- Bellatriks - szepnął chłodnym tonem wysoki mężczyzna w średnim wieku.
Miał krótkie brązowe włosy, bladą jak ściana skórę oraz czarne jak węgiel oczy. Jego wzrok nie wróżył niczego dobrego, a usta wykrzywiły się w grymasie. W ramionach trzymał niemowlę, które wcześniej zostało owinięte białym kocykiem.
- Tak, panie? - zapytała młoda kobieta, do której mężczyzna wcześniej się zwrócił, padając przed nim na kolana.
Posiadała grube, lśniące, ciemne włosy oraz ciężkie powieki. Jej piwne oczy świdrowały swojego przywódcę.
- Jak zapewne wiesz, muszę zabić młodego Pottera, aby zdobyć potęgę świata - zaczął mężczyzna, uciszając rozpłakane dziecię.
- Oczywiście, panie - wyszeptała Bellatriks.
- Niestety nie mogę zabrać ze sobą Hermiony - dodał Lord Voldemort, wskazując głową na dziecko, które trzymał w ramionach. - Teraz żałuję, że ostatnio zabiłem Jean. Mogłem się jej pozbyć po powrocie od Potterów. Wtedy zajęłaby się Hermioną na czas mojej nieobecności. Oczywiście pod okiem, któregoś ze śmierciożerców, żeby znów nigdzie nie uciekła. To już nieważne. Stało się. - Wywrócił oczyma i ponownie spojrzał na towarzyszkę.
- Panie, zabiłeś Jean? - zadrżała Bellatriks. - Dziewczynka wychowa się bez matki? - zapytała cicho.
- I tak matka za wiele, by jej nie nauczyła. Chyba tyle, że nakładłaby do głowy, jakim jestem podłym sadystą - warknął Voldemort. - I tak stawała się coraz bardziej męcząca i denerwująca, prawiąc mi te wykłady. Niech spotka się z diabłem - kontynuował, patrząc w niebo.
- Masz rację, panie - wymamrotała śmierciożerczyni, spuszczając głowę.
- Więc zadecydowałem - ciągnął Tom Riddle - że ty zajmiesz się Hermioną.
- C...Co? - wyjąkała kobieta. - Mam się zająć córką mojego pana? - Uniosła z niedowierzaniem głowę.
- Czy ja mówię niewyraźnie? - warknął Voldemort.
- Panie - załkała Bellatriks, podnosząc się. - To zaszczyt. Oczywiście, że zaopiekuję się nią. Najlepiej jak się da - wyszeptała, wpatrując się w malucha trzymanego przez Czarnego Pana.
- Odbiorę ją od ciebie, gdy wrócę. Ma być cała i zdrowa - mruknął, podając dziecko służącej.
- Oczywiście, panie. Nie pozwolę, aby ktoś zrobił jej krzywdę - wymamrotała, otulając małą Hermionę kocykiem.
- I masz nie zbliżać się z nią do żadnych szlam i zdrajców krwi - powiedział Voldemort, mrużąc oczy.
- To oczywiste, panie. Jeszcze się czymś zarazi - odparła Bellatriks.
- Znakomicie. - Usta czarnoksiężnika wykrzywiły się w ironicznym uśmiechu. - W takim razie teraz tu was zostawiam i wyruszam - powiedział.
- Powodzenia - szepnęła śmierciożerczyni.
- Nie jest mi ono potrzebne - warknął, po czym zwrócił się do maleństwa będącego w ramionach Bellatriks. - Zobaczymy się niedługo, córko. - Poprawił jeszcze maluchowi kocyk i bez słowa zniknął.
W tym samym momencie mała Hermiona zaniosła się płaczem.
- No już, nie płacz. Czarny Pan niedługo wróci - uspakajała Bellatriks maleństwo. - Chyba lepiej będzie, jeśli teleportujemy się do Narcyzy. Pożyczy nam jakieś śpiochy Dracona - powiedziała i po chwili, podobnie jak wcześniej Voldemort, zniknęła z jego jedyną córką w ramionach.
CDN.
O kurczę to jest świetne !
OdpowiedzUsuńChciałabym widzieć Hermionę w śpioszkach Malfoya.
Podoba mi się postawa Voldemorta i Belli idealnie oddałaś to jak ja sobie ich wyobrażam.
Lecę czytać dale ;d
hahahaha, ojejku, świetne opowiadanie : >
OdpowiedzUsuńHermiona Riddle! ; o
Kurcze dobre to...
OdpowiedzUsuńzajebiste! *.*
OdpowiedzUsuńZapowiada się interesująco ;) Przeczytałam kilkanaście blogów o Hermionie jako córce Toma, ale w żadnym z nich nie była sparowana z Harrym. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczy się ta historia.
OdpowiedzUsuń