10/01/2021

Wiedzcie, że jestem tu nadal. Dziś już dwudziestopięcioletnia mężatka. Wiele lat temu zwyczajnie się zablokowałam i przestałam pisać. Ale wciąż jestem. Przepraszam i dziękuję Wam za wszystko. ❤
Oto piosenka, która tak bardzo kojarzy mi się dziś z HRP.
Agnes - One Last Time

Rozdział 11 - Wola ochrony





Cienka linia między
 miłością i nienawiścią.
- Mezo ''Zemsta''


  Czarnowłosy wyglądał na zagubionego. Jego policzki zarumieniły się, a wzrok wlepił w podłogę. Wyglądał tak uroczo... Nawet nie czuła na niego złości. Miała ochotę teraz tylko przytulić go do siebie i zanurzyć twarz w tej rozczochranej, kruczoczarnej czuprynie.   
  Słysząc przyspieszony oddech Dracona, który sprowadził ją na ziemię, zbladła jeszcze bardziej, zdając sobie dopiero sprawę co tak naprawdę się stało. Całowała się z nim, chciała do niego wrócić, po tym wszystkim co jej zrobił… Na dodatek Harry wszystko widział i słyszał! Musiał ich śledzić! Tylko po co? Jej oddech przyspieszył. 
  Rzuciła ukradkowe spojrzenie blondynowi, który wściekle wpatrywał się w Pottera. Nagle dostał ataku drgawek. Na twarz czarnowłosego, widząc reakcję Malfoy’a, wstąpiło zakłopotanie zmieszane z przerażeniem.
- Co tu robisz, Potter?! – wycedził do chłopaka. – Śledziłeś nas?! 
- Ja… - zaczął chłopiec, ale raptownie urwał. Język musiał stanąć mu w gardle. Nie wiedział co ma powiedzieć.
- Ty gnido! 
  Ślizgon już chciał się rzucić na wroga, gdy… 
- Uspokój się, kretynie! 
  Reakcja Riddle była błyskawiczna. Wepchała się pomiędzy nich osłaniając Pottera własnym ciałem. Na pewno nie będą się tu bić, o nie!
  Nigdy nie widziała kolegi w takim stanie. Syn Lucjusza Malfoy’a poczerwieniał, dysząc ciężko. 
– Zrobił ci coś?! – spytała cicho. Serce biło jej jak oszalałe.
- Śledził nas pod tą głupią peleryną! Wszystko widział i słyszał! – syknął. 
  To nie było teraz dla niej ważne. Może to nawet lepiej? Potter uratował ją od hipnotyzujących szponów byłego chłopaka. 
- Zostaw go – wysyczała ostrożnie. Draco prychnął.
- Od kiedy go tak bronisz?! Obiecałaś mi coś! 
- Że więcej się z nim nie spotkam. Nie było tam klauzuli o wstawianiu się za nim. Nie znasz legendy o skrzyżowaniu palców podczas obietnicy? – wycedziła po krótkim namyśle. Malfoy zawył wściekle. 
- Jeszcze się policzymy, Potter – warknął, pokazując mu swoją pięść. 
  Była pewna, że bliznowaty już otwierał usta, aby odpowiedzieć. Widziała jak zaczyna wyciągać ręce w stronę Dracona. 
- Uspokój się, Harry! 
   Zagrodziła mu drogę jeszcze bardziej, łapiąc za rękę. Czując palący dotyk jego skóry zadrżała lekko. 
– Jeśli się nie uspokoicie to ja sama się z wami policzę! – mruknęła rozeźlona. Ta sytuacja zaczynała ją powoli irytować. 
- Co się z tobą stało? Od kiedy jesteś taka ugodowa? Jeszcze przed wakacjami dopingowałabyś mi! – warknął Malfoy. 
  Dziewczyna otworzyła usta, aby odpowiedzieć, ale zaraz je zamknęła. Właściwie miał rację. Jeszcze w czasie zeszłego roku szkolnego z pewnością dopingowałaby mu, aby złamał Potterowi nos, a teraz… 
  Po tym co zrobił jej ojciec znienawidziła mroczną stronę, a czarnowłosym chłopcu odnalazła najlepszego przyjaciela oraz błogą oazę. Azyl, w którym mogła się schronić przed bólem i złem.
- To było przed wakacjami – warknęła w końcu. 
- Jeszcze się policzymy, Potter! Gnido jedna! – zawołał Draco do okularnika, który dalej stał za nią. 
  Po chwili już miał zamiar wyjść zza gargulca na korytarz, co zresztą przyjęła z radością, gdy nagle poczuła jak coś napiera na jej plecy. 
- Odsuń się! 
  To Harry odepchnął ją na bok i rzucił się na Malfoy’a. Obydwoje upadli na ziemię okładając się pięściami. 
- Co wy wyprawiacie?! – krzyknęła, rzucając się, by ich rozdzielić. 
- Nie zbliżaj się! – zawołał Draco. – Sam tego chciał, to i to dostanie! 
   Potter złapał go za szyję, tak, że Draco zaczął się dusić. Ślizgon sprytnie kopnął przeciwnika prosto w krocze i gdy ten jęknął z bólu, blondyn przewrócił się tak, że to Gryfon leżał teraz pod nim. 
- Draco!
  W oczach okularnika stały łzy. Nie mogła na to patrzeć. Widząc cierpienie chłopca, sama cierpiała. Niebieskooki podniósł się z ziemi, zabrał bliznowatemu różdżkę i wycelował w niego swoją dysząc ciężko. 
- Czarny Pan będzie bardzo zadowolony, gdy dowie się co zrobiłem – wyszeptał. Słysząc te słowa zamarła, a jej oddech przyspieszył. 
- Draco, co ty chcesz zrobić? – wymamrotała, podchodząc bliżej. Trzęsła się. Rozbrojony Harry wpatrywał się przerażony to w Malfoy’a, to w nią. 
- To czego ty pragnęłaś przez ostatnie lata. Aby Harry Potter poniósł swoją karę – wyszeptał, wpatrując się w zdezorientowanego chłopaka. Chciał go zabić. Chciał zabić… 
- Draco, nie – rzekła ostrożnie, wiedząc, że każdy jej ruch może wyrządzić Potterowi gorszą krzywdę, gdy jej były chłopak dostanie ataku szału. – On był rocznym dzieckiem. Nie ponosi za to odpowiedzialności. – Szukała jakiejkolwiek deski ratunku. 
- Ty też byłaś rocznym dzieckiem – szepnął blondyn. 
  Wcześniej jakoś podtrzymywałaby jego zdanie, lecz teraz zmieniło się ono diametralnie. Aktualnie nie czuła już takiej tęsknoty za ojcem oraz chęci pokonania Harry’ego Pottera. Żywiła się już jedynie nienawiścią do Voldemorta za to, iż zgładził jej matkę oraz coraz mocniejszym uczuciem do czarnowłosego. 
- Draco, proszę – jęknęła. 
- Zrobił ci pranie mózgu. Byłaś inna – szepnął z wyrzutem czarodziej.
- Draco… 
- Nienawidzę cię za to, Potter! Sectumsempra!* – krzyknął znienacka. Wtedy wszystko działo się bardzo szybko.
- NIE!!! 
  Jej działanie było błyskawiczne. Nie była w stanie pozwolić na to, aby Malfoy zrobił Potterowi coś złego. Rzuciła się w stronę bezbronnego kolegi, chcąc osłonić go własnym ciałem przed czarno-magicznym zaklęciem, którego nie znała. 
  Udało się. Strzęp światła ugodził ją prosto w pierś. Trysnęła krew, a ona krzyknęła z bólu. Straciła czucie w całym ciele. Patrząc w przerażone oczy Dracona, który chyba zdał sobie sprawę z tego co właśnie zrobiła, upadła na kolana. 
- I co? – jęknęła kpiąco, gdy po jej policzkach popłynęły łzy bólu. – Może jeszcze powiesz o tym tacie, co? – Malfoy już otworzył usta z przerażeniem, lecz po chwili je zamknął. 
- Hermiono. 
  Usłyszała za sobą znajomy głos nastoletniego Gryfona. Z jej klatki piersiowej znów trysnęła krew, jakby jej ciało stało się grubą skorupą, która zaczynała powoli pękać. Po chwili upadła na plecy. Czuła się tak, jakby ktoś ciął nożem jej brzuch. 
  Poprzez powłokę łez ujrzała nad sobą przerażoną twarz Harry’ego, a nad nim Dracona. Wystraszony blondyn upuścił różdżkę przeciwnika i uciekł. Jak zwykły tchórz. 
- Hermiono, co ci jest? – szepnął z rozpaczą chłopak, kładąc dłoń na jej krwawiącej piersi. 
- To musiała być czarna magia, Harry – wyszeptała, jęcząc z bólu. – Nie wiem skąd Draco znał to zaklęcie, ale próbował cię nim zabić. Przepraszam. To moja wina.
  Z jej klatki piersiowej znów trysnęła krew, mażąc przy tym twarz Pottera. Po jego policzkach zaczęły płynąć łzy. 
- Błagam, wytrzymaj. Skrzydło Szpitalne jest za rogiem. 
- Harry – szepnęła z łzami w oczach, wyciągając do niego drżącą dłoń.
  Jej palce dotknęły policzka chłopca. Czarodziej jęknął cicho, całując ich opuszki. Gdyby nie ból z pewnością rozpłynęłaby się na dobre. 
- Proszę, wytrzymaj. 
  Po chwili dostrzegła jak okularnik łapie swoją różdżkę, która leżała na ziemi, po czym bierze ją na ręce. Ból był nie do wytrzymania. Przez chwilę miała ochotę po prostu umrzeć. 
   Resztkami sił udało się jej objąć go za szyję, po czym nawet z jej ust zaczęła płynąć krew. Zawyła głośno. I to niby on miał tak skończyć?! Nie była w stanie na to pozwolić ani nawet sobie wyobrazić. Zależało jej na nim. Tak bardzo zależało.
  Zamknęła oczy czując jak podążają korytarzem. Straciła przytomność.


- Kto mógł zrobić coś tak potwornego?  
  Usłyszała nad sobą głos przerażonej pielęgniarki. Ból ustąpił, a ona nie mogła teraz nawet się poruszyć. Właściwie nie czuła własnego ciała. 
- To była czarna magia, Poppy. Ktoś próbował ją tym zabić. – Do jej uszu dobiegł znajomy głos Albusa Dumbledore'a.
  Uchyliła zmęczone oczy czując jak światło ją oślepia. Jęknęła cicho, gdyż nienawidziła takich momentów. 
- Budzi się! 
- Panno Riddle, czy słyszy mnie pani? – rzekł spokojnie mężczyzna, który był właścicielem długiej białej brody. 
  Obraz nagle nabrał ostrości, a ona zdała sobie sprawę, że leży właśnie pod puchową kołdrą w Skrzydle Szpitalnym. Pochylała się nad nią pielęgniarka i dyrektor. 
  Chcąc przewrócić się na bok, nie udało się jej to. Jej ciało było owinięte bandażami niczym kokonem. Była w stanie tylko poruszać rękami. Już nigdzie nie widziała krwi… 
  Pani Pomfrey przykładała do jej czoła zimny kompres. Oddech dziewczyny przyspieszył, a wargi wysuszyły się. Czuła ogromny ucisk na klatce piersiowej. 
- Całe szczęście! – szepnęła przejęta pielęgniarka. – Jeszcze kilka chwil, a już byś odeszła od nas. Tam na górę – szepnęła przerażona.
- Co się stało? – wymamrotała z dziurą w pamięci. 
  Pamiętała tylko jak Harry niósł ją korytarzem. Jego wargi pieszczące jej palce… Prośby, żeby wytrzymała, a potem… Pustka
- Zostałaś zaatakowana czarno-magicznym zaklęciem – wyjaśnił jej Dumbledore. – Ktoś usiłował cię nim zabić. Pan Potter przyniósł cię tutaj na rękach. Był cały we krwi – dodał z troską. 
  Zamrugała powiekami przypominając sobie wszystko. Dracona, rozbrojonego Harry’ego, atak i ból...
- To działo się tak szybko – wymamrotała. 
- Spokojnie, spokojnie – szepnęła pielęgniarka, wymieniając okład. 
- Gdzie jest Harry? – spytała roztrzęsiona, widząc brak czarnowłosego. Gdzie był? Jeśli poszedł do Malfoy’a? Jeśli tym razem coś mu się stało?! 
- Spokojnie – powtórzyła kobieta. – Pan Potter jest w swojej wieży. Siłą go stąd wyprowadziłam. 
- Hermiono, powiedz co się stało. Czy Harry widział co się stało? – spytał Dumbledore. 
  Ich oczy spotkały się. Przełykała ślinę patrząc na niego z bólem. 
- To on powinien tu leżeć, profesorze. On zabrał mu różdżkę… - szepnęła, a po jej policzkach popłynęły łzy na wspomnienie tamtego wydarzenia. 
- Ale napastnik trafił w ciebie? – spytała pielęgniarka. 
- J-Ja Harry’ego osłoniłam. Inaczej to on by tu leżał. Ja nie mogłam na to pozwolić… – Rozpłakała się na dobre. 
  Myśl, że to Potter mógł tak cierpieć, że to on stałby się ofiarą, była nie do wytrzymania. 
  Teraz wbrew wszystkiemu zapragnęła otoczyć go ramionami i przytulić do siebie. Tak, aby mieć pewność, że już nic mu się nie stanie. 
  Pokochałaś go i nie zaprzeczaj! – szepnęła jej podświadomość.
- Już dobrze. Gdy poczujesz się lepiej wszystko nam opowiesz. Jesteś ciężko ranna. Zostaniesz tu przez kilka dni – rzekła pani Pomfrey. 
- Proszę pani, ale ja muszę go zobaczyć. Muszę zobaczyć Harry’ego – szepnęła ochryple, czując na sobie wzrok kobiety i dyrektora. 
- Gdy tylko poczujesz się lepiej… - zaczęła, jednak przerwał jej szczęk zamka. Wtedy drzwi Skrzydła Szpitalnego otworzyły się z hukiem. 
  Odwróciła powoli głowę i ujrzała czarnowłosego chłopca z blizną na czole. Stał tam, cały i zdrowy. W jej oczach stanęły łzy szczęścia, a na twarz wkradł się łagodny uśmiech. Błogie ciepło automatycznie otoczyło jej serce. Nawet nie wiedziała, że Dumbledore ją obserwuje. 
- Pani Pomfrey! – zawołał Potter z głosem pełnym bólu. – Ja nie mogę tak siedzieć bezczynnie! Musiałem tu przyjść!
  Na jego twarzy dalej widać było zeschniętą krew. Wciąż miał na sobie poszarpaną szatę, która wyglądała tak na skutek wcześniejszej potyczki z Malfoy’em. 
- Panie Potter, nawet się pan nie umył i przebrał! – jęknęła Poppy. 
- Harry! – zachrypiała dziewczyna na widok czarnowłosego. Jego wzrok automatycznie spoczął na niej. 
- Hermiona!
   Reakcja Gryfona była błyskawiczna. Minął zaciekawionego Dumbledore’a i przykląkł przy jej łóżku. 
- Obudziłaś się wreszcie. Jak się czujesz? – spytał troskliwie. 
  Poczuła jak jego dłoń zaczyna gładzić ją po spoconych włosach. Dotyk chłopca podziałał na nią jak antybiotyk. 
- Bywało lepiej – szepnęła. 
- Tak bardzo się martwiłem – jęknął. 
- Zostawmy ich na razie samych. Potem porozmawiamy – stwierdził nagle dyrektor, posyłając pielęgniarce znaczące spojrzenie. Przez chwilę w ogóle zapomniała o ich istnieniu. Liczył się tylko Harry…
~*~


- Jesteś głupia! – stwierdził w końcu Potter, gdy Dumbledore wyszedł, a pani Pomfrey podała jej eliksir i zniknęła za drzwiami swojego gabinetu. – Przez moją głupotę mogłaś zginąć! 
- To nic takiego – szepnęła. 
  Zbytnio nie obchodziło ją teraz co do niej mówił. Bardziej interesujący był jego kciuk, który łagodnie gładził jej blady i zimny policzek. Przymknęła powieki, drżąc lekko. 
  Widząc, że to ją uspokaja, przyspieszył ruchu. Jęknęła cichutko poddając się łagodnej pieszczocie. 
- Widziałem Malfoy’a – rzekł po chwili. 
  Rozchyliła powieki i spojrzała na niego. Jeszcze tego tu brakowało. Znienawidziła go teraz znacznie bardziej niż przedtem. Pragnęła jedynie rozszarpać tego zawszonego Ślizgona na kawałki. Za to, że chciał zaatakować Harry’ego.
- I co? – spytała cicho. 
- Właściwie to nic. Chyba mnie nie zauważył. Stał z Crabbe’m w Sali Wyjściowej. Był nieźle zdołowany – odparł. - Przez moment miałem ochotę rozszarpać go na kawałki – wycedził przez zęby, wpatrując się gdzieś w ścianę ponad jej głową. 
- Nie po osłoniłam cię sobą – szepnęła cicho. 
- Jesteś głupia! – jęknął znów, wracając na ziemię. – Po co to zrobiłaś? Równie dobrze mógłby trafić mnie i to ja bym tu leżał! Już drugi raz ratujesz mi życie! - rzekł, jakby z wyrzutem.
- Harry, przecież ja nie mogłabym na to pozwolić! – załkała z bólem. – Zależy mi na tobie – dodała zanim zdążyła ugryźć się w język. 
  Potter pobladł, wpatrując się w nią oszołomiony. Chyba nie wiedział co odpowiedzieć, gdyż otworzył usta, a chwilę potem je zamknął. Brązowowłosa za to spuściła wzrok ze wstydem.
  Co ona wygaduje? 
  Przecież nie mogła się w nim zakochać. Ten związek nie miałby przyszłości. Nad nimi wisiałby tylko Voldemort i czekająca śmierć. Nic więcej… 
- Nienawidziłaś mnie – usłyszała nagle głos chłopaka, który wyrwał ją z zamyśleń. 
  Spojrzała na niego nie wiedząc co ma powiedzieć. Miał rację, bo przecież wcześniej nienawidziła go. Teraz było inaczej… Bo właściwie, gdyby nadal go nienawidziła, nie chciałaby zginąć w jego obronie… 
- Harry… - szepnęła cichutko. 
  Tylko tyle zdołała powiedzieć. Wyciągnęła w końcu obolałą rękę w stronę chłopca i zaczęła łagodnie głaskać go po rozgrzanym, zarumienionym policzku. 
- Tak bardzo przepraszam… 
  Praktycznie nie wiedziała za co, ale to nie było ważne.
  Świadomość, że może go właśnie teraz dotykać, działała na nią niczym lekarstwo. Okularnik zagryzł wargi, a jego oddech przyspieszył. Znów zaczął pieścić opuszki jej palców, tak samo jak zanim straciła przytomność, a ona  przeżywała tę pieszczotę jeszcze bardziej intensywniej niż przedtem. Może dlatego, że już nieczuła bólu? 
- Chodź do mnie – wymamrotała cicho, a on posłusznie pochylił się nad nią tak, że ich twarze dzieliły raptem centymetry. 
- Słucham. 
- Obiecaj, że nie będziesz zaczynał z Draconem – szepnęła, wpatrując się w jego zielone oczy, które pochłonęły ją w całości. 
  Palce dziewczyny, bez jej zgody powędrowały do włosów Harry'ego, delikatnie się w nich zanurzając. Czuła łagodny oddech Pottera na swojej twarzy. 
- Obiecuję – powiedział bezmyślnie, przełykając ślinę. Uśmiechnęła się jak najbardziej szczerze. Czuła się tak, jakby szczęście wypełniało każdy fragment jej ciała. Gryfon odwzajemnił uśmiech. - Już późno – dodał po chwili. 
- Przyjdziesz jutro? – spytała, ocierając czubek swojego nosa o jego. 
- Obiecuję. – Był jakby zahipnotyzowany w jej oczach. – Przepiszę ci notatki z przedmiotów, które mamy razem. - Uśmiechnął się. 
- Dziękuję – odparła. 
- Słodkich snów – szepnął po chwili do jej ucha tak, że dostała gęsiej skórki. 
  Nie była w stanie nic odpowiedzieć. Rozbrajał ją… Uśmiechnęła się tylko, gdy chłopak podniósł się i odszedł w stronę drzwi. 
  W tym samym czasie drzwi gabinetu pielęgniarki otworzyły, a za nim wybiegła pani Pomfrey.
- Właśnie to chciałam ci powiedzieć, Potter! Do widzenia! 
  Chłopiec, śmiejąc się pod nosem, zniknął za drzwiami Skrzydła Szpitalnego, a brązowowłosa dziewczyna opadła zachwycona na poduszki, mimowolnie łapiąc się za głowę. Zaśmiała się sama do siebie, a gdy kobieta popatrzyła na nią zniesmaczona, Riddle niestety nawet nie zwróciła na to uwagi. 
  Był niesamowity. Nastolatka spojrzała jeszcze raz na wejście do szpitala, jakby mając nadzieję, że czarnowłosy znów się w nich pojawi, lecz nikogo nie ujrzała. 
  Czy była w stanie na zawsze wyprzeć szeregu śmierciożerców, ciotki oraz sadystycznego ojca na czele, byleby być z tym roztrzepanym Harrym Potterem? 

CDN. 



4 komentarze:

  1. I jak zwykle - kolejny genialny rozdział. Ciekawe ile czasu minie, zanim Malfoy poleci do Voldemorta i wyda Hermionę ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisz coś o sex

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam. To jest cudowne. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Jednakże strasznie denerwuje mnie te całe niezdecydowanie Hermiony ;c Harry też ma uczucia! Jest bardzo wrażliwym chłopcem. Niech ona mu powie co do niego czuje albo niech raz na zawsze przestanie mydlić mu oczu. Te cytaciki na górze ~ są piękne *-* życzę weny, kochana ;3 /waxon :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie! Hermiona powinna być z Draco a nie z tym głupim potterem!

    OdpowiedzUsuń

Copyright @ 2010-2013

Szablon został wykonany przez Empatię na potrzeby bloga www.hermione-riddle-potter.blogspot.com. Treści wszystkich postów oraz zakładek są autorstwa Alex, a także jej całkowitą własnością. Za wszelkiego rodzaju plagiaty lub kopiowanie pomysłów bez uprzedniej zgody autora będą wyciągane wszelkie możliwe konsekwencje.