~*~
Miłość niczego
innego nie pragnie,
tylko spełnić się
- Khalil Gibran
Otworzyła zmęczone powieki i przeciągnęła się leniwie. Minął już trzeci
dzień od kiedy trafiła do Skrzydła Szpitalnego, a ona sama czuła się o wiele
lepiej. Klatka piersiowa, co prawda, jeszcze trochę bolała, ale już nie tak
bardzo.
Harry przychodził do niej codziennie. Opowiadał co dzieje się na
lekcjach, a także co uczniowie oraz nauczyciele mówią o jej wypadku, o którym
oczywiście z prędkością światła dowiedziało się pół Hogwartu.
Czuła do czarnowłosego chłopca coraz większą więź emocjonalną. Jego
uśmiech działał na nią niczym najlepszy antybiotyk, oczy hipnotyzowały, a dotyk
uleczał. Ciągle miała wrażenie, że właśnie dla tych atutów nastolatka, mogłaby
rzucić się nawet w ogień.
Dzień wcześniej wyznała Dumbledore’owi prawdę, prawdę kim naprawdę był
jej oprawca. Co prawda, nie spotkała Dracona od tamtej feralnej chwili, na co w
ogóle zresztą nie miała ochoty, lecz dowiedziała się, iż młody Malfoy został
tymczasowo zawieszony w prawach ucznia.
- I dobrze mu tak! – pomyślała ze złością. Wsparła się na łokciach i
spojrzała na zegarek. Dochodziła dziesiąta. – Harry zaraz zacznie Obronę Przed
Czarną Magią – przeszło jej przez myśl, na co uśmiechnęła się lekko.
- Nareszcie, panno Riddle! – usłyszała nagle głos pielęgniarki. – Dobudzić się
pani nie dało! – Hermiona leniwie odwróciła głowę.
Starsza kobieta wyszła ze swojego gabinetu. W rękach trzymała czystą
Ślizgońską szatę oraz torbę z książkami.
- Zrobiłam ci dodatkowe badania – wyjaśniła zdezorientowanej dziewczynie,
kładąc wyprawkę na łóżku obok. – Rany zagoiły się, a ty czujesz się już na tyle
dobrze, aby wrócić na zajęcia – rzekła.
- Już teraz? – spytała brązowowłosa, siadając na łóżku. Nie spodziewała się tak
szybkiego wypisu ze szpitala.
- Tak. Poinformowałam profesor Umbridge, iż możesz pojawić się spóźniona na
Obronie Przed Czarną Magią – odparła pani Pomfrey.
Myśl, że zaraz zobaczy Harry’ego oraz że za chwilę wróci na lekcje,
podziałała na nią niczym dopalacz. W ciągu kilku sekund stanęła ubrana i
przygotowana do wyjścia przed lekarką.
- Po Obronie Przed Czarną Magią masz drugie śniadanie – wyjaśniła, gdy
dostrzegła, iż brązowowłosa jest gotowa do wyjścia. - Podałam ci eliksir
dzięki, któremu będziesz czuła się najedzona na czas lekcji. Życzę powodzenia –
dodała, zbierając rzeczy i już chciała odejść, gdy…
- Pani Pomfrey… - zaczęła Hermiona, łapiąc ją za ramię. Poczuła pewien niepokój
dopiero w momencie, gdy przyszedł już czas na wyjście ze Skrzydła. Chodziło o…
- Czy na lekcji jest teraz obecny Draco Malfoy? – spytała cicho.
Mimo, że go znała, że wiedziała, iż jej nie skrzywdzi, poczuła lęk. Lęk
spotkania go po tym co się stało. Bała się, że nagle znów mu odbije, że
wyskoczy znienacka i rzuci Sectusemprę. Ta myśl była nie do zniesienia.
- Proszę się nie martwić – pocieszyła ją kobieta. – Pan Malfoy ma zakaz
zbliżania się do pani. Wszyscy wasi nauczyciele oraz opiekun domu są świadomi
sytuacji i zobowiązani do tego, aby na zajęciach sadzać was jak najdalej od
siebie – dodała.
To podtrzymało dziewczynę na duchu. Niech posadzą ją z Harrym, tak
będzie najlepiej.
~*~
Szła pustym korytarzem zmierzając w stronę klasy od Obrony Przed Czarną
Magią. Czuła co raz większy niepokój zmieszany z podnieceniem.
Z jednej strony cieszyła się, że zrobi Harry’emu niespodziankę. W końcu
nie wiedział, że już ją wypisali, lecz z drugiej ciągle obawiała się spotkania
z Draco. Jak spojrzy mu znów w oczy? Jak on zareaguje na jej widok? W końcu
tamtej feralnej chwili uciekł z miejsca zdarzenia, jak zwykły tchórz.
Puk, puk. Stanęła właśnie pod klasą profesor Umbridge i zapukała do
drzwi. Czuła coraz większe zdenerwowanie.
- Proszę! – usłyszała znajomy, piskliwy głos profesorki.
Oddychając głęboko nacisnęła klamkę i weszła do środka.
Nauczycielka, ubrana jak zwykle w wściekle różową sukienkę,
siedziała przy biurku skrobiąc coś na swoim pergaminie. W klasie roznosił się
tylko odgłos piór sunących po pergaminach. Uczniowie siedzący w ławkach musieli
pisać jakąś pracę.
Profesor Umbridge podniosła głowę i spojrzała na nią trzepocąc swoimi
długimi rzęsami. Na jej widok Hermionie znów zrobiło się niedobrze.
- Panna Riddle! – pisnęła, szczerząc swoje białe zęby. Brązowowłosa wymusiła
uśmiech, co raczej wyglądało jak grymas i zamknęła za sobą drzwi.
Czuła wzrok całej klasy na sobie. Usilnie próbowała skupić wzrok na
nauczycielce, aby przypadkiem nie natknąć się nim na Malfoy’a. Serce biło jej
jak oszalałe.
- Dostałam wiadomość od pani Pomfrey, że już czujesz się lepiej i możesz
uczestniczyć w zajęciach. To miłe! Wyglądasz jeszcze gorzej niż ostatnio! –
uśmiechnęła się szeroko Umbridge.
- Pani również – mruknęła pod nosem dziewczyna.
- Proszę? – Czarownica uniosła brwi.
- Nie, nic. – Po klasie rozniósł się cichy śmiech.
- No dobrze. Skoro już jesteś z nami, powinnam gdzieś cię usadzić – zastanowiła
się nauczycielka, rozglądając po klasie. Serce Hermiony zabiło mocniej. Oby z
Harrym, oby z Harrym. – Ach, tak! Usiądzie panna z panem Weasley’em, gdyż
siedzi sam – rzekła.
Dziewczyna natychmiast oprzytomniała. Z Weasley’em? Ale ona nie chce!
- A jeśli ja chcę z Potterem?
W klasie zapadła cisza. Nauczycielka wciągnęła powietrze, patrząc na nią
oszołomiona.
- Potter siedzi z Malfoy’em – rzekła powoli.
Riddle myślała, że zaraz oczy wylecą jej na wierzch, a oddech
przyspieszył. Umbridge posadziła ich razem?! Czy jej na głowę padło?!
- To czy Malfoy nie może usiąść z Weasley’em, abym ja mogła usiąść z Potterem?
– spytała, krzyżując ręce na piersiach.
- Na randki proszę umawiać się po lekcjach. Do Weasley’a! – fuknęła kobieta.
- Pani w ogóle wie co to ‘’randka’’? – mruknęła pod nosem dziewczyna,
zmierzając w stronę pierwszej ławki, w której siedział rudy chłopak.
Nauczycielka albo tego nie usłyszała, albo nad zwyczajniej zignorowała.
~*~
Brązowowłosa wpatrywała się nieprzytomnie w tablicę, na której Umbridge
kreśliła kolejną formułkę. Zaczynało ją to powoli irytować. Żadnej magii tylko
ta żałosna teoria. Lekcja dłużyła się jej niesamowicie. Tak, jakby ktoś
spowolnił zegarek.
Z nudnych zamyśleń wyrwała ją kartka podsunięta jej przez Weasley’a.
Zdziwiona tym faktem, rozwinęła ją i przeczytała krótki tekst napisany na niej
koślawym pismem.
Harry pyta jak się czujesz.
Uśmiechnęła się pod nosem. Myślał o niej… Złapała swoje pióro i odpisała.
Powiedz, że już lepiej i żeby nie robił z Ciebie sowy, a zajął się
lekcją.
Oddała mu kartkę i znów spojrzała na tablicę. Umbridge kontynuowała
pisanie notatki. Riddle, za nim zdążyła się zorientować, otrzymała odpowiedź
Ronalda.
Święta racja, chociaż takiej lekcji to chyba każdy ma dość.
~*~
- To była jakaś masakra, nie? – mruknął rudzielec, gdy po drugim
śniadaniu razem z nim i Harry’m wyszli z Wielkiej Sali. – Ta Umbridge nie ma
dla nas litości. Nie umie czarować czy co? – mruknął.
- Nie umie albo nie chce – odezwał się Potter, który leniwie szedł za nimi.
- Ministerstwo strasznie konspiruje przeciwko Dumbledore’owi – zauważyła, gdy
skręcili w korytarz klas od Transmutacji.
- Dziwisz się? – usłyszała za sobą głos czarnowłosego. – Knot się boi, że nie
poradzi sobie na stanowisku Ministra, jeśli wyjdzie, że Voldemort naprawdę
wrócił. Dlatego wszystko tuszuje – dodał, wymijając ich.
Przez jej ciało przeszła fala dreszczy słysząc wspomnienie o ojcu.
Prawie przestała o nim myśleć. Dzięki Potterowi zapomniała…
Zamarła w pół kroku. Prawie zapomniała. Zapomniała o zadaniu. Zapomniała
o szpiegowaniu Harry’ego i Dumbledore’a. Miała wysyłać raporty co miesiąc.
Pierwszy pod koniec września. Kończył się październik… Podniosła wzrok przerażona.
Chłopcy zorientowali się, że przestała za nimi iść, bo zatrzymali się i
odwrócili. Ojciec ją zabije. Prędzej czy później sam się odezwie.
- Hermiono, wszystko okej? – Harry podszedł do niej wpatrując się z niepokojem.
Przymusowo oprzytomniała i wymusiła uśmiech.
- T-tak. Wszystko okej. Chodźmy na lekcje – rzekła, wymijając go.
Mimo wszystko ciągle drżała z przerażenia.
~*~
McGonagall spóźniała się, co nie było w jej stylu. Brązowowłosa oparła
się o pobliski parapet, nieopodal Harry’ego i Rona, którzy zawzięcie o czymś
rozmawiali, gdy poczuła czyjś wzrok na sobie.
Samotnie stojący kilka metrów od niej Draco Malfoy wpatrywał się w nią
uważnie. Czując strach przepełniający jej duszę, odwróciła głowę udając, że go
nie widzi. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy, nie po tym co się stało.
Zarzuciła torbę z książkami na ramię, po czym podeszła powoli do
Harry’ego, który stojąc teraz sam, odwrócił głowę w jej stronę.
- Malfoy się na mnie gapi – szepnęła mu do ucha, łapiąc za rękaw. Czarnowłosy rzucił
krótkie spojrzenie blondynowi ponad jej ramieniem i spytał cicho:
- Mam mu powiedzieć, żeby przestał?
Uniosła wzrok zniesmaczona. Temu to chyba odbiło!
- Jeszcze tego mi tutaj brakuje – mruknęła.
Westchnęła cicho i zapominając o otaczających ich środowisku, wtuliła
twarz w jego ramię. Potrzebowała teraz mocnego uścisku, który miał pomóc jej,
choć na chwilę zapomnieć o problemach związanych z rzeczywistością.
Zamknęła oczy, gdy poczuła jak Harry otacza ją swoim silnym ramieniem.
Od razu ogarnął ją błogi spokój i poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo
oczekiwała.
- Potter!
Chwilę zapomnienia przerwał im głos Gryfona Seamusa Finnigan’a,
który stał nieopodal w towarzystwie przyjaciół.
- To twoja nowa dziewczyna? – spytał drwiąco.
Wszyscy stojący w pobliżu zanieśli się śmiechem. Była pewna, że gdyby
umiała się rumienić z pewnością, by to uczyniła. Czując jak coś pali ją od
środka, odsunęła się speszona od bliznowatego, który wyglądał teraz jak burak.
- Ktoś chyba mi kłamał ostatnio – zaśmiała się Nicole, stojąca kilka metrów
dalej w towarzystwie Pansy i Milicenty.
- Nie jestem z nim – szepnęła, próbując ulokować gdzieś swój zagubiony wzrok.
Nigdy więcej nie wyprzesz się Harry’ego! – krzyknęła jej podświadomość,
przypominając sobie jak nazwała Pottera podczas ostatniej z lekcji
Transmutacji.
- No jasne! To moja babka jest świętym Mikołajem – zawołał z kpiną Crabbe. Już
chciała mu się odgryźć, gdy usłyszeli głos nauczycielki.
- Spokój! Co tu się dzieje?
Pojawiła się McGonagall. Wszystko byłoby jak zawsze, gdyby nie
fakt, iż była w towarzystwie Snape’a i profesora Fitwicka. Zatrzymała się w pół
kroku widząc Hermionę stojącą tuż obok Pottera.
- Nic wielkiego, pani profesor – mruknęła brązowowłosa.
- Mam nadzieję! Wszyscy do klasy, a Potter z Malfoy’em zostają – rzekła.
Wkazani uczniowie zniknęli po chwili za otwartymi drzwiami klasy,
prócz…
- Czemu Potter z Malfoy’em? – szepnęła przerażona Riddle, przyklejając się
wręcz do ramienia Harry’ego, który wpatrywał się uważnie w nauczycieli.
Poczuła jak Snape uważnie wpatruje się w ich palce, które po chwili
splątały się w jedną całość.
- Bo nie Riddle z Potterem? – usłyszała za sobą lekceważący głos Dracona.
Słysząc ironię w jego głosie, poczuła jak na jej karku włosy stają dęba.
Postanowiła, że nie odwróci się i odpowie mu. To nie był jeszcze odpowiedni
czas…
- Cicho bądź, Malfoy – wyręczyła ją McGonagall, wpatrując się w niego
zniesmaczona. – Dyrektor ich wzywa. Ty dołączysz do naszego spotkania później.
Profesor Flitwick zostanie z klasą – wyjaśniła, mrużąc oczy.
Nastolatka, w ogóle tym nie przekonana, popatrzyła na Harry’ego. Ten
kiwnął do niej zachęcająco głową.
Dziewczyna, patrząc podejrzliwe na nauczycieli, zniknęła po chwili za
drzwiami klasy w towarzystwie profesora Flitwicka.
~*~
Tego dnia w ogóle nie uważała na zajęciach i była pewna, że Flitwick to
zauważał, lecz starał się nie zwracać na to uwagi. Najwyraźniej musiał zdawać
sobie sprawę z jej stanu.
Była rozkojarzona, a po jej skroniach płynęły krople zimnego potu.
Minęło czterdzieści minut, a Harry i Draco byli wciąż u dyrektora. Co ich tam
czekało? Przecież Malfoy’a zawieszono tymczasowo w prawach ucznia. Czego tu
więcej?
Nerwowo uderzała końcówką ołówka o zeszyt, rozglądając się przy tym
nerwowo, jakby miało to pomóc jej uspokoić emocje. McGonagall mówiła, że potem
będzie mogła do nich dołączyć. Kiedy to nastąpi? Na tej godzinie lekcyjnej czy
następnej? Kolejna lekcja tego dnia dłużyła się jej niesamowicie.
Spojrzała jeszcze raz na zegarek, by upewnić się ile czasu minęło od
rozpoczęcia Transmutacji, gdy drzwi klasy otworzyły się, a stanął w nich
Severus Snape. Prawie, że poderwała się z krzesła na jego widok, przyciągając
wzrok wszystkich zebranych w klasie oraz zniesmaczonego opiekuna Slytherinu.
- Profesorze Flitwick, mógłbym zabrać Riddle na resztę lekcji? – spytał
nauczyciel, rzucając krótkie spojrzenie uczennicy.
- Oczywiście, oczywiście – rzekł karzełek, stojący przy tablicy.
Hermiona wepchnęła szybko wszystkie książki oraz piórnik do szkolnej
torby i czując coraz większe podenerwowanie, ruszyła w stronę Mistrza
Eliksirów.
Po chwili zniknęła za drzwiami klasy wraz z nauczycielem.
~*~
Snape nie odzywał się do niej
przez całą drogę do gabinetu Dumbledore’a. Co jakiś czas tylko rzucał jej ukradkowe
spojrzenia. Przez jej głowę przeszła bardzo dziwaczna myśl, iż był zawiedziony
faktem z powodu tego, że nie dała Harry’emu Potterowi umrzeć.
Gdy zatrzymali się przed gargulcem strzegącym gabinet dyrektora,
profesor szepnął Miętówki, a posąg odżył pokazując im kręte schody. Wbiegła po
nich na górę, a za nią podirytowany profesor.
Zatrzymując się przed wielkimi drzwiami do pracowni czarodzieja, Snape
zapukał w nie cicho. Słysząc donośne Proszę! weszli do środka.
Pomieszczenie znajdowało się na wieży, więc miało owalny kształt. Na
jego ścianach wisiały portrety wcześniejszych dyrektorów szkoły, a tuż za
biurkiem znajdował się regał, na którym spoczywała Tiara Przydziału. W
pomieszczeniu znajdowały się również kominek, myślodsiewnia, a także wiele
innych srebrnych instrumentów. Regały z książkami, krzesła dla gości, a obok
wejścia złoty drążek, na którym siedział feniks.
Dziewczyna dostrzegła Dumbledore’a siedzącego za biurkiem. Starzec miał
złożone ręce, wpatrując się w nią ze spokojem znad swoich okularów-połówek.
Koło niego stała zaniepokojona McGongall, a w dwóch fotelach naprzeciwko
meblu siedzieli Harry i Draco.
Potter odwrócił się na jej przybycie i uśmiechnął ciepło, jakby próbował
przekazać tym, że wszystko jest w porządku. Odwzajemniła gest jak najbardziej
szczerze. Malfoy ani drgnął.
- Jesteśmy, dyrektorze – rzekł Snape, który stanął za nią.
- Nareszcie.
Usłyszała nagle czyjś zimny głos, który nie mógł należeć do
żadnego z zebranych, którzy znajdowali się w zasięgu jej wzroku. – Może w końcu
zaczniemy normalnie rozmawiać.
Rozejrzała się, a gdy jej wzrok zatrzymał się przy oknie, poczuła
jak nogi odmawiają jej posłuszeństwa.
Lucjusz Malfoy, stojący przy lukarnie w towarzystwie ciotki Narcyzy,
wpatrywał się w nią na pozór spokojnie, lecz gdy bardziej zagłębiła się w
otchłań jego oczu odnalazła w nich nutę wściekłości, która sparaliżowała całe
jej ciało.
CDN.
Ale się szykuje akcja O.O Ciekawa jestem po co ten Lucjusz w gabinecie dyrektora... I ciekawe czy Snape jest po stronie czarnego pana ...
OdpowiedzUsuńjeny żeby nie powiedział voldemortowi o romansie hermi bo będzie nie ciekawie
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam. O kurde! Lucjusz Malfoy to dopiero haha xD dziewczyno ~ ty to masz dar do pisania. Świetny opis gabinetu dyrektora Hogwartu, czytałam go kilka razy, naprawdę mi się spodobał. Sama nie wiem czemu zwracam uwagę na takie rzeczy? Ale to jest cudowne... Coraz bardziej zaczyna mnie to wciągać :D ~ waxon
OdpowiedzUsuńcudowne skąd masz takie pomysły
OdpowiedzUsuń