10/01/2021

Wiedzcie, że jestem tu nadal. Dziś już dwudziestopięcioletnia mężatka. Wiele lat temu zwyczajnie się zablokowałam i przestałam pisać. Ale wciąż jestem. Przepraszam i dziękuję Wam za wszystko. ❤
Oto piosenka, która tak bardzo kojarzy mi się dziś z HRP.
Agnes - One Last Time

Rozdział 12 - Wsparcie wroga


~*~



Miłość niczego innego nie pragnie,
 tylko spełnić się
- Khalil Gibran



  Otworzyła zmęczone powieki i przeciągnęła się leniwie. Minął już trzeci dzień od kiedy trafiła do Skrzydła Szpitalnego, a ona sama czuła się o wiele lepiej. Klatka piersiowa, co prawda, jeszcze trochę bolała, ale już nie tak bardzo. 
  Harry przychodził do niej codziennie. Opowiadał co dzieje się na lekcjach, a także co uczniowie oraz nauczyciele mówią o jej wypadku, o którym oczywiście z prędkością światła dowiedziało się pół Hogwartu. 
  Czuła do czarnowłosego chłopca coraz większą więź emocjonalną. Jego uśmiech działał na nią niczym najlepszy antybiotyk, oczy hipnotyzowały, a dotyk uleczał. Ciągle miała wrażenie, że właśnie dla tych atutów nastolatka, mogłaby rzucić się nawet w ogień. 
  Dzień wcześniej wyznała Dumbledore’owi prawdę, prawdę kim naprawdę był jej oprawca. Co prawda, nie spotkała Dracona od tamtej feralnej chwili, na co w ogóle zresztą nie miała ochoty, lecz dowiedziała się, iż młody Malfoy został tymczasowo zawieszony w prawach ucznia. 
  - I dobrze mu tak! – pomyślała ze złością. Wsparła się na łokciach i spojrzała na zegarek. Dochodziła dziesiąta. – Harry zaraz zacznie Obronę Przed Czarną Magią – przeszło jej przez myśl, na co uśmiechnęła się lekko. 
- Nareszcie, panno Riddle! – usłyszała nagle głos pielęgniarki. – Dobudzić się pani nie dało! – Hermiona leniwie odwróciła głowę. 
  Starsza kobieta wyszła ze swojego gabinetu. W rękach trzymała czystą Ślizgońską szatę oraz torbę z książkami. 
- Zrobiłam ci dodatkowe badania – wyjaśniła zdezorientowanej dziewczynie, kładąc wyprawkę na łóżku obok. – Rany zagoiły się, a ty czujesz się już na tyle dobrze, aby wrócić na zajęcia – rzekła. 
- Już teraz? – spytała brązowowłosa, siadając na łóżku. Nie spodziewała się tak szybkiego wypisu ze szpitala.
- Tak. Poinformowałam profesor Umbridge, iż możesz pojawić się spóźniona na Obronie Przed Czarną Magią – odparła pani Pomfrey. 
  Myśl, że zaraz zobaczy Harry’ego oraz że za chwilę wróci na lekcje, podziałała na nią niczym dopalacz. W ciągu kilku sekund stanęła ubrana i przygotowana do wyjścia przed lekarką. 
- Po Obronie Przed Czarną Magią masz drugie śniadanie – wyjaśniła, gdy dostrzegła, iż brązowowłosa jest gotowa do wyjścia. - Podałam ci eliksir dzięki, któremu będziesz czuła się najedzona na czas lekcji. Życzę powodzenia – dodała, zbierając rzeczy i już chciała odejść, gdy…
- Pani Pomfrey… - zaczęła Hermiona, łapiąc ją za ramię. Poczuła pewien niepokój dopiero w momencie, gdy przyszedł już czas na wyjście ze Skrzydła. Chodziło o… - Czy na lekcji jest teraz obecny Draco Malfoy? – spytała cicho. 
  Mimo, że go znała, że wiedziała, iż jej nie skrzywdzi, poczuła lęk. Lęk spotkania go po tym co się stało. Bała się, że nagle znów mu odbije, że wyskoczy znienacka i rzuci Sectusemprę. Ta myśl była nie do zniesienia. 
- Proszę się nie martwić – pocieszyła ją kobieta. – Pan Malfoy ma zakaz zbliżania się do pani. Wszyscy wasi nauczyciele oraz opiekun domu są świadomi sytuacji i zobowiązani do tego, aby na zajęciach sadzać was jak najdalej od siebie – dodała. 
  To podtrzymało dziewczynę na duchu. Niech posadzą ją z Harrym, tak będzie najlepiej.

~*~

  Szła pustym korytarzem zmierzając w stronę klasy od Obrony Przed Czarną Magią. Czuła co raz większy niepokój zmieszany z podnieceniem. 
  Z jednej strony cieszyła się, że zrobi Harry’emu niespodziankę. W końcu nie wiedział, że już ją wypisali, lecz z drugiej ciągle obawiała się spotkania z Draco. Jak spojrzy mu znów w oczy? Jak on zareaguje na jej widok? W końcu tamtej feralnej chwili uciekł z miejsca zdarzenia, jak zwykły tchórz. 
  Puk, puk. Stanęła właśnie pod klasą profesor Umbridge i zapukała do drzwi. Czuła coraz większe zdenerwowanie. 
- Proszę! – usłyszała znajomy, piskliwy głos profesorki. 
   Oddychając głęboko nacisnęła klamkę i weszła do środka. 
   Nauczycielka, ubrana jak zwykle w wściekle różową sukienkę, siedziała przy biurku skrobiąc coś na swoim pergaminie. W klasie roznosił się tylko odgłos piór sunących po pergaminach. Uczniowie siedzący w ławkach musieli pisać jakąś pracę. 
  Profesor Umbridge podniosła głowę i spojrzała na nią trzepocąc swoimi długimi rzęsami. Na jej widok Hermionie znów zrobiło się niedobrze. 
- Panna Riddle! – pisnęła, szczerząc swoje białe zęby. Brązowowłosa wymusiła uśmiech, co raczej wyglądało jak grymas i zamknęła za sobą drzwi. 
  Czuła wzrok całej klasy na sobie. Usilnie próbowała skupić wzrok na nauczycielce, aby przypadkiem nie natknąć się nim na Malfoy’a. Serce biło jej jak oszalałe. 
- Dostałam wiadomość od pani Pomfrey, że już czujesz się lepiej i możesz uczestniczyć w zajęciach. To miłe! Wyglądasz jeszcze gorzej niż ostatnio! – uśmiechnęła się szeroko Umbridge. 
- Pani również – mruknęła pod nosem dziewczyna. 
- Proszę? – Czarownica uniosła brwi. 
- Nie, nic. – Po klasie rozniósł się cichy śmiech. 
- No dobrze. Skoro już jesteś z nami, powinnam gdzieś cię usadzić – zastanowiła się nauczycielka, rozglądając po klasie. Serce Hermiony zabiło mocniej. Oby z Harrym, oby z Harrym. – Ach, tak! Usiądzie panna z panem Weasley’em, gdyż siedzi sam – rzekła. 
  Dziewczyna natychmiast oprzytomniała. Z Weasley’em? Ale ona nie chce! 
- A jeśli ja chcę z Potterem? 
  W klasie zapadła cisza. Nauczycielka wciągnęła powietrze, patrząc na nią oszołomiona. 
- Potter siedzi z Malfoy’em – rzekła powoli. 
  Riddle myślała, że zaraz oczy wylecą jej na wierzch, a oddech przyspieszył. Umbridge posadziła ich razem?! Czy jej na głowę padło?! 
- To czy Malfoy nie może usiąść z Weasley’em, abym ja mogła usiąść z Potterem? – spytała, krzyżując ręce na piersiach. 
- Na randki proszę umawiać się po lekcjach. Do Weasley’a! – fuknęła kobieta. 
- Pani w ogóle wie co to ‘’randka’’? – mruknęła pod nosem dziewczyna, zmierzając w stronę pierwszej ławki, w której siedział rudy chłopak. 
  Nauczycielka albo tego nie usłyszała, albo nad zwyczajniej zignorowała.

~*~

  Brązowowłosa wpatrywała się nieprzytomnie w tablicę, na której Umbridge kreśliła kolejną formułkę. Zaczynało ją to powoli irytować. Żadnej magii tylko ta żałosna teoria. Lekcja dłużyła się jej niesamowicie. Tak, jakby ktoś spowolnił zegarek. 
  Z nudnych zamyśleń wyrwała ją kartka podsunięta jej przez Weasley’a. Zdziwiona tym faktem, rozwinęła ją i przeczytała krótki tekst napisany na niej koślawym pismem. 

  Harry pyta jak się czujesz. 

  Uśmiechnęła się pod nosem. Myślał o niej… Złapała swoje pióro i odpisała. 

  Powiedz, że już lepiej i żeby nie robił z Ciebie sowy, a zajął się lekcją. 

  Oddała mu kartkę i znów spojrzała na tablicę. Umbridge kontynuowała pisanie notatki. Riddle, za nim zdążyła się zorientować, otrzymała odpowiedź Ronalda. 
  
  Święta racja, chociaż takiej lekcji to chyba każdy ma dość.

~*~

 - To była jakaś masakra, nie? – mruknął rudzielec, gdy po drugim śniadaniu razem z nim i Harry’m wyszli z Wielkiej Sali. – Ta Umbridge nie ma dla nas litości. Nie umie czarować czy co? – mruknął. 
- Nie umie albo nie chce – odezwał się Potter, który leniwie szedł za nimi. 
- Ministerstwo strasznie konspiruje przeciwko Dumbledore’owi – zauważyła, gdy skręcili w korytarz klas od Transmutacji. 
- Dziwisz się? – usłyszała za sobą głos czarnowłosego. – Knot się boi, że nie poradzi sobie na stanowisku Ministra, jeśli wyjdzie, że Voldemort naprawdę wrócił. Dlatego wszystko tuszuje – dodał, wymijając ich. 
  Przez jej ciało przeszła fala dreszczy słysząc wspomnienie o ojcu. Prawie przestała o nim myśleć. Dzięki Potterowi zapomniała… 
  Zamarła w pół kroku. Prawie zapomniała. Zapomniała o zadaniu. Zapomniała o szpiegowaniu Harry’ego i Dumbledore’a. Miała wysyłać raporty co miesiąc. Pierwszy pod koniec września. Kończył się październik… Podniosła wzrok przerażona.
  Chłopcy zorientowali się, że przestała za nimi iść, bo zatrzymali się i odwrócili. Ojciec ją zabije. Prędzej czy później sam się odezwie. 
- Hermiono, wszystko okej? – Harry podszedł do niej wpatrując się z niepokojem. Przymusowo oprzytomniała i wymusiła uśmiech. 
- T-tak. Wszystko okej. Chodźmy na lekcje – rzekła, wymijając go. 
  Mimo wszystko ciągle drżała z przerażenia.

~*~

  McGonagall spóźniała się, co nie było w jej stylu. Brązowowłosa oparła się o pobliski parapet, nieopodal Harry’ego i Rona, którzy zawzięcie o czymś rozmawiali, gdy poczuła czyjś wzrok na sobie. 
  Samotnie stojący kilka metrów od niej Draco Malfoy wpatrywał się w nią uważnie. Czując strach przepełniający jej duszę, odwróciła głowę udając, że go nie widzi. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy, nie po tym co się stało. 
  Zarzuciła torbę z książkami na ramię, po czym podeszła powoli do Harry’ego, który stojąc teraz sam, odwrócił głowę w jej stronę. 
- Malfoy się na mnie gapi – szepnęła mu do ucha, łapiąc za rękaw. Czarnowłosy rzucił krótkie spojrzenie blondynowi ponad jej ramieniem i spytał cicho:
- Mam mu powiedzieć, żeby przestał? 
  Uniosła wzrok zniesmaczona. Temu to chyba odbiło!
- Jeszcze tego mi tutaj brakuje – mruknęła. 
  Westchnęła cicho i zapominając o otaczających ich środowisku, wtuliła twarz w jego ramię. Potrzebowała teraz mocnego uścisku, który miał pomóc jej, choć na chwilę zapomnieć o problemach związanych z rzeczywistością. 
  Zamknęła oczy, gdy poczuła jak Harry otacza ją swoim silnym ramieniem. Od razu ogarnął ją błogi spokój i poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo oczekiwała. 
- Potter! 
   Chwilę zapomnienia przerwał im głos Gryfona Seamusa Finnigan’a, który stał nieopodal w towarzystwie przyjaciół. 
- To twoja nowa dziewczyna? – spytał drwiąco. 
  Wszyscy stojący w pobliżu zanieśli się śmiechem. Była pewna, że gdyby umiała się rumienić z pewnością, by to uczyniła. Czując jak coś pali ją od środka, odsunęła się speszona od bliznowatego, który wyglądał teraz jak burak. 
- Ktoś chyba mi kłamał ostatnio – zaśmiała się Nicole, stojąca kilka metrów dalej w towarzystwie Pansy i Milicenty. 
- Nie jestem z nim – szepnęła, próbując ulokować gdzieś swój zagubiony wzrok. Nigdy więcej nie wyprzesz się Harry’ego! – krzyknęła jej podświadomość, przypominając sobie jak nazwała Pottera podczas ostatniej z lekcji Transmutacji. 
- No jasne! To moja babka jest świętym Mikołajem – zawołał z kpiną Crabbe. Już chciała mu się odgryźć, gdy usłyszeli głos nauczycielki. 
- Spokój! Co tu się dzieje? 
   Pojawiła się McGonagall. Wszystko byłoby jak zawsze, gdyby nie fakt, iż była w towarzystwie Snape’a i profesora Fitwicka. Zatrzymała się w pół kroku widząc Hermionę stojącą tuż obok Pottera. 
- Nic wielkiego, pani profesor – mruknęła brązowowłosa. 
- Mam nadzieję! Wszyscy do klasy, a Potter z Malfoy’em zostają – rzekła. 
   Wkazani uczniowie zniknęli po chwili za otwartymi drzwiami klasy, prócz… 
- Czemu Potter z Malfoy’em? – szepnęła przerażona Riddle, przyklejając się wręcz do ramienia Harry’ego, który wpatrywał się uważnie w nauczycieli. 
  Poczuła jak Snape uważnie wpatruje się w ich palce, które po chwili splątały się w jedną całość.
- Bo nie Riddle z Potterem? – usłyszała za sobą lekceważący głos Dracona. 
  Słysząc ironię w jego głosie, poczuła jak na jej karku włosy stają dęba. Postanowiła, że nie odwróci się i odpowie mu. To nie był jeszcze odpowiedni czas…
- Cicho bądź, Malfoy – wyręczyła ją McGonagall, wpatrując się w niego zniesmaczona. – Dyrektor ich wzywa. Ty dołączysz do naszego spotkania później. Profesor Flitwick zostanie z klasą – wyjaśniła, mrużąc oczy. 
  Nastolatka, w ogóle tym nie przekonana, popatrzyła na Harry’ego. Ten kiwnął do niej zachęcająco głową. 
  Dziewczyna, patrząc podejrzliwe na nauczycieli, zniknęła po chwili za drzwiami klasy w towarzystwie profesora Flitwicka.

~*~

  Tego dnia w ogóle nie uważała na zajęciach i była pewna, że Flitwick to zauważał, lecz starał się nie zwracać na to uwagi. Najwyraźniej musiał zdawać sobie sprawę z jej stanu. 
  Była rozkojarzona, a po jej skroniach płynęły krople zimnego potu. Minęło czterdzieści minut, a Harry i Draco byli wciąż u dyrektora. Co ich tam czekało? Przecież Malfoy’a zawieszono tymczasowo w prawach ucznia. Czego tu więcej? 
  Nerwowo uderzała końcówką ołówka o zeszyt, rozglądając się przy tym nerwowo, jakby miało to pomóc jej uspokoić emocje. McGonagall mówiła, że potem będzie mogła do nich dołączyć. Kiedy to nastąpi? Na tej godzinie lekcyjnej czy następnej? Kolejna lekcja tego dnia dłużyła się jej niesamowicie. 
  Spojrzała jeszcze raz na zegarek, by upewnić się ile czasu minęło od rozpoczęcia Transmutacji, gdy drzwi klasy otworzyły się, a stanął w nich Severus Snape. Prawie, że poderwała się z krzesła na jego widok, przyciągając wzrok wszystkich zebranych w klasie oraz zniesmaczonego opiekuna Slytherinu. 
- Profesorze Flitwick, mógłbym zabrać Riddle na resztę lekcji? – spytał nauczyciel, rzucając krótkie spojrzenie uczennicy. 
- Oczywiście, oczywiście – rzekł karzełek, stojący przy tablicy. 
  Hermiona wepchnęła szybko wszystkie książki oraz piórnik do szkolnej torby i czując coraz większe podenerwowanie, ruszyła w stronę Mistrza Eliksirów. 
  Po chwili zniknęła za drzwiami klasy wraz z nauczycielem.

~*~
  Snape nie odzywał się do niej przez całą drogę do gabinetu Dumbledore’a. Co jakiś czas tylko rzucał jej ukradkowe spojrzenia. Przez jej głowę przeszła bardzo dziwaczna myśl, iż był zawiedziony faktem z powodu tego, że nie dała Harry’emu Potterowi umrzeć.
  Gdy zatrzymali się przed gargulcem strzegącym gabinet dyrektora, profesor szepnął Miętówki, a posąg odżył pokazując im kręte schody. Wbiegła po nich na górę, a za nią podirytowany profesor. 
  Zatrzymując się przed wielkimi drzwiami do pracowni czarodzieja, Snape zapukał w nie cicho. Słysząc donośne Proszę! weszli do środka. 
  Pomieszczenie znajdowało się na wieży, więc miało owalny kształt. Na jego ścianach wisiały portrety wcześniejszych dyrektorów szkoły, a tuż za biurkiem znajdował się regał, na którym spoczywała Tiara Przydziału. W pomieszczeniu znajdowały się również kominek, myślodsiewnia, a także wiele innych srebrnych instrumentów. Regały z książkami, krzesła dla gości, a obok wejścia złoty drążek, na którym siedział feniks.
  Dziewczyna dostrzegła Dumbledore’a siedzącego za biurkiem. Starzec miał złożone ręce, wpatrując się w nią ze spokojem znad swoich okularów-połówek. Koło niego stała zaniepokojona McGongall, a  w dwóch fotelach naprzeciwko meblu siedzieli Harry i Draco. 
  Potter odwrócił się na jej przybycie i uśmiechnął ciepło, jakby próbował przekazać tym, że wszystko jest w porządku. Odwzajemniła gest jak najbardziej szczerze. Malfoy ani drgnął. 
- Jesteśmy, dyrektorze – rzekł Snape, który stanął za nią. 
- Nareszcie. 
   Usłyszała nagle czyjś zimny głos, który nie mógł należeć do żadnego z zebranych, którzy znajdowali się w zasięgu jej wzroku. – Może w końcu zaczniemy normalnie rozmawiać. 
   Rozejrzała się, a gdy jej wzrok zatrzymał się przy oknie, poczuła jak nogi odmawiają jej posłuszeństwa. 
  Lucjusz Malfoy, stojący przy lukarnie w towarzystwie ciotki Narcyzy, wpatrywał się w nią na pozór spokojnie, lecz gdy bardziej zagłębiła się w otchłań jego oczu odnalazła w nich nutę wściekłości, która sparaliżowała całe jej ciało. 

CDN.

4 komentarze:

  1. Ale się szykuje akcja O.O Ciekawa jestem po co ten Lucjusz w gabinecie dyrektora... I ciekawe czy Snape jest po stronie czarnego pana ...

    OdpowiedzUsuń
  2. jeny żeby nie powiedział voldemortowi o romansie hermi bo będzie nie ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam. O kurde! Lucjusz Malfoy to dopiero haha xD dziewczyno ~ ty to masz dar do pisania. Świetny opis gabinetu dyrektora Hogwartu, czytałam go kilka razy, naprawdę mi się spodobał. Sama nie wiem czemu zwracam uwagę na takie rzeczy? Ale to jest cudowne... Coraz bardziej zaczyna mnie to wciągać :D ~ waxon

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowne skąd masz takie pomysły

    OdpowiedzUsuń

Copyright @ 2010-2013

Szablon został wykonany przez Empatię na potrzeby bloga www.hermione-riddle-potter.blogspot.com. Treści wszystkich postów oraz zakładek są autorstwa Alex, a także jej całkowitą własnością. Za wszelkiego rodzaju plagiaty lub kopiowanie pomysłów bez uprzedniej zgody autora będą wyciągane wszelkie możliwe konsekwencje.