyszło. Ojciec Dracona nawet nie udawał zadowolonego jej widokiem. Jego usta wygięły się w cienką linię.
- Hermiono! 
  To przerażona ciotka Narcyza wyminęła męża i złapała nastolatkę w ramiona. Wszyscy w pomieszczeniu wpatrywali się w tę sztuczną scenę rodzinnej miłości. 
- Tak się cieszę, że nic ci nie jest. Mogłaś zginąć! – szepnęła wystraszona, całując ją w obydwa policzki. 
- Ciociu, wiesz, że tego nie lubię – skrzywiła się Riddle, odsuwając od siebie zatroskaną kobietę. Czego jak czego, ale rodzinnych czułości ciotki nigdy nie lubiła. 
- Przepraszam – zarumieniła się czarownica.
- Myślę, że lepiej będzie, jeśli przejdziemy do rzeczy – odezwał się w końcu dyrektor. Serce dziewczyny zabiło mocniej. Nie wiedziała gdzie ma ulokować zagubiony wzrok.
- O tym samym myślę, Dumbledore – mruknął wuj Lucjusz. Czuła jak piorunuje ją wzrokiem, gdy spojrzała wymownie w sufit. 
- Usiądź, Hermiono – zaproponował starzec, wyczarowując trzeci fotel koło Dracona. 
  Dziewczyna popatrzyła na niego niepewnie, po czym nie mając nawet zamiaru ulokować się koło blondyna, spokojnie podeszła w stronę biurka, a wyczarowany fotel siłą pchnęła tuż w puste miejsce obok Pottera. 
- Sam pan rozumie – wyjaśniła przepraszająco dyrektorowi. – Nie chcę znów wylądować w Skrzydle Szpitalnym – dodała. Tą ironią miała nawet chęć dogryźć Draconowi.  
  Wtedy w pomieszczeniu dało się usłyszeć szczęk. To młody Malfoy zazgrzytał zębami, a na jego policzkach pojawiły się dwa czerwone wypieki. Mimo woli uśmiechnęła się z satysfakcją widząc jak zdenerwowała blondyna. 
- Rozumiem – rzekł spokojnie Albus. – Zacznijmy. 
- Może niech najpierw Hermiona opowie nam swoją wersję? – rzucił podirytowany wuj, który wpatrywał się w nią ciągle. 
  Wzrok wszystkich spoczął na niej, a ona nie wiedząc jak się zachować utkwiła spojrzenie w jakimś portrecie, którzy wisiał nad biurkiem Dumbledore’a.
  Ogarnął ją lęk. Przecież wuj pewnie dowiedział się wszystkim. O tym, że osłoniła sobą Harry’ego. Jeśli Voldemort już wie… Przełknęła ślinę. Zostały jej ostatnie dni życia... 
- Ta szumowina zaatakowała mnie czarno-magicznym zaklęciem – mruknęła wymijająco, wlepiając teraz wzrok w kolana Pottera. Nie mogła powstrzymać się przed rzuceniem wyzwiska. Nienawiść, którą teraz czuła do Malfoy’a była nie do opisania. 
- Kulturalnie proszę – upomniał ją dyrektor. 
- Przepraszam. 
- Może jaśniej? – usłyszała głos Malfoy’a seniora przy uchu. 
  Oparł się o poręcz jej fotela, a ona dostrzegła jego twarz tuż koło swojej. Był zdenerwowany. Zbladła, a jej ciało sparaliżował strach.
  Pośpiesznie odwróciła głowę w drugą stronę, którą było ramię Harry’ego. 
- Co robiliście za tym gargulcem? Skąd wziął się tam Potter? Chcę to usłyszeć z twoich ust – syknął. 
  Nie wiedziała co ma powiedzieć. Czy powiedzieć prawdę, czy znaleźć jakąś inną rozpaczliwą deskę ratunku dzięki, której ani ona, ani Harry nie musieliby ucierpieć. 
  Dlaczego wcześniej nie mogła o tym pomyśleć? Dlaczego nie mogła pomyśleć o konsekwencjach zanim cokolwiek zrobiła? Dlaczego nie pomyślała o wuju, o Voldemorcie, który po czymś takim od razu policzyłby jej dni do końca swojego żywota?
  Kierowało nią jakieś nieznane uczucie, które zabroniło jej myśleć o konsekwencjach, a jako priorytet postawiło sobie obronę bezbronnego Harry’ego. Uczucie, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła…
  Otworzyła usta, żeby odpowiedzieć śmierciożercy, lecz po chwili je zamknęła szukając odpowiednich słów.  
- Uciekłam z Draconem z zajęć – przyznała w końcu, chcąc mieć to jak najszybciej za sobą. Wiedziała, że zaraz i tak będzie miała policzone dni za sam fakt, iż nie pojawili się na zajęciach, ale nie tego bała się najbardziej. 
- I? 
  Wuj wpatrywał się w nią wyczekująco. Widząc, że informacja o wagarach zbytnio go nie przejęła, kontynuowała. 
- Draco napisał do mnie na Transmutacji kartkę, że chce o czymś porozmawiać. Nie za bardzo wiedziałam o czym – plątała się w słowach bawiąc swoimi palcami. Czuła jak zimny pot spływa po jej skroniach. Była podenerwowana.  
  Nagle poczuła jak Harry łapie ją za rękę, jakby chciał tym podtrzymać w niej wiarę. Nie zważając na wuja, który wpatrywał się w nich uważnie, ścisnęła palce towarzysza mocniej. Od razu poczuła się lepiej. 
- Co dalej? – szepnął ostrożnie. 
- Schowaliśmy się za kamiennym gargulcem. Rozmawialiśmy… - Wzdrygnęła się na wspomnienie pocałunków Malfoy’a. Ta myśl nie podziałała na nią zbyt dobrze. – Gdy nagle z ukrycia wyszedł Harry. Draco dostał szału – szepnęła, a w jej oczach stanęły łzy. 
- A może dowiemy się dlaczego pan Harry Potter w ogóle się tam znalazł? – usłyszała syk Lucjusza skierowany w stronę okularnika. 
- Siedzieliśmy razem na Transmutacji. Przypadkowo przeczytałem kartkę, którą Draco wysłał Hermionie – rzekł chłopiec, podobnie jak ona wpatrując się z zakłopotaniem w podłogę. 
- I poszedłeś za nimi? – spytała spokojnie McGongall, o której istnieniu Riddle prawie zapomniała. 
- Tak… 
- Chciał rzucić się na Harry’ego – wtrąciła Ślizgonka. – Rozdzieliłam ich i wdałam się w kłótnie z Draconem. Bełkotał coś, że się zmieniłam. Zagroził jeszcze czymś i chciał wyjść, gdy… Harry rzucił się na niego. 
  Wspomnienia boleśnie ukuły ją w sercu, a teraz po jej policzku popłynęła samotna łza. Poczuła jak czarnowłosy otula ją swoim ramieniem. 
- Czyli to mój syn jest tu poszkodowany, Dumbledore! – Lucjusz uniósł się na równe nogi wpatrując ze złością w dyrektora. Myślała, że się przesłyszała.
- To nieprawda! – zaprzeczyła podnosząc głowę. - Zaczęli okładać się pięściami. Chciałam ich rozdzielić, ale Draco mi zabronił mówiąc, że Harry zaraz dostanie to czego chciał. Gdy Harry zaczął go przyduszać, on kopnął go w krocze i zabrał różdżkę… 
- Działał w obronie własnej – upierał się starszy Malfoy. 
  Teraz już przesadził! Riddle otarła łzy i poderwała się na równe nogi nie zważając na Pottera, który próbował ją powstrzymać. 
- Tak? Tyle, że potem chciał go zabić! –Wpatrywała się ze złością w wuja, który zmrużył oczy. 
- Zaraz. Czegoś tu nie rozumiem – odezwała się nagle McGonagall. – Skoro Malfoy chciał zaatakować Pottera to czemu zaklęcie trafiło w ciebie? – zapytała. 
- Dobre pytanie – warknął śmierciożerca. 
- Osłoniłam go sobą. Przecież mówiłam o tym dyrektorowi – wycedziła na jednym wydechu, czując jak pali się od środka. Obiecała sobie, że już nigdy więcej nie wyprze się Harry’ego podobnie jak na lekcji Transmutacji. Był dla niej zbyt ważny. 
  W komnacie zapadła cisza. Doskonale widziała, że wszyscy teraz na nią patrzą, a wuj Lucjusz wciąga ze świstem powietrze łapiąc się kurczowo za oparcie fotela, na którym wcześniej siedziała.
  W tym też momencie nabrała odwagi. Jej usta rozchyliły się delikatnie, a wzrok powędrował w jakiś nieznany jej punkt. W jednej sekundzie całe życie przeleciało jej przed oczami, a ona rozumiała coś czego zrozumieć nie potrafiła przez ostatnie tygodnie.
  Pokochała Harry’ego Pottera. Była w stanie wyprzeć się sadystycznego ojca, byleby móc być z tym roztrzepanym Gryfonem. W kryjówce Voldemorta nie czekało na nią nic innego jak cierpienie i ból. Z czarnowłosym było inaczej… Lepiej. Fakt, iż mogłaby znów wyprzeć się Harry’ego był nie do wytrzymania. Szczególnie świadomość tego wewnętrznego bólu, którego miałaby prawdopodobnie znów doświadczyć. 
  Więcej nie stchórzysz! – obiecała sobie.
- I widzicie? – To Draco nagle podniósł się z miejsca. – Mówiłem, że nigdy nie byłbym w stanie jej skrzywdzić! Celowałem w Pottera! To, że rzuciła się, by go osłonić… Nie miałem już na to wpływu! – jęknął. 
- Tak? – syknęła wściekle. – A potem upuściłeś jego różdżkę i uciekłeś! Jak zwykły tchórz! Dla mnie już zawsze nim będziesz! – dodała z żalem. Nie potrafiła zrozumieć jak młody Malfoy mógł ją tak krzywdzić… Po tym co razem przeszli. 
  Blondyn otworzył prawie otwierał usta, by jej odpowiedzieć, gdy przerwała mu matka. 
- Dość! 
  Ciotka Narcyza weszła do akcji stając pomiędzy nimi. Była podenerwowana, a na jej policzkach pojawiły się dwa czerwone rumieńce.
– Myślę, że to Potter powinien ponieść najcięższą karę. To on zaczął bić się z Draconem. Gdyby nie on nic, by się nie stało – stwierdziła. 
- Tyle, że to nie on rzucił czarno-magiczne zaklęcie! – wykrzyczała, wpatrując się w zszokowaną jej zachowaniem ciotkę. Wszyscy w pomieszczeniu przyglądali się tej rodzinnej kłótni. 
- Od kiedy go tak bronisz?! Jest dla ciebie ważniejszy od chłopca, z którym wychowałaś się pod jednym dachem?! – uniósł się Lucjusz, stając teraz koło żony. 
  Straciła panowanie nad sobą. Nie zważając na zebranych w pomieszczeniu oraz na słowa, które miała zaraz wypowiedzieć, popatrzyła prosto w oczy Malfoy’a i wykrzyczała:
- Ma być mniej ważny od chłopca, który się mnie wyparł, gdy najbardziej go potrzebowałam?! Byłeś tam, widziałeś to! 
- Zrobiłem to, bo cię kocham! 
  Wzrok wszystkich powędrował do Dracona, który paląc się jak burak i dysząc ciężko wpatrywał się w nią uważnie. 
  Zszokowana tak nagłym wyznaniem ze strony blondyna otworzyła delikatnie usta, a po chwili je zamknęła. Spojrzała ostrożnym wzrokiem na Harry’ego, który wpatrywał się teraz w Malfoy’a uważnie, a jego usta wygięły się w cienką linię. 
- Cudowny sposób okazywania miłości – mruknęła w końcu. 
- Mam tego dosyć – rzekł nagle wuj Lucjusz, kręcąc się po pokoju. 
- Myślę, że najlepszym sposobem rozwiązania tej sprawy byłoby porozumienie – stwierdził nagle Dumbledore, który dalej siedział za swoim biurkiem. – Niech Draco przeprosi za to co zrobił i obieca, że więcej podobne wydarzenie nie będzie mieć miejsca. Inaczej zostanie wydalony ze szkoły, a odpowiednie instytucje zajmą się jego osobą – dodał. 
- Hermionę przeproszę. Pottera nigdy w życiu – warknął nastolatek, krzyżując ręce na piersiach. 
- Pannę Riddle miałem na myśli – rzekł spokojnie dyrektor. 
  Draco popatrzył na niego spod byka, po czym podniósł się z fotela i powoli podszedł do brązowowłosej, której nogi ugięły się zdając sobie sprawę z tego co zaraz się stanie. 
  Czując jak wszyscy na nich patrzą, spojrzała w oczy blondyna, które wyrażały teraz sam ból. Tak długo nie było jej dane w nie spojrzeć… Iskierka żalu ukuła ją w sercu. 
  Chłopiec wyciągnął do niej powoli dłoń i rzekł:
- Przepraszam. Obiecuję, że to więcej się nie powtórzy. 
  Spojrzała na niego niepewnie. Popatrzyła po zebranych, którzy przyglądali się jej wyczekująco, a potem na Harry’ego, który tylko kiwnął głową. Znów wróciła wzrokiem na Malfoy’a i odparła:
- Nigdy więcej.
  Po czym ścisnęła powoli jego dłoń. Wiedziała, że to jednak nic nie zmieni…


~*~

  Zaczęła się właśnie przerwa na lunch, gdy wszyscy opuścili gabinet Dumbledore’a. Zeszła dopiero po spiralnych schodach na dół i chciała już zniknąć za zakrętem korytarza w towarzystwie Pottera, gdy usłyszała za sobą znajomy zimny głos. 
- Hermiono. 
  Zamarła w pół kroku, a jej towarzysz postąpił podobnie. Popatrzyli po sobie znacząco, po czym  równocześnie odwrócili się. 
  Kilka metrów od nich zatrzymał się wuj Lucjusz, a za nim ciotka Narcyza, która położyła dłonie na ramionach swojego jedynego syna. 
- Słucham – rzuciła beznamiętnie, unikając jego wzroku. Chciała jak najszybciej się stąd wydostać. Jak najdalej, byleby był z nią Harry. 
- Pozwól na chwilę – rzekł, rzucając wściekłe spojrzenie czarnowłosemu. 
  Dobrze wiedziała, że rozmowa w gabinecie dyrektora była dopiero początkiem. Teraz było jej już wszystko jedno. Popatrzyła na dotychczasowego opiekuna bez żadnego uczucia na twarzy, po czym powiedziała do okularnika: 
- Wrócę za chwilę. 
  Dobrze wiedziała co ją czekało. To czego wcześniej obawiała się najbardziej. Złość wuja musiała być nieoceniona, choć był on na tyle dumny, by aż tak tego nie okazać w towarzystwie nauczycieli i dyrektora. 
  Bliznowaty kiwnął tylko głową, a ona odeszła za wujem kilka metrów dalej tak, aby nawet Draco i ciotka ich nie usłyszeli. 
  Śmierciożerca popatrzył na nią z wyższością, po czym odwrócił się tyłem do pozostałych tak, że spojrzeli sobie w oczy. 
- Co ty sobie wyobrażasz, do cholery? – warknął rozeźlony po chwili ciszy. – Czarny Pan powiedział mi o twoim zadaniu wobec Pottera – tu ściszył głos. – Miałaś go dyskretnie szpiegować i podsłuchiwać, aby dowiedzieć się jak najwięcej ważnych informacji, a nie kleić się i ratować mu życie! – Potrząsnął nią tak, że w jej oczach stanęły łzy.
  Wyrwała mu się gwałtownie. Więcej nie pozwoli, aby ktokolwiek się nad nią znęcał. Nigdy więcej. 
- Nie dotykaj mnie! – warknęła. – Nigdy nie będę go dla was szpiegować, rozumiesz? Kocham go, a wy mi tego nie zabronicie! – dodała, zanim zdążyła ugryźć się w język. 
  Ta wypowiedź miała teraz zmienić jej życie diametralnie. W końcu wiedziała co czuje i co ma robić. Powinna tego żałować, lecz nawet poczuła ulgę. Ulgę, że o tym powiedziała oraz, że przyznała się do tego, chociażby sama przed sobą. 
  Twarz Lucjusza Malfoy’a pobielała, a jego ręce zacisnęły się w pięści. Przez chwilę miała wrażenie, że mężczyzna zaraz strzeli jej w twarz.
- Przesłyszałem się? – wycedził przez zęby, jakby jej potwierdzenie miało go uspokoić. Dyszał ciężko.
  Hermiona wiedziała, że nawet gdyby chciała, nie mogłaby już tego odkręcić. Uśmiechnęła się ironicznie i warknęła: 
- Nie, nie przesłyszałeś. Nie spodziewajcie się mnie w domu na Gwiazdkę. Wolę spędzić ją z człowiekiem, dla którego coś znaczę. 
   Po czym odeszła od niego, minęła ciotkę i Dracona, aż zatrzymała się przed Potterem uśmiechając blado. 
- Chodźmy, Harry. Nie jesteśmy już tu potrzebni – rzekła, łapiąc go zdezorientowanego za rękaw. 
  Gdy przemierzyli już kilka kroków usłyszała krzyk wuja:
- Plugawa dziwka! 
  Teraz za taką będą już uważać… Szczerze nawet ją to nie zabolało. Wolała być plugawą dziwką niż szpiegiem Czarnego Pana. 
  Po chwili zniknęli za zakrętem unikając przy tym zaklęcia rozbrajającego, które wystrzeliło z różdżki Lucjusza Malfoy’a.


~*~


- Ojciec Dracona nie był zbyt zadowolony. Co mu powiedziałaś? – spytał Harry, gdy po lekcjach wyszli razem na zalane jesiennym słońcem błonia.
- Nic wielkiego – rzekła. 
  Zdenerwowanie i napięcie wcześniejszymi wydarzeniami powoli opadło. Czuła się o wiele lepiej, lecz obecnie nie miała jeszcze ochoty na zwierzenia. Tym bardziej tego co powiedziała wujowi. Potter nie naciskał. 
– Gdzie Ron? – zapytała, gdy rozsiedli się w najdalszym zakątku błoni.  
- Kuje na zielarstwo, choć nie za bardzo mu to wychodzi – zauważył, a po chwili obydwoje zanieśli się śmiechem. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się jeszcze szczerzej spotykając się z tym samym. 
  Uwielbiała blask jego zielonych tęczówek. Mogła wpatrywać się w nie godzinami, byleby mieć pewność, że chłopiec jest tuż obok. 
  Po chwili jej wzrok przyciągnęło coś innego. 
- Czy ty je w ogóle czeszesz? – jęknęła, próbując przygładzić rozczochraną czuprynę okularnika. Nie przyniosło to skutku. 
- Dwa razy dziennie – wyszczerzył do niej zęby. Ta pokiwała tylko głową z dezaprobatą. 
  Rezygnując po chwili z czynności, objęła go za szyję i nie mogąc oprzeć się pokucie zanurzyła twarz w jego włosach. Przymknęła powieki i zagryzła wargi, gdy poczuła jak jego oddech przyspiesza. 
 – Hermiono… - usłyszała nagle jego cichy głos. 
- Tak? – spytała, patrząc na niego.
- Wierzysz w to, że świat kiedyś stanie się lepszy? Że Voldemort umrze raz na zawsze? 
  Jego oczy błyszczały, a ona jeszcze bardziej zbladła na te pytanie. Sama nie mogła przewidzieć przeszłości, lecz wolała nie zagłębiać się w te myśli. 
- Oczywiście, że tak, Harry – szepnęła. – A ty tego dokonasz – dodała. 
  Potter uśmiechnął się łagodnie zanurzając swoje tęczówki w jej. Oparła czoło o jego i przymknęła oczy. Błogi spokój ogarnął każdy fragment jej ciała, a na usta wkradł się chytry uśmieszek. 
- Uwielbiam, gdy tak robisz – zaśmiał się łagodnie. Zachichotała pod nosem, a on uśmiechnął się szeroko. 
  Przez chwilę miała nieustępujące wrażenie, że oczekuje od tej chwili czegoś więcej. Że już jest gotowa na coś czego pragnęła od tak dawna. Mianowicie na odrobinę bliskości. 
  Spojrzała w jego oczy, po czym pogłaskała po rozgrzanym policzku. Uśmiech chłopca znikł, jakby ten zorientował się, że coś jest nie tak. 
- Harry? – szepnęła w końcu, pieszcząc opuszkami palców jego policzek. 
- T-tak? – spytał, drżąc lekko pod napływem nagłej pieszczoty. 
- Zrobisz coś dla mnie? 
  W oczekiwaniu miała już ochotę na tylko jedno. Tak, żeby świat mógł się dla nich zatrzymać. 
- Wszystko – jęknął bezmyślnie. 
  Uśmiechnęła się łagodnie, widząc jak czarnowłosy wpatruje się w nią jak zahipnotyzowany. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyła? 
- Przytul mnie do siebie… Jak najmocniej potrafisz.

CDN.

8 komentarzy:

  1. Blagam Cie pisz i nigdy nie przestawaj :D J.K.Rowling się przy tobie chowa !!!!!!!!! Ide czytac dalej,a ty pisz xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonim ma racje!!! Świetne teksty i wspaniała historia!!! A ja myślałam że pierwsza wersja zawsze musi byc lepsza... Nowy Harry potter z zupełnie innej strony... świetnie się to czyta!!!
    ~Anika

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie to słodkie. Oczywiście kolejny genialny rozdział <3 Ja także lecę czytać dalej *>*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no dziewczyno genialna jesteś . Widać , że wkładasz to dużo serca i wychodzi ci to znakomicie. Czyta mi się to opowiadanie równie dobrze co orginalną wersje "Harrego Pottera".
    -Krawcowa :DD

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Dramione. Na drugim miejscu jednak pojawi się Twoje opowiadanie Harmione <3 Naprawdę, genialne ;3 Idę czytać dalej! |D

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam. I hmm... Wow, po prostu brak słów. Ta historia, ten styl pisania jest po prostu cudowny! Nie mogę się doczekać, aż Hermiona stanie przed faktem dokonanym i będzie musiała powiedzieć Harre'emu prawdę *-* cudo! :) ~ pozdrawia waxon

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest najlepsze opowiadanie jakie czytałam <3

    OdpowiedzUsuń

Copyright @ 2010-2013

Szablon został wykonany przez Empatię na potrzeby bloga www.hermione-riddle-potter.blogspot.com. Treści wszystkich postów oraz zakładek są autorstwa Alex, a także jej całkowitą własnością. Za wszelkiego rodzaju plagiaty lub kopiowanie pomysłów bez uprzedniej zgody autora będą wyciągane wszelkie możliwe konsekwencje.